MANIAK ZACZYNA Twórcy „Once Upon a Time in Wonderland” w finale pierwszej połowy sezonu pozostawili widzów w bardzo ciekawym miejscu. Alicja i Cyrus wreszcie na nowo się spotkali, poznaliśmy prawdziwe intencje Czerwonej Królowej i Dżafara, a Will poświęcił się dla dobra sprawy i musiał sporo zapłacić. Emocje były więc spore, a przez to, że scenarzyści przerwali opowieść w dość kluczowym jej punkcie, tym niecierpliwiej czekało się na kolejny odcinek, który wyemitowano po niemal trzymiesięcznej przerwie. Jak można było się spodziewać, otwiera on nowy rozdział historii — zmienia się status quo, bohaterowie zyskują nowych sojuszników, następują pewne przetasowania i wreszcie, kształtuje się ostateczny cel.
Posty
MANIAK ZACZYNA Koncepcja trzeciego sezonu „Once Upon a Time” nieco różni się od tej poprzednich. Zamiast jednej, większej historii, twórcy tym razem postawili na dwie oddzielne — jedną na jesień i zimę, drugą na wiosnę. Jedenasty odcinek to zakończenie tej pierwszej, skupiającej się na złowieszczym, nikczemnym Piotrusiu Panie. Mocno czekałem na tę odsłonę serialu, ponieważ przede wszystkim chciałem się dowiedzieć, jak się sprawdzi i czy obiecywany przez twórców wbijający w fotel finał, rzeczywiście taki będzie. Oczekiwania miałem spore, ale to, co dostałem… Cóż, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że przeszło nawet te najśmielsze.
FILMY „Powstanie Warszawskie” powalczy o nominację do Oscara „Powstanie Warszawskie”, czyli fabularyzowany dokument (lub, jak chcą twórcy filmu, pierwszy fabularny film non-fiction), składający się z odrestaurowanych, archiwalnych materiałów nakręconych podczas Powstania, zostanie zgłoszony do Oscarów w kategorii „pełnometrażowy film dokumentalny”. Nie będzie to jednak ta sama wersja, którą wyświetlano w polskich kinach (a o której możecie tutaj poczytać), ale zupełnie nowa, przygotowana na rynek amerykański. Film zostanie przemontowany, a do dwójki bohaterów oryginału dołączy trzeci — Amerykanin, któremu ci pierwsi opowiedzą o Warszawie i 1944 roku. Większość dialogów zostanie nagrana w języku angielskim. Za reżyserię (wreszcie reżyser!) tej wersji będzie odpowiadać Władysław Pasikowski („Psy”, „Pokłosie”),
MANIAK NA POCZĄTEK Wczoraj w kinach Helios w całej Polsce miał miejsce przedpremierowy pokaz dwóch pierwszych odcinków serialu „Gwiezdne Wojny: Rebelianci”, czyli niespełna godzinnego filmu pt. „Iskra Rebelii”, który wprowadza w świat produkcji. Dzięki zaproszeniu, jakie otrzymałem od polskiego oddziału Disneya, mogłem uczestniczyć w prapremierze i zobaczyć, jak nowa animacja w świecie „Gwiezdnych Wojen” sprawdza się w akcji. I to na dużym ekranie! Ponieważ wykreowany przez George’a Lucasa świat uwielbiam (starą trylogię uważam za jedne z najwspanialszych popkulturowych filmów wszech czasów), a akcja „Rebeliantów” osadzona jest w niezwykle interesujących czasach (pięć lat przed rozpoczęciem „Nowej Nadziei”), miałem wobec serialu dość spore oczekiwania. Czy się spełniły?
