Maniak ocenia #124: "Nagi no asu kara"

MA­NIAK KLE­CI WSTĘP


Cza­sem przez przy­pa­dek tra­fi się na taki se­rial, któ­ry oka­że się du­żym, po­zy­tyw­nym za­sko­cze­niem. Taki, na któ­ry ja­koś szcze­gól­nie się nie cze­ka­ło, ale po obej­rze­niu pierw­szych od­cin­ków, nie moż­na prze­rwać od­twa­rza­nia ko­lej­nych. I wła­śnie tak mia­łem z prze­sym­pa­tycz­nym ani­me „Na­gi no asu kara” (『凪のあすから』; „Od spo­koj­ne­go ju­tra”).
Pier­wot­nie, prze­glą­da­jąc no­wo­ści na je­sien­ny se­zon ani­me (w Ja­po­nii, ina­czej niż w przy­pad­ku USA, rok w te­le­wi­zji po­dzie­lo­ny jest na czte­ry se­zo­ny) na­wet na „Na­gi no asu kara” się na dłu­żej nie za­trzy­my­wa­łem. Opi­sy tej pro­duk­cji ra­czej mnie znie­chę­ci­ły i wo­la­łem po­świę­cić swój czas na coś in­ne­go. Na szczę­ście od tego wiel­kie­go błę­du uchro­ni­ła mniej moja Dru­ga Po­łów­ka. Po jej na­mo­wach da­łem się w koń­cu sku­sić na pierw­szy od­ci­nek i za­ko­cha­łem się od pierw­sze­go wej­rze­nia. Ko­lej­ne po­chło­ną­łem zaś, jak naj­szyb­ciej się da­ło. Co mnie tak urze­kło?

