Maniak inaczej #57: "500 notek i najpóźniejsze podsumowanie roku w historii"

MANIAK W ROZPOCZĘCIU


W tym roku biję rekordy i jestem blogerem, który pisze swoje popkulturowe podsumowanie ubiegłego roku najpóźniej. Powodów jest kilka. Pierwszym jest oczywiście moje lenistwo: jak zwykle nie zabrałem się za przygotowania odpowiednio wcześnie, a tekstu do napisania było co niemiara. Drugi powód jest z kolei typowy dla maniaków takich jak ja. Pomyślałem bowiem, że takie podsumowanie byłoby idealną pięćsetną notką. By dotrzeć do takiej liczby tekstów musiałem popełnić w styczniu zaledwie kilka wpisów. Proces jednak — oczywiście — nieco przeciągnął się w czasie (tak, że mamy już marzec). Ale hej, w końcu Oscary — jakby nie patrzeć nagrody w jakiś tam sposób podsumowujące ubiegły rok — przyznano niecały tydzień temu, prawda (każde usprawiedliwienie jest dobre)? Ale do rzeczy.
2015 był dobrym rokiem, jeśli chodzi o popkulturowe doświadczenia, ale troszkę słabszym, jeśli chodzi o moją blogową produktywność. Tak czy siak, mam nadzieję, że w rozpoczętym już 2016 roku, tych doświadczeń będzie jeszcze więcej (z nadchodzącymi atrakcjami od DC, mogę mieć taką pewność), a wspomniana produktywność ulegnie poprawie. Ale zanim tak na dobre to wszystko się wydarzy, czas wreszcie na małe (haha) blogowe rozliczenie, a obok niego także to, z czym w obecnym roku wiążę największe nadzieje.
Gotowi na (pięćsetną) ścianę tekstu?

BLOG


Jak już zdążyłem napisać, to nie był szczególnie płodny w notki rok. Powstało ich na „Przemyśleniach maniaka” tylko 130 (choć może jestem dla siebie zbyt surowy?). Powodów oczywiście było wiele — od lenistwa, po konieczność skupienia się na obszernej pracy magisterskiej... Tak czy siak, nie do końca udało mi się zrealizować wszystkie plany i mam sporo do nadrobienia, ale powolutku będę działać.
2015 to jednak nie tylko mała (dla mnie) liczba notek, ale też mały krok ku wyjściu z działalnością poza Internet i zmierzeniu się z rzeczywistością niewirtualną. Brzmi to dumnie, ale chodzi po prostu o czynny udział w Coperniconie, gdzie wygłosiłem własną prelekcję i poznałem na żywo kilku blogerów, m.in. Aeth z Wiedźmy na orbicie i Myszę z Myszamovie.

Moje najepsze notki


To tyle słowem wstępu. Pora na przegląd moich najbardziej udanych notek.

Co nadchodzi?


To wszystko było, a czego możecie się spodziewać? Na pewno gdzieniegdzie pobędzie jeszcze gwiezdnowojennie (wciąż mam do napisania o „Zemście Sithów”, planuje tez wreszcie przymierzyć się do „Wojen klonów” i wszystkiego innego, co wchodzi w kanon, więc może opiszę swoje wrażenia z tego i owego). Trochę na razie przystopuję z „Once Upon a Time”, bo mocno się z nim zapuściłem, ale na pewno nie zrezygnuję z recapowania serialu — tyle, że teksty nie będą pojawiać się na bieżąco.
Zaczyna się marzec, więc zacznę trochę szaleć z DC (w przygotowaniu pierwszy tekst). W dalszej perspektywie na pewno nie zrezygnuję z kilku tematycznych miesięcy — m.in. Whedona i Japonii — choć mam nadzieję, że uda mi się zrealizować ich założenia bardziej w punkt, niż w zeszłym roku. No i tak najogólniej mówiąc: postaram się pisać więcej, zwłaszcza, że pozaczynanych w odmętach Evernote szkiców jest multum. Trzymajcie kciuki!

