![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdKF889wbHmSOD19l9wFnYgf2b11YveY24-CIrHUYXWveR23z2JiALtoQ_j-5AiZS2cOuoKBcTvcK4S2lCeM6C2BkRGSnNi_5ZIM_GBUr8DFQKdPcmaycrvvb41fyiwmWz-eGjLzSTjPnb7y2B36QeSFflbmi3FGD700BEozC5BSG_Jf2Pe2IJYsX3/w640-h425/D&D.png)
Muszę się przyznać, że choć zawsze byłem świadomy istnienia Dungeons & Dragons , to właściwie nigdy nie zagłębiłem się ani w samą grę, ani w liczne powstałe na jej podstawie wytwory popkultury. Na film w reżyserii Jonathana Goldsteina i Johna Francisa Daleya szedłem więc z czystą głową, licząc po prostu na dobrą zabawę. Zwłaszcza że bardzo podobało mi się poprzednie przedsięwzięcie tego reżyserskiego duetu, przezabawny Wieczór gier . No a poza tym w obsadzie znaleźli się uwielbiani przeze mnie Chris Pine (czyli najlepszy z hollywoodzkich Chrisów) oraz Michelle Rodriguez (Ana Lucia [*], pamiętamy), więc nie mogłem sobie tego seansu odpuścić. I jako dedekowy ignorant muszę powiedzieć, że bawiłem się przednio.