Maniak podsumowuje tydzień #33

FIL­MY


Osca­ry roz­da­ne po raz osiem­dzie­sią­ty szó­sty


Wrę­czo­no Osca­ry 2014. Oto li­sta zwy­cięz­ców:
  • Naj­lep­szy ak­tor dru­go­pla­no­wy: Ja­red Leto jako Ray­on w fil­mie „Wi­taj w klu­bie”
  • Naj­lep­sze ko­stiu­my: „Wiel­ki Gats­by” – Ca­the­ri­ne Mar­tin
  • Naj­lep­sza cha­rak­te­ry­za­cja: „Wi­taj w klu­bie” – Ad­ru­itha Lee i Ro­bin Ma­thews
  • Naj­lep­sza krót­ko­me­tra­żo­wa ani­ma­cja: „Pan Hu­blot”
  • Naj­lep­sza peł­no­me­tra­żo­wa ani­ma­cja: „Kra­ina Lodu”
  • Naj­lep­sze efek­ty spe­cjal­ne: „Gra­wi­ta­cja” – Tim Web­ber, Chris Law­ren­ce, Dave Shirk i Neil Cor­bo­uld
  • Naj­lep­szy krót­ko­me­tra­żo­wy film ak­tor­ski: „He­lium”
  • Naj­lep­szy do­ku­ment krót­ko­me­tra­żo­wy: „The Lady in Num­ber 6: Mu­sic Sa­ved My Life”
  • Naj­lep­szy do­ku­ment peł­no­me­tra­żo­wy: „20 Feet from Star­dom”
  • Naj­lep­szy film nie­an­glo­ję­zycz­ny: „Wiel­kie pięk­no” (W­ło­chy) w ję­zy­ku wło­skim
  • Naj­lep­szy dźwięk: „Gra­wi­ta­cja” – Skip Lie­vsay, Niv Adi­ri, Chri­sto­pher Ben­ste­ad i Chris Mun­ro
  • Naj­lep­szy mon­taż dźwię­ku: „Gra­wi­ta­cja” – Glenn Fre­eman­tle
  • Naj­lep­sza ak­tor­ka dru­go­pla­no­wa: Lu­pi­ta Ny­on­g’o jako Pat­sey w fil­mie „Znie­wo­lo­ny. 12 Years a Sla­ve”
  • Naj­lep­sze zdję­cia: „Gra­wi­ta­cja” – Em­ma­nu­el Lu­bez­ki
  • Naj­lep­szy mon­taż: „Gra­wi­ta­cja” – Al­fon­so Cu­arón i Mark San­ger
  • Naj­lep­sza sce­no­gra­fia: „Wiel­ki Gats­by” – Ca­the­ri­ne Mar­tin, Be­ver­ley Dunn
  • Naj­lep­sza ścież­ka dźwię­ko­wa: „Gra­wi­ta­cja” – Ste­ven Pri­ce
  • Naj­lep­sza pio­sen­ka: „Let It Go” z fil­mu „Kra­ina lodu” – Kri­sten An­der­so­n-Lo­pez i Ro­bert Lo­pez
  • Naj­lep­szy sce­na­riusz ad­ap­to­wa­ny: „Znie­wo­lo­ny. 12  Years a Sla­ve”
  • Naj­lep­szy sce­na­riusz ory­gi­nal­ny: „O­na” – Spi­ke Jon­ze
  • Naj­lep­szy re­ży­ser: Al­fon­so Cu­arón – „Gra­wi­ta­cja”
  • Naj­lep­sza ak­tor­ka: Cate Blan­chett jako Je­anet­te „Jas­mine” Fran­cis w fil­mie „Blue Jas­mine”
  • Naj­lep­szy ak­tor: Mat­thew McCo­nau­ghey jako Ron Wo­odro­of w fil­mie „Wi­taj w klu­bie”
  • Naj­lep­szy film: „Znie­wo­lo­ny. 12 Years a Sla­ve”
I kil­ka słów ko­men­ta­rza. Na po­czą­tek o pro­wa­dze­niu. El­len De­Ge­ne­res uda­ło się stwo­rzyć at­mos­fe­rę nie­sa­mo­wi­tą. Co rusz rzu­ca­ła świet­ny­mi żar­ta­mi, na­zna­czo­ny­mi ty­po­wym dla niej po­czu­ciem hu­mo­ru. By­wa­ła zło­śli­wa, ale ni­gdy nie prze­kro­czy­ła gra­ni­cy. Po­ka­za­ła praw­dzi­wą kla­sę, a jej prze­bra­nia (w tym jed­no na­wią­zu­ją­ce do Glin­dy z „Czar­nok­sięż­ni­ka z Kra­iny Oz”), strze­la­ne z rę­ki zdję­cia (to  bije re­kor­dy twitt­te­ra) czy za­ma­wia­nie piz­zy do­star­czy­ły spo­ro fraj­dy. Daw­no nie by­ło tak do­brej gali.
