MANIAK NA POCZĄTEK
Świat „Gwiezdnych Wojen” jest niezmiernie bogaty i dzięki temu każdy może odnaleźć w nim coś dla siebie. Jedni zwrócą uwagę na techniczne aspekty — statki kosmiczne, bronie, myśliwce; inni skupią się być może na fascynujących bitwach, a jeszcze inni na konkretnych postaciach. Mnie najbardziej w „Gwiezdnych Wojnach” od zawsze pasjonowała tajemnicza Moc i jej wiele aspektów oraz rycerze Jedi i toczący z nimi odwieczną walkę Sithowie. Tak już widać mam, że fascynują mnie przede wszystkim mistyczne, niewytłumaczalne elementy różnych opowieści (jakie midichloriany?).
W piątym odcinku serialu „Gwiezdne Wojny. Rebelianci” Moc, rycerze Jedi i Sithowie odgrywają kluczowe znaczenie. Jak pewnie łatwo się Wam domyślić — natychmiast wciągnąłem się w niesamowitą atmosferę.
MANIAK O SCENARIUSZU
Tytuł odcinka brzmi „Rise of the Old Masters” (w wolnym tłumaczeniu: „Powrót starych mistrzów”) i odnosi się do mistrzyni Jedi, znajdującej się w centrum fabuły. Scenariusz pisze Henry Gilroy, który pracował przy wielu animacjach, m.in. przy „Wojnach Klonów”.
Akcja rozpoczyna się od niezbyt efektywnego treningu Ezry, prowadzonego przez Kanana. Wkrótce załoga „Ducha” dostaje informacje na temat Luminary Unduli (znanej z „Wojen Klonów”) — Jedi, która ponoć przeżyła Rozkaz 66 i jest przetrzymywana przez Imperium. Kanan pragnie ją uratować.
Konstrukcja intrygi jest dość klasyczna, a przez to mało zaskakująca i przewidywalna. Mimo wszystko, fabuła odcinka, dzięki kilku elementom, sprawia ogromną przyjemność.
Przede wszystkim znakomicie rozpisana jest relacja pomiędzy Ezrą a Kananem. Z początku skomplikowana, stopniowo się rozwija, by w końcu bohaterowie odnaleźli wspólny język. Postaci są przy tym tak porywający, że nie zwraca się uwagi na sztampę, schematyczność i utarty morał, jaką ten wątek bez wątpienia naznaczono.
Bardzo interesujący jest też wątek Mocy — trenowania i ćwiczenia z nią oraz jej wykorzystywania. Ciekawie w tym kontekście wypada Inkwizytor, nareszcie porządnie wprowadzony do fabuły. To znakomity czarny charakter, który jednocześnie budzi niepokój jak i ciekawość, zwłaszcza pod względem metod działania.
MANIAK O REŻYSERII
Za reżyserię odpowiada Steward Lee. Utrzymuje on znakomite, dynamiczne tempo narracji i doskonale ukazuje akcję, starając się, by widz znalazł się w samym środku przygody, przeżywanej przez załogę „Ducha”. Genialnie realizuje sceny walk na miecze świetlne czy sekwencje ucieczki. Czasem skorzysta z dłuższych, finezyjnych ujęć, by zbudować dobrą atmosferę, co pierwszorzędnie się w odcinku sprawdza.
MANIAK O AKTORACH
Aktorzy głosowi spisują się na medal. Taylor Gray w roli Ezry jak zwykle stara się przekazać pewną młodzieńczą buntowniczość oraz zapał, co dobrze mu wychodzi. Freddie Prinze Jr. fantastycznie zaznacza zaś głosem wewnętrzne skłócenie, niecierpliwość i surowość swej postaci.
Kapitalny jest występ Jasona Isaacsa (seria „Harry Potter”, „Awake”), który jest jako Inkwizytor odpowiednio chłodny, niedostępny i niepokojący. Za każdym razem, gdy bohater się odzywa, po ciele przechodzą ciarki.
Pochwalić na pewno można resztę ekipy. Najwięcej do pokazania ma z nich Steven Blum jako Zeb — fantastycznie oddaje nonszalancję bohatera. Trochę mniejsze pole do popisu mają: Vanessa Marshall (Hera) i Tiya Sircar (Sabine), które i tak sprawdzają się nieźle.
MANIAK O TECHNIKALIACH
Pod względem graficznym znów wypowiem się pozytywnie o tłach: bardzo ładnych wnętrzach statków kosmicznych, szczegółowych więzieniach, dość niestandardowym otoczeniu planety Stygeon Prime… To wszystko wygląda świetnie.
Tłom w niczym nie ustępują modele postaci. Ciekawie zaprojektowany jest zwłaszcza Inkwizytor (oraz jego akcesoria). Dodajmy do tego bardzo przyzwoitą animację — szczególnie w scenach potyczek czy ćwiczeń.
Montaż odcinka jest całkiem sprawny, choć trochę brakuje charakterystycznych dla „Gwiezdnych Wojen” oryginalnych przejść między kolejnymi sekwencjami. Nie są one czymś absolutnie niezbędnym, ale zawsze miło je zobaczyć.
Pod względem muzycznym nic się nie zmienia. Kompozycje Williamsa w lekko zmienionych aranżacjach nadal robią swoje.
MANIAK OCENIA
Piąty odcinek „Rebeliantów” to przyjemne dwadzieścia minut, obracające się wokół Jedi i Mocy. Ja się bawiłem przednio.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.