Maniak poleca #16: "Fray"

MA­NIAK KLE­CI WSTĘP


I ko­lej­ny wpis z oka­zji mie­sią­ca Whe­do­na. Fani tego pana z pew­no­ścią wie­dzą, że oprócz tego, iż jest on sce­na­rzy­stą fil­mo­wym i te­le­wi­zyj­nym, to po­peł­nił w swo­jej ka­rie­rze tak­że kil­ka ko­mik­sów. Oczy­wi­ście do tych naj­bar­dziej zna­nych na­le­żą: „Buf­fy: The Vam­pi­re Slay­er. Se­ason 8” oraz 24 nu­me­ry se­rii „A­sto­ni­shing X-Men”, ale są wśród jego ko­mik­so­wych prac tak­że inne, w tym ta, od któ­rej jego przy­go­da z tym me­dium się za­czę­ła.
W 2001 roku, nie­dłu­go po za­koń­cze­niu te­le­wi­zyj­ne­go pią­te­go se­zo­nu „Buf­fy” (k­tó­ry, na­wia­sem mó­wiąc, był jed­nym z naj­lep­szych fina­łów se­zo­nu tego se­ria­lu), na­kła­dem wy­daw­nic­twa Dark Hor­se uka­zał się pierw­szy nu­mer mi­ni­se­rii, za­ty­tu­ło­wa­nej „Fray”. Roz­gry­wa­ła się ona w tym sa­mym świe­cie, co „Buf­fy”, ale w zu­peł­nie in­nych cza­sach — w od­le­głej przy­szło­ści.

MA­NIAK O KO­MIK­SIE


XXIII wiek. Mi­nę­ły lata od we­zwa­nia ostat­niej Po­grom­czy­ni. W XXI wie­ku, nie­zna­na Po­grom­czy­ni i jej przy­ja­cie­le wy­gna­li z Zie­mi wszyst­kie de­mo­ny. Rada Ob­ser­wa­to­rów usu­nę­ła się w cień, a jej człon­ko­wie są te­raz zwy­kły­mi sza­leń­ca­mi i fa­na­ty­ka­mi. Do na­sze­go świa­ta po­wró­ci­ły wam­pi­ry, zwa­ne tu lur­ka­mi (w nie­zgrab­nym tłu­ma­cze­niu: czy­ha­ja­mi) i znów nę­ka­ją ludz­kość. W ob­li­czu za­gro­że­nia po­wo­ła­na zo­sta­je nowa Po­grom­czy­ni — zło­dziej­ka o na­zwi­sku Me­la­ka Fray. Po­nie­waż Rada Ob­ser­wa­to­rów za­cho­wu­je bier­ność wo­bec tych wy­da­rzeń, do ak­cji wkra­cza wy­słan­nik de­mo­nów, Urkonn, któ­re­go za­da­niem bę­dzie przy­go­to­wa­nie Me­la­ki do nad­cho­dzą­cej woj­ny.
Fa­bu­ła ko­mik­su jest nie­zwy­kle cie­ka­wa i wcią­ga­ją­ca, a po dro­dze czy­tel­ni­ka cze­ka spo­ro zwro­tów ak­cji. W cen­trum, ty­po­wo dla pro­duk­cji Whe­do­na, znaj­du­je się sil­na, ko­bie­ca bo­ha­ter­ka. Tak jak w „Buf­fy” wam­pi­ry i de­mo­ny sym­bo­li­zo­wa­ły pro­ble­my do­ra­sta­nia, tak tu­taj re­pre­zen­tu­ją kło­po­ty z ak­cep­ta­cją sa­me­go sie­bie i swo­jej roli. Po­przez wal­kę z lur­ka­mi, Me­la­ka pró­bu­je się więc od­na­leźć. To in­te­re­su­ją­cy punkt wyj­ścia i Whe­don umie­jęt­nie ra­dzi so­bie z roz­wi­nię­ciem hi­sto­rii w tym kie­run­ku.
Dba tak­że o od­po­wied­nią kre­ację świa­ta przed­sta­wio­ne­go. Jego wi­zja XIII wie­ku po­ry­wa i za­dzi­wia do­pra­co­wa­niem szcze­gó­łów. Ewo­lu­owa­ło tu wszyst­ko, łącz­nie z ję­zy­kiem (o co w fu­tu­ry­stycz­nych opo­wie­ściach nie dba się szcze­gól­nie czę­sto) — Whe­don sto­su­je zna­ne z „Buf­fy” ję­zy­ko­we za­bie­gi (sze­rzej o nich tu­taj) i wy­no­si je na zu­peł­nie nowy po­ziom.
Za war­stwę ry­sun­ko­wą ko­mik­su od­po­wia­da Karl Mo­li­ne („Ro­ute 666”, „The Lo­ner­s”) i do­sko­na­le uzu­peł­nia on wi­zję Whe­do­na. Po­sta­ci wy­glą­da­ją świet­nie, a ich eks­pre­sja jest bez za­rzu­tu. Naj­bar­dziej uj­mu­je jed­nak wy­raź­nie in­spi­ro­wa­ny „Pią­tym Ele­men­tem” świat przy­szło­ści — miej­sca­mi mrocz­ny i nie­przy­jem­ny, a miej­sca­mi im­po­nu­ją­cy i wiel­ki. Jest na czym za­wie­sić oko!

MA­NIAK PO­LE­CA


Zde­cy­do­wa­nie war­to się­gnąć po „Fray”. Dla fa­nów „Buf­fy” jest to po­zy­cja obo­wiąz­ko­wa (na­le­ży w koń­cu do ka­no­nu Buf­fy­wer­sum), a dla resz­ty mo­że sta­no­wić cie­ka­wą prób­kę moż­li­wo­ści Jos­sa Whe­do­na.

Komentarze