MANIAK WE WSTĘPIE Alicja nie miała łatwo. Kiedy za pierwszym razem trafiła do Krainy Czarów i uganiała się za Białym Królikiem, na każdym kroku trafiała na kłopoty. Jej kolejne podróże do magicznego świata były już bardziej owocne (choć i tak nie obyło się bez tarapatów), a potem poznała miłość swojego życia. Problem, w tym, że jej ukochany był dżinem i w końcu ktoś się na niego połasił. Alicja straciła swoją połówkę, jak się wtedy wydawało, na zawsze i zrozpaczona powróciła do rodzinnego domu, gdzie nikt nie wierzył w to, co mówi. W końcu zamknięto ją w szpitalu psychiatrycznym. Stamtąd uratował ją stary przyjaciel i przekazał wiadomość o tym, że Cyrus jednak żyje. I tak rozpoczęły się kolejne przygody w Krainie Czarów, znów nie pozbawione kłopotów. Teraz Alicja jest już blisko swego celu, ale wciąż daleko od końca przygody.
MANIAK ZACZYNA Po niesłychanie emocjonalnym odcinku, w którym doskonale podsumowano całą przygodę Emmy i spółki w Nibylandii przychodzi czas na ciąg dalszy barwnych dziejów bohaterów serialu „Once Upon a Time”. Wydawać mogłoby się, że najcięższe już za nimi. Udało się ocalić Henry’ego ze szponów złowieszczego Piotrusia Pana, pokonać zagrożenie ze strony ojca Titeliturego i wreszcie cało opuścić niebezpieczną krainę i powrócić do Storybrooke. Ale czy na pewno? Końcówka poprzedniego odcinka zapowiadała, że do szczęśliwego zakończenia tej historii jeszcze daleko, a w dziesiątej odsłonie trzeciego sezonu dowiadujemy się, czemu czoła będą musieli stawić jeszcze bohaterowie.
MANIAK ZACZYNA Problemy z ojcem to w telewizji (i ogólnie popkulturze) temat bardzo modny. Pojawił się choćby w moich ukochanych „Zagubionych” (znakomicie rozpisany wątek Jacka Shepharda i jego ojca, Christiana) czy też na trochę mniejszą skalę w „Angelu” (odcinek z ojcem Wesleya, wątek Connora) oraz „Buffy”. Bardzo ten motyw lubię, choć nie do końca potrafię powiedzieć dlaczego. Wybrałem tutaj do zilustrowania przykładu takie, a nie inne trzy seriale z konkretnych powodów. Edward Kitsis i Adam Horowitz, którzy niemało przy „Zagubionych” pracowali i w swoich „Once’ach” zamieszczają sporo do nich nawiązań, lubią też podkradać pewne tematy i pokazywać je po swojemu, co czynią w siódmym odcinku „Once Upon a Time in Wonderland”. Natomiast Jane Espenson, która z kolei dużo pisała do „Buffy” i trochę do „Angela”, tworzy tym razem sce
MANIAK ZACZYNA Bardzo lubię, kiedy historia jaką dostaję, ma sens; kiedy jest tworzona w konkretnym celu i nie pozostaje bez wpływu na bohaterów, biorących w niej udział. Dobra opowieść powinna być skrojona tak, by postaci wyciągnęły z niej wnioski i nauczyły się czegoś nowego; by znalazły się z punktu A, w jakim są na początku, w wynikającym z ich podróży punkcie B. Szczególne znaczenie ma to w baśniowym „Once Upon a Time”. Twórcy nie idą tropem prostych historyjek i mówią jasno — każdy może się zmienić; każdy zasługuje na drugą szansę. Sposób, w jaki realizują to w swym serialu zawsze bardzo mi się podobał, a dziewiąty odcinek trzeciego sezonu, to właśnie miejsce na małe podsumowanie i rozrachunek — co takiego bohaterowie wynieśli z przygody w Nibylandii?
MANIAK WE WSTĘPIE Brak akceptacji i wiary ze strony najbliższych osób w chwilach, gdy ich najbardziej potrzebujemy, potrafi być dla nas niszczący. Niszczący do tego stopnia, że ostatecznie to my przestajemy się akceptować i w siebie wierzyć. Zamiast walczyć o swoje stajemy się bierni i zrezygnowani, aż w końcu całkowicie się zniechęcamy. Twórcy serialu „Once Upon a Time in Wonderland” poruszają taki właśnie problem w szóstym odcinku produkcji. Na przykładzie postaci Alicji pokazują, jak ważne jest w ciężkich chwilach wsparcie drugiej osoby i co może się wydarzyć, jeśli go zabraknie. A ponadto jak zwykle dostarczają widzom mnóstwo dobrej rozrywki i wspaniałych emocji.
