Maniak ocenia #50: "Revenge" S03E02

MANIAK NA POCZĄTEK


"Revenge" powraca do korzeni
Czasami filmowcy mają zbyt wygórowane ambicje i, co się z tym wiąże, nie mierzą sił na zamiary. Próbują przekształcić coś dobrego w coś, w ich mniemaniu, jeszcze lepszego. Konstruują skomplikowaną fabułę, planują mnóstwo spektakularnych zwrotów akcji, dają bohaterom możliwość rozwoju w niespodziewanym kierunku i w końcu.... przekombinowują. Taki los spotkał np. "Skazanego na śmierć". Serial bardzo dobry i trzymający w napięciu przez pierwsze dwa sezony, po których pierwotnie miał się zakończyć. Później producenci zapragnęli więcej i skończyło się, jak się skończyło - nie tak widowiskowo, jak tego chcieli. W taką stronę szedł w drugim sezonie także serial "Revenge". Sprawdzona matryca na opowieść ustąpiła miejsca coraz bardziej szalonym pomysłom, które powoli, zamiast zaskakiwać i ciekawić, zaczynały frustrować. Przyszedł jednak sezon trzeci, który prowadzi już inna osoba. Postanowiła ona wrócić do korzeni i przywrócić dawny blask serialowi, poprzez sięgnięcie po sprawdzoną już formułę. Czy to było dobre posunięcie?

MANIAK O SCENARIUSZU


Emily wraca do zemsty
na Graysonach
Drugi odcinek, zgodnie z konwencją, według której każdy tytuł to jedno słowo, określające uczucie lub wartość, ochrzczono mianem "Sin" czyli "Grzechu". Proste, łatwe do zapamiętania i bardzo, w kontekście treści odcinka, trafne. Scenariusz popełnił Joe Fazzio, który od samego początku pracował przy produkcji.
Emily wraca do tego, co jest jej głównym celem - zemsty na Graysonach i wszystkich, którzy pomogli im wrobić jej ojca w odpowiedzialność za zamach terrorystyczny. Tym razem skupia się na Paulu Whitleyu - niegdyś związanym z Grayson Global, obecnie księdzem.Tymczasem Margaux składa Danielowi kuszącą propozycję, a Victoria decyduje się na odważne posunięcie wobec Patricka.
Paul Whitley - nowy cel
Każdy fan "Revenge" zauważy w odcinku wyraźny powrót do korzeni serialu. Emily znów sukcesywnie eliminuje kolejne nazwiska, by coraz bardziej zbliżyć się do ostatecznej zemsty. Fazzio trzyma się jednak takiej formuły tylko z pozoru i jeśli bliżej przyjrzymy się jego pracy, dostrzeżemy, jak ciekawie się nią bawi. Kolejny krok ku zemście to dla niego nie tylko okazja do posunięcia fabuły na przód, ale także do spojrzenia z dystansu na motywy, kierujące Emily oraz sensowność jej misji. W efekcie tworzy scenariusz mocno dający do myślenia.
Ciekawa jest też większość wątków pobocznych. Rozwija się postać Margaux, która wyrasta na niezłą intrygantkę i pewnie nie raz jeszcze zaskoczy, a przy okazji wprowadzi trochę zamętu. W interesującym kierunku zmierza także relacja Victorii i jej pierworodnego syna. Nie mogę się już doczekać, kiedy dowiemy się czegoś więcej o Patricku, bo już dostajemy pierwsze sygnały, że ma co do rodziny Graysonów jakieś plany. Trochę denerwuje za to Charlotte, na którą scenarzysta nie ma wyraźnego pomysłu.
Dialogi są w większości inteligentne i napisane z prawdziwą finezją. Cieszą zwłaszcza, tak jak w większości odcinków, dwuznaczne, pełne jadu wymiany zdań Emily i Victorii, ale i reszty słucha się z przyjemnością.

MANIAK O REŻYSERII


"Sin" wyreżyserował bardzo wszechstronny John Scott. Pracował i przy serialach komediowych ("Biuro", "Chuck"), i horrorach ("American Horror Story"), i musicalach ("Glee"). Dobrze radzi sobie także z serialem obyczajowym, jakim jest "Revenge". Akcję prowadzi w odpowiednim tempie i świetnie ukazuje emocje. Stara się też nieco zwodzić widza i, by zbić go z tropu, stosuje kilka skutecznych sztuczek. Dzięki nim, efekt zaskoczenia i zwroty akcji nabierają na sile.

MANIAK O AKTORACH


Henry Czerny jest bardzo
przekonujący w roli dwulicowego
Conrada Graysona
Aktorów można w większości pochwalić. Na wyżyny jak zwykle wybijają się: Emily VanCamp (Emily Thorne alias Amanda Clarke) oraz Madeleine Stowe (Victoria Grayson). Panie błyszczą zwłaszcza we wspólnych scenach, choć i w tych osobnych spisują się znakomicie. Scenariusz daje im szansę na pokazanie całej gamy emocji, z czego, ku radości widza, korzystają.
Henry Czerny nie ustępuje jednak VanCamp oraz Stowe, dzielnie reprezentując męską część obsady. Być może pewne kwestie wypowiada ze zbyt teatralną manierą, przesadnie kładąc akcent na niektóre słowa, jednak mimo to, jest w roli dwulicowego Conrada Graysona bardzo przekonujący.
Karine Vanasse jest świetna
Świetna jest Karine Vanasse jako Margaux LeMarchal. Aktorka stara się pokazać niejednoznaczność swej postaci i oddać złożoność jej charakteru. Wybór Francuzki do roli takiej femme fatale, okazał się być strzałem w dziesiątkę.
Gabriel Mann gra tak jak zawsze czyli całkiem nieźle. Ma kilka ciekawych scen z Van Camp oraz jedną ze Stowe i radzi sobie w nich bardzo dobrze. Zresztą, Nolan Ross to na tyle ciekawa postać, że broni się już na poziomie scenariusza - zadaniem Manna jest tylko wiarygodne jej przedstawienie.
Zgoła inaczej jest z Christą B. Allen. Nie dość, że postać Charlotte jest przez scenarzystów mocno zaniedbywana, to jeszcze aktorka wcale nie stara się ratować jej swym występem i mocno irytuje obecnością na ekranie, która ogranicza się do pojękiwania i krzyków.
Przyzwoicie radzi sobie za to gościnnie występujący James LeGros jako ksiądz Paul Whitley. Tworzy dość wiarygodną kreację i ogląda się go całkiem miło.

MANIAK O TECHNIKALIACH


"Sin" nakręcono świetnie. Zdjęcia doskonale oddają specyfikę świata, w jakim żyją główni bohaterowie. Odpowiednich starań dołożono także, by jak najlepiej wyeksponować grę aktorską i by widzowi nic nie umknęło. Montaż jest płynny i prawidłowy. Wrażenie robi scenografia - bardzo różnorodna i przygotowana niezwykle dokładnie. Muzyka jak zwykle wzmacnia wymowę serialu oraz idealnie pasuje do tonu poszczególnych scen.

MANIAK OCENIA


Choć w "Sin" znalazło się kilka potknięć na poziomie scenariusza i nie wszyscy aktorzy zagrali na miarę swych możliwości, to jednak zalety odcinka odwracają uwagę od tych małych niedociągnięć, dzięki czemu, mogę z czystym sumieniem postawić ocenę:

DOBRY

Komentarze