MANIAK WE WSTEPIE Fotogrametria to mówiąc najprostszym językiem, nauka, która polega na zdejmowaniu pomiarów z fotografii i ich następnym zastosowaniu w różnych dziedzinach. Jej nazwa powstała ze złożenia trzech greckich słów: photos , czyli światło ; gramma , czyli coś narysowanego i metron , czyli mierzyć. Nauka ta, wbrew temu, co można sądzić, nie jest wcale młoda, a jej narodziny można prześledzić aż do XIX wieku. Przez lata miała ona szerokie zastosowanie w topografii czy geodezji; w ostatnich latach także w kryminalistyce. Korzysta się z niej również w rozrywce. W akcji można ją było zobaczyć w takich filmach jak „Podziemny krąg”, „Matriks” czy całkiem niedawni „Avengers”. Powoli zaczyna też wkraczać do gier komputerowych, a jednym z przykładów jest recenzowane dziś przeze mnie „Zaginięcie Ethana Cartera”.
Posty
MANIAK KLECI WSTĘP W „Zaginięcie Ethana Cartera” zagrałem w gruncie rzeczy już jakiś czas temu, niedługo po tym, jak ukazała się na rynku. Długo się jednak zastanawiałem, co o tej grze napisać. Produkcja nowego studia Adriana Chmielarza, The Astronauts, intrygowała już od momentu jej ogłoszenia, a pierwsze zwiastuny i materiały obiecywały projekt oryginalny i interesujący. I te obietnice zostały spełnione — „Zaginięcie” jest rzeczywiście innowacyjne, do tego bardzo ładne, a ponadto wciąga niesamowitą atmosferą i ciekawą, czerpiącą trochę z Lovecrafta, a trochę z Kinga fabułą. To pierwsza strona. Niestety jest jeszcze druga. Kiedy już się bowiem grę ukończy, to pozostawia ona z bądź co bądź, mieszanymi uczuciami. A dlaczego tak się dzieje?
MANIAK NA WSTĘPIE Bardzo podoba mi się sposób, w jaki Scott Snyder prowadzi na łamach „Batmana” swój „Rok Zerowy”. W kolejnych odsłonach serii łączy znakomicie pomyślane przygody Batmana z początków jego działalności wraz z intrygującymi strzępami retrospekcji, inteligentnie wplatając we wszystko pewne tropy z „Roku pierwszego” Millera czy też wczesnych komiksów z człowiekiem-nietoperzem w roli głównej, autorstwa Billa Fingera i Boba Kane’a. Powstaje dzięki temu historia ciekawa, absorbująca, a przy tym, trochę paradoksalnie, bardzo świeża i oryginalna. Geneza Mrocznego Rycerza godna dzisiejszych czasów, świetna od strony narracyjnej. Czyta się to doskonale, a jeszcze większą zabawę czerpie się, wyłapując wszelkiego rodzaju nawiązania i smaczki. Jak wygląda od tej strony numer dwudziesty siódmy komiksu?
FILMY Scorsese ma środki na „Milczenie” Martinowi Scorsese wreszcie udało się zapewnić środki na produkcję ekranizacji powieści Endō Shūsaku (遠藤周作) pt. „Milczenie” (jap. 『沈黙』, „Chinmoku”). Film, w którym zgrają m.in. Liam Neeson, Andrew Garfield, Adam Driver oraz Asano Tadanobu (浅野忠信) sfinansują Fábrica de Cine i SharpSword Films. Dla Scorsese, który o realizację filmu walczy prawie od dwudziestu lat, jest to znakomita wiadomość. Produkcja ma się rozpocząć już 30 stycznia. „Milczenie” jest uważane za jedno z największych pisarskich osiągnięć Endō. Powieść opowiada historię siedemnastowiecznego, portugalskiego jezuity wysłanego do Japonii. Bardzo czekam na efekt pracy Scorsese i czuję, że będzie to świetny, odważny film. Źródło: deadline.com
FILMY Nominacje do Oscarów W zeszły czwartek wreszcie nastał długo oczekiwany dzień, w którym ogłoszono nominacje do Oscarów. Poniżej filmy z wydarzenia, lista nominowanych i moje skromne komentarze. OSIĄGNIĘCIE W DZIEDZINIE MUZYKI NAPISANEJ DLA FILMU (ORYGINALNA PIOSENKA) „Everything is Awesome” z filmu „Lego: Przygoda”. Muzyka i słowa: Shawn Patterson. „Glory” z filmu „Selma”. Muzyka i słowa: John Stephens i Lonnie Lynn. „Grateful” z filmu „Beyond the Lights”. Muzyka i słowa: Diane Warren. „I’m Not Gonna Miss You” z filmu „Glenn Campbell. I’ll Be Me”. Muzyka i słowa: Glenn Campbell i Julian Raymond. „Lost Stars” z filmu „Zacznijmy od nowa”. Muzyka i słowa: Gregg Alexander i Danielle Brisebois. Najlepsza z całego zestawienia jest moim zdaniem „I’m Not Gonna Miss You” z poruszającego dokumentu o Glennie Campbellu, więc sercem jestem jak najbardziej przy tej piosence.