Zna­la­zło się oczy­wi­ście miej­sce na wspo­mi­na­nie. Po­nie­waż w tym roku przy­pa­da sie­dem­dzie­się­cio­pię­cio­le­cie fil­mu na pod­sta­wie „Czar­nok­sięż­ni­ka z Kra­iny Oz”, uczczo­no to pio­sen­ką „So­me­whe­re Over The Ra­in­bow” w wy­jąt­ko­wym wy­ko­na­niu Pink. Seg­ment „In Me­mo­riam”, w któ­rym wspo­mi­na­ni są zmar­li twór­cy, za­po­wie­dzia­ła Glenn Close (z wiel­ką kla­są), a pio­sen­kę pod­su­mo­wu­ją­cą ("Wind Be­neath My Wings” z fil­mu „Bea­ches”) za­śpie­wa­ła Bet­te Mi­dler (rów­nież z wiel­ką kla­są). Zna­la­zło się też miej­sce dla kil­ku wspa­nia­le zre­ali­zo­wa­nych mon­ta­ży, po­ka­zu­ją­cych prze­ło­mo­we dla kina ob­ra­zy.
Nie moż­na nie wspo­mnieć o od­śpie­wa­nych na ży­wo no­mi­no­wa­nych pio­sen­kach. Każ­dy wy­ko­naw­ca był na swój spo­sób zna­ko­mi­ty. Pha­rell Wil­liams po­rwał wszyst­kich do tań­ca w rytm „Ha­ppy”, Ka­ren O za­pew­ni­ła chwi­lę re­flek­sji prze­ślicz­ną „The Moon Song” z fil­mu „Ona”, U2 jak zwy­kle udo­wod­ni­li swą wiel­kość, a Idi­na Men­zel, śpie­wa­jąc „Let It Go” (choć nie­co drżą­cym gło­sem), po­ka­za­ła jak wspa­nia­łą ma ska­lę.
I wresz­cie o sta­tu­et­kach. Zgod­nie z prze­wi­dy­wa­nia­mi, na­gro­da dla naj­lep­sze­go ak­to­ra dru­go­pla­no­we­go po­wę­dro­wa­ła do Ja­re­da Leto, na­gro­dzo­ne­go tak­że Zło­tym Glo­bem. Tro­chę szko­da, że nie do Bar­kha­da Abdi za „Ka­pi­ta­na Phil­lip­sa”, ale to zro­zu­mia­łe — Leto po­świę­cił się dla swej roli w „Wi­taj w Klu­bie” fizycz­nie, a Aka­de­mi­cy to lu­bią.
Ko­stiu­my i cha­rak­te­ry­za­cja rów­nież bez więk­szych za­sko­czeń. „Wiel­ki Gats­by” zde­cy­do­wa­nie za­słu­gi­wał na na­gro­dę za stro­je, a w tak wą­skiej ka­te­go­rii jak cha­rak­te­ry­za­cja „Wi­taj w Klu­bie” zda­wa­ło się oczy­wi­stym fa­wo­ry­tem.
Za­sko­cze­niem jest brak na­gro­dy dla „Koń by się uśmiał” Di­sneya w ka­te­go­rii naj­lep­sza krót­ko­me­tra­żo­wa ani­ma­cja. W grun­cie rze­czy to do­brze, bo to za­wsze ja­kaś od­mia­na, a zwy­cię­ski „Pan Hu­blot” wy­glą­da in­te­re­su­ją­co i sym­pa­tycz­nie.
Di­sney oczy­wi­ście od­ro­bił stra­tę, zgar­nia­jąc sta­tu­et­kę dla naj­lep­szej peł­no­me­tra­żo­wej ani­ma­cji, czy­li „Kra­iny Lodu”. Szko­da, że ozna­cza to po­raż­kę Miy­aza­kie­go i jego „Ka­ze Ta­chi­nu”, ale mó­wi się: „trud­no”.
Na­gro­da za efek­ty spe­cjal­ne za­słu­że­nie po­wę­dro­wa­ła do „Gra­wi­ta­cji”. W po­rów­na­niu z po­zo­sta­ły­mi no­mi­no­wa­ny­mi, tu­taj te efek­ty sta­ły na naj­wyż­szym po­zio­mie.
Krót­ko­me­tra­żo­wy film ak­tor­ski ("Hel­liu­m”), krót­ko­me­tra­żo­wy do­ku­ment (”The Lady in Num­ber 6: Mu­sic Sa­ved My Li­fe­”) oraz dłu­go­me­tra­żo­wy do­ku­ment (”20 Feet From Star­do­m”) to fil­my, któ­re wy­glą­da­ją dość cie­ka­wie i ty­po­wo osca­ro­wo (nie czu­ję, że ry­mu­ję).
Zgod­nie z prze­wi­dy­wa­nia­mi, „Wiel­kie Pięk­no” otrzy­ma­ło Osca­ra dla naj­lep­sze­go fil­mu nie­an­glo­ję­zycz­ne­go. Mimo to bar­dzo szko­da „Po­lo­wa­nia” z Mad­sem Mik­kel­se­nem.
Naj­lep­szy dźwięk i mon­taż dźwię­ku dla „Gra­wi­ta­cji” — i znów zde­cy­do­wa­nie za­słu­że­nie, bo to bar­dzo do­pra­co­wa­ny ele­ment tego fil­mu.
