Trudno pisać o kimś, kto odszedł tak niespodziewanie. Nie da się chyba dobrać odpowiednich słów, by nie popaść w zbytnią egzaltację czy też wręcz przeciwnie — by nie udać, że nic się nie stało. Można też popaść w tak zwane banały i mówić to, co inni zdążyli przed nami powtórzyć po tysiąckroć. I choć może to zabrzmi jak właśnie taki banał, to słowa nie są w takich sytuacjach najważniejsze. Ważna jest pamięć. I wierzę, że o Carrie Fisher będą pamiętać wszyscy.
Posty
MANIAK W ROZPOCZĘCIU Uwielbiam Twin Peaks . Z powodu szykowanej na przyszły rok kontynuacji serialu cieszę się jak małe dziecko, bo choć nagłe i urwane zakończenie sezonu drugiego jest dla historii idealne, to jednak gdzieś tam chciałoby się poznać dalszy ciąg losów bohaterów. Podobnie jak na serial czekałem też na książkę jego współtwórcy, Marka Frosta. Według pierwszych zapowiedzi miała ona stanowić swego rodzaju pomost pomiędzy drugim sezonem a tworzoną kontynuacją. Głodny odpowiedzi na palące pytania (kto przeżył wybuch w banku, czy los Josie został przypieczętowany, co tak naprawdę wydarzyło się w Czarnej Chacie, co teraz z Cooperem, gdzie jest Annie?) natychmiast po amerykańskiej premierze zaopatrzyłem się w kindle'ową wersję książki i zasiadłem do lektury – mimo że premiera polskiego wydania tuż, tuż. Swojej decyzji, by jak najszybciej zapoznać się z pozycją, wcale nie żałuję, bo choć nie udzieliła mi odpowiedzi na wszystkie wymienione pytania, to na chwilę uspokoił
MANIAK NA POCZĄTEK Wreszcie powracam z moimi cotygodniowymi podsumowaniami popkulturowych wieści, choć w nieco zmienionej formie. Przede wszystkim będzie bardziej zwięźle i bez obrazków, co zaoszczędzi mi trochę pracy i umożliwi regularne prowadzenie rubryki. Do każdej wieści przyporządkowałem też łącze, którego kliknięcie prowadzi do szerszego artykułu na temat. W przyszłości będą się pojawiać łącza także do moich artykułów, bo zamierzam na blogu (i Geekified ) pisać też dłuższe rzeczy na aktualne tematy. Zanim przejdziemy do dania głównego krótkie przypomnienie moich tekstów od początku października, bo jestem z nich bardzo dumny. Pierwszy to pisana wersja prelekcji z Coperniconu, w której omawiam różne tryby przekładu filmowego, wymieniając ich zalety, wady i opisując tłumaczeniowe wyzwania. Tekst przeczytacie tutaj . Drugi to spojrzenie na polską wersję Netflixa i ocena lokalizacji serwisu — o tu . A w tym tygodniu skupiam się na OUAT i wrzucę zaległy tekst o sezonie 5, pow
MANIAK ZACZYNA Opracowując po nocy napisy do serialu dokumentalnego Highway Thru Hell , co jakiś czas dawałem mojemu mózgowi (na skraju przegrzania, bo dodatkowo było po Coperniconie ) odpocząć. Oczywiście, zamiast wstać od komputera i spojrzeć na chwilę w okno, uruchamiałem ognistego lisa i bez sensu przeglądałem strony internetowe. Aż tu nagle, ku mojemu zdziwieniu, okazało się, że Netflix, po kilku miesiącach w Polsce, wreszcie w pełni zlokalizował swój serwis (powinienem nie kwalifikować tych okoliczników jako wtrącenia, zginąć można od tych przecinków). Oznacza to, że można przeglądać go już całkowicie po polsku. Jako fan Netflixa oraz ktoś, kto jest marketingowym frajerem i nie umówił się na żadną współpracę, postanowiłem więc napisać mały wpis, w którym przyjrzę się jakości polskiej wersji Netflixa i zachęcę Was wszystkich do założenia konta w serwisie. Bo naprawdę warto.
