Maniak ocenia #232: "Buffy the Vampire Slayer: Season 10" #8

MANIAK NA WSTĘPIE


Do lektury ósmego numeru dziesiątego sezonu „Buffy” zasiadałem z niemałą ekscytacją. Już na poziomie zapowiedzi wiadomo było, że twórcy zaserwują początek wyjątkowej historii. Miała to być wielka, nostalgiczna podróż w przeszłość dla wszystkich fanów serialu; coś na co od dawna czekali i co miało dosłownie przyspieszyć ich bicie serca. I wprawić w stan absolutnej, fanowskiej euforii. Dlaczego?
Cóż, powód jest tak naprawdę prozaiczny. W tym numerze twórcy mieli bowiem na chwilę porzucić San Fransisco (dokąd członkowie Scooby Gangu przeprowadzili się w sezonie dziewiątym) i powrócić do miejsca w którym wszystko się zaczęło; miejsca, które przez lata odwiedzaliśmy, zasiadając do kolejnych odcinków serialu. Mowa oczywiście o Sunnydale. Czy twórcom udało się uczynić tę podróż atrakcyjną?

MANIAK O TYTULE


Ponieważ to początek nowej historii, jest i oczywiście nowy tytuł. Jak nietrudno się było domyślić, brzmi on „Return to Sunnydale” ("Powrót do Sunnydale”). Dość ciekawie wygląda w kontekście poprzedniej historii, w której bohaterowie musieli rzucić przeszłość za siebie i pogodzić się ze swoim nowym status quo. Tutaj przeszłość się jednak o nich upomina i to w dość brutalny sposób.

MANIAK O SCENARIUSZU


Tym razem Christos Gage pisze komiks samodzielnie. Zaczyna się dość niespodziewanie — od kradzieży księgi Vampyr. Dzięki zaklęciom Willow i Gilesa bohaterom udaje się ją jednak zlokalizować — złodziej zabrał ją do Sunnydale, gdzie akurat zjechali się entuzjaści makabry i horrorów, by świętować Halloween. Tymczasem do życia budzi się przeraźliwy potwór…
Intryga toczy się niejako na dwóch torach. Z jednej strony bohaterowie próbują odzyskać skradzioną księgę i powoli odkrywają motywy złodzieja, a także jego tożsamość. Po drodze czeka sporo niespodzianek, w tym bardzo ekscytujące zakończenie, które powoduje dosłowny opad szczęki. Z drugiej strony jest też zagrożenie ze strony starożytnego potwora, który oczywiście symbolizuje powracającą do bohaterów przeszłość.
Gage oczywiście nie zapomina o obowiązkowej dawce humoru (dialogi i zachowanie bohaterów, a także sposób, w jaki zostaje przedstawiona historia potwora) oraz mniej lub bardziej widocznych odwołaniach do popkultury (m.in. Cthulhu). Tym, co jednak wychodzi najlepiej są relacje między bohaterami. Szczególnie dobrze pod tym względem wypadają interakcje Buffy i Spike’a. W jednej z rozmów powracają oni do pewnych wydarzeń z szóstego sezonu, a ich wypowiedzi rzucają na ich relację całkiem ciekawe światło. Szczególnie powinno to ucieszyć długoletnich fanów serialu, dla których każde nawiązanie jest na wagę złota. Nie wspominając już o tym, że znakomicie wpasowuje się to w motyw przewodni numeru.

MANIAK O RYSUNKACH


Za rysunki odpowiada znów rewelacyjna Rebekah Isaacs, a ja za każdym razem, gdy spoglądam na jej prace, nie mogę wyjść z podziwu. Artystka jak zwykle znakomicie rysuje postaci i niesamowicie dba o ekspresję (te oczy, te miny), osiągając nieziemski efekt i często wzmacniając komizm sytuacji, wynikający ze scenariusza. Świetne są też projekty potworów, wyraźnie inspirowane Cthulhu. Powalają oczywiście tła, a w tym numerze szczególne wrażenie robią pozostałości Sunnydale. Rysowniczka dba o detale i pokazuje sporo znajomych elementów znanych z serialu. Ponadto, jest też standardowo dobrze nałożony tusz oraz znakomicie dopasowane przez Dana Jacksona kolory.
Kilka stron, na których potwór opowiada swą historię, rysuje Richard Corben (tak, ten Richard Corben!). Jego ilustracje trochę imitują starożytne malowidła i znakomicie pasują w ten sposób do sekwencji. Kolory rysownik nakłada na to wszystko wraz z Beth Corben Reed i te też wypadają kapitalnie — są nieco wyblakłe, z reguły zimne, co nadaje fragmentowi ciekawej stylistyki.

MANIAK OCENIA


Ósmy numer „Buffy” był dokładnie tym, czego oczekiwałem. W całości spełnił moje oczekiwania i mam nadzieję, że twórcom uda się w satysfakcjonujący sposób rozwinąć opowiadaną historię.

DOBRY

Komentarze