MA­NIAK O SCE­NA­RIU­SZU


Twór­czy­nią se­ria­lu jest Oka­da Mari (岡田麿里), zna­na mię­dzy in­ny­mi z bar­dzo do­bre­go „Zet­su­en no tem­pest” (『絶遠のテンペスト』) oraz „Ku­ro­shit­su­ji” (『黒執事』). Na­pi­sa­ła sce­na­riusz więk­szo­ści od­cin­ków, a wspo­ma­ga­li ją w tym: Yoko­te Mi­chi­ko (横手美智子), Yoshi­no Hi­ro­yuki (吉野弘幸), Waba Aki­ko (和場明子) Ne­mo­to To­shi­zō (根元歳三) oraz Ni­shi­mi­ra Jun­ji (西村ジュンジ).
Za­ło­że­nia fa­bu­ły są dość pro­ste. Ak­cja osa­dzo­na jest w bar­dzo ory­gi­nal­nym świe­cie, w któ­rym nie­gdyś, ca­ła ludz­kość miesz­ka­ła na dnie mo­rza. Po ja­kimś cza­sie część wy­szła jed­nak na po­wierzch­nię, za­kła­da­jąc swo­ją osa­dę. Od­tąd lu­dzie dzie­lą się na tych z mo­rza i tych z lą­du. Czwór­ka czter­na­sto­let­nich przy­ja­ciół: Ma­na­ka (まなか), Chi­sa­ki (ちさき), Hi­ka­ri (光) oraz Ka­na­me (要), po tym jak zam­knię­to ich szko­łę w pod­wod­nej wio­sce Shio­shi­shio (潮鹿生), musi prze­nieść się do szko­ły na po­wierzch­nię. Śle­dzi­my jak po­wo­li przy­sto­so­wu­ją się do tej zmia­ny, a przy oka­zji ob­ser­wu­je­my, jak ra­dzą so­bie z kieł­ku­ją­cy­mi w nich uczu­cia­mi. Nie­zbyt za­chę­ca­ją­co to brzmi, praw­da? Ale tyl­ko na pierw­szy rzut oka.
Si­łą „Na­gi no asu kara” są przede wszyst­kim zna­ko­mi­cie roz­pi­sa­ni bo­ha­te­ro­wie. Twór­cy bar­dzo za­dba­li o ich róż­no­rod­ność. Każ­dy jest wy­jąt­ko­wy i inny od po­zo­sta­łych — każ­dy ina­czej się za­cho­wu­je, ina­czej ro­zu­mu­je i ina­czej się wy­po­wia­da. Mamy więc upar­te­go Hi­ka­rie­go, nie­co fajt­ła­po­wa­tą Ma­na­kę, nie­śmia­łą Chi­sa­ki oraz grzecz­ne­go i doj­rza­łe­go jak na swój wiek Ka­na­me. Są też in­te­re­su­ją­cy bo­ha­te­ro­wie po­bocz­ni (choć rów­nie waż­ni): za­mknię­ty w so­bie Tsu­mu­gu (紡), roz­waż­na sio­stra Hi­ka­rie­go, Aka­ri (あかり); dwie dziew­czyn­ki z po­wierzch­ni: Sayu (さゆ) i Miu­na (美海) oraz ta­jem­ni­czy Uro­ko­-sa­ma (うろこ様), okre­śla­ją­cy sie­bie mia­nem „łu­ski bó­stwa mo­rza”. Nie wszyst­kich od razu po­lu­bi­my, a część mo­że na­wet z po­cząt­ku de­ner­wo­wać. Im wię­cej jed­nak się o po­szcze­gól­nych do­wia­du­je­my, tym bar­dziej za­czy­na­my ro­zu­mieć ich po­stę­po­wa­nie i tym bar­dziej się do nich prze­ko­nu­je­my. Zwłasz­cza, że bar­dzo zgrab­nie na­kre­ślo­no re­la­cje wszyst­ki­ch z nich, i to właś­nie ich kształ­to­wa­nie się sta­no­wi głów­ny wą­tek pro­duk­cji. Fa­bu­ła po­zo­sta­je bar­dzo bli­sko bo­ha­te­rów, a twór­cy, po­ka­zu­jąc ich roz­wój, opo­wia­da­ją o doj­rze­wa­niu, ra­dze­niu so­bie ze zmia­na­mi oraz mi­ło­ścią — tą szczę­śli­wą i nie­szczę­śli­wą. Czy­nią w to spo­sób nie­ba­nal­ny i bar­dzo in­te­li­gent­ny, zmu­sza­jąc do prze­my­śleń i do­star­cza­jąc spo­rą daw­kę wzru­szeń.
Fa­scy­nu­ją­cy jest tak­że sam świat, przed­sta­wio­ny w ani­me. Jego kon­cept jest nie­zwy­kle ory­gi­nal­ny, a przez to bar­dzo po­cią­ga­ją­cy. Za­dba­no o naj­mniej­sze jego szcze­gó­ły i do­sko­na­le wy­ja­śnio­no wszel­kie niu­an­se, choć ko­lej­ne ta­jem­ni­ce od­kry­wa­my po­wo­li, wraz z roz­wo­jem ak­cji. Ta­jem­ni­ce te, to wspa­nia­ły do­da­tek do fa­bu­ły, któ­ry po­ma­ga po­głę­bić syl­wet­ki ko­lej­nych bo­ha­te­rów, a tak­że na­da­je ca­łej hi­sto­rii pew­ne­go dra­ma­ty­zmu. Trze­ba jed­nak pa­mię­tać, że to nie ta­jem­ni­ce sta­no­wią pierw­szy plan opo­wie­ści, któ­ra, po­wtó­rzę, przede wszyst­kim sku­pia się na roz­wo­ju bo­ha­te­rów. Nie uświad­czy­my więc wart­kiej ak­cji — ta to­czy się ra­czej swo­im tem­pem. Mimo wszyst­ko jed­nak, moc­no trzy­ma w na­pię­ciu.
„Na­gi no asu ka­ra” jest więc umie­jęt­nie na­pi­sa­ną hi­sto­rią o wy­ra­zi­stych po­sta­ciach i ich roz­ter­kach; z wy­raź­nym po­cząt­kiem, roz­wi­nię­ciem (i kil­ko­ma cie­ka­wy­mi zwro­ta­mi ak­cji) oraz sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cą koń­ców­ką; ze świet­nie na­pi­sa­ny­mi dia­lo­ga­mi oraz odro­bi­ną hu­mo­ru. A wszyst­ko to okra­szo­ne ja­poń­ską men­tal­no­ścią i at­mos­fe­rą, któ­re do­da­ją ani­me ko­lej­nych war­to­ści.