MANIAK KLECI WSTĘP Wczoraj był Dzień Tłumacza, a ponieważ sam działam jako tłumacz audiowizualny, postanowiłem ten dzień jakoś uczcić (z opóźnieniem, bo opóźnieniem). Dlatego wykorzystałem coperniconową prelekcję o tłumaczeniach filmowych i przekułem ją w tekst pisany, w którym pewne kwestie dodatkowo jeszcze poszerzam. Mam nadzieję, że tekst uświadomi Wam, przed jakimi wyzwaniami stają tłumacze i z jakimi ograniczeniami wiąże się każdy z trybów przekładu filmowego.
MANIAK PISZE WSTĘP Od piątku trwa w Toruniu Copernicon, a ja postanowiłem z tej okazji zrobić mały eksperyment i na bieżąco relacjonować to, co się tam dzieje. Po kliknięciu na „czytaj więcej...” (lub, jeśli już kliknęliście albo dostaliście się tu przez link bezpośredni — poniżej), zobaczycie relację na żywo, w której będę komunikować, czego słucham, co oglądam i co się na konwencie dzieje. Takich relacji chciałbym robić przy okazji różnych wydarzeń więcej (w planach miałem jutrzejsze Emmy, ale chyba się nie wyrobię z pracą). Koniecznie dajcie znać, czy taka forma przypada Wam do gustu.
MANIAK WE WSTĘPIE Właśnie wróciłem z wakacyjnego urlopu, a starcie z rzeczywistością jak zwykle było dotkliwe, bo na dzień dobry czekały mnie: współtłumaczenie gali MTV Video Music Awards (od czwartej rano!), przekład kolejnych odcinków Dra House'a (rany, jak ja nie cierpię tego serialu!) i przygotowania do ostatniego roku studiów japonistycznych. Staram się jak mogę wcisnąć gdzieś pomiędzy Przemyślenia maniaka i po raz kolejny narzucić sobie rytm pisania. A okazją ku dzisiejszemu wpisowi jest ogłoszenie programu prawdopodobnie najlepszego (przemawia przeze mnie patriotyzm lokalny i stronniczość, ale ćśśś) konwentu w Polsce, czyli toruńskiego Coperniconu. Ja również będę w nim uczestniczyć i przygotuję dwie prelekcje. A jakie dokładnie?
MANIAK NA WSTĘPIE Tuż przed seansem Suicide Squad , w ramach zabicia czasu, odwiedziłem kilka sklepów w pobliżu kina. W jednym z nich zauważyłem coś, co z jednej strony całkowicie skradło moje serce, a z drugiej – zupełnie mnie rozczarowało. Oto bowiem na półeczce z różnego rodzaju zabawkami i figurkami, znajdowały się liczne zestawy z bohaterami DC. Był Batman w wersji z serialu z lat 60, z Batman: TAS i z gier z serii Arkham . Była Wonder Woman. Byłe większe zestawy z całą bat-rodziną. I ceny były bardzo przystępne. Ale kiedy pełen entuzjazmu wziąłem pudełko do ręki, by przyjrzeć się figurkom z bliska, cała radość, niczym za pstryknięciem palców, ulatywała. Jakość wykonania była bowiem bardzo kiepska — zaburzone proporcje, krzywe twarze, niskiej jakości materiały… Uśmiechnąłem się więc i odłożyłem figurki na półkę. Zaczynam swoją recenzję Suicide Squad od tej historii nie bez powodu, bo z tym filmem jest trochę tak, jak z tymi figurkami. Tylko że na odwrót: najpierw przyc
MANIAK W ROZPOCZĘCIU Na początek kilka wyjaśnień. Ten wpis zapoczątkuje taki eksperymentalny cykl krótszych notek, na bieżące tematy, które będą się ukazywać z większą częstotliwością. To pozwoli mi trochę przemodelować dotychczasowe podsumowania tygodni (znacznie je skracając) i… wyrabiać się z nimi na czas. Zobaczymy, czy plan się powiedzie, ale mam nadzieję, że taki model pracy się sprawdzi. A o czym dziś napiszę? Jak donosi serwis The Wrap (z którego wiarygodnością bywa różnie, ale z reguły ma dobre źródła), Warner Bros. rozpoczyna prace nad kontynuacją Człowieka ze stali , a więc kolejnym filmem skupionym wyłącznie wokół postaci Supermana. Podobno taki film jest priorytetem dla studia, dla którego niezwykle ważne jest, by przedstawić bohatera w godny sposób. Sam Warner Bros. nie skomentował tych doniesień, więc nie wiadomo ile w nich prawdy, ale przyjrzyjmy się obecnej sytuacji studia z bliska i spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie.
