MANIAK WE WSTĘPIE To prawie mi się udało z tym podsumowaniem wyrobić na poniedziałek. Nieładnie tak się znowu spóźniać, ale zarywanie nocki dla Złotych Globów i konieczność wstania na ósmą się później nie kalkulują i nijak z takiego równania nie wychodzi poniedziałkowa produktywność, konieczna do dopracowania notki na cacy. Ale jeszcze podsumowania na poniedziałki wrócą. No dobrze, a co poza Złotymi Globami w tym tygodniu? Działo się naprawdę sporo, a wśród najważniejszych informacji można wymienić: wejście Netfliksa do Polski (i innych krajów) oraz liczne serialowe zawirowania (związane ze styczniową sesją prasową TCA). Na blogu było spokojnie, bo pojawił się tylko jeden (ale za to bardzo obszerny) wpis — również podsumowanie (ale kilku tygodni). Chętnie czytaliście też starsze notki: na fali popularności nowego „Sherlocka” sięgaliście do recenzji star...
Posty
MANIAK NA WSTĘPIE Witajcie wreszcie w kolejnym, pierwszym w tym roku podsumowaniu tygodnia (a właściwie kilku tygodni). Udało mi się już doszlifować, złożyć i obronić pracę magisterską, przez którą musiałem odłożyć „Przemyślenia maniaka” na nieco dalszy plan, więc myślę, że częstotliwość wpisów wzrośnie, a i poprawi się ich regularność. A że najwyższa pora zebrać najważniejsze popkulturowe wiadomości, tak też robię. Ale najpierw, zgodnie z niedawno rozpoczętym zwyczajem, małe blogowe rozliczenie. W ciągu ostatnich ośmiu tygodni tygodni na blogu pojawiło się 20 notek. Pierwsza z nich to ogromne (ale nie tak ogromne jak dzisiejsze) podsumowanie kilku tygodni ; druga i trzecia to recenzja i recap drugiego odcinka piątego sezonu „Once Upon a Time” (cykl wznowiony zostanie pewnie wkrótce); dziesięć kolejnych to obiecane recenzje „Penny Dreadful” ( 1 , 2 , 3 , 4 , 5 , 6 , 7 , 8 , 9 , 10...
MANIAK ZACZYNA Kiedy byłem młodszy „Atak klonów” uwielbiałem i potrafiłem oglądać dziesiątki razy. Puszczałem go z płyty na komputerze, oglądałem ilekroć pojawiał się w telewizji... Obok „Imperium kontratakuje” to była chyba moja ulubiona część całej sagi. Co więcej, to chyba były pierwsze „Gwiezdne wojny”, które widziałem w oryginalnej wersji językowej, z napisami. I — aż wstyd się przyznać — do niedawna jedyne. Dziś po dawnym uwielbieniu pozostał raczej sentyment, bo po latach zacząłem dostrzegać coraz więcej wad i niedoskonałości obrazu. Nie oznacza to jednak, że „Atak klonów” to film zupełnie zły. I tak, jak w przypadku opisywanego niedawno „Mrocznego Widma”, Lucasowi sporo się tu wbrew pozorom udało. Choć mało z tego sporo ma związek z postacią Anakina Skywalkera — teoretycznie najważniejszej dla nowej trylogii.