Kiedy z kinowych zapowiedzi nagle zniknął najnowszy obraz Jona M. Chu, In the Heights , myślałem, że już pewnie nigdy nie będę miał okazji zobaczyć go na dużym ekranie. Na całe szczęście moje rodzinne miasto, Toruń, to miejsce, w którym odbywa się jeden z największych festiwali filmowych w Polsce, Camerimage. I tak się złożyło, że w ramach pokazów specjalnych, zaprezentowano na nim oczekiwaną przeze mnie adaptację musicalu Lina-Manuela Mirandy. Nie muszę Wam chyba tłumaczyć, że pognałem ile sił w nogach.
Posty
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrfL935qWDKEMRjzwnnOwKLseBngwyhVYsvfK3cHoA9xalukdZIe_sdEi9vEEp2GeqgMToymAYXV3q1O8ivX695oYtUZ4QEHVayL1wCVV321raC8DHC4Xr-At8zNzU5RrRQB1q3rLyckk/w640-h425/00.jpeg)
Dzień. Brian Durlin, zwany też Savantem, wygrzewa się na słońcu. To taki jego więzienny „spacerniak”, tyle że indywidualny: na uboczu i z dala od współwięźniów. Czas na świeżym powietrzu Durlin spędza, rzucając małą kauczukową piłeczką. Ta w końcu trafia w uroczego kanarka i… pozostawia po nim plamę krwi. Savant łapie piłeczkę i wyciera pozostałości po ptaszku w więzienny strój. Ta scena, czyli sam początek The Suicide Squad , chyba najlepiej oddaje „wrażliwość” twórczą Jamesa Gunna — ma być krwawo i bez trzymanki, a przy tym w większości niestety również bez refleksji, bo najważniejszy jest szok tanim kosztem. I choć z reguły piszę o filmach na podstawie komiksów DC całą ścianę tekstu, i to po bardzo długim czasie po seansie, bo chcę sobie wszystko poukładać, dogłębnie przeanalizować i jak najwięcej poczytać (recenzje-kolosy ZSJL i WW 84 wciąż się piszą), The Suicide Squad jest akurat takim filmem, w którym poza rozrywką (i to czasami wątpliwą — vide opis s
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFnNkvXe9u2v8H6Yfns7sLSrYD-ueiNIIGtchELZ5Y59-qdOUG7tWPJAFkUbyCyya4xEFqXETPDby9f54nf8bM9c_NmW49L7cDVxh1dJ46zRskHf-4ko2DfoWFTRPS49Jkn1x4jdIR-04/w640-h424/00.jpeg)
Jeśli czytacie mnie regularnie, to wiecie, że nie przepadam za filmami Marvela. Mam wprawdzie kilka ulubionych (przede wszystkim Czarną panterę i pierwszego Kapitana Amerykę, a od niedawna Shang-Chi ), ale z reguły wychodzę z kina raczej bez większych emocji. Na tegoroczne Eternals bardzo jednak czekałem. Po pierwsze dlatego, że to film autorstwa Chloé Zhao, reżyserki niezwykle utalentowanej i laureatki Oscara. Po drugie: to adaptacja komiksu, który uchodzi za jedno z arcydzieł gatunku i najwspanialszych utworów Jacka Kirby’ego. Na nocną premierę filmu pognałem więc pełen nadziei na ciekawy film i pewne odejście od dotychczasowej formuły Marvela. I wcale się nie zawiodłem.
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxbRTXvkF4QyXGzkGMPofG9hnResZKRofac-tChJdmVNXFgeAEts9t0_M5HKOAiXgGYE4ayyeswp2_mgdpZe3aweJKMDTcnwpsOk3Sm68ExS2H-lnbCs06sNMn_AGyRihoBeSmkGFdWVo/w640-h424/Antlers.jpg)
Poroże to film, na którego premierę bardzo czekałem, a ta opóźniona była najpierw przez fuzję Foxa z Disneyem, a później przez pandemię. Najnowsza produkcja Guillermo Del Toro (a cokolwiek ten pan sygnuje swoim nazwiskiem, łykam bez zastanowienia) — obraz w reżyserii Scotta Coopera — wreszcie się jednak w kinach ukazała, wobec czego pognałem ją zobaczyć, nie zważając na inne premiery tygodnia. I nie żałuję, bo Poroże oczarowało mnie swoją poetyckością, a przy tym zaserwowało trochę strachu.
