O  Nie martw się, kochanie  — drugim pełnometrażowym filmie w   reżyserii Olivii Wilde — zrobiło się głośno jeszcze na długo przed premierą, a   to za sprawą doniesień z filmowego planu. Plotki o romansach, konfliktach czy   kłamstwach osób związanych z produkcją przez jakiś czas nie schodziły z   głównych stron portali rozrywkowych. Nie tylko zresztą tych plotkarskich, ale   nawet tych poważniejszych, pokroju The Hollywood Reporter czy Variety. I   owszem: przezabawnie było śledzić domorosłych internetowych detektywów   analizujących nagrania z uroczystej premiery filmu w Wenecji i sprawdzających,   czy Harry Styles rzeczywiście opluł absolutnie najlepszego Krzyśka Hollywood   (ponoć nie). Szkoda tylko, że w tej atmosferze sensacji i skandalu zgubił się   sam film, który — choć niepozbawiony wad — okazał się solidnym drugim dziełem   Wilde.