MANIAK NA POCZĄTEK Ponad półtora roku po ukazaniu się pierwszej księgi Dreamfall Chapters Red Thread Games wreszcie wydali księgę ostatnią i – z tego, co dają do zrozumienia – być może na długo w ogóle ostatnią grę osadzoną w świecie Stark i Arkadii. Jako olbrzymi fan serii i ktoś, kto uważa historię opowiedzianą w Najdłuższej podróży , Dreamfallu i właśnie Dreamfall: Chapters za jedną z najwspanialszych, jakie ktokolwiek opowiedział (wiem, to dość odważne stwierdzenie, ale mówię to z pełną świadomością i odpowiedzialnością), a na pewno za jedną z najważniejszych w moim życiu, w dniu premiery z wypiekami na twarzy uruchomiłem Steama , poczekałem aż aplikacja pobierze nowe pliki gry i rozpocząłem ostatni etap niezwykle długiej podróży. I choć etap ten teoretycznie już zaliczyłem, to wciąż nie mogę przestać o nim myśleć. Ale od początku.
MANIAK ZACZYNA Zeszły tydzień był naprawdę szalony. Blog obchodził trzecie urodziny , zmienił się mu wygląd i doszła symboliczna pe-el-ka w adresie. Odwiedzaliście mnie stosunkowo często, zwłaszcza że ze zdwojoną siłą powróciła do mnie krytyka polskiego przekładu Shingeki no kyojin i miałem okazję podyskutować na ten temat z samym tłumaczem (zresztą, dyskusja trwa). Oczywiście czytaliście również teksty z zeszłego tygodnia, czyli poprzednie podsumowanie (tak, będą znów co tydzień i w poniedziałki) i wpis urodzinowy (dziękuję za wszystkie życzenia!). Działo się także wiele poza blogiem. W kinach ukazały się dwa filmy, na które czekałem: Obecność 2 (zdecydowanie lepsza niż jedynka i cholernie straszna — będzie wkrótce recenzja) i Gdzie jest Dory? (ten dopiero zobaczę). Odbyło się E3, które oczywiście obfitowało w growe nowinki i jeszcze bardziej skusiło mnie do nabycia Playstation 4. Wczoraj zakończył się trzeci sezon Penny Dreadful (i wiem, że obiecywałem recenzje po k
MANIAK KLECI WSTĘP Trzy lata temu maniak usiadł przed swoim laptopem (a może wziął go na kolana i rozsiadł się na łóżku?) i napisał niezbyt lotny tekst o tym, jak to nie cierpi notek powitalnych. I tak zaczęła się przygoda z blogiem Przemyślenia maniaka . Przygoda pełna rozmaitych wrażeń. Przygoda, która — spokojnie — nieprędko się skończy, choć zdarzają się coraz częstsze (i dłuższe) przestoje.
MANIAK PISZE WSTĘP Witajcie w kolejnym podsumowaniu tygodnia. Tym razem przyglądam się zwiastunowi rozszerzonej wersji filmu Batman V Superman: Świt sprawiedliwości , zastanawiam się nad dokrętkami do Łotra 1 , zachwycam wieściami obsadowymi, cieszę się na zmianę formatu Once Upon a Time i płaczę na zwiastunie do gry. A to i tak nie wszystko! Koniecznie przejrzyjcie mój wybór wieści z zeszłego tygodnia i dajcie znać, co Was najbardziej zaskoczyło/ucieszyło/zaniepokoiło/rozczarowało itd. w komentarzach albo na Facebooku , Twitterze lub Google+ . Plus: jedna ważna wiadomość. Blog ostatnio był przez jakiś czas zamknięty, więc osobistych statystyk dzisiaj zabraknie, ale powrócą już za tydzień.