Blogowe odkrycia


I na koniec sekcji blogowej kilka ciekawych miejsc w Internecie, które odkryłem (na różne sposoby) w zeszłym roku:
  • Bajkonurek — to właściwie autorka, aHa, w jakiś sposób trafiła na mnie i tak od komentarza, do komentarza, aż odkryłem jej blog. To bardzo miłe, przyjazne miejsce, a aHa pisze lekko, ale też mądrze i wnikliwie, a przede wszystkim z pomysłem (spójrzcie choćby na tworzone od czasu do czasu rankingi).
  • Muzeum nietoperzy — Kasię czytuję właściwie od niedawna, ale naprawdę warto się koło jej blogu zakręcić. Można znaleźć tam sporo komiksowych rzeczy, ale jest też o serialach, filmach czy książkach.
  • Catus Geekus — o Megu usłyszałem przy okazji Coperniconu, po którym czym prędzej popędziłem na jej blog. Podobnie jak ja, autorka ma japonistyczne wykształcenie i jest wielką miłośniczką popkultury. Niczego więcej nie trzeba.
  • Piekielna strona popkultury — prowadząca bloga Ania to moja znajoma. Bloga pisze właściwie już od dłuższego czasu, ale to w 2015 wzięła się ostro do roboty i zaczęła się produkować regularnie. Jej teksty są coraz lepsze i na pewno warto ją odwiedzać.

FILMY


To był bardzo dobry filmowy rok. Żerowali, co prawda, filmowcy na naszej nostalgii (i to w przeróżny sposób), ale hej — kto się nie lubi cofać w czasie. I choć nie zawsze się udawało (vide „Jurrasic World”, który był przyjemny, ale zawodził przesłaniem), to dobrych tytułów było sporo. Choć pojawiły się także te gorsze.

Najlepsze filmy 2015 roku


1. „Gwiezdne wojny. Epizod VII: Przebudzenie Mocy” — tu powiem tylko, że w kinie byłem trzy razy. A resztę przeczytacie tutaj.
2. „Mad Max: Na drodze gniewu” — doskonały od strony reżyserskiej, niezwykle widowiskowy i o bardzo mądrym przesłaniu. I ma genialnego gitarzysta.
3. „Crimson Peak. Wzgórze krwi” — świetne spojrzenie Del Toro na powieść gotycką i właściwa dla niego zabawa gatunkiem. A do tego Jessica Chastain. Nic więcej do szczęścia nie trzeba. Recenzja wkrótce.

Poza podium, ale warte odnotowania: „Kraina jutra”, „Tajemnice lasu”, „Kopciuszek”, „Sekrety Morza”, „Avengers: Czas Ultrona”, „Makbet”, „Spectre”

Największe filmowe rozczarowanie 2015 roku


Właściwie, to były aż trzy, z czego zrecenzowałem aż jedno.
Pierwsze to „Fantastyczna czwórka”. Przy czym — nie jest to tak zły film, jak większość by chciała. Ba, dwa pierwsze akty są naprawdę dobrą, pomysłową reinterpretacją komiksowej historii. Ale potem przyszedł akt trzeci. Z czarnym charakterem, którego motywacja wzięła się znikąd; z finałową walką, która kończy się, zanim się na dobre zacznie i z zagrożeniem, które nie jest groźne. Szkoda, bo Josh Trank miał świetny pomysł, a producenci mu go zmarnowali.
O drugim filmie — aktorskiej adaptacji „Shingeki no kyojin” pisałem tutaj. I znów — to nie był film do końca zły, a pewne zmiany względem oryginału nawet wyszły historii na dobre. Zawiedli jednak bohaterowie, zawiodła większość aktorów, zawiodły niepotrzebne wątki miłosne. I zirytował brak konsekwencji. Szkoda.
I ostatnie rozczarowanie: adaptacja „Mrocznego zakątku” Gillian Flynn. Książka (o której będę zresztą jeszcze pisać) jest genialna, świetnie trzyma w napięciu i prawdziwie niepokoi taką duszną atmosferą. Film jest zaś... Bezpłciowy, żaden. Ogląda się go z małym zaangażowaniem, nie czuć takiego samego suspensu i wszystko jest takie jakieś kiepskie.

