MANIAK TYTUŁEM WSTĘPU Uwaga! We wpisie znajdują się: szczegółowy opis i analiza każdej sceny odcinka. Jeśli omawiana odsłona „Once Upon a Time” jeszcze za Wami, to lepiej kliknijcie tutaj , by poznać moją opinię bez ryzyka popsucia sobie zabawy. Czwarty odcinek czwartego sezonu „Once Upon a Time” obfitował nie tylko w odpowiedzi na wiele pytań (oraz kolejne tajemnice), ale także w mnóstwo odwołań do filmów animowanych Disneya — przede wszystkim do segmentu „Uczeń czarnoksiężnika” w „Fantazji”. Podczas seansu uśmiech pojawiał mi się na twarzy co chwilę i już tłumaczę, dlaczego.
Posty
MANIAK ZACZYNA W premierze czwartego sezonu „Once Upon a Time” sporo było rzeczy, które mogły ekscytować fanów serialu, baśni oraz animacji Disneya. Wspomnieć można choćby o wprowadzeniu postaci z „Krainy Lodu” czy niezmiernie ciekawym rozwoju wątku Reginy i Robina Hooda. Mnie bardzo zaciekawiła nawiązująca do segmentu „Uczeń czarnoksiężnika” tajemnicza tiara, którą Titelitury alias pan Gold znalazł w opuszczonej rezydencji. Od samego początku byłem pewien, że tiara jest bardzo ważnym magicznym artefaktem, który sporo namiesza w świecie „Once Upon a Time”. Inaczej Titelitury by się na nią nie pokusił — to logiczne. Już w czwartym odcinku czwartego sezonu, zatytułowanym zresztą „The Apprentice”, czyli „Uczeń” (odwołanie do „Ucznia czarnoksiężnika”), dowiadujemy się o przedmiocie więcej. Czy odpowiedzi satysfakcjonują?
FILMY Geoff Johns o serialach i filmach DC Geoff Johns po raz kolejny potwierdził rozdzielność telewizyjnego i filmowego uniwersum DC, podkreślając tym samym wagę, jaką Warner Bros przywiązuje do swobody twórczej ludzi, pracujących nad adaptacjami komiksów. Użył jednak pewnego kluczowego słowa, które każe spojrzeć na sprawę z jeszcze innej perspektywy. Patrzymy na wszystko jak na swego rodzaju multiwersum. Mamy świat telewizyjny oraz świat filmowy i oba współistnieją. Z twórczego punktu widzenia chodzi po prostu o ty, by każdy mógł stworzyć jak najlepszy produkt, opowiedzieć jak najlepszą historię, zbudować jak najlepszy świat. Każdy ma jakąś wizję i chcemy tym wizjom pozwolić zaistnieć. Chodzi przede wszystkim o bohaterów. Bardzo lubię „Marvel’s Agents of S.H.I.E.L.D.” i to, co robi Marvel. Jestem naprawdę wielkim fanem.
MANIAK NA POCZĄTEK Po pierwszych dwóch odcinkach serialu „Gwiezdne Wojny. Rebelianci”, które złożono w niespełna godzinny film pt. „Iskra Rebelii”, wreszcie sięgnąłem po trzecią odsłonę. Jak pewnie wiecie z mojej recenzji , wstęp do serialu bardzo mi się podobał. Byli nieźli bohaterowie, przyzwoita animacja, a przede wszystkim opowieść osadzono w interesujących czasach. Po „Iskrze Rebelii” miałem jednak sporo pytań. Zastanawiałem się przede wszystkim, w jakim kierunku pójdą twórcy, przygotowując dalsze przygody załogi statku „Duch” i jak cała historia zostanie wpasowana w świat „Gwiezdnych Wojen”. Spodziewałem się raczej jednoodcinkowych historii, z malującą się w tle większą intrygą. Co dostałem?
