MANIAK WE WSTĘPIE
Współczesne kino polskie z reguły nie jest najwyższych lotów — to zdanie, z którym większość chyba się zgodzi. Są jednak tacy polscy twórcy, którym z całą pewnością można zaufać, a efekty ich pracy na pewno nie zawiodą. Jednym z takich twórców jest Władysław Pasikowski.
Autor kultowych już „Psów”, po świetnym, ale bardzo kontrowersyjnym ze względu na tematykę „Pokłosiu”, znów bierze się za temat, który budzi sporo emocji i tworzy film „Jack Strong”, poświęcony Ryszardowi Kuklińskiemu, tajnemu współpracownikowi CIA w latach 1972–1981. I choć swą jednoznaczną oceną działań Kuklińskiego Pasikowski znów pewnie podzieli widzów, to czy udaje mu się nakręcić po prostu dobry film?
MANIAK O SCENARIUSZU
Pasikowski nie tylko reżyseruje, ale jest też autorem scenariusza. Konstruuje go w bardzo klasyczny sposób, najpierw umiejętnie kreśląc tło, potem stopniowo rozwijając akcję, by wreszcie dotrzeć do dramatycznego punktu kulminacyjnego, zaskoczyć widza i rozwiązać wszystkie wątki.
Film rozpoczyna się od mającej miejsce w 1962 roku sceny egzekucji Olega Pieńkowskego, szpiega pracującego dla CIA oraz MI6. Już tutaj, pokazując jak wiele można stracić, jeśli zdecyduje się na radykalny krok tajnej współpracy i szpiegostwa, Pasikowski daje pierwsze sygnały co do tego, jak postrzega działania Kuklińskiego od strony moralnej. Dalej tylko rozwija tę myśl, bardzo skrupulatnie przedstawiając okoliczności, w jakich bohater podejmuje desperackie działania i nie pozostawiając żadnych złudzeń, że kierował się on dobrem ojczyzny.
Przez cały film pozostajemy bardzo blisko Kuklińskiego. „Jack Strong” w większej mierze opowiada bowiem o człowieku i tym, jak decyzja, którą podjął w imię wyższych celów, wpływa na jego życie osobiste. Taka konwencja, podyktowana pewnie w jakiś sposób także budżetem (choć i tak, jak na polską produkcję, dużym) sprawdza się bardzo dobrze. Dzięki temu, że film ma wymiar bardziej osobisty, łatwiej zżyć się z bohaterem, łatwiej go zrozumieć i wreszcie — łatwiej przejąć się jego losem. Przedstawione w obrazie perypetie Kuklińskiego nie pozostawiają widza obojętnym i każą się trochę nad pewnymi sprawami pozastanawiać.
Oczywiście nie jest tak, że Pasikowski zupełnie odziera „Jacka Stronga” z politycznych intryg oraz emocjonujących scen sensacyjnych. Wręcz przeciwnie. Chętnie pokazuje, co dzieje się po obu stronach zimnowojennego konfliktu, a to pozwala mu na bardzo umiejętne zarysowanie tła sytuacji oraz popychanie fabuły do przodu. A im dalej w las, tym atmosfera staje się coraz gęstsza, by niemalże wybuchnąć w emocjonującym trzecim akcie. Ten rozpisany jest znakomicie i do ostatnich chwil doskonale trzyma w napięciu, które nie ulatuje jeszcze przez jakiś czas po opuszczeniu sali kinowej. Duża w tym zasługa bardzo umiejętnego wykorzystania techniki zmylania fabularnych tropów.
Pasikowski, choć stara się pozostawać bardzo blisko postaci Kuklińskiego, nie zapomina także o postaciach pobocznych i kreśli je tak, by każda wniosła coś ciekawego do fabuły. Trafia w sedno w szczególności wtedy, kiedy pokazuje różne postawy, jakie przyjmowano wobec ówczesnej sytuacji w kraju. Znakomicie rozpisuje także czarne charaktery — bezkompromisowych Rosjan czy podejrzliwych kolegów Kuklińskiego. To wszystko składa się na porywający świat przedstawiony.
MANIAK O REŻYSERII
Pomimo konwencji, jaką przyjął Pasikowski, udaje się stworzyć na ekranie niesamowity nastrój i przedstawić wszystkie wydarzenia tak, by nie nudziły, a ciekawiły. I choć widowiskowo robi się dopiero pod koniec, to napięcie rośnie od samego początku, a reżyser doskonale je buduje, po mistrzowsku bawiąc się z widzem i stosując liczne sztuczki, sugestie i motywy. Dzięki temu, widz jest niepewny co do losów bohaterów aż do samego końca, mimo że teoretycznie zna je jeszcze przed wejściem do sali kinowej (no, chyba, że zasnął na lekcji historii).