MA­NIAK O RE­ŻY­SE­RII


Za re­ży­se­rię ani­me od­po­wia­da Shi­no­ha­ra To­shiya (篠原俊哉) któ­ry z Oka­dą współ­pra­co­wał już przy „Ku­ro­shit­su­ji”. Od stro­ny wi­zu­al­nej pro­wa­dzi se­rial pierw­szo­rzęd­nie. Prze­pięk­ny, ulot­ny mor­ski świat do­sko­na­le prze­ciw­sta­wia nie­co bar­dziej przy­ziem­nej, ale rów­nie barw­nej po­wierzch­ni. Taki kon­trast jest szcze­gól­nie waż­ny, by pod­kre­ślić uczu­cia bo­ha­te­rów. Te Shi­no­ha­ra po­ka­zu­je ge­nial­nie, nie­mal przez ca­ły czas po­zo­sta­jąc bar­dzo bli­sko nich i po­wo­li, ale kon­se­kwent­nie kre­śląc ich syl­wet­ki. Cza­sem pew­ne emo­cje de­li­kat­nie prze­ry­so­wu­je, ale ni­gdy nie robi tego w złym gu­ście i nie osią­ga pa­ro­dy­stycz­ne­go efek­tu, obec­ne­go w tak wie­lu ani­me. Taki za­bieg słu­ży ra­czej pew­ne­mu pod­kre­śle­niu i de­li­kat­nej su­ge­stii, niż ob­śmia­niu. To do­brze, bo dzię­ki temu uda­je się Shi­no­ha­rze utrzy­mać po­waż­niej­szy ton.
Ca­łej hi­sto­rii re­ży­ser na­da­je od­po­wied­nie tem­po. Nie jest ono zbyt szyb­kie, co po­zwa­la wi­dzo­wi wczuć się w świat przed­sta­wio­ny, a jed­no­cze­śnie nie jest prze­sad­nie po­wol­ne, dzię­ki cze­mu z ekra­nu nie wy­le­wa się nuda. To sztu­ka nie­ła­twa, ale Shi­no­ha­rze się uda­je. Ma nie­zwy­kłe wy­czu­cie i za­zna­cza oso­bi­sty ton hi­sto­rii, ale też, gdy tego za­kła­da sce­na­riusz, nie stro­ni od roz­ma­chu.

MA­NIAK O AK­TO­RACH


„Na­gi no asu kara” to ani­me, któ­re zdub­bin­go­wa­no re­we­la­cyj­ne — nie­mal­że każ­dy z ak­to­rów wy­ko­nu­je swo­je za­da­nie fan­ta­stycz­nie. Na szcze­gól­ną po­chwa­łę za­słu­gu­je Ha­na­za­wa Kana (花澤香菜), któ­rej Ma­na­ka jest wprost cu­dow­na. Bar­wa gło­su Ha­na­za­wy ide­al­nie pa­su­je do po­sta­ci, a spo­sób, w jaki ak­tor­ka od­da­je jej emo­cje jest bez­błęd­ny. Wraż­li­wa, bez­bron­na i nie­zwy­kle sym­pa­tycz­na, po­tra­fi praw­dzi­wie za­skar­bić so­bie wi­dza.
Do­sko­na­ły jest rów­nież Ha­nae Na­tsu­ki (花江夏樹) w roli Hi­ka­rie­go. Ak­tor z po­wo­dze­niem wy­ra­ża jego upór i za­dzior­ność, a tak­że bar­dzo wia­ry­god­nie uka­zu­je jego doj­rze­wa­nie.
Cał­kiem nie­źle ra­dzi so­bie Kay­ano Ai (茅野愛衣) jako Chi­sa­ki. Nie­co wy­co­fa­na i skry­ta bo­ha­ter­ka wy­pa­da w jej uję­ciu prze­ko­nu­ją­co zwłasz­cza w mo­men­tach bar­dzo oso­bi­stych, w któ­rych musi po­ra­dzić so­bie z ko­tłu­ją­cy­mi się we­wnątrz uczu­cia­mi.
Do­brym wy­bo­rem do roli Ka­na­me oka­zał się Ōsa­ka Ry­ōta (逢坂良太). Ak­tor ma w gło­sie coś doj­rza­łe­go i sym­pa­tycz­ne­go za­ra­zem, co po­zwa­la mu w ła­twy spo­sób zbu­do­wać po­stać.
Nie­mniej do­brzy są ci, któ­rzy uży­cza­ją gło­su bo­ha­te­rom dru­go­pla­no­wym (choć, znów po­wtó­rzę, nie mniej waż­nym). Ishi­ka­wa Ka­ito (石川界人) umie­jęt­nie po­ka­zu­je pew­ną re­zer­wę Tsu­mu­gu, Na­zu­ka Ka­ori (名塚佳織) urze­ka jako uprzej­ma i roz­waż­na Aka­ri, Ko­mat­su Mi­ka­ko (小松未可子) ge­nial­nie od­da­je me­lan­cho­lię Miu­ny, a Ishi­ha­ra Ka­ori (石原夏織) po­tra­fi jako Sayu za­rów­no zi­ry­to­wać, jak i wzru­szyć. Wspa­nia­ły jest tak­że To­riu­mi Kōsu­ke (鳥海浩輔) jako Uro­ko­-sa­ma, rów­nie wia­ry­god­ny w mniej i bar­dziej po­waż­nych sce­nach.

