MANIAK ZACZYNA
Problemy z ojcem to w telewizji (i ogólnie popkulturze) temat bardzo modny. Pojawił się choćby w moich ukochanych „Zagubionych” (znakomicie rozpisany wątek Jacka Shepharda i jego ojca, Christiana) czy też na trochę mniejszą skalę w „Angelu” (odcinek z ojcem Wesleya, wątek Connora) oraz „Buffy”. Bardzo ten motyw lubię, choć nie do końca potrafię powiedzieć dlaczego.
Wybrałem tutaj do zilustrowania przykładu takie, a nie inne trzy seriale z konkretnych powodów. Edward Kitsis i Adam Horowitz, którzy niemało przy „Zagubionych” pracowali i w swoich „Once’ach” zamieszczają sporo do nich nawiązań, lubią też podkradać pewne tematy i pokazywać je po swojemu, co czynią w siódmym odcinku „Once Upon a Time in Wonderland”. Natomiast Jane Espenson, która z kolei dużo pisała do „Buffy” i trochę do „Angela”, tworzy tym razem scenariusz do odcinka. Być może właśnie dlatego „Bad Blood” („Zła krew”), bo tak zatytułowana jest ta odsłona serialu, łączy w sobie zalety wszystkich wymienionych trzech produkcji, a dodatkowo zapewnia cudowny baśniowy klimat. Ale do rzeczy.
Wybrałem tutaj do zilustrowania przykładu takie, a nie inne trzy seriale z konkretnych powodów. Edward Kitsis i Adam Horowitz, którzy niemało przy „Zagubionych” pracowali i w swoich „Once’ach” zamieszczają sporo do nich nawiązań, lubią też podkradać pewne tematy i pokazywać je po swojemu, co czynią w siódmym odcinku „Once Upon a Time in Wonderland”. Natomiast Jane Espenson, która z kolei dużo pisała do „Buffy” i trochę do „Angela”, tworzy tym razem scenariusz do odcinka. Być może właśnie dlatego „Bad Blood” („Zła krew”), bo tak zatytułowana jest ta odsłona serialu, łączy w sobie zalety wszystkich wymienionych trzech produkcji, a dodatkowo zapewnia cudowny baśniowy klimat. Ale do rzeczy.
MANIAK O SCENARIUSZU
Po raz kolejny możemy zajrzeć w przeszłość Dżafara. Retrospekcje w „Bad Blood” rzucają na bohatera zupełnie nowe światło i ukazują jego bardzo dramatyczne dzieje. Zgodnie z filozofią pt. „zło to coś, co nabywamy” Espenson kreśli niezmiernie interesujący portret bohatera. I choć nadal ciężko Dżafarowi kibicować, to zdecydowanie da się jego działania zrozumieć i gdzieś tam poczuć do niego chociaż cień współczucia. Do tego wszystkiego dochodzą niezwykle trudne relacje Dżafara z jego ojcem, sułtanem — okazuje się, że nawet w Agrabahu nie wszystko jest bajkowe i przyjemne, a tamtejsi ludzie zdolni są do wielkich okrucieństw, byle tylko, paradoksalnie, ocalić swe dobre imię.
Wątek trudnej relacji z ojcem pojawia się też w teraźniejszości, w której Alicja, za sprawą nieoczekiwanego spotkania, staje przed bardzo ciężkim wyborem. Tutaj Espenson znakomicie rozwija wątki z poprzednich odcinków i pięknie całość podsumowuje, nie szczędząc także znakomicie pomyślanych zwrotów akcji. Interesujący jest też świetnie zarysowany kontrast wobec wydarzeń z retrospekcji — tutaj bohaterowie mogą liczyć na rozwiązanie zaistniałych między nimi problemów; tam te problemy pozostają bez rozstrzygnięcia.
Na boku mamy też okazję śledzić knowania Czerwonej Królowej. Choć ten wątek jest jedynie lekko zasugerowany, to scenarzystka potrafi nim zaintrygować i wzbudzić ciekawość.
