Maniak ocenia #64: "Forever Evil" #2

MANIAK KLECI WSTĘP


Johns ustrzeże się
swoich nawyków?
Geoff Johns ma to do siebie, że lubi bardzo długą ekspozycję. W opowiadanych przez siebie historiach poświęca sporo miejsca na przedstawienie zarysu sytuacji. Akcja w jego komiksach wydaje się z początku dość wolno posuwać do przodu, a scenarzysta wynagradza taką postać rzeczy czytelnikowi poprzez mnożenie tajemnic, którymi bezustannie (czasem skutecznie czasem mniej - ja akurat bardzo lubię fabularne zagadki) stara się go zaintrygować. Dopiero, gdy historia zbliża się do końca, akcja nagle przyspiesza, a wydarzenia osiągają ogromną skalę, prowadząc do finału o niezwykłym rozmachu.
Taki styl opowiadania historii spełnia swoje zadanie i jest dość ciekawym rozwiązaniem, ale tylko do pewnego czasu, ponieważ w końcu staje się zbyt przewidywalny. Czy "Forever Evil" pójdzie podobną ścieżką i również okaże się dobre, acz zanadto oczywiste?

MANIAK O SCENARIUSZU


Mamy okazję bliżej przyjrzeć się
członkom Crime Syndicate
Wszystko wskazuje na razie na to, że owszem, Johns się nie wyłamie i będzie pisał "Forever Evil" w swoim, wyrobionym przez lata, specyficznym stylu. Ale w gruncie rzeczy wcale mi to nie przeszkadza. Bo choć w drugim numerze miniserii akcja nie posuwa się znacząco do przodu, to jednak paradoksalnie, dzieje się dość sporo, a czytelnik dostaje nawet kilka odpowiedzi na postawione wcześniej pytania.
Śledzimy trzy wątki. Przyglądamy się bliżej Leksowi Luthorowi, który w obliczu zagrożenia ze strony Crime Syndicate i tajemniczej nieobecności superbohaterów, snuje plan awaryjny. Śledzimy także poczynania grupy Teen Titans, którzy postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i stanąć w szranki z grupą Ultramana, Super Woman oraz Owlmana. Zaglądamy wreszcie w szeregi Crime Syndicate i poznajemy nieco lepiej członków drużyny złoczyńców oraz łączące ich, często bardzo niezdrowe, relacje.
Postaci rozpisano świetnie
To, co najbardziej rzuca się w oczy podczas lektury, to świetnie rozpisane postaci. Johns ma pomysł na każdą z nich i konsekwentnie go realizuje. Każdy z głównych bohaterów fascynuje i ciekawi, a przede wszystkim, wszyscy, bardziej lub mniej, się wyróżniają. Nie ma tu postaci o identycznych osobowościach. Przy okazji Johns pokazuje koledze po fachu, Scottowi Lobdellowi, jak powinno się pisać grupę Teen Titans i Tima Drake'a.
Powolnie odkrywane karty i mnożenie tajemnic może niektórych irytować, ale moim zdaniem to dobre zagranie, ponieważ zmusza czytelnika do przemyśleń i snucia własnych teorii, co ostatecznie prowadzi, notabene, do przedłużenia żywotności komiksu.
Znakomicie rozegrano również końcówkę, która mocno zaskakuje i daje nadzieję na emocjonujący ciąg dalszy.

MANIAK O RYSUNKACH


Rysunki są bardzo nierówne
David Finch, odpowiadający za ołówek i tusz, jakby nieco poprawił się od pierwszego numeru i na więcej jego rysunków da się popatrzeć. Wciąż jednak, Richard friend, czyli tuszysta, stosuje sporo czerni, która niestety niezbyt dobrze komponuje się z resztą. Oczywiście taki nieco brudny i ciemny styl świetnie pasuje do mrocznej opowieści Johnsa, tyle, że jest on momentami zbyt ponury. A to z kolei, trochę psuje wrażenie.
Ratować stara się je kolorystka, Sonia Oback, ale niestety z różnym skutkiem. Są strony, na których posługuje się całą paletą barw, nadając rysunkom Fincha sporo życia, ale są też takie strony, na których idzie na zwyczajną łatwiznę.

MANIAK OCENIA


"Forever Evil" rozwija się w bardzo ciekawym kierunku, co każe sądzić, że rzeczywiście mocno wpłynie na kształt całego uniwersum. I choć Johns wciąż trzyma się swych kontrowersyjnych rozwiązań w budowaniu historii, to jednak miniseria niewiele na tym traci i potrafi wciągnąć. Drugi numer dostaje zatem:

DOBRY

Komentarze