Maniak ocenia #156: "Buffy Season 10: Angel & Faith" #5

MA­NIAK KLE­CI WSTĘP


Po dość nie­rów­nej, czte­ro­od­cin­ko­wej hi­sto­rii otwie­ra­ją­cej nowy se­zon „An­gel and Faith” o bar­dzo in­try­gu­ją­cym po­czą­tku, a koń­ców­ce śred­niej, Gisch­ler po­zwa­la so­bie na chwi­lę od­de­chu i pi­sze jed­no­ra­zo­wą opo­wieść, w któ­rej na­wią­zu­je do wy­da­rzeń w „Bu­ffy” i przy­go­to­wu­je grunt pod ko­lej­ne czę­ści se­rii. Ale to nie je­dy­ne nie­spo­dzian­ki, przy­go­to­wa­ne przez Dark Hor­se w pią­tym nu­me­rze „An­gel and Faith”.
Jak to za­zwy­czaj bywa, ta­ką jed­no­ra­zo­wą hi­sto­rię go­ścin­nie ry­su­je ktoś inny niż re­gu­lar­ny ry­sow­nik se­rii. Tym ra­zem jest to Der­liz San­ta­cruz, któ­ry dał się już po­znać czy­tel­ni­kom w nie­daw­no wy­da­nej (i re­cen­zo­wa­nej tu prze­ze mnie) po­wie­ści gra­ficz­nej o Spi­ke’u. Tam wy­padł nie­źle, choć jego pra­ce nie był­by po­zba­wio­ne wad. A jak po­ra­dził so­bie tu­taj, oży­wia­jąc sce­na­riusz Gisch­le­ra? No i jak wy­szła sama hi­sto­ria?

MA­NIAK O TY­TU­LE


Ko­miks za­ty­tu­ło­wa­ny jest „Old Ha­bits”, czy­li „Sta­re przy­zwy­cza­je­nia”. W kon­tek­ście fa­bu­ły i mo­ty­wów, ja­kie au­tor po­ru­sza w tym nu­me­rze, wy­bór ta­kie­go ty­tu­łu jest nie­zmier­nie cie­ka­wy i nie­co prze­wrot­ny. Z jed­nej stro­ny od­wo­łu­je się bo­wiem do we­wnętrz­nej wal­ki An­ge­la, z dru­giej zaś, sta­no­wi iro­nicz­ny ko­men­tarz do sy­tu­acji, w ja­kiej znaj­du­ją się bo­ha­te­ro­wie — o sta­rych przy­zwy­cza­je­niach mu­szą w niej bo­wiem za­po­mnieć.

