Maniak ocenia #178: "Once Upon a Time" S03E15

MA­NIAK ZA­CZY­NA


Kie­dy opo­wia­da się pew­ną hi­sto­rię, na­le­ży być przy­go­to­wa­nym na po­dej­mo­wa­nie trud­nych de­cy­zji i wpro­wa­dza­nie pew­nych zmian, tak by tę hi­sto­rię moż­na by­ło sen­sow­nie kon­ty­nu­ować i by na­bra­ła pew­nej świe­żo­ści. To mo­gą być zmia­ny róż­ne­go ro­dza­ju. Cza­sem wy­star­czy wpro­wa­dzić ko­lej­ne po­sta­ci, któ­re  rzu­cą inne świa­tło na wy­da­rze­nia; cza­sem moż­na po pro­stu po­sta­wić na dro­dze bo­ha­te­rów ja­kieś nowe, nie­spo­dzie­wa­ne prze­szko­dy. Nie­kie­dy jed­nak, trze­ba się po­su­nąć do pi­sar­skie­go mor­der­stwa i uśmier­cić któ­re­goś z bo­ha­te­rów, po­nie­waż po­zwa­la to na za­ist­nie­nie no­wej, zu­peł­nie in­nej niż wcześ­niej dynamiki.
Twór­cy „Once Upon a Time” po­dej­mu­ją w pięt­na­stym od­cin­ku trze­cie­go se­zo­nu jed­ną z ta­kich cięż­kich de­cy­zji i na pew­no zmie­ni ona ob­li­cze se­ria­lu. Czy na lep­sze?

MA­NIAK O SCE­NA­RIU­SZU


Od­ci­nek za­ty­tu­ło­wa­no „Quiet Minds” czy­li „Ci­che umy­sły”. Au­tor­ką sce­na­riu­sza jest Ka­lin­da Vas­quez („Ni­ki­ta”, „Ska­za­ny na śmierć”).
Emma, Hak i Ksią­żę, po tym, co od­kry­li w piw­ni­cy Ze­le­ny, po­szu­ku­ją Ti­te­li­tu­re­go. Tym­cza­sem w mia­stecz­ku po­ja­wia się Neal. W re­tro­spek­cjach Bel­la i Bael­fi­re szu­ka­ją spo­so­bu, by wskrze­sić Mrocz­ne­go. Na swo­jej dro­dze spo­ty­ka­ją za­cza­ro­wa­ny świecz­nik, Pło­myk, któ­ry mo­że im po­móc…
Sce­ny dzie­ją­ce się w Za­cza­ro­wa­nym Le­sie są nie­zwy­kle in­try­gu­ją­ce. Na wi­dzów cze­ka spo­ro zwro­tów ak­cji, w tym je­den na­praw­dę dra­ma­tycz­ny. Do­sko­na­le przy tym roz­pi­sa­no po­sta­ci i po­sta­ra­no się o na­praw­dę do­bre dia­lo­gi. W cie­ka­wy spo­sób za­an­ga­żo­wa­no w tę hi­sto­rię Złą Cza­row­ni­cę z Za­cho­du, któ­ra wo­bec Ti­te­li­tu­re­go ma wła­sne za­mia­ry.
Tak na­praw­dę jed­nak, to sce­ny roz­gry­wa­ją­ce się w Sto­ry­brooke ofe­ru­ją naj­więk­szą daw­kę emo­cji. Przede wszyst­kim po­ry­wa głów­ny wą­tek, sku­pia­ją­cy się na Nea­lu i po­szu­ki­wa­niach Ti­te­li­tu­re­go. Ide­al­nie uzu­peł­nia się on z re­tro­spek­cja­mi i pro­wa­dzi do nie­zwy­kle wzru­sza­ją­cej sce­ny już pod ko­niec. Spo­ro ona zmie­nia i moc­no po­py­cha hi­sto­rię do przo­du — tym bar­dziej, że je­śli wie­rzyć twór­com, są to wy­da­rze­nia nie­od­wra­cal­ne. Bar­dzo cie­ka­wi mnie, jak to wszyst­ko wpły­nie na głów­nych bo­ha­te­rów, w tym klu­czo­wą dwój­kę bez­po­śred­nio zwią­za­ną z sy­tu­acją.
Uda­ny jest tak­że wą­tek Re­gi­ny, któ­ra po­now­nie, tym ra­zem w Sto­ry­brooke, spo­ty­ka Ro­bi­na Hoo­da. Twór­cy po raz ko­lej­ny od­no­szą się do trze­cie­go od­cin­ka tego se­zo­nu i po­wo­li wpro­wa­dza­ją w ży­cie to, co w nim za­sy­gna­li­zo­wa­li. Traf­nie roz­pi­su­ją re­la­cję Złej Kró­lo­wej oraz słyn­ne­go zło­dzie­ja i na­da­ją roz­wo­jo­wi tej re­la­cji od­po­wied­nie tem­po.
Oczy­wi­ście we wszyst­kim ma­cza pal­ce Ze­le­na, któ­ra jest wspa­nia­łym czar­nym cha­rak­te­rem. Nik­czem­na, dwu­li­co­wa i bar­dzo enig­ma­tycz­na, po­tra­fi przed­się­wziąć każ­de środ­ki, byle tyl­ko osią­gnąć swój cel — i to jest w niej fa­scy­nu­ją­ce. Vas­quez roz­pi­su­je ją na­praw­dę fantastycznie.