MANIAK SŁOWEM WSTĘPU „Arkham” — słowo, na dźwięk którego serca fanów komiksów o Batmanie zaczynają bić szybciej. I trudno się dziwić — to w końcu wyraz, który kojarzy się przede wszystkim ze słynnym szpitalem psychiatrycznym, w którym zamknięci są dość specyficzni pacjenci. Tak zwany Arkham Asylum to miejsce, w którym przy odrobinie (nie)szczęścia znajdziemy Jokera, Two-Face’a, Poison Ivy, Zsasza i innych, niebezpiecznych przeciwników człowieka-nietoperza. „Arkham” wiele też powie fanom gier komputerowych — szpital grał wszak bardzo ważną rolę w kilku produkcjach studia Rocksteady z Batmanem w roli głównej. Teraz swoje trzy grosze do historii tego miejsca dorzucają twórcy „Gotham”. Czwarta odsłona pierwszego sezonu serialu została zatytułowana właśnie „Arkham”. Tutaj jednak nazwa ta nie odnosi się tylko i wyłącznie do samego szpi
MANIAK KLECI WSTĘP Osiem lat. Tyle czekałem na kontynuację jednej z najwspanialszych (moim zdaniem) gier w historii komputerowej rozrywki — „Dreamfalla”. Trzy dni temu wreszcie się doczekałem. Saga „Najdłuższa podróż” zawsze zajmowała w moim sercu miejsce szczególne. Jej dwie pierwsze części składowe, to jedne z najlepiej opowiedzianych i moich ulubionych historii — głębokie, inteligentne i przede wszystkim mocno absorbujące. W moim mniemaniu stanowią one niepodważalny dowód na to że grę komputerową można uznać za dzieło sztuki. Skłamałbym jednak, gdybym stwierdził, że „Dreamfall: Chapters” wyczekiwałem tylko z powodu ogromnych walorów artystycznych poprzedniczek. Owszem, był to jeden z najważniejszych powodów, ale nie jedyny. Na grę czekałem też dlatego, by wreszcie poznać losy bohaterów, których twórcy pozostawili w nie
MANIAK NA WSTĘPIE Ostatnie najgłośniejsze polskie kinowe produkcje to w większości albo filmy historyczne, albo biograficzne. Mieliśmy już w tym roku obraz o Ryszardzie Kuklińskim ( „Jack Strong” ) kilka o Powstaniu Warszawskim ( „Powstanie Warszawskie” , „Miasto 44” ), a teraz przyszedł czas na „Bogów” — film o Zbigniewie Relidze, zmarłym nie tak dawno kardiochirurgu i polityku, który stał za pierwszym udanym przeszczepem serca w Polsce. O „Bogach” głośno było jeszcze długo przed premierą. Pierwsze materiały z produkcji, a później zwiastuny nastrajały bardzo pozytywnie i dawały nadzieję na porywający film. Nadzieje te potwierdził szereg nagród, jakie obraz otrzymał na niedawnym festiwalu w Gdyni (m.in. za najlepszy film i najlepszą główną rolę męską). Wreszcie nadeszła kinowa premiera, na którą czekałem z zapartym tchem.
FILMY Ostateczne plany WB co do komiksowych filmów Kevin Tsujihara, dyrektor generalny Warner Bros, zdradził wreszcie informacje na temat planów studia, co do filmowych adaptacji komiksów DC. Oto jakie filmy się ukażą: „Batman v Superman: Dawn of Justice”, reżyseria: Zack Snyder(2016), „Suicde Squad”, reżyseria: David Ayer(2016), „Wonder Woman” z Gal Gadot w roli głównej (2017), „Justice League Part One”, reżyseria: Zack Snyder; Ben Affleck, Henry Cavill i Amy Adams powrócą zaś do swych ról (2017), „The Flash” z Ezrą Millerem w roli głównej (2018), „Aquaman” z Jasonem Momoą w roli głównej (2018), „Shazam” (2019) „Justice League Part Two”, reżyseria: Zack Snyder (2019), „Cyborg” z Rayem Fisherem w roli głównej (2020), “Green Lantern” (2020).
