Maniak marudzi #18: "Obiektywne" recenzje

MA­NIAK ROZ­PO­CZY­NA


Bar­dzo czę­sto spo­ty­kam się w In­ter­ne­cie z ko­men­ta­rza­mi, typu: „Re­cen­zja x to w su­mie do­brze na­pi­sa­ny tekst, tyle że jej au­tor, y, nie jest obiek­tyw­ny, więc po­czy­tać moż­na, ale oce­na i tak jest wy­ssa­na z pal­ca”. Oczy­wi­ście po­da­ję for­mę moc­no zła­go­dzo­ną, bo zda­rza­ją się oso­by, któ­re są mniej mi­łe (ko­cha­ny In­ter­net i zwod­ni­cze po­czu­cie ano­ni­mo­wo­ści…).
Ile­kroć coś w tym ro­dza­ju wi­dzę, za­trzy­mu­ję się na chwi­lę i za­czy­nam głę­biej za­sta­na­wiać. No bo chwi­lecz­kę — od kie­dy re­cen­zent ma być obiek­tyw­ny i co waż­niej­sze — jak ma taki być? Czy w ogó­le da się oce­nić ja­kieś dzieł kul­tu­ry nie­su­biek­tyw­nie? I wresz­cie — czy tek­sty su­biek­tyw­ne są rze­czy­wi­ście złe i nie­rze­tel­ne? A mo­że po pro­stu nada­li­śmy przy­miot­ni­ko­wi „su­biek­tyw­ny” nowe zna­cze­nie: „ta­ki, któ­ry ma zda­nie inne od mo­je­go”?