Filmy z 2015 roku, które muszę nadrobić


1. „Kryptonim U.N.C.L.E.” — Henry Cavill, Armie Hammer i Alicia Vikander w szalonej ekranizacji serialu szpiegowskiego z lat sześćdziesiątych. Wszyscy się zachwycają, mnie się jakoś nie udało wpaść do kina, ale obejrzeć muszę. Bo Cavill. I Hammer. I Vikander.
2. „The Walk: Sięgając chmur” — opowieść o człowieku, który rozwiesił linę miedzy wieżami World Trade Center i po niej przeszedł. Tak o. Widziałem dokument, który był fantastyczny, bardzo jestem ciekaw jak Zemeckisowi wyszła ta fabularna wersja.
3. „Marsjanin” — ofiara mojej zasady: najpierw rzecz adaptowana, potem adaptacja. Czasem zdarza mi się ją łamać, ale skoro mam książkę i przymierzam się do jej przeczytania, to film może poczekać.
Muszę też nadrobić filmy: „Ex Machina”, „Sicario”, „Most szpiegów”, „Pan”, „Jupiter: Intronizacja”, „System: Child 44”, „Steve Jobs”, „Terminator: Genisys”

Najciekawsze filmowe wydarzenia w 2015 roku


1. Premiera „Przebudzenia Mocy” — zdecydowanie najważniejsza filmowa premiera 2015 roku; wejście do kin filmu, na który od lat czekała masa fanów. Całe szczęście, że twórcom udało się stworzyć coś naprawdę dobrego!
2. „Ida” dostaje Oscara — polskie filmy nominowane były do Oscara już dziesięć razy, ale w zeszłym roku wreszcie "nasi" statuetkę otrzymali. Film wzbudza do dziś kontrowersje, ale w swej wymowie jest niezwykle uniwersalny i nakręcony z istną pieczołowitością. Nagroda Akademii była zdecydowanie historyczną chwilą.
3. Zaczynają się zdjęcia do „Wonder Woman” — równie historyczną chwilą było rozpoczęcie zdjęć do filmu o Wonder Woman. To będzie pierwsza, pełnometrażowa produkcja kinowa w pełni poświęcona bohaterce; obraz, na który czekam z ogromną niecierpliwością.

Filmy, na które czekam w 2016 roku


1. „Batman V Superman: Świt sprawiedliwości” — tak jak „Człowiek ze stali” był swoistym punktem wyjścia ku większemu światu w ramach kinowych filmów na podstawie komiksów DC, tak „Batman V Superman” będzie z dobrodziejstw tego świata korzystać w pełniejszym wymiarze. Czekam niezmiernie — głównie na udział Wonder Woman — bo DC to zdecydowanie moja bajka. Bardziej, niż Marvel.
2. „Suicide Squad” — i kolejny film na podstawie komiksu DC. David Ayer bierze na tapet drużynę złoczyńców zmuszoną do działania w dobrej sprawie. W zespole m.in. Harley Quinn, Deadshot i Katana. A do tego w filmie pojawi się Joker w wykonaniu Jareda Leto. Nie da się nie czekać.
3. „Fantastyczne Zwierzęta i jak je znaleźć” — spin-off Harry'ego Pottera, który ma trzy główne zalety. Numer jeden: Eddie Redmayne. Numer dwa: akcja rozgrywa się w Nowym Jorku w dwudziestoleciu międzywojennym. Numer trzy: scenariusz napisała sama Rowling. I tylko jedno niepokoi: reżyseruje David Yates. Ale może się mu uda, jak z „Insygniami śmierci”?

Czekam też na filmy: „Gwiezdne wojny: Rogue One”, „Warcraft”, „Assassin's Creed”, „Moana”, „Osobliwy dom pani Peregrine”, „Obecność 2”, „Rings”, „Huntsman”, „Alicja po drugiej stronie lustra”, „Iluzja 2”, „Kung Fu Panda 3”, „Legenda Tarzana”, „Snowden”

SERIALE


Z serialami jak zwykle — poza paroma wyjątkami — jestem mocno do tyłu (dokładniej: na początku 2014 roku), ale udało mi się obejrzeć na tyle dużo nowości i prześledzić tych ciekawszych rzeczy, żeby wybrać perełki: zarówno te ładne, jak i te do wyrzucenia.