Nie­zmier­nie cie­szy mnie Oscar dla Lu­pi­ty Ny­on­g’o. Raz, że jej rola w „Znie­wo­lo­nym” by­ła zna­ko­mi­ta i wie­lo­wy­mia­ro­wa, a dwa, że to jej de­biut w dłu­gim me­tra­żu. Au­ten­tycz­ne wzru­sze­nie, z ja­kim od­bie­ra­ła sta­tu­et­kę, po­tra­fiło za­krę­cić łez­kę w oku.
Na­gro­dy za zdję­cia i mon­taż po­wę­dro­wa­ły do „Gra­wi­ta­cji”. Po raz ko­lej­ny, jak naj­bar­dziej się na­le­ża­ło — za prze­pięk­ne, dłu­gie uję­cia i bar­dzo kon­se­kwent­ne, płyn­ne ich po­łą­cze­nie.
Ko­lej­na na­gro­da dla „Wiel­kie­go Gats­by­’e­go” — za nie­sa­mo­wi­tą, peł­ną prze­py­chu sce­no­gra­fię. Jak naj­bar­dziej zga­dzam się z ta­kim wy­bo­rem.
Naj­lep­sza ścież­ka dźwię­ko­wa to ko­lej­na na­gro­da dla „Gra­wi­ta­cji”. Wspo­mi­na­łem już przy oka­zji re­cen­zji, że to zna­ko­mi­cie skom­po­no­wa­na mu­zy­ka, któ­ra wspa­nia­le two­rzy na­strój i moc­no wpły­wa na od­biór fil­mu.
Wy­bór „Let It Go” na naj­lep­szą pio­sen­kę jest nie­co kon­tro­wer­syj­ny i za­rzu­ca się, że jest to pio­sen­ka ma­ło in­no­wa­cyj­na, ty­po­wo fil­mo­wa. Zgo­da, nie jest szcze­gól­nie no­wa­tor­ska, ale wpa­da w ucho, po­ru­sza i słu­cha się jej nie­zwy­kle przy­jem­nie. A o to cho­dzi.
I wresz­cie na­gro­dy naj­waż­niej­sze. Naj­lep­sze sce­na­riu­sze dla „Znie­wo­lo­ne­go” oraz fil­mu pt. „O­na” (jak to się kosz­mar­nie od­mie­nia, trze­ba sto­so­wać sztucz­ki). „O­na” wy­da­wa­ła się pew­nia­kiem od sa­me­go po­cząt­ku, na­to­miast „Znie­wo­lo­ny” miał po­waż­nych kon­ku­ren­tów w swej ka­te­go­rii, ale to prze­pięk­ny, po­ru­sza­ją­cy, bar­dzo do­brze na­pi­sa­ny film i cie­szę się z na­gro­dy dla nie­go.
Ko­lej­na kon­tro­wer­syj­na de­cy­zja Aka­de­mi­ków, czy­li na­gro­da dla Cu­aró­na za re­ży­se­rię „Gra­wi­ta­cji”. Za­rzu­ca się te­mu ob­ra­zo­wi, że nie jest fil­mem szcze­gól­nie od­kryw­czym pod wzglę­dem fa­bu­lar­nym. Nie do koń­ca się z tym zgo­dzę (bo ma bar­dzo pięk­ną wy­mo­wę), ale zu­peł­nie abs­tra­hu­jąc — trze­ba od­róż­nić re­ży­se­rię od sce­na­riu­sza. Bo pod wzglę­dem re­ali­za­cyj­nym, „Gra­wi­ta­cja” jest fil­mem do­pię­tym na­praw­dę na ostat­ni gu­zik i bar­dzo do­kład­nie prze­my­śla­nym. Cu­arón jak naj­bar­dziej za­słu­że­nie ode­brał swo­ją sta­tu­et­kę.
Cate Blacn­hett naj­lep­szą ak­tor­ką — i świet­nie, to ab­so­lut­nie ge­nial­na ar­tyst­ka z wiel­ką kla­są. Le­onar­do Di­Ca­prio mu­siał zaś po raz ko­lej­ny obejść się sma­kiem (bied­ny), a na­gro­dę sprzed nosa zwi­nął mu Ma­tthew Mcco­nau­ghey — w koń­cu schudł do roli. Ale od­kła­da­jąc żar­ty na bok, mó­wi się, że stwo­rzył ab­so­lut­nie fan­ta­stycz­ną kre­ację, więc nie ma co mu tej na­gro­dy od­ma­wiać.
I wresz­cie na­gro­da dla naj­lep­sze­go fil­mu. Zgod­nie z prze­wi­dy­wa­nia­mi po­wę­dro­wa­ła do wspa­nia­łe­go „Znie­wo­lo­ne­go”. Ra­dość, z ja­ką twór­cy od­bie­ra­li sta­tu­et­kę by­ła au­ten­tycz­nie uro­cza.
Na ko­niec drob­na sta­ty­sty­ka. Naj­wię­cej sta­tu­etek zgar­nę­ła „Gra­wi­ta­cja” (aż 7 na 10), na­stęp­nie „Wi­taj w klu­bie” (3 na 6) i „Znie­wo­lo­ny” (3 na 9). Wiel­kim prze­gra­nym oka­za­ło się „A­me­ri­can Hu­stle” (żad­nej na­gro­dy na aż 10 no­mi­na­cji).

