![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnR4v4HPxVbppmbVytF1hi6Gf0DwTliFwV6hXYwrqIbrRhHrnFEhxG-eyutRHtXRd3RAt9SD1zHlevlAotUF0wM5Vl2k_Dlv9bzcp55CT1Pj7joiZYQlVa6M4Fvmee2H3ufuOEP61zkvZGjtNqp7Pb26UMZbB51bATggAZE30JbxUVpP0nnNJemFwG/w640-h361/dont-worry-darling.jpg)
O Nie martw się, kochanie — drugim pełnometrażowym filmie w reżyserii Olivii Wilde — zrobiło się głośno jeszcze na długo przed premierą, a to za sprawą doniesień z filmowego planu. Plotki o romansach, konfliktach czy kłamstwach osób związanych z produkcją przez jakiś czas nie schodziły z głównych stron portali rozrywkowych. Nie tylko zresztą tych plotkarskich, ale nawet tych poważniejszych, pokroju The Hollywood Reporter czy Variety. I owszem: przezabawnie było śledzić domorosłych internetowych detektywów analizujących nagrania z uroczystej premiery filmu w Wenecji i sprawdzających, czy Harry Styles rzeczywiście opluł absolutnie najlepszego Krzyśka Hollywood (ponoć nie). Szkoda tylko, że w tej atmosferze sensacji i skandalu zgubił się sam film, który — choć niepozbawiony wad — okazał się solidnym drugim dziełem Wilde.