
MANIAK W ROZPOCZĘCIU Bardzo lubię oglądać horrory, ale nie wszystkie. Niekoniecznie przemawiają do mnie „Piły” czy inne „Hostele”, ale za to z chęcią zanurzam się w świat „Dziecka Rosemary” (Polańskiego), „Blair Witch Project”, „Innych”, „Sierocińca” czy japońskich: „Ring” (『リング』) lub „Klątwy Ju-on” (『呪怨』), a także zagrywam się w „Silent Hille”, „Amnesię” i „Slendera”. Lubię, kiedy twórcy straszaków starają się przerażać nie tyle brutalnością czy wyskakującymi znienacka potworami, a raczej nastrojem i niedopowiedzeniami; kiedy zmuszają widza do tego, by to jego własna wyobraźnia tworzyła to, czego się przestraszy. Taki lęk jest bowiem najbardziej koszmarny. Pierwsze dwa odcinki „Penny Dreadful” można postawić na półce z moimi ulubionymi horrorami. Twórcy serialu wzbudzali strach po mistrzowsku, kapitalnie tworząc atmosferę niepo