MANIAK ZACZYNA Są w „Once Upon a Time” takie wątki i zagadki, które nie dają spokoju. I tak na przykład, od kiedy w serialu pokazano kawałek przeszłości Titeliturego, spokoju nie daje kwestia jego ojca. Kim był? Co takiego zrobił, że zyskał miano tchórza? Co zaszło między nim a Titeliturym? Od początku trzeciego sezonu spokoju nie daje zaś Piotruś Pan. Jaki ma cel? Do czego potrzebny mu Henry? I skąd zna Titeliturego? Na te i inne tematy można snuć wiele teorii, składając do kupy wszystkie małe tropy podsuwane przez twórców serialu. Ósmy odcinek trzeciego sezonu „Once Upon a Time” pozwala zweryfikować wszelkie wątpliwości i wreszcie poznać odpowiedzi na palące pytania. Czy jednak są to odpowiedzi satysfakcjonujące i czy to dobrze, że twórcy nie pozostawiają tych zagadek nierozwiązanych?
MANIAK PISZE WSTĘP Serial „Gotham” już od wczesnych etapów prac nad nim budził we mnie duże podekscytowanie. Pomysł na rozbudowaną opowieść traktującą o tym, co działo się w słynnym komiksowym mieście, zanim pojawił się w nim zamaskowany człowiek-nietoperz, ma zdecydowanie spory potencjał. Scenarzyści serialu mają do dyspozycji niezwykle bogaty świat i mogą pełnymi garściami korzystać z komiksów, by opowiadać o początkach bohaterów i złoczyńców. Od samego początku bardzo byłem ciekaw, czy twórcy w pełni skorzystają ze stojących przed nimi możliwości i jak poradzą sobie z tak różnorodnym materiałem źródłowym jak komiksy, filmy, seriale i książki o Batmanie. Zwłaszcza, że po drodze czyhało na nich kilka niebezpieczeństw, w tym to najważniejsze — jak zrobić dobry serial nawiązujący do postaci Mrocznego Rycerza… bez Mroczneg
MANIAK SŁOWEM WSTĘPU Dobrą historię miłosną napisać jest dziś bardzo ciężko. Należy być przede wszystkim bardzo ostrożnym, pozwolić relacji między dwojgiem ludzi rozwijać się stopniowo, w swoim tempie, a przeszkody na ich drodze stawiać w sposób przemyślany i niewymuszony. No i wreszcie najważniejsze: trzeba odbiorcę umieć zainteresować, napisać tę historię tak, by angażowała i nie pozostawiała obojętnym; by do odbiorcy trafiła i zagrała na jego uczuciach. W świecie „Once Upon a Time” miłość zazwyczaj pokazywana jest w sposób bardzo interesujący. I choć w gruncie rzeczy śledzimy perypetie postaci baśniowych, a więc pochodzących z historii mocno uproszczonych (choć ważnych), to twórcy bardzo pomysłowo dekonstruują znane opowieści i starają się dodać do nich mnóstwo mądrych przemyśleń.
MANIAK ZACZYNA Bardzo lubię niespodziewane zwroty akcji — oczywiście pod warunkiem, że nie są wdrożone na siłę i rzeczywiście szokują (choć czasem nie mam nic przeciwko temu, jeśli uda mi się co nieco odgadnąć — lubię sobie czasami połechtać ego). Niespodziewane działania, nieznane wcześniej tożsamości postaci, znacząco wpływające na fabułę odkrycia — takie proste zabiegi, ale jeśli korzysta się z nich mądrze i w sposób przemyślany, to można sprawić odbiorcom mnóstwo frajdy. W siódmym odcinku trzeciego sezonu „Once Upon a Time” zwrotów akcji jest całkiem sporo i, co ważne, nie są one zrealizowane w kiepski sposób, a dodatkowo mocno wzmagają tempo fabuły. Pierwsza połówka sezonu zbliża się w tej odsłonie do punktu kulminacyjnego.