MANIAK O REŻYSERII
Tym razem reżyseruje Ciaran Donnelly („Dynastia Tudorów”, „Once Upon A Time”), który bardzo dobrze buduje atmosferę i stara się zwracać uwagę na najmniejsze nawet niuanse. Doskonale prowadzi mrożące krew w żyłach retrospekcje (żeby zmrozić tę krew bardziej stosuje kilka mądrych sztuczek), a w teraźniejszości tworzy perfekcyjny nastrój i daje szansę aktorom na jak najlepsze pokazanie uczuć. Niezwykle dba o stronę wizualną odcinka, dzięki czemu ogląda się go wspaniale.
MANIAK O AKTORACH
„Bad Blood” aktorsko należy przede wszystkim do znakomitego Naveena Andrewsa w roli demonicznego Dżafara. Kolejna porcja groźnych spojrzeń, fantastycznych gestów oraz genialnej gry głosem wystarcza, by całkowicie go kupić.
Interesująca jest rola Briana George’a („Teoria wielkiego podrywu”), który niezwykle skomplikowanego, tajemniczego więźnia buduje w sposób konsekwentny i przemyślany.
Przyzwoicie wypada Anthony Keyvan („Twisted”) jako młody Dżafar. Czternastoletni aktor nie ma łatwego zadania, ale w swoich scenach wypada na szczęście bardzo przekonująco. Nie inaczej jest z Amirem Arisonem („Zero Hour”), wcielającym się w okrutnego sułtana, który zdecydowanie zapada w pamięć.
Dobrze gra Sophie Lowe i Shaun Smyth. Interakcje Alicji i jej ojca, Edwina, to jeden z najjaśniejszych aktorskich punktów odcinka — zwłaszcza doskonała scena w punkcie kulminacyjnym.
Nie zawodzi Michael Socha w roli Willa — jak zwykle idealnie balansujący między komedią a dramatem.
No i jest wyśmienita Emma Rigby jako Czerwona Królowa — jakże ona się bawi swoją rolą!
Interesująca jest rola Briana George’a („Teoria wielkiego podrywu”), który niezwykle skomplikowanego, tajemniczego więźnia buduje w sposób konsekwentny i przemyślany.
Przyzwoicie wypada Anthony Keyvan („Twisted”) jako młody Dżafar. Czternastoletni aktor nie ma łatwego zadania, ale w swoich scenach wypada na szczęście bardzo przekonująco. Nie inaczej jest z Amirem Arisonem („Zero Hour”), wcielającym się w okrutnego sułtana, który zdecydowanie zapada w pamięć.
Dobrze gra Sophie Lowe i Shaun Smyth. Interakcje Alicji i jej ojca, Edwina, to jeden z najjaśniejszych aktorskich punktów odcinka — zwłaszcza doskonała scena w punkcie kulminacyjnym.
Nie zawodzi Michael Socha w roli Willa — jak zwykle idealnie balansujący między komedią a dramatem.
No i jest wyśmienita Emma Rigby jako Czerwona Królowa — jakże ona się bawi swoją rolą!
MANIAK O TECHNIKALIACH
„Bad Blood” można z całą pewnością pochwalić za piękne zdjęcia oraz niezwykle płynny, porządnie wykonany montaż. Efekty specjalne nieszczególnie przeszkadzają, choć nie są najwyższej jakości. Razi i nieco wytrąca z równowagi natomiast niejednolitość scenografii (wymieszanie teł komputerowych z prawdziwymi plenerami i wnętrzami).
Na uwagę z pewnością zasługuje staranna charakteryzacja i nieziemskie stroje, zwłaszcza te noszone na dworze sułtana.
Mark Isham znów tworzy piękne kompozycje, a wiele scen zyskuje dodatkową wartość właśnie dzięki jego muzyce.
Na uwagę z pewnością zasługuje staranna charakteryzacja i nieziemskie stroje, zwłaszcza te noszone na dworze sułtana.
Mark Isham znów tworzy piękne kompozycje, a wiele scen zyskuje dodatkową wartość właśnie dzięki jego muzyce.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.