FILMY Kontynuacja „Czarownicy” Oj, Disney coraz bardziej się zapędza ze swoimi planami aktorskich adaptacji klasycznych animacji. Najnowszy pomysł to kontynuacja „Czarownicy” z Angeliną Jolie. I o ile sam film był świetny (pomimo udziału Jolie, której nie lubię), to stanowił na tyle zamkniętą historię, że zupełnie nie widzę miejsca na jakąkolwiek część drugą. Scenariusz ma napisać Linda Woolverton, czyli autorka oryginału (oraz disneyowa weteranka). Cóż, jeśli po kimś z Disneya oczekiwać niemożliwego, to tylko od niej, więc może uda się scenarzystce czymś zaskoczyć. Trzymam kciuki, ale patrzę z rezerwą. Źródło: deadline.com
Posty
MANIAK NA POCZĄTEK Uwaga! We wpisie znajdują się: szczegółowy opis i analiza każdej sceny odcinka. Jeśli omawiana odsłona „Once Upon a Time” jeszcze przed Wami, to lepiej kliknijcie tutaj , by poznać moją opinię bez ryzyka popsucia sobie zabawy. Przedostatni odcinek czwartego sezonu „Once Upon a Time” (tak na dobrą sprawę, to przedprzedostatni, bo finał składa się przecież z dwóch odcinków) oferuje domknięcie najważniejszych wątków związanych z bohaterami oraz otwiera drogę do emocjonującego finału, w którym plany Titeliturego mają szansę się ziścić. A przy okazji jak zwykle jest tu wiele uszczypliwych dialogów, nawiązań do popkultury i ciekawych spostrzeżeń. To co, gotowi na streszczenio-analizę ?
MANIAK ZACZYNA W końcówce poprzedniego sezonu twórcy wprowadzili w życie dość ciekawy zabieg. Zakończyli główne wątki drugiej połowy sezonu już w przedostatnim odcinku, a dwugodzinny finał przeznaczyli na nową historię, wynikającą jedynie pośrednio z tego, co działo się przed nią. Otrzymaliśmy więc w pewnym sensie dwie pieczenie na jednym ogniu — zarówno domknięcie historii rozgrywającej się od kilku odcinków, jak i opowieść zupełnie nową, która jednocześnie stanowiła wprowadzenie do kolejnego sezonu. Przed seansem dwudziestego odcinka zastanawiałem się czy i tym razem twórcy pójdą tą drogą. I rzeczywiście, okazuje się, że w pewnym sensie nią idą. Ale nie znaczy to że podążają dokładnie tą samą ścieżką, bo jednak pewne kwestie rozwiązują inaczej.
MANIAK PISZE WSTĘP Druga historia, którą Victor Gischler realizuje na łamach serii „Angel and Faith” nabiera rozpędu i powoli zaczyna przechodzić w końcowy etap. Etap, którego, po poprzednich dokonaniach scenarzysty, trochę się obawiałem. Gischler bowiem umie bardzo dobrze zacząć, ale z kończeniem ma pewien problem, o czym można było się przekonać czytając pierwszą historię jego autorstwa w serii. Nic więc dziwnego, że do lektury ósmego numeru „Angel and Faith zabrałem się z nieukrywanym niepokojem — choć to dopiero trzecia z pięciu części „Lost and Found”. Czy tym razem scenarzyście udaje się uniknąć pułapek, w które wcześniej wpadał? I czy przynajmniej sprawia wrażenie, że wie, dokąd zmierza i do jakiego momentu chce doprowadzić fabułę? Cóż, ciężko odpowiedzieć na te pytania twierdząco.
MANIAK NA POCZĄTEK Odkąd wyemitowano ostatni odcinek znakomitych „Układów” , z dużą niecierpliwością czekałem na kolejny projekt braci Glenna i Todda Kesslerów oraz współpracującego z nimi Daniela Zelmana. To twórcy prawdziwie utalentowani, którzy bardzo często dzielą się niezwykle ciekawymi spostrzeżeniami na temat natury ludzkiej — co zresztą przez lata czynili we wspomnianych „Układach”. Dwa lata po zakończeniu ostatniego sezonu poprzedniego serialu tria pojawiła się informacja o kolejnej produkcji przez nie szykowanej, tym razem dla Netfliksa. Ta pojawiła się na platformie 20 marca tego roku, a ja natychmiast zabrałem się za oglądanie. Trzynaście trwających blisko godzinę odcinków obejrzałem w ciągu trzynastu dni — wychodzi jeden dziennie. Gdybym miał jednak więcej czasu, na pewno zrobiłbym wielki maraton. „Bloodline” to bowiem serial nietuzinkowy, oryginalny i piekielnie absorbujący.