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEji4ilhoK4pWP6nbptsH2G2oWU567gU7lIjk9Kr4bogsKRzeyHg-8kAQb85uo5mCzdiYYC-4SGY2TbIeu8UAAg3QGl0aO1Nv4_9UoUYiRDiSOwvl9Si3brDKBtO7UCtHN49w6XRjBYlU_8/w640-h476/00.jpg)
Uwielbiam nocne premiery i od kilku lat bardzo mi takich brakuje, więc z radością udałem się na pokaz Diuny. Potem odsypiałem cały dzień, by wreszcie zadrżeć z powodu zaległości w pracy, ale… warto było. A ponieważ wciąż kombinuję, jak pisać częściej i na aktualne tematy, chciałbym się z wami podzielić kilkoma przemyśleniami na temat filmu. Całkowicie na gorąco (mimo że publikuję tydzień od seansu 😅) i nie w tak uporządkowany sposób, jak w dotychczasowych recenzjach — bo i nie będzie to recenzja sensu stricto.
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8T6yuJ1PBJJBeYQZpRMMViEpUqEkuZBKvQ0dLfkXY8XhDjfVcP8dY8LGLlF2yNd7nk2x58f0UeEUvBUFEPGXjgdRAG-jMb6Z3WAPUN2h3RyYKNKweTbagn5MUr_MGUXxBvJpx5x_R0MY/w640-h360/00.jpg)
W sobotę odbył się DC Fandome — czyli absolutnie najfajniejszy internetowy konwent na świecie. Poświęcony był on — jak sama nazwa wskazuje — nowinom ze świata DC Comics, a w ciągu trzech i pół godzin zaprezentowano mnóstwo materiałów, w tym zwiastuny i materiały zza kulis nadchodzących produkcji filmowych i serialowych. Wszystkie najważniejsze wieści zebrałem poniżej.
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbwRKmFO09mASZVq1sUyTzU-YC-YKqC-wVeMbS1Z_voF27__xbSlw7N1jg72PY501fHKnm8saYFgk0adKTFIEHU-yYSXMDCDPuuGhbCaddHbVuMqO1QtPSOrpGHRWqMe_eA195H03Fc7kBwhe_9fjuBmoud6o9AmJXK5ove58l_UjaXV8UQfBV9sFJ/w640-h361/Tofi.png)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQ9a4EPO68rIxLkigr0tNi5_7lBqCgVAiLXYb9eIUtfLs6ZeGrOePWooyYttL_LraHEJ3KFv5jplpxmBGWB1n-ypTqdEfXbzc5ozYlqztoinUrdh7Gvmg-kuoBUL3BcsY7UbuWA8HjvSjRQZfqYlBywjDYU4N5t0Xu8XN0b0ZSlQA4gdXey8LLfiyq/w640-h360/Tofi.png)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjklqcoSF3Ovo_QB7zrhro87RJ5P31YP03NOlrDijM0NuicAoibZdrR1bQHk_CYDuTVplAsy-nUo_e32Oo6aYjhYpymxhLgKTQe9zSMCaWUhUguLZycsf36tOh8QXQY_Y1opnwhVz1FFY4/w640-h360/Tofi.png)
W tym roku organizatorzy Tofifestu zaskoczyli i przenieśli imprezę z chłodnych październikowych dni w upalny lipiec. Dziewiętnasta edycja toruńskiego festiwalu — a przynajmniej jej stacjonarna część — stała się przez to nieco krótsza, ale to nie znaczy, że pozbawiona dobrego, nietuzinkowego kina. Zawsze ceniłem ten festiwal przede wszystkim dlatego, że poszerza moje filmowe horyzonty i mogę poznawać dzięki niemu kinematografię spoza głównego, hollywoodzkiego nurtu — zwłaszcza jeśli chodzi o obrazy zakwalifikowane do konkursu On Air. I tak też było tym razem. W pierwszym z trzech zaplanowanych wpisów o festiwalu trochę zatem o tych filmach.
