MANIAK ROZPOCZYNA
Powodów sukcesu serialu „Buffy: Pogromczyni Wampirów” jest z całą pewnością wiele — znakomity scenariusz, ciekawe postaci, idealnie wyważone elementy komediowe i dramatyczne… Można by wymieniać bez końca. Dla mnie jednak największą wartością „Buffy” jest drugie dno; to jak scenarzyści wykorzystują potwory, duchy i wampiry, by pokazać pewne problemy, z jakimi na różnych etapach boryka się każdy z nas. Jest więc choćby uzależnienie, zmaganie się ze stratą bliskich, akceptacja siebie, nieszczęśliwa miłość i inne, wszystkie wyrażone nie do końca wprost, ale wystarczająco zrozumiale.
Twórcy komiksowej kontynuacji serialu również starają się podejmować trudne tematy, a jest to o tyle wartościowe, że dostosowują poruszane problemy do wieku bohaterów, którzy przecież nie są wiecznymi uczniami liceum czy studentami, ale wchodzą w dorosłość. W dziesiątym sezonie jest to szczególnie widoczne.
MANIAK O SCENARIUSZU
Christos Gage i Nicholas Brendon otwierają piątą (i ostatnią) część historii „New Rules” tradycyjnie, czyli bezpośrednio kontynuując wydarzenia z poprzedniego zeszytu. Scoobies ścierają się z Malokerem, pierwszym wampirem i każdy stara się zaradzić problemowi we własnym zakresie. Rozwiązanie ostatecznie okazuje się łatwiejsze, niż wszyscy sądzili, ale zanim odpowiedni bohaterowie do niego dojdą, minie trochę czasu…
Sam przebieg akcji można podzielić na dwie części. Na początku jest bardzo emocjonująca walka, na tle której śledzimy interakcje poszczególnych postaci: współpracę Buffy, Willow, Spike’a, Gilesa i Dawn; kłótnię Xandera z tajemniczym duchem Anyi; przekomarzanki Andrew z Gilesem itd. Jest naprawdę emocjonująco i nie brakuje ciekawych zwrotów akcji oraz zgrabnie wplecionego w całość humoru sytuacyjnego. Szczególnie interesująco przebiega tutaj rozwój Xandera, na którego kolejne wydarzenia mają ogromny wpływ i sprawiają, że dokonuje pod koniec trudnego, ale właściwego i imponującego wyboru. A wszystko to wieńczy świetna scena z Draculą, która doskonale podsumowuje skomplikowane relacje łączące bohaterów.
Po długiej walce następuje druga, spokojniejsza część, w której Buffy i przyjaciele dokonują bilansu swych poprzednich zmagań, podejmują decyzje a propos tego, co dalej z księgą „Vampyr” i walczą z różnorakimi pokusami. To tu najbardziej widoczny jest główny motyw dziesiątego sezonu — wchodzenie w dorosłość i stawianie czoła ciężkim, znaczącym dla przyszłości wyborom. Wszystko to podane w wyśmienitym sosie i bardzo umiejętnie zmetaforyzowane, a to szczególnie wartościowe, bo dzięki temu komiks nie tylko skłania do refleksji, ale też zwyczajnie dostarcza mnóstwa frajdy. Gage i Brendon zdecydowanie stanęli na wysokości zadania, tworząc scenariusz do tego numeru, który dorównuje najlepszym odcinkom serialu Whedona.
MANIAK O RYSUNKACH
Rebekah Isaacs znów ożywia scenariusz swymi cudownie kreskówkowymi rysunkami, do których dodaje domieszkę mangowej stylistyki. I ponownie sprawdza się to w akcji świetnie. Pierwszorzędnie wyglądają nie tylko tła, w które rysowniczka włożyła ogrom pracy (warto też zwrócić uwagę na subtelne kulturowe nawiązania, choćby wiszącą na ścianie w pokoju Xandera reprodukcję słynnego drzeworytu Hiroshigego), ale również postaci, w których przede wszystkim zachwyca kapitalna, lekko przerysowana (znów: mangowe wpływy) mimika. Isaacs bardzo dba o to, by podkreślić emocje bohaterów przez ich miny, spojrzenia i postawy, a widać to w szczególności w jednej ze scen pocałunku. Do tego dochodzi naprawdę dobre rozstawienie kadrów i umiejętne posługiwanie się perspektywą. A jeśli dodać jeszcze kolory Dana Jacksona, którego dobór palety barw i styl cieniowania idealnie wpisują się w całość, to otrzymamy komiks prześliczny. I taki ten zeszyt jest.
MANIAK OCENIA
Piąty numer dziesiątego sezonu „Buffy” ma w sobie to coś, co znam z serialu, a w dodatku jest przepięknie zilustrowany. Mnie do szczęścia więcej nie potrzeba.
DOBRY |
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.