MA­NIAK O SCE­NA­RIU­SZU


Ko­miks roz­po­czy­na bar­dzo in­try­gu­ją­ca sce­na… no wła­śnie — nie do koń­ca wia­do­mo cze­go. Naj­pierw wy­da­je się, że to re­tro­spek­cja; po­tem, że sen, a na koń­cu do­sta­je­my wska­zów­ki, że być mo­że coś jesz­cze in­ne­go. W każ­dym ra­zie już od pierw­szych ka­drów Gi­schle­ro­wi uda­je się przy­kuć uwa­gę czy­tel­ni­ka. A da­lej mamy dość kla­sycz­nie i pro­sto skon­stru­owa­ną hi­sto­rię o ta­jem­ni­czym wam­pi­rze, któ­ry ata­ku­je ko­bie­ty za dnia. Spra­wę oczy­wi­ście bada An­gel i do­ko­nu­je przy tym in­te­re­su­ją­cych od­kryć — a czy­tel­nik cie­szy się, że wy­da­rze­nia z głów­nej se­rii, czy­li „Bu­ffy” nie zo­sta­ły zi­gno­ro­wa­ne przez sce­na­rzy­stę.
Oczy­wi­ście pro­sta bu­do­wa nie dys­kwa­li­fiku­je tej hi­sto­rii. Gisch­ler opo­wia­da ją bar­dzo atrak­cyj­nie, sta­ra­jąc się za­rów­no moc­no na­wią­zać do sty­li­sty­ki se­ria­lu „An­gel” (z­de­cy­do­wa­nie w tym se­zo­nie „An­gel and Faith” jest at­mos­fe­rą bliż­sze pro­duk­cji te­le­wi­zyj­nej niż w po­przed­nim), jak i do­dać tro­chę hu­mo­ru, tak cha­rak­te­ry­stycz­ne­go dla Bu­ffy­wer­sum. Są więc nie­złe dia­lo­gi, po­wra­ca­ją ciot­ki Gi­le­sa, So­phie i La­vi­nia, no i jest też nie­co iro­nii. Do szczę­ścia bra­ku­je tyl­ko jed­ne­go skład­ni­ka — Faith, któ­rą ostat­nio Gisch­ler moc­no za­nie­dbu­je. Oby tyl­ko tym­cza­so­wo, bo prze­cież to jed­na z naj­bar­dziej in­te­re­su­ją­cych bo­ha­te­rek z tego świa­ta.
Waż­ne jest rów­nież to że taki jed­no­ra­zo­wy nu­mer nie po­zo­sta­je bez zna­cze­nia dla ca­łej se­rii i Gisch­ler sta­ra się w nim de­li­kat­nie za­su­ge­ro­wać dal­szy roz­wój wy­pad­ków. Mam na­dzie­ję, że w ko­lej­nych od­sło­nach bę­dzie po­tra­fił za­sko­czyć.

MA­NIAK O RY­SUN­KACH


Styl Der­li­za San­ta­cru­za zde­cy­do­wa­nie róż­ni się od tego, co na ła­mach se­rii zdą­żył po­ka­zać już Will Con­rad, ale taka chwi­lo­wa od­skocz­nia do­brze se­rii robi. Za­miast re­ali­stycz­nych, mrocz­nych ilu­stra­cji San­ta­cruz pro­po­nu­je coś lżej­sze­go i nie­co kre­sków­ko­we­go, ale jed­no­cze­śnie pa­mię­ta o kli­ma­cie se­rii i uda­je mu się ład­nie wy­wa­żyć środ­ki. Cał­kiem nie­źle ra­dzi so­bie z po­sta­cia­mi, dba­jąc o to, by by­ły po­dob­ne do se­ria­lo­wych ak­to­rów oraz wcze­śniej­szych pro­jek­tów Isaacs i Con­ra­da. Z tła­mi ma tro­chę pro­blem, bo cza­sem je za­nie­dbu­je, a cza­sem wkła­da spo­ro pra­cy.
Tro­chę te ry­sun­ki psu­je nie­ste­ty Andy Owens, któ­ry przede wszyst­kim zbyt uwy­dat­nia kon­tu­ry (pra­ce San­ta­cru­za by­ły­by o wie­le lep­sze z cień­szą kre­ską) i bywa nad­gor­li­wy.
Cie­ka­wie za to wy­glą­da pra­ca ko­lo­ryst­ki, Mi­chelle Mad­sen, któ­ra do­bie­ra po­god­niej­sze niż zwy­kle bar­wy i ład­nie do­pa­so­wu­je je do sty­lu San­ta­cru­za. Szko­da tyl­ko, że jej cie­nio­wa­nie jest bar­dzo nie­rów­ne i cza­sa­mi wi­dać spo­re nie­do­cią­gnię­cia i uprosz­cze­nia na tym polu.

MA­NIAK OCE­NIA


„Old Ha­bits” to do­bry, przy­jem­ny i in­try­gu­ją­cy ko­miks z nie­złą opra­wą gra­ficz­ną, któ­ry po­zwa­la za­po­mnieć o gor­szym po­przed­nim nu­me­rze se­rii.

DO­BRY

Komentarze