MANIAK WE WSTĘPIE Witajcie po dłuższej nieobecności w świeżutkim podsumowaniu. Ostatnie dostaliście w połowie lutego i od tego czasu sporo informacji się zebrało, ale ponieważ połowa się zdezaktualizowała, a drugą połowę i tak pewnie gdzieś przeczytaliście, zbieram tylko nowiny z ostatniego tygodnia (25.04-01.05.2016). Mógłbym oczywiście co nieco napisać o nowym zwiastunie „Suicide Squad” czy moim odbiorze Oscarów, ale w gruncie rzeczy to wszystko pojawiło się też w międzyczasie na moich kanałach w mediach społecznościowych, więc odsyłam tam (linki w panelu po prawej). Powody mojej długiej nieobecności są wielorakie, ale w gruncie rzeczy nałożyły się trzy rzeczy: trochę lenistwa, trochę zapracowania, a trochę mojej nieszczęsnej tendencji do dopinania każdego tekstu na ostatni guzik. Mam jednak nadzieję, że uda mi się pogodzić pracę (a udało mi się zyskać naprawdę fajną robotę — robię napisy dla Netflixa!), drugi projekt internetowy, na którym uzewnętrzniam się po angielsku (
MANIAK NA WSTĘPIE I stało się — wreszcie nadeszła premiera (no, u nas prapremiera) filmu, na który tak bardzo czekałem ja i tysiące fanów komiksów na świecie. „Batman V Superman: Świt Sprawiedliwości” to obraz ze wszech miar wyjątkowy i przełomowy. Pierwsze spotkanie Batmana i Supermana na dużym ekranie, pierwszy raz kiedy w filmie kinowym pojawia się Wonder Woman w wersji nieanimowanej i wreszcie: pierwsze wielkoekranowe aluzje do komiksowej drużyny superbohaterów zwanej Ligą Sprawiedliwości. Nic dziwnego, że jeszcze przed premierą obraz wywołał mnóstwo kontrowersji. Kontrowersje nie milkną i po premierze. W chwili, gdy piszę te słowa, serwis Rotten Tomatoes pokazuje, że tylko 28% recenzentów uznaje dzieło Zacka Snydera i spółki za udane. Wśród największych wad filmu wymienia się mnogość wątków, zbyt duży mrok i dłużącą się ekspozycję. A jak ja się na to wszystko zapatruję? Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym się z tymi zarzutami zgodził.
MANIAK W ROZPOCZĘCIU Są ludzie, którzy bardzo lubią szukać dziury w całym. Którzy bezlitośnie łowią wszelkie nielogiczności i niespójności w różnego rodzaju dziełach popkultury. I chwała im za to, bo czasem potrafią otworzyć oczy. Gorzej, jeśli robią to po to, by pokazać swoją wyższość i sprawić wrażenie, że mają monopol na rację (a potem jeszcze nawołują innych do podwyższenia standardów). Jeśli czytacie mój blog, to zdążyliście zauważyć, że podchodzę do wielu rzeczy bardzo entuzjastycznie. Mam już tak, że zamiast szukać dziury w całym, wolę szukać całego w dziurze. Lubię się zatrzymać nad tym, co na pierwszy rzut oka wydaje się nielogiczne i zastanowić, czy aby ta fabularna dziura z czegoś nie wynika i czy rzeczywiście dziurą jest. Ta notka powstaje właściwie z wielu powodów. Po pierwsze, to świetny czas, by powtórzyć sobie „Człowieka ze stali” — w końcu zaraz do kin trafia kontynuacja (w Stanach już trafiła). Po drugie, tekst jest okazją do tego, by pokazać, jak ja patrzę
MANIAK W ROZPOCZĘCIU W tym roku biję rekordy i jestem blogerem, który pisze swoje popkulturowe podsumowanie ubiegłego roku najpóźniej. Powodów jest kilka. Pierwszym jest oczywiście moje lenistwo: jak zwykle nie zabrałem się za przygotowania odpowiednio wcześnie, a tekstu do napisania było co niemiara. Drugi powód jest z kolei typowy dla maniaków takich jak ja. Pomyślałem bowiem, że takie podsumowanie byłoby idealną pięćsetną notką. By dotrzeć do takiej liczby tekstów musiałem popełnić w styczniu zaledwie kilka wpisów. Proces jednak — oczywiście — nieco przeciągnął się w czasie (tak, że mamy już marzec). Ale hej, w końcu Oscary — jakby nie patrzeć nagrody w jakiś tam sposób podsumowujące ubiegły rok — przyznano niecały tydzień temu, prawda (każde usprawiedliwienie jest dobre)? Ale do rzeczy. 2015 był dobrym rokiem, jeśli chodzi o popkulturowe doświadczenia, ale troszkę słabszym, jeśli chodzi o moją blogową produktywność. Tak czy siak, mam nadzieję, że w rozpoczętym już 2016 r