MANIAK TYTUŁEM WSTĘPU Uwaga! We wpisie znajdują się: szczegółowy opis i analiza każdej sceny odcinka. Jeśli omawiana odsłona „Once Upon a Time” jeszcze za Wami, to lepiej kliknijcie tutaj , by poznać moją opinię bez ryzyka popsucia sobie zabawy. „Once Upon a Time” nie traci tempa. Twórcy z powodzeniem zasiewają kolejne tropy i dają widzom wspaniałe pole do manewru, jeśli chodzi o zbieranie owych poszlak i składanie ich w jedną całość. A ja uwielbiam taką zabawę! Co więc takiego wydarzyło się w tegotygodniowej odsłonie serialu?
MANIAK ZACZYNA Pod koniec poprzedniego odcinka „Once Upon a Time” wprowadzono tajemniczą postać właścicielki lodziarni, którą gra Elizabeth Mitchell. Aktorkę pamiętam jeszcze z moich ukochanych „Zagubionych”, dlatego bardzo mocno czekałem na jej występ w serialu i miałem wobec niego dość sporo oczekiwania. W tym tygodniu odcinek został zatytułowany „Rocky Road”, co dosłownie oznacza kamienistą drogę, ale mniej dosłownie odnosi się także do sprzedawanego w Stanach Zjednoczonych smaku lodów. A stąd już niedaleko do wspomnianej nowej postaci. Rzeczywiście, w „Rocky Road” ma ona dość dużą rolę i dowiadujemy się na jej temat kilku informacji. Czy jednak postać, która szykowana jest na czarny charakter tej połowy sezonu okazuje się dostatecznie ciekawa?
MANIAK WE WSTĘPIE W tym roku obchodziliśmy siedemdziesiątą rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Towarzyszyło jej wiele wydarzeń kulturalnych — powstał między innymi bardzo oryginalny, fabularyzowany dokument pt. „Powstanie Warszawskie” ( recenzja ), a kilka tygodni temu do kin wszedł film pt. „Miasto 44”. Już pierwszy zwiastun „Miasta 44” budził spore emocje. Sceny w zwolnionym tempie, sporo nowych aktorskich twarzy, widowiskowość i piosenka Lany Del Ray w tle. Wszystko to w zderzeniu z wciąż żywym i, bądź co bądź, kontrowersyjnym tematem. Sam byłem niezmiernie ciekawy tego, jak twórcy filmu podejdą do kwestii Powstania Warszawskiego i czy uda się im stworzyć obraz, który przede wszystkim będzie się dobrze oglądać.
FILMY Będzie kolejny kinowy „Batman” — w wersji Lego Batman powróci do kin w solowym filmie. Nie chodzi jednak o aktorską wersję jego przygód, a raczej dość specyficzną animowaną. Warner Bros planuje bowiem spin-off filmu „Lego: Przygoda” (oj, muszę w końcu się za niego zabrać), w którym główną rolę zagra właśnie człowiek-nietoperz. Głosu, tak jak w dużym filmie, użyczy mu Will Arnett. Film ma ukazać się w 2017 roku i z jego powodu odłożona na później została kontynuacja „Lego: Przygody”. Scenariusz napisze Seth Grahame-Smith. Batman, jako jedna z największych atrakcji tegorocznej klockowej animacji, ma dużą szansę sprawdzić się w solowym filmie — to w końcu Batman. Z resztą, Mroczny Rycerz z klocków ma swoją serię gier i jeden film wypuszczony na rynek DVD i Bluray — wszystkie dość ciepło przyjęte. Trzymam za nową produkcję kciuki i czekam na premierę.