MA­NIAK O RE­ŻY­SE­RII


Re­ży­se­ru­je Eagle Egill­sson („Arrow”) i ra­dzi so­bie świet­nie. Przede wszyst­kim bar­dzo do­brze po­ka­zu­je na ekra­nie emo­cje po­sta­ci. Nie jest za­nad­to efek­ciar­ski i ra­czej ucie­ka się do kla­sycz­nych, spraw­dzo­nych roz­wią­zań. Po­tra­fi moc­no wzru­szyć, ale też za­sko­czyć, czy pod­nieść na­pię­cie. Bar­dzo dba o styl wi­zu­al­ny. Praw­dzi­wy kunszt po­ka­zu­je na sam ko­niec, przy­go­to­wu­jąc na­stro­jo­wy mon­taż, pod­su­mo­wu­ją­cy wy­da­rze­nia od­cin­ka.

MA­NIAK O AK­TO­RACH


Ak­to­rzy spi­su­ją się na me­dal. Emi­lie de Ra­vin urze­ka jako Bel­la i bar­dzo do­brze uka­zu­je roz­ter­ki swej po­sta­ci. Jest przy tym nie­sa­mo­wi­cie uro­cza i bar­dzo bli­ska swo­je­mu dis­ne­yows­kie­mu pier­wo­wzo­ro­wi.
Wspa­nia­ły wy­stęp za­li­cza wcie­la­ją­cy się w Ne­ala Mi­chael Ray­mond-James. Do­star­cza nie­sa­mo­wi­tych emo­cji i po­tra­fi praw­dzi­wie wzru­szyć — a tak był za­miar sce­na­rzyst­ki.
Świet­na jest tak­że Je­nni­fer Mo­rri­son. Zna­ko­mi­cie prze­ka­zu­je wi­dzo­wi to, co czu­je Emma Swan, któ­rą od­gry­wa i do­sko­na­le ra­dzi so­bie w moc­niej­szych sce­nach.
Ab­so­lut­nie cu­dow­na jest Re­be­cca Ma­der jako Ze­le­na. Po raz ko­lej­ny wzbu­dza uczu­cie nie­po­ko­ju i ide­al­nie od­da­je dwu­li­co­wą na­tu­rę swej po­sta­ci. Do tego za­chwy­ca wszel­ki­mi niu­an­sa­mi, któ­re do­da­je do swej kre­acji.
Bar­dzo do­brze gra Ro­bert Car­lyle. Po­ka­zu­je kil­ka róż­nych twa­rzy Ti­te­li­tu­re­go i każ­da z nich jest po­my­śla­na i wy­ko­na­na per­fek­cyj­nie. Car­ly­le ani razu nie za­wo­dzi i znów udo­wad­nia swo­ją wiel­ką, ak­tor­ską kla­sę.
Zna­ko­mi­ci są: Lana Pa­ri­lla jako Re­gi­na oraz Sean Ma­guire jako Ro­bin Hood. Ist­nie­je po­mię­dzy nimi do­sko­na­ła ak­tor­ska che­mia, a ich wspól­ne sce­ny ba­wią i do­star­cza­ją emo­cji.
Cał­kiem nie­zły jest go­ścin­ny wy­stęp Hen­rie­go Lu­ba­ttie­go („Czy­sta krew”) w roli Pło­my­ka — ak­tor na­wią­zu­je do po­sta­ci zna­nej z fil­mu Dis­neya, ale do­kła­da też tro­chę od sie­bie.

MA­NIAK O TECH­NI­KA­LIACH


Od­ci­nek zo­stał na­krę­co­ny bar­dzo ład­nie — na zdję­cia pa­trzy się z przy­jem­no­ścią. Uda­ny jest rów­nież mon­taż, któ­ry wra­że­nie robi zwłasz­cza w ostat­nich, bar­dzo emo­cjo­nal­nych sce­nach. Dość przy­zwo­icie wy­glą­da­ją efek­ty spe­cjal­ne — za­cza­ro­wa­ny świecz­nik, Pło­myk, wy­ko­na­ny zo­stał z wy­star­cza­ją­cą, jak na te­le­wi­zyj­ne stan­dar­dy, sta­ran­no­ścią. Za­chwy­ca tak­że nie­zwy­kle do­kład­na cha­rak­te­ry­za­cja — zwłasz­cza w przy­pad­ku Ze­le­ny i Ti­te­li­tu­re­go. Jak zwy­kle urze­ka­ją wspa­nia­łe ko­stiu­my. Do­sko­na­ła jest oczy­wi­ście mu­zy­ka Mar­ka Isha­ma, któ­ra spra­wia, że dra­ma­tycz­ne sce­ny, sta­ją się jesz­cze bar­dziej wzru­sza­ją­ce.

MA­NIAK OCE­NIA


„Quiet Minds” to od­ci­nek, któ­ry spo­ro w se­ria­lu zmie­nia — my­ślę, że na lep­sze. A po­nad­to moc­no wzru­sza i eks­cy­tu­je. Bez wa­ha­nia sta­wiam więc:

DO­BRY

Komentarze