Maniak inaczej #36: Klucz do sekretu, czyli "Once Upon a Time" S04E16

MANIAK NA POCZĄTEK


Uwaga! We wpisie znajdują się: szczegółowy opis i analiza każdej sceny odcinka. Jeśli omawiana odsłona „Once Upon a Time” jeszcze przed Wami, to lepiej kliknijcie tutaj, by poznać moją opinię bez ryzyka popsucia sobie zabawy.
Twórcy nie raz obiecywali zaskakiwać i zaskakują też w szesnastym odcinku czwartego sezonu „Once Upon a Time”. Nie tylko zwrotami akcji, ale też tempem opowiadanej historii, która wkracza na niezwykle ciekawy etap. Dostajemy wiele odpowiedzi, a pod koniec spotykamy kogoś, kogo wcale byśmy się nie spodziewali. A szczegóły? Proszę bardzo.

MANIAK ANALIZUJE


Tradycyjne już na pierwszy ogień tytuł. Tym razem brzmi on: „Best Laid Plans”, czyli „Najlepiej ułożone plany”. To świadome odwołanie do wielu dzieł popkultury (od filmów, przez piosenki, po książki) oraz inteligentne wyrażenie głównych wątków odcinka: planów Śnieżki i Księcia z retrospekcji oraz z teraźniejszości oraz planów Reginy co do dalszej infiltracji Golda i spółki. Planów, co ciekawe, wcale nie najlepiej ułożonych. Ironia przede wszystkim.
Ale to nie koniec znaczeń. Warto bowiem zwrócić uwagę na ciekawą grę słów. Czasownik „lay”, który pojawia się w tytule, oznacza dosłownie „położyć”, tutaj wykorzystany jest w znaczeniu „ułożyć, zaaranżować, przygotować”, a można też go użyć w wyrażeniu „lay an egg” — „znieść jajko”. A to z kolei nawiązanie do wątku Diaboliny i jej dziecka.
To teraz możemy przejść do poszczególnych scen odcinka.

No żeby jabłkowe sztuczki Złej Królowej na jednorożcu?

Zaczynamy w przeszłości. Śnieżka i Książę biegną przez las. Śnieżka jest ubrana odpowiednio, Książę postanowił utrudnić sobie sprawę zbyt długim płaszczem. Ale jak lubi zahaczać nim o gałęzie, to jego sprawa. W każdym razie jest dynamiczny montaż, szybkie ruchy kamery oraz rytmiczny utwór muzyczny. Czyli o atmosferę zadbano.
Śnieżka wychodzi na prowadzenie (a jakże). Przebiega pod zwalonym drzewem, zatrzymuje się, a następnie bada teren i przygląda się śladom. Wreszcie dobiega do niej Książę, który pyta, czy wszystko w porządku i czy ślad się czasem nie urwał. Żona każe mu być cicho i wskazuje na stojącego nieopodal białego jednorożca. Chce podejść do zwierzęcia i mieć za sobą to co zapanowali. Książę ją jednak zatrzymuje i próbuje uspokoić. Wie, że Śnieżka martwi się przewidywaniami Diaboliny co do Emmy, ale przecież istnieje też druga możliwość. A poza tym, kto by tam ufał Diabolinie (Diabolinie może nie, ale drzewu, które ich odrzuciło?). Śnieżka odpowiada, że pora się przekonać. Wyjmuje jabłko (a to ci inteligentna zabawa motywem z baśni) dla jednorożca i niezorientowanym widzom wyjaśnia, że należy dotknąć rogu jednorożca, by poznać przyszłość. To dość interesujące: według legend i podań róg jednorożca ma raczej właściwości uzdrawiające (leczy choroby, oczyszcza skażoną wodę), w „Once Upon a Time” zyskuje zaś zupełnie inną funkcję. I trzeba przyznać, że całkiem niezłą.
Śnieżka i Książę dotykają rogu.

Słodka mała Emma.

Na początek wizja Księcia. Oczywiście zaczyna się od zbliżenia na oko, żeby nawiązać do „Zagubionych”. Potem przenosimy się wraz z bohaterem do czegoś, co wygląda jak egzotyczna dżungla (bardzo dobra aranżacja planu i świetny projekt scenograficzny). Na środku biegnącej przez rzeczoną dżunglę ścieżki stoi kołyska z malutką Emmą — radosną i nieskalaną mrokiem (niemowlę to oczywisty symbol dobroci i niewinności). Książę bierze ją na ręce i mówi, że jest piękna. I tak wizja dobiega końca.

Książę zobaczył co miał.

Zadowolony Książę natychmiast chce przekazać radosną nowinę Śnieżce. Jej wizja wciąż jednak trwa, a na twarzy bohaterki malują się niepokój i przerażenie…

Emma w baśniowej kreacji.
Nie dokładnie to samo, ale inspirację widać.