Oczywiście Pasikowski genialnie sprawdza się w scenach akcji. Porywająca jest choćby sekwencja pościgu, mająca miejsce w trzecim akcie filmu. Reżyser realizuje ją z właściwym dla siebie rozmachem, przez co potrafi wbić w fotel. I na długi czas się w tym fotelu pozostaje.
Bardzo starannie Pasikowski odwzorowuje także ówczesne realia, dbając o takie szczegóły, jak choćby długie kolejki do sklepów gdzieś w tle akcji. To dobrze, ponieważ dodaje to wiarygodności przedstawionemu w filmie światu.
MANIAK O AKTORACH
Aktorsko jest bardzo dobrze, ale to nic dziwnego, bo Pasikowski kompletuje znakomitą obsadę.
Odgrywający główną rolę Marcin Dorociński („Rewers”) tworzy rewelacyjną, przekonującą kreację. Łatwo wczuć się dzięki niemu w sytuację Kuklińskiego (jakkolwiek dla nas dziś abstrakcyjną) i zaangażować się w film emocjonalnie. Dorociński znakomicie pokazuje dramat bohatera i jego osobiste rozterki.
Świetna jest Maja Ostaszewska („Katyń”) w roli żony Kuklińskiego, Hanny. Przede wszystkim, wspaniale radzi sobie z pokazaniem całego spektrum emocji, jakie targają jej bohaterką. Szczególne wrażenie robi, podczas sceny kłótni małżeńskiej, w której jest niezwykle autentyczna.
Sprawdzają się Józef Pawłowski i Piotr Nerlewski jako synowie głównego bohatera. To aktorzy, którzy do tej pory występowali głównie w serialach (przy czym Pawłowski może pochwalić się zdecydowanie dłuższym stażem), ale mają wystarczające umiejętności, by pokazać na ekranie to co zaplanował dla nich w scenariuszu Pasikowski.
Odgrywający główną rolę Marcin Dorociński („Rewers”) tworzy rewelacyjną, przekonującą kreację. Łatwo wczuć się dzięki niemu w sytuację Kuklińskiego (jakkolwiek dla nas dziś abstrakcyjną) i zaangażować się w film emocjonalnie. Dorociński znakomicie pokazuje dramat bohatera i jego osobiste rozterki.
Świetna jest Maja Ostaszewska („Katyń”) w roli żony Kuklińskiego, Hanny. Przede wszystkim, wspaniale radzi sobie z pokazaniem całego spektrum emocji, jakie targają jej bohaterką. Szczególne wrażenie robi, podczas sceny kłótni małżeńskiej, w której jest niezwykle autentyczna.
Sprawdzają się Józef Pawłowski i Piotr Nerlewski jako synowie głównego bohatera. To aktorzy, którzy do tej pory występowali głównie w serialach (przy czym Pawłowski może pochwalić się zdecydowanie dłuższym stażem), ale mają wystarczające umiejętności, by pokazać na ekranie to co zaplanował dla nich w scenariuszu Pasikowski.
Bardzo cieszy udział w filmie aktorów amerykańskich: Patricka Wilsona („Watchmen: Strażnicy”) oraz pochodzącej z Polski, Dagmary Domińczyk (a prywatnie żony tego pierwszego). Wilson wciela się w Daniela Fordena, oficera prowadzącego pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Na potrzeby roli spotkał się z pierwowzorem swej postaci, a także nauczył podstaw polskiego. Efekt jest fantastyczny, bo Wilsonowi udaje się wspaniale pokazać istotę relacji, łączącej jego postać z głównym bohaterem, która przeradza się ze stosunków czysto zawodowych w prawdziwą przyjaźń.
Trochę mniejszą rolę ma tu wspomniana Domińczyk i ciężko powiedzieć o niej więcej, niż to że po prostu poprawnie wykonała swoje zadanie.
Rewelacyjnie gra Oleg Maslennikow („Akwarium”) wcielający się w rosyjskiego marszałka, Wiktora Kulikowa — postać bardzo skomplikowaną i często wpadającą w furię. Maslennikow wczuwa się w rolę pierwszorzędnie.