„Go­dzil­la” na zwia­stu­nie


„Go­dzil­la” wcho­dzi do kin już za dwa i pół mie­sią­ca, a tym­cza­sem uka­zał się ko­lej­ny zwia­stun ame­ry­kań­skiej in­ter­pre­ta­cji le­gen­dar­ne­go ja­poń­skie­go po­two­ra.



Wszyst­ko zda­je się wska­zy­wać na to że Go­dzil­la wresz­cie do­sta­nie wi­do­wi­sko na mia­rę XXI wie­ku, cze­go Wam i so­bie ży­czę. Tro­chę draż­ni mnie w zwia­stu­nie wy­raź­na prze­sa­da, z ja­ką Cran­ston wy­po­wia­da swo­ją kwe­stię. Zwy­kle jed­nak mam tak, że coś mi nie brzmi na zwia­stu­nie, a w fil­mie jest już w po­rząd­ku, więc pó­ki co wstrzy­mu­ję się z opi­nią i zwy­czaj­nie cze­kam.

Ko­lej­ny zwia­stun „Ju­pi­ter: In­tro­zni­za­cja”


Ro­dzeń­stwo Wa­chow­skich, po bar­dzo uda­nej współ­pra­cy z Ty­kwe­rem i po­wsta­łym z niej wspa­nia­łym „A­tla­sie Chmur”, wra­ca­ją do wła­snych pro­jek­tów i przy­go­to­wu­ją film scien­ce­-fic­tion „Ju­pi­ter: In­tro­ni­za­cja”. Oto jego naj­now­szy zwia­stun:


Do­brych fil­mów z ga­tun­ku spa­ce ope­ra ni­gdy nie za wie­le i mam na­dzie­ję, że ten, je­śli nie wnie­sie cze­goś do ga­tun­ku, to cho­ciaż bę­dzie do­brym, przy­jem­nym ki­nem roz­ryw­ko­wym.

Nowy zwia­stun fil­mu „Mup­pe­ty: Poza pra­wem”


Mup­pe­ty po­now­nie opa­nu­ją kina już w tym mie­sią­cu, a na kil­ka ty­go­dni przed pre­mie­rą, przy­po­mi­na­ją o so­bie w prze­śmiesz­nym, na­pa­ko­wa­nym ak­cją i do­brym hu­mo­rem zwia­stu­nie.


Cze­kam!