FILMY Rozdano Złote Globy 11 stycznia odbyła się siedemdziesiąta druga ceremonia rozdania Złotych Globów. Całą imprezę poprowadziły, trzeci raz z rzędu, Tina Fey i Amy Poehler. Było to ich ostatnie gospodarzowanie . Ostatnie i chyba najsłabsze. Otwierająca mowa była może i odpowiednio kąśliwa (oczywiście znalazły się w niej żarty na bieżące tematy, jak: sprawa „Wywiadu ze słońcem narodu” i Korei Północnej, dyskryminacja aktorek z powodu wieku czy fala Brytyjczyków zalewająca Hollywood), ale zdarzyło się paniom prowadzącym zboczyć na grząskie tereny (żart z Billem Cosbym był cokolwiek niesmaczny, co zresztą słychać było w reakcjach zgromadzonych), by potem zapętlić się w kolejnych, męczących koreańskich kawałach. Zresztą, mam wrażenie, że w porównaniu do poprzedniego roku, Fey i Poehler udzielały się na scenie znacznie rzadziej. Może to przez tę ich monotematyczność? No dobrze, a jak przedstawia się lista zwycięzców?
MANIAK WE WSTĘPIE Wciąż nie mogę uwierzyć, że od kilku (no, nie tak kilku) dobrych dni mamy już rok 2015 Mówi się, że czas mija szybciej im przyjemniej się go spędza i chyba jest w tym ziarno prawdy. Bo widzicie, 2014 był pełen pozytywnych wrażeń (a przynajmniej jego druga połowa). Nie tylko tych blogowych i związanych z popkulturą, ale także choćby podróżniczych, no i tych bardziej osobistych. Rok pełen przeróżnych doświadczeń, dzięki którym na pewne rzeczy patrzę dziś nieco inaczej. No dobrze, koniec z tym sentymentalnym, tanim tonem — to w końcu nie jest blog-pamiętnik (prowadzi się takie jeszcze?). Tak samo jak w zeszłym roku, także i w tym chcę podsumować to wszystko, co działo się w zeszłym roku oraz krótko omówić to co oczekuję od roku obecnego. Oczywiście wszystko ładnie posegregowane w kategoriach. Najpierw będzie więc blogowo, potem filmowo, serialowo, komiksowo, książkowo i na koniec growo. Gotowi?
MANIAK NA WSTĘPIE Zapoczątkowana w poprzednim numerze serii „Angel & Faith” historia „Lost and Found” ma dość solidne podstawy fabularne. Z jednej strony śledzimy w niej arcyciekawą misję Faith, która poszukuje Rileya w gąszczu południowoamerykańskiej dżungli, natomiast z drugiej — dość niespodziewane spotkanie Angela ze starą znajomą jeszcze z czasów jego pobytu w Sunnydale (czyt. z bardzo, bardzo dawnych czasów). Na razie scenarzysta tych dwóch historii ze sobą nie wiążą, choć intuicja (tak, mężczyźni też ją mają) mówi, że wkrótce wszystko zostanie w jakiś sposób ze sobą połączone. Tak czy siak — takie równoległe prowadzenie narracji też się znakomicie sprawdza, bo po okresie bliskiej współpracy tytułowych bohaterów miło popatrzeć na to jak muszą radzić sobie sami i jak to na nich wpływa.
MANIAK WE WSTĘPIE Siódmy numer dziesiątego, komiksowego sezonu „Buffy” to zarazem druga część zapoczątkowanej w poprzednim zeszycie historii „I Wish”. W jej pierwszej odsłonie bohaterowie musieli zmierzyć się ze swoim przywiązaniem do przyszłości i ostatecznie postawić krok naprzód, ku dorosłemu życiu. Tutaj podjęte zostają podobne motywy, choć twórcy biorą pod lupę nieco inny aspekt tego problemu i stawiają w centrum Xandera i Spike’a, którzy poprzednio grali raczej drugie skrzypce. To także numer powrotów. Do tworzenia ilustracji powraca więc Rebekah Isaacs, która zrobiła sobie od „Buffy” miesięczną przerwę; natomiast scenarzysta ponownie otrzymuje wsparcie w osobie Nicholasa Brendona, czyli serialowego Xandera. Można zatem liczyć nie tylko na przepiękną oprawę graficzną (Isaacs w końcu nigdy nie zawodzi), ale także na świetne, żywe dialogi (nikt tak nie rozumie Xandera jak Brendon — no, poza Whedonem). Jak to wszystko wypada w przysłowiowym praniu?