MA­NIAK O TECH­NI­KA­LIACH


No i na ko­niec tech­ni­ka­lia, któ­rym rów­nież nie bę­dę szczę­dzić po­chwał — bar­dzo bo­wiem na nie za­słu­gu­ją. Już same, bar­dzo ory­gi­nal­ne pro­jek­ty po­sta­ci ro­bią nie­sa­mo­wi­te wra­że­nie, a w po­łą­cze­niu z za­pie­ra­ją­cy­mi dech w pier­siach, nie­zwy­kle szcze­gó­ło­wy­mi tła­mi, zwłasz­cza je­śli cho­dzi o świat pod­wod­ny, efekt koń­co­wy jest nie­sa­mo­wi­ty. Do tego bar­dzo ład­nie i płyn­nie to wszyst­ko za­ni­mo­wa­no. Mimo, że dzie­je się ma­ło, to ni­gdy nie jest tak, że bo­ha­te­ro­wie za­sty­ga­ją w bez­ru­chu (chy­ba, że w ten spo­sób chce coś prze­ka­zać re­ży­ser), za­wsze też dzie­je się coś w tle. Eks­pre­sja bo­ha­te­rów jest róż­no­rod­na i dość prze­ko­nu­ją­ca. Cał­kiem spraw­nie do­da­no tak­że efek­ty kom­pu­te­ro­we, choć cza­sa­mi by­wa­ją zbyt wi­docz­ne. Bez­błęd­ny jest mon­taż. Nie­źle wy­pa­da dźwięk — lu­dzie za nie­go od­po­wie­dzial­ni skru­pu­lat­nie od­twa­rza­ją wszel­kie od­gło­sy.
Od­dziel­ny aka­pit war­to po­świę­cić war­stwie mu­zycz­nej. Dość mło­dy, nie­speł­na trzy­dzie­sto­let­ni pod­czas pro­duk­cji anime Dewa Yoshia­ki (出羽良彰) kom­po­nu­je prze­pięk­ną ścież­kę dźwię­ko­wą, któ­rą wprost chwy­ta za ser­ce. Do­sko­na­le uwy­dat­nia naj­waż­niej­sze mo­ty­wy ani­me, za­bie­ra­jąc wraz z jego twór­ca­mi w prze­pięk­ną, emo­cjo­nal­ną wę­drów­kę. Cał­kiem nie­złe są też utwo­ry w czo­łów­kach i na­pi­sach koń­co­wych, zwłasz­cza „A­qua Ter­ra­rium” au­tor­stwa Yana­gi Nagi (やなぎなぎ), któ­re­go mo­że­cie po­słu­chać po­ni­żej:


MA­NIAK OCE­NIA


„Na­gi no asu kara” to ani­me wy­jąt­ko­we, któ­re bez wąt­pie­nia trze­ba zo­ba­czyć. Być mo­że nie każ­de­mu przy­pad­nie do gu­stu (na pew­no nie tym, któ­rzy ocze­ku­ją lek­kiej, szyb­kiej roz­ryw­ki), ale u mnie wska­ku­je na li­stę ulu­bio­nych, za­raz obok „Er­go Pro­xy” i „Shin se­kai yori”. Mam na­dzie­ję, że je­śli da­cie mu szan­sę, to na Was też wy­wrze spo­re wra­że­nie.

DO­BRY

Komentarze

  1. Nagi takie dobre <3
    Poniekąd podobne do Shin Sekai Yori, ale skupiają się troszkę na innych rzeczach. Dawno nie było tak dobrego (i wizualnie i fabularnie) anime. : D
    PS Drugi ending lepszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie dobre <3 Mnie się podoba bardziej pierwszy ending, bo bardzo pasuje tekstowo i muzycznie do tego świata, ale drugi też śliczny :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.