MA­NIAK MA­RU­DZI


Za­cznij­my od pod­staw, czy­li od de­fini­cji słów, któ­re, w wie­lu przy­pad­kach, spra­wia­ją nam du­ży pro­blem. I że­by nie by­ło, że wy­ssa­łem je z pal­ca, po­wo­łam się na do­stęp­ny tak­że w In­ter­ne­cie (o tu­taj) bar­dzo rze­tel­ny „Słow­nik ję­zy­ka pol­skie­go pod re­dak­cją Wi­tol­da Do­ro­szew­skie­go”.
Na po­czą­tek słów­ko: „o­biek­tyw­ny”. W słow­ni­ku de­finio­wa­ne jest ono na­stę­pu­ją­co:
1 od­zna­cza­ją­cy się obiek­ty­wi­zmem, wol­ny od uprze­dzeń, bez­stron­ny
2 ze­wnętrz­ny wzglę­dem świa­do­mo­ści, ist­nie­ją­cy nie­za­leż­nie od czy­jej­kol­wiek świa­do­mo­ści
Wy­ni­ka z tego ja­sno i wy­raź­nie, że oso­ba obiek­tyw­na, to taka, któ­ra nie kie­ru­je się wła­snym od­czu­cia­mi, uprze­dze­nia­mi i nie opo­wia­da się po żad­nej ze stron. Już tu­taj wi­dać pierw­szą rzecz, któ­ra kłó­ci się z isto­tą re­cen­zji — jej au­tor musi się wszak opo­wie­dzieć po ja­kiejś stro­nie. Spójrz­my te­raz na słów­ko: „su­biek­tyw­ny”.
za­leż­ny od pod­mio­tu po­zna­ją­ce­go, uwa­run­ko­wa­ny ce­cha­mi tego pod­mio­tu, pod­mio­to­wy
A za­tem oso­ba su­biek­tyw­na to taka, któ­ra wy­ra­ża po­gląd, osąd, opi­nię i opie­ra je na swo­ich prze­ko­na­niach, prze­my­śle­niach. Zo­bacz­my jesz­cze, jak de­finio­wa­na jest „re­cen­zja”.
wy­po­wiedź (zwy­kle pi­sem­na), za­wie­ra­ją­ca kry­tycz­ną oce­nę utwo­ru li­te­rac­kie­go, dzie­ła na­uko­we­go, przed­sta­wie­nia te­atral­ne­go, fil­mu, kon­cer­tu itp.
Tu­taj po­ja­wia­ją się dwa sło­wa, któ­re rów­nież mo­gą spra­wić ma­ły pro­blem. Mia­no­wi­cie „kry­tycz­ny” oraz „o­ce­na”. Znów się­gnij­my więc do słow­ni­ka:
kry­tycz­ny — opar­ty na ana­li­zie, ba­da­niu cech ujem­nych i do­dat­nich przed­mio­tu
oce­na — wy­po­wie­dze­nie są­du o war­to­ści cze­go; kry­ty­ko­wa­nie, kry­ty­ka; wy­po­wiedź, roz­pra­wa itp. za­wie­ra­ją­ce ta­kie są­dy
I na tym eta­pie wszyst­ko po­win­no być a pro­pos na­szych słów klu­czy ja­sne. A przy­naj­mniej w teo­rii.
Za­sta­nów­my się nad jesz­cze jed­ną kwe­stią — czy da się co­kol­wiek oce­nić obiek­tyw­nie? Ow­szem, da się, je­śli ist­nie­ją jed­no­znacz­ne, nie­pod­da­wal­ne pod dys­ku­sję kry­te­ria. Obiek­tyw­nie oce­nić moż­na za­tem np. kla­sów­kę z ma­te­ma­ty­ki — to czy dane za­da­nie roz­wią­za­no do­brze czy źle, nie za­le­ży w koń­cu od wi­dzi­mi­się oce­nia­ją­ce­go. To te­raz py­ta­nie trud­niej­sze — czy da się oce­nić obiek­tyw­nie dzie­ło kul­tu­ry np. film, se­rial, książ­kę, ko­miks, grę kom­pu­te­ro­wą czy utwór mu­zycz­ny? I tu się za­czy­na­ją scho­dy.
Dzie­ło kul­tu­ry ma to do sie­bie, że jego od­biór to rzecz bar­dzo in­dy­wi­du­al­na i za­leż­na od gu­stu. Na każ­dym ta­kie dzie­ło robi inne wra­że­nie i każ­dy wy­cią­ga z nie­go zu­peł­nie coś in­ne­go. Ce­chy da­ne­go utwo­ru mo­gą więc jed­nej oso­bie się spodo­bać, a dru­giej nie. I nie ma w tym zu­peł­nie nic złe­go — gdy­by do­słow­nie każ­dy lu­bił do­kład­nie to samo, to świat był­by nud­ny. Nie ma żad­nych obiek­tyw­nych kry­te­riów oce­ny dzie­ła kul­tu­ry, a więc nie ma moż­li­wo­ści, aby jego re­cen­zja też taka by­ła. Ko­niec krop­ka. No chy­ba, że po­zba­wi­li­by­śmy ta­kiej re­cen­zji wszel­ki osą­dów i pod­mie­ni­li je for­muł­ką „jed­nym mo­że się to spodo­bać, a in­nym nie”. Ale wte­dy po­zba­wi­li­by­śmy ją tak­że jej klu­czo­we­go ele­men­tu — „kry­tycz­nej oce­ny”, a co za tym idzie, sta­ła­by się nie re­cen­zją, a stresz­cze­niem czy opi­sem.

MA­NIAK KO­ŃCZY


Wnio­sek oczy­wi­ście pły­nie z tego wszyst­kie­go je­den — re­cen­zent nie ma być obiek­tyw­ny. Ma wy­ra­zić swo­ją opi­nię i tra­fić za­rów­no do osób o po­dob­nym, jak i o in­nym gu­ście, tak by móc z nimi pod­jąć dys­ku­sję. Po­wi­nien pi­sać tek­sty rze­tel­ne, do­brze uar­gu­men­to­wa­ne i cie­ka­we. I tyle. A to że ma inne zda­nie od na­sze­go, wca­le nie ozna­cza, że to źle.
PS. Za ten tekst li­czę na or­der „Ka­pi­ta­na oczy­wi­sto­ści”. ;)

Komentarze

  1. Orderu nie będzie, ponieważ, jak sam zauważyłeś, wielu ludzi tej kwestii nie rozumie. Wygląda na to, że internet znowu wypaczył niektórym pojęcia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.