MANIAK NA POCZĄTEK Już za niecały tydzień odbędzie się premiera czwartej serii „Once Upon a Time”, a od dziś na dobre rozpoczyna się kolejny serialowy sezon. I w związku z tym mam zamiar nieco przeorganizować serialowe recenzje na blogu, żeby w tym roku się ze wszystkim wyrobić. Przede wszystkim na bieżąco recenzować będę tylko tylko trzy seriale: „Once Upon a Time”, „Gotham” oraz „Constantine”, natomiast w przypadku pozostałych będą pojawiać się recenzje zbiorcze pod koniec serii albo w jej połowie. W ten sposób uda mi się ostatecznie nadrobić zaległości z zeszłego sezonu i nie porobić sobie ich w obecnym. Przez najbliższy tydzień na blogu będą sukcesywnie pojawiać się przede wszystkim teksty o „Once Upon a Time” i „Once Upon a Time in Wonderland”, tak by dotrzeć ładnie do obecnego sezonu, a potem wraz z każdym odcinkiem mam zamiar obok recenzji
„REVENGE” S03E06 Tytuł: „Dissolution” („Rozpad”) Scenariusz: Gretchen J. Berg i Aaron Harberts („Roswell”) Reżyseria: Bobby Roth („Skazany na śmierć”) Odcinek kręci się wokół tytułowego rozpadu, który odnieść można właściwie do jego wszystkich wątków. Conrad oświadcza, że sprzedaje posiadłość Graysonów, Daniel spotyka byłą dziewczynę, Sarę, natomiast Nolan i Jack działają na własną rękę. Główny wątek skonstruowano dość klasycznie — pojawia się problem, który Emily dość sprawnie rozwiązuje. Od monotonni ratują go jednak skrzętnie zaplanowane manipulacje bohaterki, które śledzi się z prawdziwą przyjemnością. Tym niemniej, znacznie ciekawiej wypadają wątki poboczne. W „Dissolution” na razie je zarysowano, jednak już sam taki wstęp wydaje się fascynujący. Szczególnie dobrze zapowiada się historia, powią
MANIAK SŁOWEM WSTĘPU „Gingitsune” to jedno z najprzyjemniejszych anime, jakie oglądałem — nie wiem czemu tak bardzo ociągam się z kolejnymi odcinkami. Za każdym razem, gdy wracam do tego serialu i odtwarzam kolejne odsłony, przenoszę się do cudownej, sielankowej i optymistycznej krainy, w której, nawet jeśli pojawią się pewne problemy, to z pomocą przyjaciół można je zawsze rozwiązać. Opowieść o sintoistycznym chramie, związanych z nim ludziach oraz boskich, lisich posłańcach urzeka jednak nie tylko optymistycznym nastrojem i lekką atmosferą. Jest w niej też sporo japońskości — japońskich obyczajów oraz japońskiego sposobu bycia. To znakomita okazja, by poczuć wyjątkowy klimat tego kraju oraz poznać trochę faktów na temat sintoizmu.