Bę­dzie pią­ty „Sh­rek”


Za­rze­ka­no się, że skoń­czy się na czte­rech czę­ściach, ale prze­cież nie za­bi­ja się kury, zno­szą­cej zło­te jaj­ka. Ni­ko­go więc chy­ba nie zdzi­wi, że po­wsta­nie rów­nież pią­ty „Sh­rek”. Przy­naj­mniej tak wy­ni­ka z wy­po­wie­dzi pre­ze­sa Jef­freya Kat­zen­ber­ga, pre­ze­sa Dre­am­works Ani­ma­tion:
Chce­my tro­chę od­po­cząć od te­ma­tu, ale mo­że­cie być pew­ni, że po­sta­nie ko­lej­ny roz­dział hi­sto­rii o Shre­ku. Jesz­cze nie skoń­czy­li­śmy, a co naj­waż­niej­sze, on rów­nież nie.
„Sh­rek” za­czął ro­bić się co­raz słab­szy po dru­giej, moim zda­niem naj­lep­szej czę­ści. Czy pią­ta część bę­dzie do­bra? O tym prze­ko­na­my się za ja­kiś czas.

HI­SHE: „Bat­man: Po­czą­tek”


Eki­pa „How It Should Have En­ded” się­gnę­ła tym ra­zem po pierw­szy film z No­la­no­wej se­rii o Bat­ma­nie. Oto efek­ty ich pra­cy:


Uwiel­biam ich hu­mor.

SE­RIA­LE


Nad­bie­ga Flash


Po­ka­za­no część stro­ju, jaki przy­wdzie­je Grant Gu­stin w se­ria­lu „Flash”. Oto zdję­cie:

(klik­nij, aby po­więk­szyć))

Wy­glą­da cał­kiem nie­źle, po­mi­ja­jąc zbęd­ną część na bro­dzie. Ła­two by­ło ten strój ze­psuć i cie­szę się, że tego unik­nię­to.

KO­MIK­SY


Okład­ki 3D po­wró­cą we wrze­śniu


Był re­start, rok póź­niej spoj­rze­nie na to co by­ło pięć lat wstecz, na­stęp­nie nu­me­ry po­świę­co­ne czar­nym cha­rak­te­rom, a w tym roku cze­ka nas spoj­rze­nie w przy­szłość. Wrze­śnio­we nu­me­ry ko­mik­sów od DC bę­dą sta­no­wić roz­sze­rze­nie ty­go­dni­ka „Fu­tu­re­’s End” i sku­pią się na tym, co mo­że wy­da­rzyć się w uni­wer­sum za pięć lat. A po­nie­waż trój­wy­mia­ro­we okład­ki z ze­szłe­go roku oka­za­ły się du­żym suk­ce­sem (ko­mer­cyj­nym), wy­daw­nic­two za­mie­rza po raz ko­lej­ny je wy­ko­rzy­stać.
Co­rocz­ne wrze­śnio­we wy­da­rze­nia to po­mysł do­bry, choć, jak za­zwy­czaj w tego typu przed­się­wzię­ciach bywa, ra­czej pod wzglę­dem ko­mer­cyj­nym niż ar­ty­stycz­nym. Spoj­rze­nie pięć lat w przy­szłość za­po­wia­da się jed­nak in­te­re­su­ją­co i już cza­ję się na kil­ka ko­mik­sów. Z trój­wy­mia­ro­wą okład­ką, rzecz ja­sna.

Komentarze

  1. Dorota Pietruszka9 marca 2014 19:59

    Chyba jestem jedyną, którą denerwowała Ellen... Samojebki, wciskanie się Meryl Streep na kolana, pizza.... to stanowczo poniżej kultury damy prowadzącej elegancką galę. Na szczęście chwilę popaczyłam sobie na Josepha, jak dawał statuetkę i zrobiło mi się milej.
    Zwiastun godzilli wygląda tak epicko, jakby była jakimś jeźdźcem apokalipsy. Ale przyznam, że siedzę, jak na szpilkach. Hwaiting!
    Muppety- dajcie zwierzaka, niech drze ryja po każdym żarcie, a wszystko będzie śmieszne. Team Zwierzak!
    Piąty Shrek? Nie, litości ;<

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego damy? Ma być sztywno i nudno? Ellen wprowadziła mnóstwo luzu i tego było trzeba na Oscarach. W przeciwnym wypadku byśmy się zanudzili.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dorota Pietruszka9 marca 2014 20:15

    No ja wiem ;< Ale chyba mam duże parcie na kulturę. Pod względem show, było show, to w końcu showmenka, zrobiła, co umiała najlepiej, taki zawód.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale zauważ, że to, co robiła, nikomu nie uwłaczyło. Wręcz przeciwnie, wszyscy obecni bawili się świetnie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.