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_xvReFecPdZDuLdd5crBDZnriFAuDKRk21sosuc5Mtaj7OBWCKsYlCFXCT357H6L3gUKMXS5SgRX7INeA72uk3tQk4ROQFmXs-5Yzk2rSbmAx72FS0ipzoczjbhhu0neK3ogZPbcf_tw/w640-h348/Oscars.png)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzrqjas1vcj_jR2n_t5TZ2vFYZExAk2nw-ZPKdK6Dtp3abrTFYl9WVVe4pBLtvzDRsMOTUwuCIg2vegdIzG_9h_KGAAd4ssRCgqH3d5V9bBLAt8EKVktL17g2otCeN1Rh5ydDWYvUUpMc/w640-h348/Oscars.png)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihO0yoT5qTFSrRkef7_pWA8hWYl3zh4mxgsAF87Ngyr9IvazfM7zsRtb-ocO8SUKGd6It2zx0cP7DEsxV4KojbcdQ-xnZq4fIYldcJ5zJ7bxIdUrbEZMlFG4VPLoLSOpCp6XZTIMJmT1Y/w640-h424/SkazaniNaSiebie.jpg)
Pandemia wciąż doskwiera mi tak mocno, że po popkulturę sięgam raczej po to, by od tej pandemii uciec. Skazani na siebie , w których obecna sytuacja stanowi główne tło historii, przyciągnęli mnie jednak ciekawym pomysłem. To nie pierwsza próba stworzenia filmu nawiązującego do koronawirusa. Były już Corona Zombies, Corona czy wreszcie Songbird. Rozdzieleni . O ile jednak tamte filmy to albo tanie projekty komercjalizujące strach przed chorobą, albo nie do końca udane komentarze społeczne, o tyle Skazani na siebie to po części komedia o rozstaniu, a po części szalony film o zuchwałej kradzieży. I tym mnie kupili.
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjc2sTKbb1mslMTbXD4bzwFiFcvdYiwvQWQEodFLr-ohyphenhyphenUGdZZ1T78ZVWEQtt0__aBhhzytTS-vlD8MQDUmSHPWC8N4Um4UHrjctrLYL2nQ_5X6KO1yPvbjEVLKCCq4I7YBEPotZN0t0nQ/w640-h425/Horizon.jpg)
Ostatnio trudno mi znaleźć czas na pisanie długich, wnikliwych recenzji popartych tysiącem źródeł. Z drugiej strony bardzo chcę pisać więcej i dzielić się z wami moimi — ekhm — maniaczymi przemyśleniami. Stąd pomysł na notki nieco krótsze, pisane raczej pod wpływem emocji, które wrzucać będę z dopiskiem „na szybko”. Mam nadzieję, że taki format pozwoli mi na (bardziej) regularne pisanie, ale oczywiście niczego nie obiecuję. W dzisiejszej recenzji „na szybko” komiks Horizon Zero Dawn: The Sunhawk .