Najlepsze seriale 2015 roku



1. „Bloodline” — twórcy „Damages” nie zawodzą i tworzą kolejną fantastyczną produkcję. Znakomita, wciągająca, ale i bardzo niepokojąca fabuła z dekonstrukcja rodziny w centrum oraz fantastyczna obsada z Benem Mendelsohnem, Kyle'em Chandlerem, Lindą Cardellini i Sissy Spacek na czele. Jeśli do tej pory nie widzieliście, natychmiast się bierzcie. A tu przeczytacie recenzję.
2. „Sense8” — dzieło rodzeństwa Wachowskich i J. Michaela Straczyńskiego. Niesamowity, mocno zdywersyfikowany, przełomowy serial o inności, empatii i strachu przed samym sobą. Doskonała rzecz. Tu przeczytacie moją recenzję, a tu moje rozważania na temat przynależności gatunkowej serialu.
3. „Penny Dreadful” — drugi sezon serialu Johna Logana był jeszcze lepszy niż pierwszy i jeszcze dosadniej podkreślał ważne dla twórcy motywy wyobcowania z powodu odmienności. Znakomity rozwój postaci, cudowna jak zawsze Eva Green no i mroczna atmosfera powieści gotyckich. Więcej nie potrzebuję. Recenzje tutaj: (1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10)

Poza podium, ale warte odnotowania: „Once Upon A Time” sezon 4B/5A, „Durarara x2”, „Wayward Pines”, „Dragon Ball Super”

Największe serialowe rozczarowanie 2015 roku


„Gotham” — zaczęło się w miarę, potem było to coraz dziwniejsze i przekombinowane, aż w końcu straciłem zainteresowanie. Znając moje zaburzenie pt. „nigdy nie zostawiaj niczego w połowie, nawet jak jest beznadziejne”, pewnie do tego serialu wrócę, ale na razie muszę odpocząć.

Seriale z 2015 roku, które muszę nadrobić


1. „Galavant” — szalony musical z muzyką Alana Menkena zrobił ogromną furorę, wiec w końcu muszę się wziąć w garść i puścić sobie kilka tych półgodzinnych odcineczków ciągiem. Tylko boję się, że nie przestanę śpiewać.
2. „Supergirl” — przed seansem powstrzymuje mnie tylko jedno: muszę najpierw ponadrabiać pozostałe seriale od DC. Tak, mimo że nie są z nią fabularnie powiązane. Ot, takie zboczenie.
3. „Mr. Robot” — wiele dobrego o serialu słyszałem, ostatnio zaś został obsypany mnóstwem nagród, więc tym bardziej jest to pozycja obowiązkowa.

Muszę też nadrobić seriale: „Empire”, „Dig”, „The Returned”, „iZombie”, „Scream”, „Blindspot”, „Limitless”, „The Muppets”, „Quantico”, „The Casual Vacancy”, „Daredevil”, „Jessica Jones”, „Pakt”, "Gwiezdne Wojny: Rebelianci"

Najciekawsze serialowe wydarzenia w 2015 roku


1. Zapowiedź serialowej adaptacji „Mrocznych materii” — wiadomość z końca roku, która od razu mnie rozradowała. „Mroczne materie” to moja ukochana książkowa trylogia, która zasługuje na świetną ekranizację. Były już próby filmu, ale się nie sprzedał; czas więc na serial. Czekam jak na szpilkach i mam nadzieję, że twórcy spiszą się na medal.
2. Premiera „Dragon Ball Super” — po wielu latach powróciło kultowe anime „Dragon Ball” — z zupełnie nową historią (no, powiedzmy) i z klimatem znanym z uwielbianej „Zetki”. Sama produkcja ma swoje mankamenty, ale i tak okazała się miłym, nostalgicznym powrotem do dzieciństwa.
3. Serialowe powroty — co raz częściej stacje postanawiają dać drugą szansę starszym, anulowanym już produkcjom. W zeszłym roku pojawili się np. „Herosi”, a do tego zapowiedziano kolejne rzeczy, w tym choćby powrót „Z archiwum X” (doszło do niego w styczniu), „Pełnej chaty” (niemal przed chwilą) czy „Prison Break”. Niezależnie od tego, jak do takich powrotów podchodzimy, to bez wątpienia ciekawe, coraz częstsze zjawisko.