Trochę mniejszą rolę ma tu wspomniana Domińczyk i ciężko powiedzieć o niej więcej, niż to że po prostu poprawnie wykonała swoje zadanie.
Rewelacyjnie gra Oleg Maslennikow („Akwarium”) wcielający się w rosyjskiego marszałka, Wiktora Kulikowa — postać bardzo skomplikowaną i często wpadającą w furię. Maslennikow wczuwa się w rolę pierwszorzędnie.
Nieźle wypada Dimitri Bilov („Die Vierte Macht”), który jako Sasza Iwanow jest niezwykle enigmatyczny, tajemniczy i demoniczny, dzięki czemu wzbudza w widzu poczucie niepokoju.
Bardzo dobre wrażenie sprawia Ireneusz Czop („Pokłosie”). Idealnie pokazuje dramat swego bohatera, Mariana Rakowieckiego, który nie potrafi się pogodzić z sytuacją, w jakiej się znalazł, a jednocześnie nie jest w stanie podjąć żadnych działań. To jednostka, która przegrała z systemem i jest wobec niego bezsilna. Takie uczucie bezradności, Czop ukazuje bardzo przekonująco.
Nad wyraz dopracowaną kreację tworzy Mirosław Baka („Dekalog 5”, „Demony wojny wg Goi”), wcielający się w podejrzliwego majora Putka. To postać, którą Pasikowski napisał tak, by nie dało się czuć do niej żadnej sympatii, a Baka bezkonkurencyjnie ożywia ją na ekranie.
Trochę blednie przy nim Zbigniew Zamachowski („Cześć, Tereska”, „Pokłosie”) jako pułkownik Gendera, który zadowala, ale nie zapada w pamięć. Podobnie jest z Pawłem Małaszyńskim („Skrzydlate świnie”) w roli majora Ostaszewskiego.
MANIAK O TECHNIKALIACH
Technicznie film nie zawodzi. Magdalena Górka („Paranormal Activity 3”) tworzy bardzo dobre, szczegółowe zdjęcia, a Jarosław Kamiński („Pokłosie”) wzorowo je montuje, zwłaszcza w dramatyczniejszych momentach. Janusz Kaleja („W ciemności”) odpowiada za nienaganną charakteryzację — jej efekty widać nie tylko, gdy pokazany jest Kukliński kilkanaście lat po głównych wydarzeniach z głównej części filmu (Dorociński nie do poznania), ale także w innych scenach. Joanna Macha („Drogówka”) świetnie oddaje specyfikę tamtych czasów, z dbałością o szczegóły przygotowując scenografię. Znakomite są kostiumy Małgorzaty Braśki („Śluby panieńskie”, „Pokłosie”). Poprawny jest również dźwięk autorstwa Jana Fredy („Pokłosie”), Kacpra Habisiaka i Marcina Kasińskiego („Sęp”). Nastrój wspaniale buduje muzyka skomponowana przez Jana Duszyńskiego („Pokłosie”).
MANIAK OCENIA
Pasikowski nie zawiódł, i dodał do swojego dorobku kolejny, bardzo dobry film, do którego na pewno jeszcze wrócę. Polecam!
M.... to będę jedyną, co marudzi....
OdpowiedzUsuńOd początku film mnie porwał, a końcówka... rozczarowała. Cały film rosło napięcie i czekałam na akcję. Akcji... nie było. Pościg był po prostu słaby. Jak dla mnie, bo wszyscy się nim zachwycają. Ale ja po prostu potraktowałam go jako początek akcji i gdy się okazało, że to jedyna akcja, to opadłam xD
A Maja Ostaszewska... owszem, kłóci się autentycznie. Odarta z bycia interesującą kobietą zagrała typową żonkę, która interesuje się typowo gosposiowymi rzeczami i nic ponadto. Nawet uczuciami swojego męża xD Cóż... dobrze zagrana głupia kura domowa. Szkoda....
Myślę, ze to kwestia odpowiedniego podejścia do filmu. Jeśli spodziewałaś się filmu akcji a la "Bond", to jasne i zrozumiałe, że się zawiodłaś, bo to po prostu inna konwencja. Nie zgodzę się natomiast, że pościg był słaby - mnie wbił w fotel i przyspieszył bicie serca :)
OdpowiedzUsuńA propos Mai i jej postaci, to taka była specyfika takich czasów.
Dbałość o szczegóły??? Tylko czemu w panoramie warszawy na pałacu kultury jest zegar milenijny
OdpowiedzUsuń