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5dMxHQDzLd5ZTMOTDDJO0X-0UC4tYY3I3-CSaqYMZinPZp19Nu-GE__ed71ijOKmM9-wrcbuHdjUhHdhj1jnQnTVZbHckMSZQugBSCIYkX3ilVhqRII5OsEl_LaFgbTwIgnQEIrVPdKw/w640-h362/00.png)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0JqWZN6EHZ-YGrC4PYmgV2XbzVer-7mbCvAD2sCgwWOhv6SNI6kIihorkqbTQ5E29WNNUtJX0dyO_U1gXTSMmSiP3Z9kr2x7Pr_6ZWcd2WutgKHl4F6-NWr2d6Kvh8ICdHoe1F1-MpcQ/w640-h477/00.jpg)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjk4fmoM43M2xLHW2bq2Zjo4PJwBhZnmfbSPCfMjz9RozO-Av47hi93qY6792BnqmU9DWq3i1_XKruWhtJPjv9sjEcSKlEntTY0m7xEqtg_afptx4_hcWARSQWzumUAScMZLNORj2LQ6gI/s600/00.jpg)
Złote Globy to z roku na rok nagrody, które filmowo coraz bardziej mnie frustrują, natomiast serialowo — miło zaskakują. Trochę ponad tydzień temu ogłoszono nominacje do tegorocznej, nieco opóźnionej edycji gali i… mam bardzo mieszane uczucia. Tym razem niestety również w serialowych kategoriach. Dlaczego?
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsT9iH9ZiSP05qtCFI2srX1Xd5mQizvxUg4xx3VQKphpU9UVBelID-4_Bu1kqIfe4WPI36y5bzggx3bVn-badgK0M_9rxDLk4oFuSrGhfepAwsxVWhlCQaCmq-cQ2nlZ5kj8b55EvWsDQ/w640-h457/00.jpg)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOMJ9bz-9dqeM1xcDTgesp5JZRtX0pt27ED6TITCmpoaRz645RsQp0CZ4hu8Vf2TSmk63ZPGSH0YjTFnqXFG8xWHmUCnTYMGRvxS9HRxM0alYO07poXR1-6jPIsbtVPhY9qe8pFIKhCkA/w640-h444/00.jpg)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMNdl6UF5WhoH_SEhoSGVz9lWBr8aMF2mRo3rQ6SvVQqunweIng8nXUFdO7Pp2pR3khTg5gXdA02qCjXLSenLPjn95dgYxOWltAwSJ_ItWKIwfQFOIjBiA-1OBw5Uk5SFzHFpFYQzrsKg/w640-h613/00.jpg)
Witajcie w październikowej części mojego popkulturowego pamiętniczka z 2020 roku. To był ostatni miesiąc, w którym otwarto kina (i niestety kilka filmów, które bardzo chciałem zobaczyć — w tym Saint Maud — mnie ominęło), a także okres, w którym odbywał się mój ukochany toruński festiwal filmowy. Do tego na Netfliksie ukazały się dwa świetne seriale.
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIAjIXv0JhvRHAbZBIqMlDUlz5FCY_V-8NEaEz9s2H6DDOlbLsPEi3StGZ3wswwh9xikUUYfEbatw6n36obHW0GHomMn3U1ay-tAbCAuVm17NTM1e_nbxIvwF6HmE2cOirssiyqnduvxk/w640-h586/00.jpg)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGGlR4oHd_m0YOlIt9fwqigG9BBWLWQpvQ9zaPEW5AGkeMFmhrfPfZkyYWMZNwOiXmsX932o2qSAadRpGnJnW9wmOGx6WWoR2tcstVEYkvS5m7O-DRgzPJoPdsSIt1rq03vXivWQFDdSE/w640-h492/00.jpg)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjupJ_l24C40yuv8SJrSsXXZYWp9YiBxRJ97vDRLu-0YYq-Bvh6V-1c0g6R-qyAC1judKMrimIMjiiFezxerf1W9zIQBd0eE5WmcnoQaubWa8ifDSVCuv8zjhnfKbqUgz1otvWjZ2RIB9M/w640-h569/00.jpg)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYth5NBpJnB4sfyQ2cP7IXjXsj20J2XDWRkFLVuWfGXhMw6ovvBDUAe1Nyxax2qNo3FBbI_9GG2IiO8u02