Jestem jedną z nielicznych osób na świecie, które pałają szczerą nienawiścią do trzeciej części marvelowskiego Thora . Jego reżyser robił w nim bowiem wszystko, by jak najbardziej zdystansować się od materiału źródłowego, a narzędziem, którym się posłużył, był tani i dosyć męczący humor. W efekcie powstał film całkowicie wyprany z emocji, który stanowił raczej zbiór powiązanych pretekstową fabułą gagów i skeczy. No i zmarnował się tam występ jednej z moich ulubionych aktorek, Cate Blanchett. Na czwartą część Thora o podtytule Miłość i grom szedłem więc z bardzo niskimi oczekiwaniami. Byłem przygotowany na to, że reżyser Taika Waititi znów przygotuje mało wyszukaną komedię, w której jeden żart goni kolejny, a potem kolejny i kolejny. Jednocześnie byłem jednak niezmiernie ciekawy, jak twórca potraktuje wątek powracającej do serii Jane Foster (oparty na bardzo emocjonalnej historii z komiksów) i po cichu liczyłem na to, że chociaż tego nie ze...