Seriale, na które czekam w 2016 roku



1. „Mroczne Materie” — nie wiem, co prawda, czy serial powstanie już w tym roku, ale jeśli tak, to na nic innego tak mocno nie czekam. To w końcu jedna z moich ukochanych historii.
2. „Westworld” — kolejna po „Person of Interest” wspólna produkcja J.J. Abramsa i Jonathana Nolana. To po pierwsze. Oparta na filmie Michaela Chrichtona. To po drugie. Z Anthonym Hopkinsem, Edem Harrisem i Evan Rachel Wood w rolach głównych. To po trzecie. Wymieniać dalej?
3. „Penny Dreadful” sezon 3 — zakończenie poprzedniego sezonu sugeruje iście ciekawą kontynuację, a fakt, że zobaczymy nowe postaci, m.in. dra Jekylla wraz z jego alter ego, napawają ogromną ekscytacją. A poza tym — jak zwykle — będzie Eva Green.

Czekam też na seriale: „Once Upon A Time” sezon 5, „Emerald City”, „Bloodline” sezon 2, „Sense 8” sezon 2

KOMIKSY


Komiksowo jestem troszkę w tyle, więc będę tu mieszać pozycje wydane tylko na zachodzie z pozycjami wydanymi w Polsce — z góry przepraszam za chaos.

Najlepsze komiksy przeczytane w 2015 roku


1. „Zrozumieć komiks” — znakomite dzieło Scotta McClouda, które nie tylko posłużyło mi jako jedno z najwartościowszych źródeł do pracy magisterskiej, ale przede wszystkim zmieniło moje postrzeganie komiksów i na wiele komiksowych niuansów otworzyło mi oczy. Dla każdego fana tej sztuki jest to dzieło obowiązkowe. Dla niefana też.
2. „Kryzys tożsamości” — po raz pierwszy ten komiks ukazał się w Polsce, więc tym chętniej położyłem na nim łapki. I rany — jak bardzo było warto. Już wcześniej wiedziałem, że „Kryzys tożsamości” należy do czołówki komiksów superbohaterskich, ale nie zdawałem sobie sprawy, że to tak znakomita opowieść, która — mam wrażenie, że miejscami trafniej, niż „Strażnicy” Moore'a — superbohaterstwo dekonstruuje.
3. „Buffy Season 10” — niezmiennie znakomita seria, która udowadnia, że zmiana media wcale nie musi się równać pogorszeniu jakości. Wręcz przeciwnie. „Buffy” i równoległe „Angel & Faith” wciągają i bawią wciąż tak samo, a przy okazji ubierają w wampirzą metaforę ciekawe przemyślenia — zupełnie jak seriale.

Poza podium, ale warte odnotowania: „XIII”, „No.6”, „Shingeki no kyojin”, „Durarara”, „Tokyo Ghoul”, „The Star Wars”, „Serenity: Leaves on the Wind”

Największe komiksowe rozczarowanie 2015 roku


„Mirai Nikki” — zapowiadało się to naprawdę ciekawie: pamiętnik, który opisuje przyszłość, spiski, morderstwa... Historia niestety okazała się jednak nieco zbyt infantylna, a bohaterowie nazbyt przerysowani. Ale i tak przeczytam do końca.

Komiksy z 2015 roku, które muszę nadrobić


1. „Golden Compass” — czyli pierwsza komiksowa adaptacja „Zorzy polarnej” Philipa Pullmana. Czekam tylko, aż zdołam położyć na niej łapki — potem pochłonę za jednym zamachem.
2. Bieżące serie DC Comics — z DC jestem troszkę (mocno) do tyłu, ale staram się gonić i codziennie czytać chociaż przysłowiowe coś. Zwłaszcza, że w zeszłym roku obsypało w ciekawe rzeczy, bo i „Convergence”, i inicjatywa DC You, i „Darkseid War”. Jest co nadrabiać.
3. „Gwiezdne wojny” — wraz z „Przebudzeniem Mocy” obudziła się we mnie chęć czytania i oglądanie wszystkiego, co zgodne z nowo ustalonym kanonem, a komiksy zdecydowanie stoją na szczycie listy. Zwłaszcza, że wiele dobrego o nich słyszałem.