MANIAK NA POCZĄTEK Trzeci sezon „Grimm” otworzyła dwuodcinkowa historia, kontynuująca wątki z końcówki sezonu drugiego. Historia, która ma niezmiernie ciekawe konsekwencje i stanowi solidną podbudowę pod dalsze odcinki. Bardzo ciekawiło mnie, czy twórcy dadzą radę wyważyć to wszystko tak dobrze, jak w sezonie drugim, w którym idealnie łączyli jednoodcinkowe śledztwa, z większą opowieścią. Już trzeci odcinek wyznacza kierunek, w jakim zamierzają pójść i wszystko wskazuje na to że nadal będą korzystać z dotychczasowego, świetnie działającego formatu. Będą więc kolejne sprawy rozwiązywane przez Nicka, intrygi rodziny królewskiej oraz kapitana Renarda i wreszcie tajemnicza przypadłość głównego bohatera. To wszystko, połączone z nieźle pisanymi relacjami postaci, składa się na bardzo przyjemny, czterdziestominutowy s
MANIAK KLECI WSTĘP Po dość nierównej, czteroodcinkowej historii otwierającej nowy sezon „Angel and Faith” o bardzo intrygującym początku, a końcówce średniej, Gischler pozwala sobie na chwilę oddechu i pisze jednorazową opowieść, w której nawiązuje do wydarzeń w „Buffy” i przygotowuje grunt pod kolejne części serii. Ale to nie jedyne niespodzianki, przygotowane przez Dark Horse w piątym numerze „Angel and Faith”. Jak to zazwyczaj bywa, taką jednorazową historię gościnnie rysuje ktoś inny niż regularny rysownik serii. Tym razem jest to Derliz Santacruz, który dał się już poznać czytelnikom w niedawno wydanej (i recenzowanej tu przeze mnie) powieści graficznej o Spike’u. Tam wypadł nieźle, choć jego prace nie byłby pozbawione wad. A jak poradził sobie tutaj, ożywiając scenariusz Gischlera? No i jak wyszła sama historia?
MANIAK W ROZPOCZĘCIU Do „The Casual Vacancy” (czy też „Trafnego wyboru” jak trochę mniej trafnie wybrał polski wydawca) podchodziłem kilka razy i zawsze gdzieś tam na dłuższy czas powieść porzucałem, by potem do niej wracać. I tak od premiery książki Joanne Kathleen Rowling minęły już prawie dwa lata, a ja w końcu wziąłem się w garść i skończyłem jej lekturę. Czy było warto? Cóż, pierwsza po serii o Harrym Potterze książka Rowling, tym razem przeznaczona dla dorosłych, to na pewno dzieło ciekawe, nietuzinkowe i niezwykle przyjemne, ale też niepozbawione kilku mniejszych wad. Fani „Pottera”, oczekujący lekkiej i wciągającej lektury fantasy, pewnie poczują się nieco rozczarowani, ale ci, którzy otwarci są na coś innego i nie traktują autorki jako pisarki zamkniętej w jednej kategorii, na pewno znajdą w „The Casual Vacancy” coś dla sieb
MANIAK ROZPOCZYNA Powodów sukcesu serialu „Buffy: Pogromczyni Wampirów” jest z całą pewnością wiele — znakomity scenariusz, ciekawe postaci, idealnie wyważone elementy komediowe i dramatyczne… Można by wymieniać bez końca. Dla mnie jednak największą wartością „Buffy” jest drugie dno; to jak scenarzyści wykorzystują potwory, duchy i wampiry, by pokazać pewne problemy, z jakimi na różnych etapach boryka się każdy z nas. Jest więc choćby uzależnienie, zmaganie się ze stratą bliskich, akceptacja siebie, nieszczęśliwa miłość i inne, wszystkie wyrażone nie do końca wprost, ale wystarczająco zrozumiale. Twórcy komiksowej kontynuacji serialu również starają się podejmować trudne tematy, a jest to o tyle wartościowe, że dostosowują poruszane problemy do wieku bohaterów, którzy przecież nie są wiecznymi uczniami liceum czy studen
MANIAK TYTUŁEM WSTĘPU Spike, wampir z którego Billy Idol perfidnie zerżnął styl, to jedna z moich ulubionych postaci nie tylko ze świata Buffy, ale z popkultury ogólnie. Z początku zły do szpiku kości, potem ktoś, kto rozluźnia napięcie w serialu i wreszcie prawdziwy bohater — niewątpliwie przeszedł sporą ewolucję, ale mimo to gdzieś głęboko pozostał tym samym, sarkastycznym, lekceważącym wszystkich i wszystko Spikiem. James Marsters, aktor, który odgrywał rolę Spike’a w serialach, wpadł dawno temu na pomysł, który miał posłużyć jako podstawa scenariusza do telewizyjnego filmu o niejednoznacznym wampirze. Ostatecznie filmu nie nakręcono, ale Marsters idei nie porzucił i na jednej z niedawnych imprez San Diego Comic-Con podzielił się nią z rysownikiem Georgesem Jeantym, odpowiedzialnym za ósmy i dziewiąty sezon „Buffy”. Potem pomysł trafił do Sco
FILMY Batmobil na oficjalnym zdjęciu Zack Snyder opublikował na swoim twitterze oficjalne zdjęcie pojazdu Batmana w filmie „Batman v Superman: Dawn of Justice”. Tak będzie się on prezentować: (kliknij, aby powiększyć) Wóz wygląda imponująco i coś czuję, że będzie to moja ulubiona wersja słynnego Batmobilu.
