Maniak ocenia #88: "Jak poznałem waszą matkę" S09E06

MANIAK PISZE WSTĘP


Są czasami takie odcinki, które wywołują bardzo mieszane uczucia. W pewnych aspektach budzą zachwyt, a w pewnych - zgrzytanie zębami ze złości i zażenowanie. Są one problematyczne nie tylko dla blogera-amatora-recenzenta (cześć, miło mi), ale także dla zwyczajnego widza, który chce obejrzeć kolejną odsłonę swojego ulubionego serialu. I wtedy po seansie nie wie, czy obejrzał coś, co było dobre czy coś, co było złe, trwając w niepewności aż do następnego razu.
Taki właśnie odcinek "Jak poznałem waszą matkę" obejrzałem ostatnio (a, że jestem trochę z tyłu, to ponoć różne wrażenia jeszcze przede mną). Z jednej strony było w nim sporo tych elementów, za które polubiłem tę komedię sytuacyjną (a ciężko mnie do komedii przekonać), a z drugiej... No właśnie.

MANIAK O SCENARIUSZU


Tekst do tej odsłony "Jak poznałem waszą matkę" napisał Chris Harris, który niemal od samego początku pracuje przy serialu jako producent wykonawczy i scenarzysta. Odcinek jest zatytułowany "Knight Vision" (gra słów: w "night vision", czyli "noktowizji", słówko "night" zastąpiono identycznie brzmiącym "knight", tworząc "zjawę-rycerza"), co odwołuje się do pewnego powtarzającego się motywu, jaki towarzyszy głównemu bohaterowi. Motywu początkowo dość udanego i w znakomity sposób odwołujacego się do "Indiany Jonesa i ostatniej krucjaty" (a więc klasyki popkultury), choć ostatecznie trochę męczącego.
Akcja rozpoczyna się 45 godzin przed ślubem. Znów śledzimy kilka wątków. Przede wszystkim przyglądamy się perypetiom Teda, który próbuje znaleźć sobie towarzystwo na weselny weekend, ale niestety nie wybiera zbyt pomyślnie. Obserwujemy także zmagania Barneya i Robin z pastorem, przed którym trzymają pewną tajemnicę. Wreszcie, Marshall zaczyna wahać się nad swym wyborem, a swoją pomoc oferuje mu Daphne.
Ze wszystkich tych historii najciekawiej wypada ta, która dotyczy Marshalla. Można by narzekać, że w jego wątku w dziewiątym sezonie nic się nie dzieje, ale tak naprawdę to jego postać ulega największej transformacji. Chris Harris jeszcze bardziej stara się ją pogłębić i stawia przed Marshallem nowe wyzwania.
Nieźle radzi sobie także z Tedem, który z odcinka na odcinek zdaje się coraz bardziej zbliżać do tego, na co czekają wszyscy - spotkania z tajemniczą Matką. To, że stale stawia kroki naprzód, zdaje się udowadniać udana końcówka.
Gorzej jest niestety z tą częścią odcinka, która skupia się na Barneyu, Robin i Lily. Jest, co prawda, kilka mrugnięć okiem do widza i zabawa motywami ze starszych odcinków oraz naprawdę świetnie rozpisana postać pastora Lowella, ale w gruncie rzeczy sam wątek nie zdaje się prowadzić do nikąd. No chyba, że wymuszona przeszkoda na drodze bohaterów to jest ten ukryty cel. Dla mnie jednak to dość spory wypełniacz, zwłaszcza, że zajmuje niestety sporą część odcinka.
Bardzo różnie jest pod względem humoru. Uświadczymy kilka naprawdę niezłych żartów, które potrafią dobrze rozbawić. Odczuć jednak można czasami pewne zmęczenie materiałem. Tak jest ze sprośnymi żartami Barneya, które gdzieś tam przestały już rozśmieszać, a raczej budzą mieszane uczucia. Pod koniec dorzucono zaś trochę czarnego humoru, który do całości pasuje raczej jak pięść do oka, a ponadto jest rozwiązany w mało porywający sposób.

MANIAK O REŻYSERII


Tradycyjnie reżyseruje Pamela Fryman. Jej osoba zapewnia spójność z poprzednim materiałem oraz taki jak zwykle ogólny styl. Używa sprawdzonych reżyserkich chwytów i realizuje odcinek w miarę poprawnie. Zgrabnie na poziomie wizualnym odwołuje się do sceny z "Indiany Jonesa i ostatniej krucjaty", a w kilku scenach umiejętnie nawiązuje do znanej fanom retrospekcji z życia Lily i Marshalla.

MANIAK O AKTORACH


Josh Radnor z powodzeniem kontynuuje to, co robił w serialu do tej pory. Postać Teda buduje w miarę konsekwentnie i krok po kroku przybliża go do tego, co ostatecznie go czeka.
Partnerująca mu w odcinku Anna Camp ("Czysta Krew", "Mad Men") jako Cassie, to miły tymczasowy dodatek do obsady. Aktorka ma duży komediowy talent i doskonale bawi się rolą płaczliwej towarzyszki Teda.
Alyson Hannigan jak zwykle wypada olśniewająco. To aktorka wszechstronnie uzdolniona, która zawsze idzie na całość i potrafi wiargodnie pokazać wszystkie cechy Lily, w którą się wciela.
Nieźle wypada również Neil Patrick Harris w roli Barneya, choć w niektórych momentach można odnieść wrażenie, że nieco spuszcza z tonu, jakby próbował odsapnąć.
Znakomicie radzi sobie Cobie Smulders jako Robin. Jest szczególnie świetna w scenach "retrospekcji" i doskonale bawi się wtedy swoją rolą.
Cieszę się, że to właśnie Edwarda Hermanna ("Eleanor and Franklin", "Kochane kłopoty") obsadzono w roli pastora Lowella. To niezwykle utalentowany aktor, który wnosi trochę dobrego do odcinka.
Bardzo dobry jest Jason Segel. Chętnie korzysta z możliwości, jakie daje mu scenariusz i doskonale łączy powagę z komedią. Udaje mu się dużo wnieść do postaci Marshalla.
Nieźle wypada również, partnerujaca Segelowi, Sherri Shepherd (Daphne). Bardzo dobrze im na ekranie razem - tworzą dość ciekawie skontrastowaną parę, którą miło się ogląda.

MANIAK O TECHNIKALIACH


Technicznie na pewno nie można narzekać. Nadal dostajemy bardzo starannie nakręcony i płynnie zmontowany odcinek. Niezłe są efekty specjalne (choć oczywiście w nieco prześmiewczej stylistyce serialu), w porządku wypada również muzyka.

MANIAK OCENIA


"Knight Vision" to odcinek, do którego ciężko podejść jednoznacznie, przede wszystkim przez bardzo nierówny scenariusz, który ma zarówno mocniejsze, jak i słabsze momenty. Ostatecznie stawiam:

ŚREDNI

Komentarze