Muszę też nadrobić komiksy: „Fight club”, „Nowa granica”, „Tomb Raider”, „Wiedźmin: Dzieci lisicy”

Najciekawsze komiksowe wydarzenia w 2015 roku


1. Start inicjatywy DC YOU — otwarcie DC na szeroko pojmowaną różnorodność i reprezentację; wyjście naprzeciw oczekiwaniom wielu czytelników oraz współpraca z utalentowanymi twórcami — bez względu na ich pochodzenie czy przynależność rasową. Zaowocowało to wieloma dobrymi seriami i oby ten trend się utrzymał!
2. Whedon wraca do komiksu — jedna z najgorętszych wieści zeszłorocznego San Diego Comic-Con. Po intensywnej pracy przy filmach Marvela, Whedon dostał wreszcie upragnioną chwilę na oddech. A to zaoowocuje nową serią, pt. „Twist”, która opowie o — jak mówi sam autor — kobiecie-Batmanie w czasach wiktoriańskich. Biorę w ciemno!
3. Star Wars w Marvelu — bardzo ważne komiksowe wydarzenie. Po wielu latach w Dark Horse, licencja na komiksowe „Gwiezdne wojny” przeszła do Marvela i w ten sposób wszystko jest teraz pod jednym, disneyowym dachem.

Komiksy, na które czekam w 2016 roku


1. „Twist” — jak już wyżej wspomniałem, to będzie pierwszy od kilku lat komiks ze scenariuszem Whedona, a w dodatku zarys fabularny zapowiada się cudownie. Na nic tak mocno nie czekam.
2. Hanna-Barbera w nowej wersji — DC podejmuje odważny krok i bierze się za kompletną reinterpretację moich ukochanych bohaterów z dzieciństwa, m.in. Flintstone'ów i Scooby-Doo. Nie mogę się doczekać efektów!
3. „Rebirth” — kolejna inicjatywa DC, której zadaniem jest przywrócenie w komiksach tych elementów, które kochaliśmy. Mówią, że to wcale nie restart, ale coś z restartu cały ten projekt ma. Strasznie jestem ciekaw, jak to ostatecznie wyjdzie.

KSIĄŻKI


Z książkami będzie tradycyjnie krócej, bo tutaj absolutnie nie jestem na bieżąco i czytam co mi w łapki wpadnie. Stąd tylko trzy kategorie.

Najlepsze książki przeczytane w 2015 roku


1. „Mroczny zakątek” — druga po „Zaginionej dziewczynie” książka Gillian Flynn, po którą sięgnąłem. I okazała się równie dobra, a co najważniejsze: inna. Bardzo lubię, kiedy autorzy powieści, w centrum których znajduje się wielka intryga, nie spoczywają na laurach i rozwijają swój warsztat, szukając nowych rozwiązań. „Mroczny zakątek” powstał wcześniej od tej najbardziej popularnej powieści Flynn i łączy go z nią właściwie tylko nieliniowa struktura. Poszczególne wątki są napisane po mistrzowsku, a rozwiązanie tajemnicy prawdziwie zaskakuje i każe się nad wieloma rzeczami zastanowić.
2. „Baśnie Braci Grimm dla młodzieży i dla dorosłych” — zbiór baśni braci Grimm, skompilowany przez Philipa Pullmana, a więc jednego z moich ulubionych autorów. Pullman wybiera baśnie znane i nieznane, stara się opowiedzieć je w jak najbardziej zbliżony do pierwotnej wersji sposób, a potem krótko każdą komentuje, wskazując na jej źródło i podobne baśnie z tego samego typu. Dla fanów gatunku, braci Grimm lub Pullmana jest to pozycja obowiązkowa.
3. „Comics in translation” — znakomity zbiór artykułów poświęconych przeróżnym zagadnieniom, dotyczącym tłumaczenia komiksów. Bardzo obszerny, fachowy i poszerzający horyzonty — nie tylko jeśli chodzi o kwestie przekładu, ale też w ogóle komiksów jako medium.