MANIAK PISZE WSTĘP Pierwsza część „Amnesii”, czyli „The Dark Descent” była znakomitą grą z gatunku survival horror . Twórcom udało się niezwykle skutecznie zbudować w niej niepokojącą atmosferę i poczucie czyhającego na każdym kroku zagrożenia. Składało się na to wiele ciekawych rozwiązań: świetne wykorzystanie światłocienia, doskonała oprawa dźwiękowo-muzyczna, brak możliwości walki oraz widok z perspektywy pierwszej osoby. Ucieczka przed żądnymi krwi potworami, chowanie się w ciemnych zakamarkach czy szafach — wrażeń i dreszczyku emocji, jakich dostarczyła ta gra, nigdy nie zapomnę. Trochę kiepska była, co prawda, fabuła, ale choć zazwyczaj mocno zwracam uwagę na ten element gier, to w „Amnesii” jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało. Jakiś czas po tym, jak ukończyłem rozgrywkę, pojawiły się pierwsze informacje o kontynuacji „A
MANIAK ROZPOCZYNA Bardzo lubię poznawać historie czarnych charakterów. Jacy byli dawniej? Czy zawsze byli nikczemnikami i niegodziwcami? Co skłoniło ich do tego, by wejść na ścieżkę zła? Co tak naprawdę starają się osiągnąć i dlaczego korzystają przy tym z określonych środków? Odpowiedzi na takie pytania często są fascynujące i pozwalają spojrzeć na daną postać z zupełnie innej strony. Każą się także zastanowić nad istotą zła. Czy to coś, z czym się rodzimy, czy jednak coś, co wskutek ciężkich doświadczeń nabywamy? Twórcy „Once Upon a Time” zawsze skłaniali się ku tej drugiej teorii i tak też czynią w pobocznym serialu, „Once Upon a Time in Wonderland”. W czwartym odcinku przedstawiona zostaje część genezy Dżafara i trzeba przyznać, że scenarzyści stają na wysokości zadania, przygotowując historię niejednoznaczną i niezmiernie in
FILMY Dwayne „The Rock” Johnson oficjalnie w „Shazam” Nieoficjalnie mówiło się o tym od bardzo długiego czasu, a i sam aktor skutecznie podgrzewał atmosferę. Teraz wiadomo jednak na sto procent: Dwayne „The Rock” Johnson zagra w filmie „Shazam”, opartym na komiksach DC. Wcieli się w postać antybohatera Black Adama, który znany jest jako arcywróg tytułowego Shazama. Scenariusz do filmu napisze Darren Lemke, autor tekstów do „Shrek Forever” i „Jack: Pogromca olbrzymów”. Obraz, według słów władz studia, ma być wyjątkowy na tle innych komiksowych produkcji. Najprawdopodobniej nie będzie powiązany fabularnie z „Człowiekiem ze Stali” i kontynuacjami. Bardzo się cieszę, że Shazam wreszcie będzie mieć szansę zaistnieć na dużym ekranie — to komiks, z którego można wiele wykrzesać. Jeśli potwierdzą się pogłoski o tym, że będzie to samodzielna p
MANIAK NA POCZĄTEK Film pt. „Powstanie Warszawskie” reklamowany był jako „pierwszy na świecie fabularny dramat wojenny non-fiction” Brzmi dość enigmatycznie, a ponadto odrobinę wprowadza w błąd, bo jednak fikcji troszkę w obrazie jest. A o co tak naprawdę chodzi? Ano o to, że to film zrealizowany według bardzo ciekawego, innowacyjnego pomysłu. Mianowicie, składa się on w całości z archiwalnych materiałów nakręconych podczas Powstania, które następnie odrestaurowano, pokolorowano i wyczysczono , a potem ze sobą, według konkretnego klucza, połączono. Trzeba przyznać, że to oryginalne rozwiązanie i bardzo byłem ciekaw, jak ostatecznie „Powstanie Warszawskie” wyjdzie. Film wszedł do kin już w maju, ale udało mi się zobaczyć go na dużym ekranie dopiero niedawno. Jak sprawdził się ten niecodzienny pomysł?