MANIAK W ROZPOCZĘCIU Dwa pierwsze odcinki serialu „Gotham” w gruncie rzeczy zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie. Było w nich sporo pozytywnych elementów, a dodatkowo na ich korzyść przemawiało samo miejsce akcji — podobnych do mnie fanów Batmana, łatwo tym kupić. Jednocześnie, gdzieś pod tą warstwą zalet kryło się też niestety sporo wad, które potrafiły nieco wytrącić mnie z rytmu. Przerysowanie, nachalne nawiązania itd. — te rzeczy nie do końca pasowały mi do ogólnej koncepcji. I choć przymykałem na nie oko (znów — bo miejsce akcji i znani bohaterowie), to jednak byłem ich świadom i wiedziałem, że w końcu zaczną mnie drażnić zbyt mocno. Tak więc do trzeciego odcinka „Gotham” podchodziłem z pewną dozą sceptycyzmu, ale też z odrobiną nadziei. Za tę odsłonę nie miał już bezpośrednio odpowiadać prowadzący produkcję Bruno Heller (k
MANIAK TYTUŁEM WSTĘPU Uwaga! We wpisie znajdują się: szczegółowy opis i analiza każdej sceny odcinka. Jeśli omawiana odsłona „Once Upon a Time” jeszcze za Wami, to lepiej kliknijcie tutaj , by poznać moją opinię bez ryzyka popsucia sobie zabawy. Przy pisaniu pierwszej analizy odcinka „Once Upon a Time” bawiłem się całkiem nieźle (choć nie wiem, czy Wy bawiliście się dostatecznie dobrze podczas czytania, chyba, że ją przegapiliście). Tak czy siak na razie cykl będę kontynuować — zwłaszcza, że twórcy znów przygotowują niezwykle interesującą odsłonę serialu i warto rozłożyć ją na czynniki pierwsze.
MANIAK ZACZYNA Premiera czwartego sezonu „Once Upon a Time” ( recenzja , analiza ) dostarczyła mi mnóstwo dobrej zabawy. To było idealne wprowadzenie do nowych wątków i historii — twórcy naszkicowali ich główne założenia i podrzucili kilka tropów w związku z ich dalszym rozwojem. Drugi odcinek czwartej serii skupia się raczej na poszczególnych postaciach oraz kolejnych powiązaniach z filmową „Krainą Lodu”. Pozostałe wątki rozwijane są nieznacznie i w tle (lub też w ogóle, jak kwestia tajemniczego artefaktu odnalezionego przez Titeliturego). Czy to złe podejście? Nie — twórcy w ten sposób pomagają widzowi wczuć się w opowieść oraz utożsamić się z bohaterami i lepiej ich poznać. No dobrze, jak zatem wypada kolejna odsłona „Once Upon a Time”?
FILMY Będzie adaptacja „Tetrisa” Dzisiejsze podsumowanie zaczynam od wieści, która pachnie primaaprilisowym żartem, ale jednak nim nie jest (bo i do kwietnia jeszcze daleko). Treshold Entertainment oraz Tetris Company połączyły siły i będą współpracować przy… filmowej adaptacji gry „Tetris”. Póki co nie ma jeszcze reżysera ani aktorów, związanych z projektem, ale za to jest pomysł. Dytektor Threshold, Larry Kasanoff (producent filmowych „Mortal Kombatów”) mówi, że „Tetris” będzie wielkim, imponującym filmem science-fiction, a o spadających klockach możemy zapomnieć (to po kiego grzyba nazywać to „Tetrisem”?). Mało tego — ambicje Kasanoffa na tym się nie kończą, bo już myśli o atrakcjach na podstawie filmu w parkach rozrywki. No, no, no — albo historia jest naprawdę dobra, albo po prostu liczą na markę. I bądź co bądź, ciekawość wi
MANIAK PISZE WSTĘP Pierwszy odcinek serialu „Gotham”, produkcji opowiadającej o słynnym komiksowym mieście zanim pojawił się w nim człowiek-nietoperz był w gruncie rzeczy dość dobry. Co nie znaczy, że pozbawiony wad. Nierówna reżyseria; wpakowywane na siłę, zbyt dosadne nawiązania do komiksów oraz nie zawsze trafiona obsada. Natomiast główni bohaterowie i ciekawa atmosfera pogrążonego w korupcji miasta, pozwalały przymknąć oko na rzeczone niedociągnięcia i cieszyć się serialem. Przy okazji dawały nadzieję na to, że wraz kolejnymi odcinkami, twórcy będą uczyć się na błędach i dostarczać widzom coraz bardziej dopracowane dzieła. W drugim odcinku serialu widać pewne postępy, ale znów jest kilka błędów.