rhYPk85iFctfCV4jsGpzGc-gcrqi01Nhx-PqrOixZPDcfFPHdS69DA5I3iQ/w640-h429/00.jpg)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7m1E1Dkou8-_0Vg1VIjWM8YpNJ76t5kK0mq2Pcl7r0kf5FEVCbZPo9pnAPmcQgDpmdgB1pPPuN4D3LU51gFgOYTR8kieC0D-8GyhzLcSUSYmezxda73dNTf6dnLS0VOfIe-zDK7FrFKo/w640-h445/00.jpg)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJqy5j_IS40N5yiK_DsWq1y4Nq2OR07HSEPunjSXY3UqNNnI0Gq7EhSboVNhaf8gL9qMiQxrbcyImBRCiDEw6QZ-ADbf8hn6xdm3niQ0i76oiPP48zlJ7miy5Edn2bmf-vlXoR4MJqQ20/w640-h437/00.jpg)
W dzisiejszej, nieco uboższej odsłonie mojego popkulturowego pamiętnika z 2020 roku: dokument, który warto obejrzeć; film fantastyczno-naukowo-dramatyczno-nastolatkowy sprzed czterech lat, z którym niekoniecznie warto się zapoznawać i dwie świetne pozycje czytelnicze. W kwietniu troszeczkę przystopowałem z popkulturą, a pierwszym filmem, jaki obejrzałem, był dokument Ekscentrycy w LA . Pewnie w ogóle bym się nim nie zainteresował, gdyby nie fakt, że przyszło mi go tłumaczyć, ale cieszę się, że tak się stało. Obraz opowiada historię tatuażysty Mistera Cartoona i fotografa Estevana Oriola. To osoby, które w dużej mierze nadawały kształt hipohopowo-rockowej kulturze Los Angeles, choć tak naprawdę pozostawały w jej cieniu. Mimo że trochę w tym dokumencie przechwałek (reżyserią zajął się sam Oriol), a miejscami w oczy rzuca się nie do końca przemyślana struktura, to Ekscentrycy w LA stanowią intrygujący portret dwóch szalenie utalentowanych osób, a
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiD5s5yAM5HYh7SKmA-pWEmqDfVrYQoQSNbRBr85Kew103txwrzXscZV4nMaSCr6vVDnBbHidkEGBGKyzbCqeDREv764494q1t9ax9zE_Ge_LaejZFDx4E_fHdIKyEk1PE0I1CvOyrTi44/w640-h456/00.jpg)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnP5uChSS_RFhRajm9kfsPTxLinMP865YVbfSphdJC4AFq9R2ykY3JbkJDZoUv4xdKJTOhBYd3DQQZMUHGUsJ2vVG6fQ9iLJGPWta7gKkuX4ddwmwm1IXziDr1FlMNOx4N0jgip1einpY/w640-h464/00.jpg)
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiYGnKtSKpUtl0gshkzxOk5aI446f_z0rnWILTk57pfSeAVzJYmc1Nc1W9jOi0mtRnT8KA9YOXp6JN6VzFH71Ri0HB7fVb1mjGMQjo5nymeci-BcdZEx8ngDyhOnycMmGBxgUtUlTx8NA/w640-h372/00.jpg)
Dobiegł końca wieńczący drugą dekadę XXI wieku rok 2020. Nie chcę jednak opowiadać o tym, jaki był okropny, a skupić się na popkulturze. Przyznam bowiem szczerze, że przez większość czasu to właśnie ona pomagała mi przetrwać. A ponieważ na blogu w ostatnich latach trochę spóźniałem się z podsumowaniami roku, tym razem postanowiłem zrobić popkulturze małą podsumowaniową laurkę. Tekst, a raczej teksty — będzie ich dwanaście, każdy poświęcony kolejnym miesiącom ubiegłego roku — złożą się na mój mały popkulturowy pamiętnik, w którym opowiem o wszystkim, co w zeszłym roku skonsumowałem. Gotowi?