MANIAK PISZE WSTĘP
„The Crazy Ones” to nie jest kolejna, głupiutka komedia, z coraz gorszymi żartami. To serial bardzo inteligentny, który nie tylko pokazuje różne aspekty pracy w agencji reklamowej, ale przede wszystkim przekazuje nam jakąś prawdę o nas samych. O naszych niedoskonałościach, wadach, głupstwach, które popełniamy. Ale także o tym, co powinniśmy w sobie pielęgnować i rozwijać, o tym, do czego warto dążyć. I choć brzmi to niesamowicie patetycznie, to ten serial wcale taki nie jest. Wręcz przeciwnie — to produkcja lekka, przyjemna i bardzo sympatyczna, którą ogląda się znakomicie. Twórcy mają niesamowity talent i potrafią sprawić, byśmy śmiali się z nas samych — z naszych ludzkich przywar, które towarzyszą nam od zarania dziejów.
MANIAK O SCENARIUSZU
Piąty odcinek serialu napisał Dean Lorey (”On, ona i dzieciaki”, „Bogaci bankruci”) i zatytułował go „She’s so European” (”Ona jest taka europejska”). Fabuła kręci się wokół dwóch wątków. W pierwszym, Sidney, Simon i Zach przygotowują kampanię reklamową dla portalu randkowego i rywalizują ze sobą o uwagę Heleny — przybyłej z Europy znajomej z dawnych lat, do której odnosi się tytuł. Tymczasem Andrew mierzy się z posiadaczem legendarnego głosu — Fredem Melamedem, który ma nagrać narrację do jednej z reklam.
Dean Lorey najwięcej miejsca poświęca w odcinku na zakpienie sobie z tego, do czego zdolni są ludzie, by się komuś przypodobać. Taki ironiczny komentarz osiąga suk­ces dzięki sprawdzonym metodom scenarzystów „The Crazy Ones” — Lorey stawia bohaterów w konkretnej sytuacji, troszkę przerysowuje ich zachowania i reakcje, a na koniec miażdży niespodziewanym, zabawnym zwrotem akcji. Wychodzi bardzo dobrze, bo nie dość, że autor zwraca uwagę na pewien problem i doskonale go wyśmiewa, to podchodzi do tematu z lekkością, a przy okazji doskonale rozwija bohaterów. Wspaniale operuje humorem, nieco drwiąc ze stereotypów o Europejczykach czy żartując z seksu (acz z bardzo dużym smakiem i wyczuciem).
Nie inaczej jest w przypadku Andrew, który musi zmierzyć się z silną osobowością. Tutaj na pierwszy plan wysuwa się problem stanowczości i pewności siebie. Andrew, z reguły przecież cichy, niezbyt stanowczy i fajtłapowaty, także musi się w sobie wzmóc i dojrzeć, by wyjść zwycięsko ze starcia z legendarnym Melamedem. Znów wychodzi dowcipnie, lekko i niebanalnie, a dla fana popkultury, lubiącego wszelkie smaczki jak ja, szczególnie wartościowe są wszelkie do niej nawiązania.
Wątki te, wydawałoby się nie mogą być bardziej odległe, ale tutaj Lorey po raz kolejny zaskakuje, ponieważ doskonale je łączy, tworząc historię spójną i ciekawą.
MANIAK O REŻYSERII
Reżyseruje, po raz czwarty, Jason Winer. A skoro już pracował nad „The Crazy Ones”, to jednego możemy być pewni — odcinek nie będzie pod względem realizatorskim odbiegał od poprzednich. I rzeczywiście nie odbiega. Całość dopięta jest na ostatni guzik. Winer dba o wartość wizualną, wspaniale nadzoruje ekipę, pracującą przy serialu i doskonale prowadzi aktorów, a w efekcie świetnie realizuje scenariusz Loreya.
MANIAK O AKTORACH
Pisząc o aktorach w „The Crazy Ones”, za każdym razem trzeba zaczynać od Robina Williamsa, który jest wprost doskonały i pełen żywiołu. Widać, że rola dziecka w ciele dojrzałego mężczyzny, jakim bez wątpienia jest Simon, została dla niego stworzona, bo czuje się w niej znakomicie.
Wspaniale sprawdzają się na ekranie interakcje, w jakie wchodzą właśnie Williams, Sarah Michelle Gellar (Sydney), James Wolk (Zach), oraz występująca gościnnie Saffron Burrows ("Angielska Robota”, „Orły z Bostonu”) jako Helena. Wypadają naprawdę przezabawnie.
Nie gorsi są zresztą Hamish Linklater (Andrew) i Amanda Setton (Lauren). Linklater bawi do łez, gdy jego postać nieporadnie próbuje znaleźć wyjście z trudnej sytuacji, natomiast Setton znakomcie uwypukla komizm sytuacji.
Bardzo dobra jest gościnna rola odgrywającego samego siebie Freda Melameda — legendy amerykańskiej telewizji, mężczyzny, którego głos słychać w wielu reklamach czy wydarzeniach sportowych. Melamed jest w swej roli (będącej znakomitą autoparodią) fantastyczny i przekomiczny.
MANIAK O TECHNIKALIACH
Technicznie jest, po raz kolejny zresztą, bardzo dobrze. Poszczególne ujęcia są ostre, poprowadzone płynnie i logicznie połączone montażem. Nie można przyczepić się do scenografii (wnętrze agencji jak zawsze wygląda znakomicie) ani charakteryzacji.
MANIAK OCENIA
„The Crazy Ones” po raz kolejny zapewnili mi dawkę dobrego humoru i doskonałej gry aktorskiej oraz chwilę na refleksję. To był odcinek bardzo:
DOBRY |
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.