MANIAK ZACZYNA Na czwarty sezon „Once Upon a Time” czekałem z wielu powodów. Po pierwsze dlatego, że jest to mój ulubiony emitowany obecnie serial — to pewnie jasne, dla wszystkich, którzy odwiedzają mnie regularnie. Po drugie, twórcy pozostawili bohaterów w niezmiernie ciekawych momentach w ich życiu i bardzo byłem ciekaw, jak dane postaci w określonych sytuacjach się zachowają. No i po trzecie, w czwartym sezonie miały zadebiutować Elsa i Anna oraz inni bohaterowie z „Krainy lodu”. Sami więc rozumiecie — nie da się w takim wypadku nie czekać. Po czterech i pół miesiąca oczekiwania „Once Upon a Time” powraca do amerykańskiej telewizji. I robi to w sposób prawdziwie spektakularny, dostarczając wszystkiego, na co czekałem, a także o wiele, wiele więcej.
MANIAK TYTUŁEM WSTĘPU Uwaga! We wpisie znajdują się: szczegółowy opis i analiza każdej sceny odcinka. Jeśli omawiana odsłona „Once Upon a Time” jeszcze za Wami, to lepiej kliknijcie tutaj , by poznać moją opinię bez ryzyka popsucia sobie zabawy. Jak już pewnie zdążyliście się domyślić, jestem ogromnym fanem „Once Upon a Time” i każdy odcinek oglądam z dużą przyjemnością. Przy czym staram się nie być widzem biernym i daję się wciągnąć w zabawę, jaką proponują twórcy serialu. Każdej scenie przyglądam się zatem bardzo uważnie, starając się wyłapać wizualne nawiązania do animacji Disneya i różnych dzieł popkultury; analizując rozwiązania fabularne; snując teorie… Pomyślałem sobie: „Po co to wszystko zatrzymywać dla siebie?”. I w ten sposób narodził się pomysł na notki, w których przeanalizuję każdy odcinek serialu, scena po sce
MANIAK ZACZYNA W serialach zawsze fascynowały mnie przede wszystkim odcinki finałowe. To na nie czekałem zawsze najbardziej, a jeśli były wystarczająco dobre (tak jak zazwyczaj w „Zagubionych” — dzień dobry, sezonie piąty), to później przez kilka (tygo)dni nie mogłem myśleć o niczym innym (objawy maniakalnego korzystania z dóbr popkultury). Nic więc dziwnego, że ostatni odcinek trzeciego sezonu „Once Upon a Time” ekscytował mnie jeszcze na długo przed emisją. Ekscytował, ale i niepokoił. Finałem pierwszej połowy trzeciego sezonu twórcy „Once Upon a Time” postawili sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Poprzeczkę, którą ciężko będzie im przeskoczyć. Pisząc finał drugiej połówki, pewnie nie mieli nawet takich ambicji, ale bardzo się cieszę, że zamiast tego stworzyli dwa, ciekawe odcinki, które dostarczają mnóstwo rozrywki.