Poza podium, ale warte odnotowania: trylogia „Wayward Pines”, „Sword Art Online”, „Comics and Sequential Art”

Największe książkowe rozczarowanie 2015 roku


W 2015 dotknęły mnie dwa rozczarowania. Po pierwsze: „Batman i filozofia”. Raz, że o filozofii trzeba umieć ciekawie opowiadać, a niewielu autorów artykułów, które się na tę pozycję składają, to potrafią; a dwa, że przekład był tragiczny (Mroczne Skrzydło i Zabójczy Kroko — czyli Nightwing i Killer Croc — to moi faworyci).
Drugie rozczarowanie to „All you need is kill”, czyli pierwowzór „Na skraju jutra”. O le sam koncept i świat są ciekawe, to sposób przedstawienia towarzyszącej protagoniście głównej bohaterki i paskudnie stereotypowe zakończenie wołają o pomstę do nieba.

Książki, które muszę przeczytać w 2016 roku


1. „Czasomierze” — jedna z nowszych powieści Davida Mitchella, autora „Atlasu chmur”. W Polsce została wydana całkiem niedawno, a w Stanach jest oceniana bardzo dobrze, więc na pewno położę na niej łapki.
2. „Marsjanin” — głośna, niedawno zekranizowana powieść o mężczyźnie pozostawionym na powierzchni Marsa. Publikowana najpierw odcinkowo przez Internet, a następnie wydana w formie ebooka na Amazonie, gdzie szybko wspięła się na szczyty. Dzięki temu zwróciła uwagę wydawców, a stąd droga do sukcesu była już niedaleka. Na pewno niedługo po nią sięgnę.
3. „Księgi jakubowe” — głośna, bardzo kontrowersyjna książka Olgi Tokarczuk. Dawno nie czytałem niczego polskiego autora, a to się wydaje dobrym wyborem.

Muszę też przeczytać książki: „Japoński miszmasz”, „Ready Player One”, „Beauty”, „Spindle's End”, „Rose Daughter”, „Wody głębokie jak niebo”

GRY


2015 rok był rokiem... iście ciekawym dla gier komputerowych. Ukazało się mnóstwo interesujących pozycji, było trochę afer, a mój komp — niestety — po wielu latach wiernej służby, zaczął krzyczeć, że chciałby troszkę modernizacji. Kto chce mi dołożyć do nowej karty graficznej?

Najlepsze gry 2015 roku



1. „Dreamfall Chapters” — w 2015 roku ukazały się trzy odcinki gry, wciąż czekam na finał. To, w co jednak mogłem zagrać okazało się absolutnie cudowne i zdeklasowało wszelką konkurencję. „Chapters” to doskonała, głęboko, świetnie napisana gra, która dostarcza mnóstwa wrażeń i wspaniale rozwija historię znaną z „Najdłuższej podróży” i „Dreamfalla”. Recenzje tu: (księga II, III i IV)
2. „Life is Strange” — znakomita gra od studia, które stało za niezłym „Remember me”. Świetna, wzruszająca fabuła, która skłania do wielu przemyśleń na temat wyborów i ich konsekwencji; oryginalna grafika i zakończenie, które potrafi niesamowicie mocno wpłynąć na emocje.
3. „King's Quest” — póki co ukazały się dwa odcinki nowej odsłony kultowej już serii przygodówek. I okazała się ona absolutnym strzałem w dziesiątkę: lekki humor, baśniowa atmosfera, a do tego Christopher Lloyd w obsadzie głosowej. Więcej nie trzeba.

Poza podium, ale warte odnotowania: „Ori and the Blind Forest”, „Dragon Ball Xenoverse”, „Tales from the Borderlands”, „Broken Age”, „Lara Croft Go”, „Her Story”

Największe growe rozczarowanie 2015 roku


W tym roku aż trzy. Przede wszystkim: „Dead Synchronicity: Tomorrow Comes Today”. Gra zaczyna się świetnie, ale kończy jeszcze zanim zdąży się na dobre rozwinąć, bez żadnej konkluzji. A przy okazji jest koszmarnie zagrana - aktorom ktoś chyba mało zapłacił.
Drugie to „The Beginner's Guide”, z którym mam chyba ten sam problem, co z filmowym „Fight Clubem”: rozumiem o co chodzi, potrafię docenić formę i zamysł, ale kompletnie mnie to nie rusza, bo główne przesłanie jest uproszczone i płytkie.
No i po trzecie: rezygnacja z takiej growej formy Pottermore na rzecz serwisu przypominającego Buzzfeed, jakich w Internecie wiele. Szkoda.

