Maniak ocenia #314. Na szybko: Horizon Zero Dawn: The Sunhawk

Horizon Zero Dawn: The Sunhawk

Ostatnio trudno mi znaleźć czas na pisanie długich, wnikliwych recenzji popartych tysiącem źródeł. Z drugiej strony bardzo chcę pisać więcej i dzielić się z wami moimi — ekhm — maniaczymi przemyśleniami. Stąd pomysł na notki nieco krótsze, pisane raczej pod wpływem emocji, które wrzucać będę z dopiskiem „na szybko”. Mam nadzieję, że taki format pozwoli mi na (bardziej) regularne pisanie, ale oczywiście niczego nie obiecuję. W dzisiejszej recenzji „na szybko” komiks Horizon Zero Dawn: The Sunhawk.

Horizon Zero Dawn to jedna z moich ulubionych gier (nie tylko ostatnich lat, ale w ogóle), dlatego wieści o wydaniu komiksu osadzonego w jej świecie ogromnie mnie ucieszyły. Zwłaszcza że jest to świat niesamowicie bogaty i oryginalny, który aż prosi się o to, by rozwijać go także poza growym medium. Dla niewtajemniczonych: rzecz dzieje się w przyszłości, po upadku naszej cywilizacji. Jej miejsce zajęła zupełnie nowa, która dzieli świat z tajemniczymi maszynami. Gra ciekawie łączy proekologiczne i antykapitalistyczne przesłanie z szerszymi rozważaniami nad naturą człowieka, a przy tym porywa opartą na rozwiązywaniu zagadki z przeszłości narracją.

Akcja komiksu, który napisała Anne Toole — jedna ze scenarzystek pracujących także przy grze — rozpoczyna się tuż po zakończeniu Horizon Zero Dawn. Główną bohaterką nie jest jednak Aloy, a stojąca na czele Loży Łowców (organizacji zajmującej się polowaniem na maszyny) Talanah. Gracze powinni kojarzyć ją jako jedną z ważnych postaci pobocznych. Talanah, znużona nowymi obowiązkami, rusza zrealizować zlecenie na nękającą wioskę plemienia Carja maszynę o nazwie clawstrider (nie wiem, jak zespół lokalizujący nadchodzącą drugą część gry przełoży tę nazwę, ale sam zrobiłbym pewnie z tego jakiegoś „szponołaza”). W pogoni za nią natrafia na większą intrygę.

W growym Horizonie podobało mi się to, jak historia o większej skali łączyła się z osobistą podróżą bohaterki i jej odkrywaniem siebie. Podobne rozwiązanie Toole zastosowała w komiksie. Pogoń za clawstriderem jest więc tylko pretekstem, by Talanah dojrzała i odkryła swoje prawdziwe powołanie; zrozumiała, czego jej w dotychczasowym życiu brakowało. Scenarzystka fantastycznie kontynuuje przy tym wątki, które rozpoczęto już w grze. Komiksowa Talanah naturalnie wyrasta zatem z tej „cyfrowej”. I choć przygoda bohaterki może nie dorównuje zmaganiom Aloy — bo i stawka jest o wiele mniejsza — to jej podróż napełnia czytelniczą satysfakcją. Duża w tym zasługa także wątków pobocznych, w których Toole podejmuje growe rozważania nad ludzką naturą (a zwłaszcza nad wpisaną w nią chciwość), a także zastanawia się nad ideą odkupienia dawnych win. I tylko szkoda, że to komiks dość krótki, bo składający się z zaledwie pięciu zeszytów. Chciałoby się tej historii więcej.

Warstwa graficzna jest raczej bez zarzutu. Indonezyjska artystka Ann Maulina (autorka internetowego komiksu Raruurien) czuje ducha opowieści i świetnie odtwarza wyjątkową estetykę Horizonu. Pełne zieleni krajobrazy zdominowane przez charakterystyczne maszyny umieszcza w swoich kadrach bardzo starannie i potrafi odpowiednio zdynamizować opowieść ciekawą perspektywą. Zachwycają zwłaszcza większe, dwustronicowe panele jej autorstwa. Jeśli miałbym się czegoś przyczepić, to byłyby to nieliczne momenty, w których twarze bohaterów wydają się nieco krzywe. Ale to drobiazg, który nijak nie rzutuje na lekturę.

The Sunhawk to pozycja obowiązkowa dla tych, którym tęskno do świata Horizon: Zero Dawn, i ci będą się świetnie bawić, przeglądając kolorowe strony komiksu. Ta obrazkowa opowieść nie do końca nadaje się jednak dla czytelników nieznających pierwowzoru — mimo licznych streszczeń i wyjaśnień pewne elementy opowieści mogą się dla nich wydać niejasne. Zanim więc sięgniecie po komiks, koniecznie zagrajcie w grę — nie tylko po to, by móc się nim w pełni cieszyć, ale dlatego, że to po prostu świetna opowieść.

DOBRY

Komentarze