MANIAK ZACZYNA Do „Czarnoksiężnika z krainy Oz” do tej pory nawiązywano w „Once Upon a Time” dość subtelnie i ostrożnie. Kolejne postaci z książek wprowadzano powoli, starając się stopniować wrażenia. I tak pojawili się: Zła Czarownica z Zachodu, Czarnoksiężnik, Dobra Czarownica z Południa oraz sama kraina. Na tym jednak koniec, bo bezpośredniej interpretacji powieści L. Franka Bauma twórcy serialu jeszcze nie pokazali. Aż do dwudziestego odcinka trzeciego sezonu. „Kansas”, jak zatytułowano tę odsłonę, jest odcinkiem przełomowym pod wieloma względami — mocno posuwa akcję do przodu i wreszcie pokazuje Dorotkę Gale. Czy jednak warto było czekać na jej przybycie?
MANIAK ZACZYNA Twórcy „Once Upon a Time” w drugiej połowie trzeciego sezonu zdążyli wyjawić odpowiedzi na wiele pytań, ale jedną, bardzo ważną zagadkę zostawili sobie na deser. Mowa oczywiście o nowej klątwie. W pierwszym sezonie klątwę rzuciła ogarnięta chęcią zemsty Regina, którą, jak się później okazało, sprytnie zmanipulował Titelitury. Po tym, jak pod koniec historii z Piotrusiem Panem bohaterowie wrócili do Zaczarowanego Lasu musiało się wydarzyć coś, co sprawiło, że Storybrooke pojawiło się w naszym świecie po raz drugi. Teorii snuć oczywiście można było wiele. Podejrzenia padały choćby na Zelenę czy też znów na Reginę. W dziewiętnastym odcinku trzeciego sezonu, a więc niemal pod koniec opowieści o Złej Czarownicy z Zachodu, wreszcie zyskujemy odpowiedzi. I oczywiście wszystko okazuje się być inne, niż się tego spodziewa
MANIAK ZACZYNA Czasami trzeba spojrzeć na pewne rzeczy z odpowiedniej perspektywy, żeby ujrzeć ich pełny obraz. Coś może się bowiem na pierwszy rzut oka wydawać jednoznaczne, ale wcale takie nie być. W „Once Upon a Time” nigdy nie było tak, że coś jest czarne albo białe. Nie ma tam bohaterów całkowicie dobrych lub całkowicie złych, zawsze pojawia się jakiś odcień szarości. Żeby dobrze poznać daną postać, trzeba przede wszystkim poznać jej historię; spojrzeć na nią ze wszystkich stron. Wtedy jest się w stanie ją całkowicie zrozumieć. Między innymi dlatego tak bardzo lubię ten serial — pomimo, że oparty na baśniach, w których zazwyczaj podział na dobro i zło jest dość wyraźny, pokazuje, że w prawdziwym życiu to wcale nie jest takie proste. W osiemnastym odcinku trzeciego sezonu, twórcy skupiają się na postaci Cory. Przedstawiają jeden z wcze
MANIAK ZACZYNA Szesnasty odcinek trzeciego sezonu „Once Upon a Time” obfitował w emocje, a twórcy wreszcie odkryli kilka kart a propos motywacji głównego czarnego charakteru — Złej Czarownicy z Zachodu. W siedemnastym odcinku nieco zwalniają tempo i oferują coś w rodzaju małego wypełniacza. Takie wypełniacze chyba mało kto lubi, a ja także nie żywię wobec nich jakichś ciepłych uczuć. Powód jest prosty — to sztuczne rozwlekanie fabuły, które zazwyczaj donikąd nie prowadzi. Na szczęście tym razem tak nie jest. Bo choć rzeczywiście na chwilę odpoczywamy od głównego wątku, który zostaje jedynie delikatnie zaznaczony, to twórcy korzystają z tego odpoczynku w bardzo wartościowy sposób — rozwijają poszczególnych bohaterów.