MANIAK WE WSTĘPIE Pamiętasz, jak to wszystko się zaczęło, stary druhu? Byliśmy w sali konferencyjnej, tej z tym przepięknym widokiem, widokiem na południe zatoki… I wtedy… wtedy powiedziałeś do pana Kane’a: „Karl to geniusz, owszem, ale jest też niebezpieczny . Jego zastrzyki powodują śmierć . Śmierć to jedyne, co on ostatnio przynosi.” Reszta tylko znacząco pokiwała głowami. To był chyba wtorkowy wieczór. Nie długo przed świętami, bo zatoka była zamarznięta, bielutka. Przeglądanie kolejnych rozdziałów „Zero Year”, czyli nowej wersji genezy Mrocznego Rycerza, jest jak przeżywanie fascynującej przygody. Z jednej strony wiele w niej znajomych, dających poczucie swego rodzaju bezpieczeństwa cząstek, a z drugiej sporo zaskoczeń, które sprawiają, że brniemy dalej, ciekawi tego, co znajdziemy za rogiem. I tak czyta się kolejną czę
MANIAK TYTUŁEM WSTĘPU Na odcinkową grę „The Walking Dead” pewnie nie trafiłbym szybko, gdybym razem z Połówką nie zagrał wcześniej w zupełnie nie związaną z nią… „Amnesię”. To właśnie przez ten świetny survival horror zacząłem bowiem śledzić filmiki z rozgrywki nagrywane przez PewDiePie’a i to na jego kanale zobaczyłem kiedyś fragment egranizacji komiksowych „Żywych trupów” w wykonaniu Telltale Games. Spodobało mi się na tyle, że wraz z Połówką postanowiliśmy sami zagrać. Przeszliśmy kilka odcinków pod rząd, potem czekaliśmy na kolejne, a kiedy już pierwszy sezon dobiegł końca, z podnieceniem wypatrywaliśmy wieści o kontynuacji. Ta nadeszła pod koniec zeszłego roku, kiedy byliśmy w różnych miejscach — Połówka w Japonii, ja w Polsce. Zanim znów mogliśmy wspólnie zasiąść przed ekranem komputera, musieliśmy czekać do
MANIAK NA POCZĄTEK Minął sierpień, więc ostatecznie kończę już akcję „Miesiąc Japoński” (trwającą, z różnych powodów, półtora miesiąca), w ramach której na blogu pojawiło się sześć wpisów o tematyce japońskiej: trzy relacje z mojego pobytu w Tokio, dwa psioczenia ( jedno , dość popularne, o pani Joannie Bator; drugie na temat tłumaczenia mangi „Shingeki no kyojin”) i do tego recenzja filmu „Kaze tachinu”. Oficjalnie „Miesiąc Japoński” się już kończy, ale teksty związane z Krajem Wschodzącego Słońca będą się jeszcze pojawiać, bo, jak pewnie zdążyliście się już domyślić, jest to temat szczególnie dla mnie bliski. Kolejny tematyczny miesiąc już w październiku, a tymczasem wrzesień to moja ostatnia szansa na ostre nadrobienie przynajmniej części zaległości, więc zamierzam z niej jak najlepiej skorzystać.