MANIAK NA WSTĘPIE Większość pisanych przez Geoffa Johnsa historii komiksowych oparta jest na bardzo prostej strukturze. Na początku jest wstęp, który niczym hitchcockowskie trzęsienie ziemi wywraca znany z komiksów świat do góry nogami. To punkt wyjścia, po którym wszelkie fabularne tajemnice zaczynają narastać, a wokół rozrysowywane jest tło historii. Następnie wreszcie dochodzi do wielkiej walki między głównymi stronami konfliktu, po której to następuje (nie)spodziewany zwrot akcji, jeszcze raz wywracający wszystko do góry nogami. Wreszcie tajemnice zostają rozwiązane, a całą opowieść wieńczy kolejna, jeszcze większa niż poprzednio bitwa. Piąty numer „Forever Evil”, zeszłorocznego wielkiego wydarzenia w DC Comics to zarazem trzeci z wymienionych etapów johnsowych fabuł, a zatem pierwsza wielka walka. Czy scenarzyście udaje się rozpisać ją tak, by angażowała czytelnika i wzbudzała jego ekscytację?
FILMY Oficjalny opis „Batman v Superman” Warner Bros wreszcie udostępniło oficjalny opis fabuły filmu „Batman v Superman: Świt sprawiedliwości”. Oto, co ciekawego można w nim wyczytać: W obawie przed działaniami superbohatera o niemal boskich atrybutach, który pozostawiony jest samemu sobie, silny i zaciekły samozwańczy stróż prawa Gotham mierzy się z najbardziej szanowanym, współczesnym wybawcą Metropolis, podczas gdy świat zmaga się z tym, jakiego naprawdę bohatera potrzebuje. Gdy Batman i Superman toczą ze sobą wojnę, na horyzoncie szybko pojawia się nowe zagrożenie, które stanowi dla ludzkości większe niebezpieczeństwo niż kiedykolwiek. Nie ma tu oczywiście zbyt wiele informacji, ale potwierdza się kilka wiadomości. Przede wszystkim walka Batmana z Supermanem będzie toczyć się z powodu obaw tego pierwszego. Ładnie łączy się to z motywami „Człowieka ze stali”, a zwłaszcza końcówką, w której Superman przyczynia się do zniszczeń miasta, zabija wr
MANIAK PISZE WSTĘP Nie mogę w to uwierzyć, ale moment, w którym postanowiłem usiąść przed komputerem, postukać w klawisze i poklikać myszką, a następnie podzielić się tym w Internecie — w nadziei, że ktokolwiek zechce to przeczytać — miał miejsce aż dwa lata temu. Wiem, że zabrzmi to sztampowo, ale naprawdę wydaje się że wszystko stało się dopiero wczoraj. Mimo, że tak wiele się od tego czasu wydarzyło, a „Przemyślenia maniaka” stały się nieodłączną częścią mojego codziennego życia. Dwa lata to być może dla niektórych mało w kontekście internetowych projektów, ale dla mnie to dość sporo. Hej, niektóre seriale nawet nie dożywają roku. Zresztą, przy mojej umiejętności do szybkiego porzucania różnych rzeczy, dwa lata to nawet niezły wyczyn. Z drugiej strony — jeśli coś przynosi tak dużo frajdy, to niełatwo się z tego rezygnuje. A „Przemyślenia maniaka” sporo mi frajdy przynoszą.
FILMY Jest reżyser „Aquamana” Ogłoszono, kto wyreżyseruje kinowego „Aquamana”. Będzie to parający się z reguły horrorem (brutalna „Piła” czy świetny hołd dla tradycyjnego horroru „Naznaczony), ale też stawiający pierwsze kroki w kinie akcji („Szybcy i wściekli 7”) James Wan. Wan włączy się do projektu już na etapie tworzenia scenariusza (ten jest pisany przez Kurta Johnstada). Władze studia wypowiadają się o tym wyborze bardzo pozytywnie: Film z Aquamanem to dla nas ogromne przedsięwzięcie, a dotychczasowymi dziełami James udowodnił swoją zdolność do poprowadzenia każdego rodzaju projektu. To osoba o niewiarygodnym twórczym talencie, potrafiąca nadać materiałowi wyjątkowego tonu. Trzeba przyznać, że wybór Wana jest dość nieszablonowy i jeśli reżyser będzie miał sporo swobody, kinowy „Aquaman” może okazać się wyjątkową pozycją wśród filmów o superbohaterach. Źródło: hollywoodreporter.com