MANIAK ZACZYNA „It’s not that easy being green”, czyli „Nie tak łatwo być zielonym” śpiewał kiedyś Kermit z „Muppetów”, a za nim: Frank Sinatra, Diana Ross, Andy Hallett i wielu, wielu innych. Zaśpiewać mogłaby tę piosenkę także Zła Czarownica z Zachodu. A przynajmniej te jej inkarnacje, które, głównie w hołdzie słynnej adaptacji książki L. Franka Bauma z 1939 roku, miały zieloną skórę. Także i twórcy „Once Upon a Time” pozostają wierni takiemu tradycyjnemu przedstawieniu Czarownicy Z Zachodu i jak zwykle, dokładają do tego całkiem ciekawą filozofię. A przy tym wszystkim znakomicie nawiązują do nie bez powodu wspomnianej przeze mnie piosenki, tytułując szesnasty odcinek trzeciego sezonu „It’s Not Easy Being Green” („Niełatwo być zielonym”). Jak więc wypada geneza intrygującej Zeleny?
MANIAK ZACZYNA Nagła decyzja o anulowaniu serialu bardzo często negatywnie wpływa na jego zakończenie. Twórcy niejednokrotnie nie są na nią gotowi i nie udaje im się zamknąć wszystkich wątków. W ten sposób powstaje zmora wszystkich fanów — otwarte zakończenie (obowiązkowo zawieszenie akcji w najbardziej emocjonującym momencie), które już nigdy nie będzie mieć szansy na kontynuację (chyba, że uda się w innym medium, jak komiks, książka czy film). Z „Once Upon a Time in Wonderland” sprawa wygląda nieco inaczej. Twórcy serialu od początku zapowiadali bowiem, że choć nie wykluczają większej ilości sezonów, historia, którą opowiedzą w pierwszym z nich, będzie historią zamkniętą. Obietnicy tej dotrzymują, ale czy proponowane przez nich zakończenie satysfakcjonuje?
MANIAK ZACZYNA Kiedy opowiada się pewną historię, należy być przygotowanym na podejmowanie trudnych decyzji i wprowadzanie pewnych zmian, tak by tę historię można było sensownie kontynuować i by nabrała pewnej świeżości. To mogą być zmiany różnego rodzaju. Czasem wystarczy wprowadzić kolejne postaci, które rzucą inne światło na wydarzenia; czasem można po prostu postawić na drodze bohaterów jakieś nowe, niespodziewane przeszkody. Niekiedy jednak, trzeba się posunąć do pisarskiego morderstwa i uśmiercić któregoś z bohaterów, ponieważ pozwala to na zaistnienie nowej, zupełnie innej niż wcześniej dynamiki. Twórcy „Once Upon a Time” podejmują w piętnastym odcinku trzeciego sezonu jedną z takich ciężkich decyzji i na pewno zmieni ona oblicze serialu. Czy na lepsze?
MANIAK ZACZYNA „Once Upon a Time in Wonderland” to znakomite uzupełnienie świata, znanego z „Once Upon a Time”. Emocjonująca, pełna zwrotów akcji historia ma w sobie wszystko to, co oryginał — porywającą akcję, niebanalne wątki miłosne oraz mnóstwo magii i baśniowości — dla każdego coś miłego. To także produkcja, w której występują niezwykle utalentowani aktorzy, potrafiący pierwszorzędnie ożywić świat Krainy Czarów. Dwunasty odcinek „Once Upon a Time in Wonderland” stanowi zarazem przedostatnią odsłonę serialu. Jego scenarzyści stanęli więc przed nie lada zadaniem — wszystkie dotychczasowe wątki musieli sensownie poskładać do kupy i przygotować odpowiednie podłoże pod wielki finał. Na szczęście jest to produkcja tak doskonale przemyślana, że nie było to zadanie niewykonalne. Jak więc wyszło?
MANIAK ZACZYNA Ponieważ „Once Upon a Time” produkowany jest przez należące do Disneya ABC Studios, twórcy bardzo często nawiązują do filmów animowanych wytwórni. Często sięgają po inspirację zarówno do oryginalnych tekstów baśni, jak i do animacji Disneya, do których dodają coś od siebie. W efekcie tworzą bardzo udaną hybrydę, która w ciekawy sposób wzbogaca świat serialu. W czternastym odcinku trzeciego sezonu przedstawiona zostaje OUAT-owa interpretacja opowieści o Roszpunce. Tym razem twórcy zupełnie odchodzą od disneyowskiej wersji (nawiązując do niej jedynie wizualnie, a to też raczej w ramach mrugnięcia okiem do fanów) i sięgają do oryginału, na nowo odczytując jego sens. Z jakim efektem?
