![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQNsGMjX7vlDYMIEX2KPKgWjLLoA1UXoibRHa43lXA1GvsZHIx3u5i_FL5U11gmTTcrM9WwkMg79e9KDV_GGIe1ycCZALEv3UsIPBeaUk6K8X1YffQydeI5Lw1yTS5JoAJAv1w6sxQXOQ-/s1600/332_01.png)
MANIAK ROZPOCZYNA Serial „Constantine” z odcinka na odcinek nabiera coraz większego rozpędu i staje się coraz ciekawszy — mimo dość powtarzalnej formuły „jedna sprawa na tydzień”. W szóstej odsłonie produkcji twórcy nie proponują praktycznie niczego, co posuwałoby znacznie główną fabułę do przodu, a jednak efekt ich pracy jest w odbiorze niezwykle przyjemny i dość interesujący. Skąd cała ta frajda, jeśli nie w dopasowywaniu do siebie kolejnych elementów większej historii? Odpowiedź jest prosta — w rozwoju głównego bohatera. Kryminalna sprawa z nadprzyrodzonymi wątkami skonstruowana została bowiem tak, by można było wejrzeć w głąb Johna Constantine’a i dostrzec trapiące go demony, którym tak naprawdę na co dzień musi stawiać czoła. No dobrze, a w szczegółach?