Maniak ocenia #76: "Arrow" S02E02

MANIAK WE WSTĘPIE



Twórcy "Arrow"
konsekwentnie rozbudowują
świat przedstawiony
Twórcy serialu "Arrow" zdają sobie z ogromnego potencjału uniwersum, na podstawie którego oparli swoje dzieło i czerpią z niego całymi garściami. Nie tylko wprowadzają do produkcji wiele znanych fanom komiksów DC postaci czy zamieszczają wielorakie smaczki, ale konsekwentnie rozbudowują świat i odwołują się do kolejnych komiksowych historii. I choć "Arrow" nie jest produkcją wybitną, to dzięki takiemu podejściu sporo zyskuje i sprawia wiele frajdy.
Taka postawa wobec materiału źródłowego i stopniowe budowanie serialowego uniwersum, do którego za rok dołączy najpewniej "Flash", niezmiernie mnie cieszy. Dzięki temu mogę zobaczyć na małym ekranie interpretacje postaci, które w przeciwnym wypadku pewnie miałyby nikłą szansę na zaistnienie w aktorskich produkcjach na podstawie komiksów DC.

MANIAK O SCENARIUSZU


Oliver będzie musiał
zadecydować, która z jego
tożsamości jest ważniejsza
Drugi odcinek drugiego sezonu "Arrow" nosi tytuł "Identity" czyli "Tożsamość". Scenarzyści, Ben Sokolowski i Beth Schwartz, którzy współpracowali już przy kilku odcinakach "Arrow", koncentrują się tu na problemie każdej osoby, prowadzącej podwójne życie - które z nich ma większy priorytet.
Fabuła skupia się na kradzieżach lekarstw, transportowanych do szpitala w zniszczonej na końcu poprzedniego sezonu dzielnicy Glades. W sprawie zainterweniować stara się tytułowy bohater, jednak utrudnia mu to policja. Tymczasem w retrospekcjach, rozgrywających się na wyspie, odkrywane są kolejne tajemnice.
Wprowadzenie
Sebastiana Blooda
wypada interesująco
Dialogi napisane są całkiem niezłe, a postaci dość ciekawie rozwijane. Scenarzyści znakomicie radzą siebie z Felicity i Diggle'em, dzięki którym uświadczymy w serialu troszkę humoru. Interesująco wypada wprowadzenie Sebastiana Blooda. Jego arrowowa interpretacja odbiega póki co od komiksowej, ale na tyle frapuje, że należy się tu twórcom kredyt zaufania. Na drugim biegunie znajduje się druga nowa postać - Bronze Tiger. Przestępca bierze udział w niewielu scenach i jest w gruncie rzeczy jedynie nic nie znaczącym figurantem, którego równie dobrze mogłoby nie być. Standardowo źle rozpisana jest Laurel, której działania pozbawione są logiki i rozsądku. Duży potencjał ma wątek Roya, który powoli zbliża się ku swojemu komiksowemu przeznaczeniu.
Choć tego tu po nim nie widać,
Roy ma duże znaczenie
dla fabuły
Retrospekcje, z początku dość powolne i nie tak intrygujące, przybierają z czasem na sile, by ostatecznie przyspieszyć. W związku z tym, nie wszystkie segmenty, pokazujące wydarzenia na wyspie ogląda się równie dobrze, ale późniejsze sceny to rekompensują.
Bardzo cieszą wszelkie nawiązania do komiksów, a jest ich naprawdę sporo. Spostrzegawczy fan DC Comics będzie potrafił je dostrzec niemal co chwilę.
Końcówka, choć wydarzenia do niej prowadzące nie do końca zadowalają, wydaje się być ciekawa i choć pewnie okaże się tanim chwytem, by zwyczajnie wzbudzić niecierpliwość u widzów, to jestem ciekaw, jak zostanie rozwiązana.

MANIAK O REŻYSERII


Nick Copus ("4400", "Nikita") poprawnie radzi sobie z reżyserią odcinka. Akcję prowadzi we właściwym tempie i choć nie do końca dopilnowuje montażystów, to tworzy dość spójny i niezły wizualnie odcinek. Scenariusz realizuje dobrze, starając się uwydatnić jego mocne strony i ukryć te słabsze, co w gruncie rzeczy, dobrze mu wychodzi.

MANIAK O AKTORACH


Kevin Alejandro
radzi sobie z rolą wyśmienicie
Od strony aktorskiej jest w większości przyzwoicie. Stephen Amell udowadnia, że został wybrany do roli Olivera Queena nie bez powodu. Choć miejscami wydaje się nieco drewniany, to ma sporo innych atutów, które czynią go idealnym Szkarłatnym Łucznikiem.
Partnerujący Amellowi duet David Ramsey i Emily Bett Rickards również nie zawodzi. Na szczególną uwagę zasługuje Rickards, która jako Felicity jest niezwykle naturalna oraz dość zabawna.
Bardzo dobrze radzą sobie Manu Bennett w roli niejednoznacznego Deathstroke'a oraz Celina Jade, odgrywająca postać Shado. Sceny retrospekcji dużo dzięki nim zyskują.
Nieco rozczarowuje Colton Haynes, który zwłaszcza w ostatnich scenach odcinka, wypada mało przekonująco i sztucznie.
Mniej więcej tak wygląda
Cassidy przez większość odcinka
Zupełnie nie trafiony okazał się wybór Michaela Jaia White'a ("Spawn") do roli Bronze Tigera. Jego występ jest nijaki i w ogóle nie zwraca uwagi widza. Partnerująca aktorowi Kelly Hu ("X-Men 2", "Pamiętniki wampirów") w roli Chiny White gra znacznie lepiej, ale również brak jej charyzmy.
Żadne z nich nie jest jednak tak złe jak Katie Cassidy. Jej Laurel irytuje za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie. Nie dość, że postać jest kiepsko napisana, to jeszcze tragicznie zagrana przez aktorkę, której mimika ogranicza się do kilku wariacji na temat jednej miny.
Bardzo intrygujący jest występ Kevina Alejandro ("Southland", "Czysta krew"). Aktor nadaje postaci Sebastiana Blooda nutkę tajemniczości i dwuznaczności, dzięki czemu ogląda się go naprawdę przyjemnie.

MANIAK O TECHNIKALIACH


Zdjęcia do "Identity" są w gruncie rzeczy całkiem niezłe. Montaż wydaje się lepszy niż w poprzednim odcinku, ale nadal można by na tym polu sporo poprawić. Dobrze wyglądają za to efekty specjalne. Znów należy pochwalić widowiskową choreografię walk. Wrażenie robią także stroje i scenografia. Nic nie można zarzucić muzyce, skomponowanej przez Blake'a Neely'ego.

MANIAK OCENIA


"Identity" to w miarę dobry odcinek, choć nie jest zupełnie pozbawiony wad. Jako rozrywka sprawdza się jednak bezbłędnie:

DOBRY

Komentarze