Co roku w sezonie nagrodowym zarywam kilka nocek i na żywo piszę o filmowo-serialowych galach. Dziś przypada ta najważniejsza, oscarowa. Gotowi?
Posty
Pandemia wciąż doskwiera mi tak mocno, że po popkulturę sięgam raczej po to, by od tej pandemii uciec. Skazani na siebie , w których obecna sytuacja stanowi główne tło historii, przyciągnęli mnie jednak ciekawym pomysłem. To nie pierwsza próba stworzenia filmu nawiązującego do koronawirusa. Były już Corona Zombies, Corona czy wreszcie Songbird. Rozdzieleni . O ile jednak tamte filmy to albo tanie projekty komercjalizujące strach przed chorobą, albo nie do końca udane komentarze społeczne, o tyle Skazani na siebie to po części komedia o rozstaniu, a po części szalony film o zuchwałej kradzieży. I tym mnie kupili.
Ostatnio trudno mi znaleźć czas na pisanie długich, wnikliwych recenzji popartych tysiącem źródeł. Z drugiej strony bardzo chcę pisać więcej i dzielić się z wami moimi — ekhm — maniaczymi przemyśleniami. Stąd pomysł na notki nieco krótsze, pisane raczej pod wpływem emocji, które wrzucać będę z dopiskiem „na szybko”. Mam nadzieję, że taki format pozwoli mi na (bardziej) regularne pisanie, ale oczywiście niczego nie obiecuję. W dzisiejszej recenzji „na szybko” komiks Horizon Zero Dawn: The Sunhawk .