MANIAK ZACZYNA W jedenastym odcinku nadszedł wreszcie czas na zapowiadane w „Once Upon a Time in Wonderland”: występ Barbary Hershey w roli Cory, Królowej Kier oraz krótką wizytę w Storybrooke — coś, na co fani „Once’a”, w tym ja, czekali od bardzo dawna. Trzeba przyznać, że takie nawiązujące do serialu-matki elementy często wiążą się ze sporym ryzykiem. Istnieje bowiem obawa, że nie zostaną zbyt dobrze wplecione w fabułę serialu i będą stanowić jedynie bardzo tani chwyt, by przyciągnąć przed ekrany telewizorów więcej widzów. Należy dość mocno się przyłożyć, by wykorzystać je sensownie i pomysłowo. Czy twórcom „Once Upon a Time in Wonderland” się udaje?
MANIAK WE WSTĘPIE Po intrygującym wstępie w dwunastym odcinku trzeciego sezonu „Once Upon a Time”, czas na kontynuację wydarzeń. Historia mocno rusza teraz do przodu i sporo w niej dobrze pomyślanych zwrotów akcji oraz bardzo interesujących nowych wątków, wśród których niezwykle intrygująca tajemnica, kryjąca się za Zeleną, czyli Złą Czarownicą z Zachodu, oraz nowa klątwa, rzucona na mieszkańców Zaczarowanego Lasu. Wszystko to w dobrze znanym formacie, w którym historia dziejąca się współcześnie w Storybrooke przeplatana jest retrospekcjami z baśniowej krainy. Jak się to sprawdza w trzynastym odcinku trzeciego sezonu?
MANIAK ZACZYNA Czego najbardziej nie lubię w opowieściach podzielonych na odcinki? Tego, kiedy historia wlecze się nieubłaganie, a akcja jest na siłę spowalniana różnego rodzaju sztucznymi zabiegami — a to niespodziewana przeszkoda, która pojawiła się zupełnie znikąd; a to bohater ni stąd ni zowąd zmienia zdanie… Na taką przypadłość cierpieli m.in. zakończeni jakiś czas temu „Hostages”. A jak jest w przypadku „Once Upon a Time in Wonderland”? Na szczęście zupełnie inaczej. Fabuła w serialu prze do przodu we właściwym tempie. Po krótkiej ekspozycji w poprzednim odcinku, w obecnym akcja mocno rusza z kopyta i nie ma w niej miejsca na przystanki czy wypełniacze. To doskonale, bo widać, że historia zmierza w określonym kierunku — zwłaszcza, że serial jest coraz bliżej końca.
MANIAK ZACZYNA Odcinek, jaki twórcy przygotowali na zakończenie pierwszej połowy trzeciego sezonu „Once Upon a Time”, był naprawdę genialny. Wątki każdego z bohaterów bardzo zgrabnie podomykano, a przy tym znakomicie zagrano widzom na emocjach. Co jednak najważniejsze — pozostawiono maleńką furtkę, by móc tę historię kontynuować. Z perspektywy czasu, można by stwierdzić, że ta furtka została otwarta trochę na siłę i że ciężko byłoby poprowadzić fabułę „Once Upon a Time” dalej. Można by. Ale nie, gdy zna się Eddy’ego Kitsisa i Adama Horowitza, którzy zawsze mają jakiegoś asa w rękawie. Na drugą połowę trzeciego sezonu serialu czekałem zatem z wypiekami na twarzy. Liczyłem na świeżą, nową opowieść i sporo emocji.