MANIAK NA POCZĄTEK Tak po prawdzie, to nigdy nie byłem szczególnie wielkim fanem serii „Mad Max”. Uwielbiał ją mój tata, zwłaszcza część drugą i scenę z puszką jedzenia dla psa. Mnie do wojownika szos jakoś szczególnie nie ciągnęło, ale cóż: kiedy tata pokazywał mi te filmy byłem li i tylko szczenięciem, jak to się mówi. W zeszłym roku szalony (czy może trafniejsze byłoby tu określenie „wściekły”?) Max przyciągnął mnie jednak do kin swoją czwartą częścią. Tym razem bez Mela Gibsona i z fabułą, która gdzieś tam delikatnie nawiązuje do poprzednich filmów, ale z grubsza podąża własnym torem. Swoisty nowy początek, na miarę naszych czasów. W dodatku wkurzający (jakąś totalnie abstrakcyjną) grupę facetów, chcących pielęgnować „prawdziwą męskość”, bo jak to: dlaczego tam tyle kobiet i dlaczego mają wiodące role? Taka reklama jest na wagę złota. Wziąłem więc w czerwcu mamę (tacie się nie chciało) i ruszyłem do kina. Z sali wyszedłem bardzo usatysfakcjonowany (mama też). Bo fajny by
MANIAK ZACZYNA Są czasem takie sprawy, które najłatwiej byłoby zamieść pod dywan. Sprawy, o których najlepiej byłoby zapomnieć. Sprawy, na które dla świętego spokoju lepiej byłoby nie zwracać uwagi. Sprawy, które jednak w końcu wychodzą na powierzchnię. I jeśli ma się jakiekolwiek poczucie przyzwoitości, to powinno się nimi zająć. O takiej sprawie traktuje „Spotlight” — jeden z faworytów wyścigów po Oscary. Gdyby nie upór zespołu dziennikarzy śledczych „The Boston Globe”, być może sprawa molestowania seksualnego w bostońskim kościele w ogóle nie zostałaby nagłośniona. Stworzenie filmu na ten temat było jednak nie lada ryzykowne. I nie dlatego, że temat jest kontrowersyjny. Dlatego, że łatwo w tak delikatnych kwestiach przesadzić — w obojętnie którą stronę. I wiecie co? Twórcom „Spotlight” udało się nie przesadzić.
MANIAK KLECI WSTĘP Kiedy przed kilkoma tygodniami ogłoszono nominacje do tegorocznych Oscarów, natychmiast wybory Akademii wywołały kontrowersje. Powód? Niemal we wszystkich najważniejszych kategoriach nominowano tylko i wyłącznie osoby białe. Najgłośniej na ten temat wypowiadali się przede wszystkim twórcy czarnoskórzy, ale sprawa nie dotyczy tylko ich, bo przecież nie znalazły się wśród ważnych nominowanych ani twórcy szeroko rozumianego pochodzenia azjatyckiego czy w ogóle przynależący do wielu innych grup etnicznych (traktuję je tu tak brzydko i zbiorczo, ale mam nadzieję, że to uproszczenie mi wybaczycie). W starciu z takim faktem nietrudno postawić pytania: „Dlaczego?” Jeśli nie zastanowimy się głębiej i pomyślimy bardzo na skróty, to nasunie się nam następująca odpowiedź: „Widocznie zasłużyli w tym roku tylko biali”. Tylko, że od takiego toku rozumowania niedaleko do wniosku, że osoby ras innych niż biała w ogóle nie zasługują (zobaczcie, jak rzadko są nominowane), a