MANIAK NA WSTĘPIE 24 listopada ubiegłego roku (wciąż nie mogę się przyzwyczaić, by tak mówić o 2014, ale cóż…) rozpoczęła się seria wydarzeń, którą przez ponad miesiąc żył niemal cały świat. Wydarzeń niespodziewanych i coraz mocniej przybierających na sile; zmuszających ich uczestników do trudnych decyzji. O czym mowa? O czymś, czego temat celowo w moich cotygodniowych podsumowaniach popkulturowych wiadomości pomijałem — o hakerskim ataku na Sony. Pewnie zachodzicie w głowę dlaczego — przecież w końcu to była wielka bomba, coś o czym w mediach wszelakiej maści trąbiono niemal na okrągło. Żeby odpowiedzieć na to pytanie, muszę najpierw omówić pewne fakty i dokładnie je z różnych stron przeanalizować, żebyście mogli łatwiej dostrzec mój punkt widzenia.
FILMY Scarlett Johansson w „Ghost in the Shell” Scarlett Johansson wystąpi w hollywoodzkiej adaptacji mangi Shirō Masamunego (士郎正宗) pt. „Kōkaku Kidōtai” (『攻殻機動隊), znanej na zachodzie jako „Ghost in the Shell”. O tym, że aktorka może wystąpić w produkcji, którą ma wyreżyserować Rupert Sanders, mówiło się od października, teraz informacja się potwierdziła. DreamWorks i Steven Spielberg (prywatnie wielki fan „Ghost in the Shell”) wykupili prawa do ekranizacji mangi już w 2008 roku i od tej pory pracują nad projektem. Poza Sandersem i Johansson w prace zaangażowany jest także Bill Wheeler, który przygotowuje scenariusz. Myślę, że tak utalentowana aktorka jak Johansson to dobry znak dla filmu i z zaciekawieniem będę śledzi jego dalsze losy. Źródło: variety.com
MANIAK TYTUŁEM WSTĘPU Uwaga! We wpisie znajdują się: szczegółowy opis i analiza każdej sceny odcinka. Jeśli omawiana odsłona „Once Upon a Time” jeszcze za Wami, to lepiej kliknijcie tutaj , by poznać moją opinię bez ryzyka popsucia sobie zabawy. Pierwsza połowa czwartego sezonu „Once Upon a Time” wchodzi już na ostatni etap. Twórcy doprowadzili inspirowaną „Krainą lodu” historię do takiego momentu, że pora już zacząć zamykać wszystkie wątki i pozwolić bohaterom wyciągnąć z opowieści wnioski. Co więc takiego spotkało postaci w dziewiątym odcinku?
MANIAK ZACZYNA Poprzedni, dwugodzinny odcinek „Once Upon a Time” zakończył się przewidywalnym, acz emocjonującym cliffhangerem : Królowa Śniegu w końcu zdecydowała się na rzucenie Zaklęcia Roztrzaskanego Wzroku, wobec czego mieszkańcy miasteczka Storybrooke znaleźli się w poważnym, śmiertelnym niebezpieczeństwie. Oczywiście zanim klątwa wszystkich dotknie, bohaterowie będą mieli jeszcze czas przygotować się na jej nadejście (a jakże), a nawet podjąć próbę jej powstrzymania. I właśnie temu poświęcony jest dziewiąty odcinek serialu. Czy jednak opowiedziana w nim historia potrafi odpowiednio zainteresować i czymś zaskoczyć?
MANIAK WE WSTĘPIE Wczoraj było komiksowo i dziś też będzie. Mam jakoś ostatnio wzmożony komiksowy zapał i przeglądam sporo zaległych zeszytów (a z wieloma seriami jestem mooocno do tyłu). Tym razem nie piszę jednak nic ze świata Buffy, a o tytule spod strzechy wydawnictwa DC. „Superman Unchained”, bo o nim mowa, to seria, która już od samego początku budziła wiele pozytywnych emocji. Komiks tworzony przez Scotta Snydera i Jima Lee to bardzo oryginalne spojrzenie na postać Clarka Kenta i jego superbohaterskiego alter ego, które mocno wybija się na tle innych serii z Człowiekiem ze Stali jako głównym bohaterem. W piątym numerze twórcy podbijają poprzeczkę. Jest nie tylko intrygująco i ciekawie, ale także dość emocjonująco, bo sporo się dzieje. A do tego nieco zmienia się model opowiadanej historii.
MANIAK KLECI WSTĘP Po jednorazowej historii specjalnej w poprzednim numerze „Angel & Faith”, Victor Gischler rozpoczyna pełnoprawny nowy rozdział w komiksowej serii. Po zeszyt sięgałem z małymi obawami, bo choć generalnie scenarzysta tworzył opowieści bardzo dobre, to jednak nie ustrzegł się kilku poważniejszych wad, które w oczy rzucały się zwłaszcza w mało efektownej i niezbyt porywającej końcówce. Nie można jednak stwierdzić, że zupełnie zepsuł serię, bo „Angel & Faith” to wciąż komiks bardzo solidny. Pozytywnie nastrajał zresztą fakt, że Gischler zasiał na przyszłość ziarna kilku bardzo ciekawych wątków, związanych zarówno z Faith, jak i Angelem. I to ich rozwinięcia byłem najbardziej ciekaw. Jak ostatecznie się to udało i czy potencjał został przez scenarzystę całkowicie wykorzystany?