Maniak ocenia #78: "Once Upon a Time in Wonderland" S01E02

MANIAK WE WSTĘPIE


Czy "OUAT in Wonderland"
dorównuje starszej siostrze?
Kiedy skończyli się "Zagubieni" musiałem trochę poczekać na produkcję, której uda się wypełnić po nich lukę. Prób było kilka, choćby "Flashforward" czy "Happy Town", ale nie były to próby do końca udane. W końcu nadszedł rok 2011 i ukazał się serial "Once Upon a Time". Od razu wkroczył do grona moich ulubionych i do dziś tam pozostał.
W tym roku wystartowała siostrzana produkcja "Once Upon a Time in Wonderland". Zachowując wiele ze stylistyki zarówno "Zagubionych", jak i starszej siostry (mam tu na myśli głównie sposób konstruowania historii), pilotowy odcinek okazał się naprawdę dobry, dając nadzieję na ciekawy ciąg dalszy.
Czy drugi odcinek spełnił oczekiwania, jaki w nim pokładałem?

MANIAK O SCENARIUSZU


Alicja obmyśla plan
ratunku Cyrusa
Druga odsłona serialu została zatytułowana "Trust Me" ("Zaufaj mi"). Motywem przewodnim, jest tu więc, jak nietrudno się domyślić, zaufanie. Ale nie tylko. Scenariusz napisała Rina Mimoun ("Jack i Jill", "Kochane Kłopoty", "Everwood").
Odcinek kontynuuje wydarzenia z pilota. Alicja obmyśla plan ratunku Cyrusa. Tymczasem Czerwona Królowa zaczyna wątpić w intencje Dżafara i planuje się przed nim zabezpieczyć. W retrospekcjach obserwujemy Cyrusa i to, jak znalazł się w Krainie Czarów.
Starcia Dżafara i Królowej
to najmocniejszy punkt odcinka
Najciekawiej wypada wątek czarnych charakterów. Ich kolejne manipulacje oraz prześciganie się w tym, kto dyktuje warunki zostały napisane po mistrzowsku. To właśnie dialogi tej dwójki mają w sobie najwięcej pazura.
Nie oznacza to oczywiście, że reszta wątków mocno od tego odstaje. Wspólne przygody Alicji i Waleta Kier są także interesujące i mają w sobie sporo humoru. Scenarzystka bardzo dobrze rozwija koncept postaci Waleta, pisząc wspaniałe jednolinijkowce  i cięte riposty bohatera. Dba także o to, by Alicja nie była postacią przezroczystą i bierną, a silną i zaradną.
Retrospekcje być może nie są najmocniejszym punktem odcinka, ale dostarczają kilka cennych wskazówek na temat przeszłości bohaterów oraz motywów, które kierują ich działaniami.

MANIAK O REŻYSERII


"Trust Me" reżyseruje Romeo Tirone, który otrzymał nominację do nagrody Emmy za pracę przy ostatnim odcinku drugiego sezonu "Dextera". Doskonale radzi sobie z odcinkiem. Wie jak poprowadzić akcję i dopina wszystko na ostatni guzik. Przy okazji wykazuje się dużą wszechstronnością, umiejętnie łącząc romans, przygodę i elementy fantastyczne.

MANIAK O AKTORACH


Socha to najmocniejszy
aktor z obsady
Aktorów należy naprawdę pochwalić, bo wszyscy spisują się przynajmniej nieźle.
Najlepiej radzi sobie Michael Socha jako Walet Kier. Za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie, zwraca na siebie całą uwagę widza. To rola zbudowana bardzo konsekwentnie i starannie. Socha dba o to, by postać wypowiadała się i zachowywała w określony sposób i nadaje swojemu występowi sporo barwy.
Sophie Lowe to odpowiednia aktorka do roli głównej bohaterki. Sprawdza się zarówno w scenach akcji, jak i tych miłosnych. W każdej wypada przekonująco, a przede wszystkim sprawia, że odczuwa się do niej sympatię, a to bardzo ważne.
Tym razem Rigby
niczego nie brakuje
Emmie Rigby czyli Czerwonej Królowej brakowało w pilocie charyzmy, ale na szczęście nadrabia to w drugim odcinku. Królowa zyskuje w nim nieco pazura, a aktorka wkłada w rolę więcej serca, dzięki czemu udaje jej się nadać bohaterce więcej głębi.
Nie zawodzi oczywiście Naveen Andrews w roli podstępnego Dżafara. Znów przeraża, a jednocześnie fascynuje, dając przy okazji wrażenie, że jest w jego postaci tkwi jakaś tajemnica.
Użyczający głosu Białemu Królikowi John Lithgow jest zaś uroczy i pocieszny. Słychać, że doskonale bawi się tą rolą, przez co efekt naprawdę satysfakcjonuje.
Peter Gadiot mógłby być nieco lepszy jako dżin Cyrus, ale i tak radzi sobie ze swoją rolą całkiem nieźle i z całą pewnością nie irytuje, a to już połowa sukcesu.

MANIAK O TECHNIKALIACH


"Trust Me" to odcinek bardzo dobrze nakręcony. Zdjęcia mają ciekawą, kolorową stylistykę. Montaż nie pozostawia wiele do życzenia, poza drobnymi wpadkami, które delikatnie psują płynność kilku scen. Nie jest to jednak coś, co bardzo rzuca się w oczy. Doskonałe są kostiumy, zwłaszcza Dżafara i Królowej Kier. Patrzy się na nie z dużym podziwem. Świetnie spisuje się również Mark Isham, którego ścieżka dźwiękowa, zachowująca stylistykę "Once Upon a Time", wpada w ucho i jest dobrze dopasowana do poszczególnych scen.

MANIAK OCENIA


Drugi odcinek zdecydowanie spełnił moje oczekiwania. "Once Upon a Time in Wonderland" to naprawdę dobry serial, któremu zdecydowanie warto dać szansę.

DOBRY

Komentarze