MANIAK PISZE WSTĘP No, to znowu mi nie wyszło ze zdążeniem na czas. Tak to jest, jak się porywa na szczegółowe analizy nominacji do Oscarów i zwiastunów „Suicide Squad”. W każdym razie: jest już luty, tydzień prawie się kończy, więc czas najwyższy – zwłaszcza, że inne wpisy też trzeba z siebie wypluć. Choć na blogu przez ostatnie cztery tygodnie (z kawałkiem) panowała cisza, bo cały czas starałem się skończyć to, co teraz czytacie (cały ja), to nie przeszkadzało to Wam tu zaglądać i czytać starsze notki. Popularnością cieszyły się wiecznie żywe teksty: ten o przekładach „Let It Go” czy przestarzały wpis o moim spojrzeniu na filmy na podstawie komiksów DC i Marvela. Sięgaliście też po niektóre gwiezdnowojenne rzeczy (wpis o "Zemście Sithów" w drodze!). Ciekawie mnie szukaliście, a wśród zapytań do wyszukiwarek znalazły się następujące (od razu odpowiadam): mi na nadra ta nia – To chyba jakiś serial, ale się nie znam. andrew scott jest świetnym – Andrew Scott
MANIAK WE WSTĘPIE To prawie mi się udało z tym podsumowaniem wyrobić na poniedziałek. Nieładnie tak się znowu spóźniać, ale zarywanie nocki dla Złotych Globów i konieczność wstania na ósmą się później nie kalkulują i nijak z takiego równania nie wychodzi poniedziałkowa produktywność, konieczna do dopracowania notki na cacy. Ale jeszcze podsumowania na poniedziałki wrócą. No dobrze, a co poza Złotymi Globami w tym tygodniu? Działo się naprawdę sporo, a wśród najważniejszych informacji można wymienić: wejście Netfliksa do Polski (i innych krajów) oraz liczne serialowe zawirowania (związane ze styczniową sesją prasową TCA). Na blogu było spokojnie, bo pojawił się tylko jeden (ale za to bardzo obszerny) wpis — również podsumowanie (ale kilku tygodni). Chętnie czytaliście też starsze notki: na fali popularności nowego „Sherlocka” sięgaliście do recenzji starszych odcinków ( S03E00 , S03E01 , S03E02 , S03E03 ), zaglądaliście też do krytyki przekładu „Shingeki no kyojin”. A jak
MANIAK NA WSTĘPIE Witajcie wreszcie w kolejnym, pierwszym w tym roku podsumowaniu tygodnia (a właściwie kilku tygodni). Udało mi się już doszlifować, złożyć i obronić pracę magisterską, przez którą musiałem odłożyć „Przemyślenia maniaka” na nieco dalszy plan, więc myślę, że częstotliwość wpisów wzrośnie, a i poprawi się ich regularność. A że najwyższa pora zebrać najważniejsze popkulturowe wiadomości, tak też robię. Ale najpierw, zgodnie z niedawno rozpoczętym zwyczajem, małe blogowe rozliczenie. W ciągu ostatnich ośmiu tygodni tygodni na blogu pojawiło się 20 notek. Pierwsza z nich to ogromne (ale nie tak ogromne jak dzisiejsze) podsumowanie kilku tygodni ; druga i trzecia to recenzja i recap drugiego odcinka piątego sezonu „Once Upon a Time” (cykl wznowiony zostanie pewnie wkrótce); dziesięć kolejnych to obiecane recenzje „Penny Dreadful” ( 1 , 2 , 3 , 4 , 5 , 6 , 7 , 8 , 9 , 10 ) z okazji blogowego miesiąca „Penny Dreadful” (niekoniecznie mieszczącego się w danym miesią
MANIAK ZACZYNA Kiedy byłem młodszy „Atak klonów” uwielbiałem i potrafiłem oglądać dziesiątki razy. Puszczałem go z płyty na komputerze, oglądałem ilekroć pojawiał się w telewizji... Obok „Imperium kontratakuje” to była chyba moja ulubiona część całej sagi. Co więcej, to chyba były pierwsze „Gwiezdne wojny”, które widziałem w oryginalnej wersji językowej, z napisami. I — aż wstyd się przyznać — do niedawna jedyne. Dziś po dawnym uwielbieniu pozostał raczej sentyment, bo po latach zacząłem dostrzegać coraz więcej wad i niedoskonałości obrazu. Nie oznacza to jednak, że „Atak klonów” to film zupełnie zły. I tak, jak w przypadku opisywanego niedawno „Mrocznego Widma”, Lucasowi sporo się tu wbrew pozorom udało. Choć mało z tego sporo ma związek z postacią Anakina Skywalkera — teoretycznie najważniejszej dla nowej trylogii.