Gry z 2015 roku, które muszę nadrobić


1. „Wiedźmin 3” — gra, w którą na pewno (kiedyś) zagram, tylko muszę najpierw: a) zmodernizować kompa, b) skończyć wreszcie jedynkę, c) przejść dwójkę. Także trochę do zrobienia jest, ale w końcu przyjdzie czas.
2. „Batman Arkham Knight” — przez te wszystkie afery z komputerową optymalizacją (a raczej jej brakiem) troszkę mi ochota na tę grę przeszła, ale to w końcu Batman, a ja chcę poznać zakończenie historii z cyklu.
3. „Soma” — survival horror od twórców „Amnesii”. Boję się (jak to z survival horrorami bywa), ale ponoć pozycja jest bardzo dobra i ma ciekawe, filozoficzne przesłanie.

Muszę też nadrobić gry: „Mortal Kombat X”, „Armikrog”

Najciekawsze growe wydarzenia w 2015 roku


1. Premiera i sukces „Wiedźmina 3: Dziki gon” — sukces gry stworzonej przez polskie studio nie może nie cieszyć. „Wiedźmin” stał się dzięki pracy CD Projekt Red światowym fenomenem, a „Dziki Gon” znakomicie jej pozycję umocnił.
2. „Silent Hills” usunięte — najpierw była wielka radość, bo Guillermo Del Toro, Kojima Hideo i „Silent Hill”. A potem Konami — firma, w której szczerze mówiąc od dawna źle się dzieje — postanowiła zrobić cięcia. Efekt — skasowanie jednego z najlepiej zapowiadających się projektów growych ostatnich lat. Zamieszczam jako „ciekawe wydarzenie”, bo to niesamowicie frapujące, jak można tak wspaniały pomysł z TAKIMI nazwiskami ot tak wyrzucić do kosza.
3. Powrót „King's Quest” — powrót jednej z najwspanialszych serii przygodówek to wydarzenie bardzo ważne. Jeszcze ważniejsze natomiast jest to, że jest to — patrz wyżej — powrót ze wszech miar udany.

Gry na które czekam w 2016 roku


1. „Dreamfall Chapters” — finał — trudno nie czekać na finał tak znakomitej gry, zwłaszcza że wreszcie twórcy w pełni odpowiedzą na nurtujące pytania (co z tą April, czy Zoë przez cały czas śniła, jak w to wszystko zamieszana jest Saga i wreszcie: co knują Azadi?) i będzie można spokojnie czekać (oby nie kolejne osiem lat) na „The Longest Journey Home”.
2. „Batman” od Telltale Games — dominujący na polu interaktywnych filmów (czy raczej seriali) Telltale Games biorą już drugi komiks z DC na warsztat. Wcześniej były „Baśnie” z imprintu Vertigo, teraz czas na samego Człowieka-Nietoperza. Likwidowanie zbirów Jokera w QTE i decyzje wpływające na przebieg historii? Wchodzę w to! Ale dajcie jeszcze pracę detektywistyczną.
3. „Allison Road” — projekt zainspirowany anulowanym „Silent Hills”, a raczej jego „Playable Teaserem”. Założenia są dość podobne (dom, który — z braku lepszego otoczenia — płata figle) i tajemnica związana z morderstwem. Oraz duchy, zjawy i potwory. Twórcy obiecują jednak też sporo od siebie. A ponieważ dobrych horrorów nigdy nie dość, to jestem za.

Czekam też na gry: „Draugen”, „Day of the Tentacle Remeastered”, „Mirror's Edge Catalyst”, „Unravel”

MANIAK KOŃCZY


I to tyle. Wiem, że jest późno, ale jestem ciekaw, co Wam najbardziej podobało się w zeszłym roku i na co czekacie w tym. Koniecznie dajcie znać!

Komentarze