Śnieżka znajduje się w tym samym miejscu, w którym przed chwilą gościł Książę. Podąża wzdłuż ścieżki, na której w końcu spotyka Emmę w wersji nastoletniej, ubraną w różową suknię (mam wrażenie, że inspirowaną tą, którą nosiła Aurora w „Śpiącej Królewnie”). Używając tych samych słów co Książę (bardzo dobrze rozegrany motyw), Śnieżka mówi Emmie, że jest piękna. Dziewczyna do niej podchodzi, łapie za pierś i wyciąga z niej serce. W tym samym momencie kolory wizji stają się mniej nasycone, co skutecznie wzbudza niepokój.
Śnieżka jest przerażona. Pyta córki, co robi i mówi, że przecież jest jej matką. Emma jest jednak nieugięta. „Mam to gdzieś” odpowiada i zgniata serce Śnieżki. I tym samym kończy się wizja królewny.

Nie jest dobrze…

Książę pyta żony czy widziała to samo co on. Mówi, że z dzieckiem będzie wszystko w porządku. Śnieżka, po tym co zobaczyła, jest jednak przekonana, że będzie wręcz przeciwnie, a Emma stanie się zła.

Mały recykling, ale to nic.

Czas na kartę tytułową, na której, niespodzianka, jednorożec. Czyli tym razem twórcy nawiązali do motywu z prologu. Ale warto też wziąć pod uwagę symbolikę jednorożca, który od wieków stanowi symbol niewinności i czystości. A to z kolei dość interesujący punkt odniesienia nie tylko do odcinka, ale też całej drugiej połówki czwartego sezonu. Co ciekawe, taką samą kartę tytułową wykorzystano już w pierwszym sezonie — a dokładniej w drugim odcinku serialu.

Konkurs: która z pań lepiej wyraża zdziwienio-zmartwienie?

Przenosimy się do teraźniejszości, w moment zaraz po zakończeniu poprzedniego odcinka. Regina wpatruje się w kartkę z drzwiami i pyta Emmy, jak to możliwe, że Autor jest uwięziony w Księdze Baśni. Panna Swan nie zna się jednak w takim samym stopniu na magii, jak jej rozmówczyni, więc zwyczajnie wzrusza ramionami. Tymczasem Henry próbuje zwrócić uwagę swoich matek. Te są jednak zbyt pochłonięte rozmową i rozmyślaniem nad tym, jaki trzeba podjąć krok (w ironicznej propozycji Reginy o narysowaniu klucza, która pada w tym momencie, zdecydowanie czuć pióro Jane Espenson). W każdym razie bohaterki dochodzą do wniosku, że należy działać, zanim Gold je uprzedzi. Co racja, to racja.
Henry’emu w końcu udaje się zwrócić uwagę matek. Emma i Regina odwracają się w jego stronę i pytają, co się dzieje. Okazuje się, że z Augustem jest coraz gorzej. Panna Swan sugeruje zgłoszenie się po pomoc.

Jak z Pinokiem to do Błękitnej Wróżki.

Oczywiście nie chodzi o byle jaką pomoc, a o pomoc wróżek. Przenosimy się do klasztoru, w którym magiczne skrzydlate pomagierki urzędują. Matka przełożona, czyli Błękitna Wróżka, wyjaśnia, że Pinokio został w krótkim czasie poddany wielu zmianom z wykorzystaniem magii i aby przeżył, musi być bardzo silny. Biedny August…
Tymczasem Regina mówi, że jest o wiele większy problem.

Emma nie próżnuje.

Henry, Regina i Emma wychodzą na korytarz. Gold, Diabolina i Czarownica wciąż czekają na panią burmistrz. Jeśli wróci do nich bez kartki, potwierdzą się podejrzenia wobec niej, a by poznać plany tria czarnych charakterów, musi przecież cały czas działać pod przykrywką. Emma ma jednak plan: postanawia wyczarować duplikat kartki i proponuje wręczyć Titelituremu i spółce właśnie go. Imponuje przy tym synowi — kopia jest ponoć bardzo dobra. Jednak nie tak dobra, by Titelitury dał się nabrać. W końcu to Mroczny, który wyczuje magię na kilometr. Emma proponuje się zatem wycofać, ale Regina jest zdesperowana — musi się dowiedzieć, co złowrogie trio planuje. Sytuacja jest rzeczywiście patowa. Do tego przeciwnicy nie śpią, zaczynają się niepokoić i wysyłać ponaglające sms-y. A ponieważ pod presją wpada się na najlepsze pomysły, Regina postanawia znaleźć złoty środek pomiędzy dwoma ekstremami i robi kartce… zdjęcie. Genialne w swojej prostocie! W końcu Gold nie wie, że to za książkowymi drzwiami ukryty jest Autor i sądzi, że na kartce znajduje się zwyczajnie ilustracja. Zdjęcie trochę go opóźni i da bohaterom więcej czasu. Pomysł nie głupi, ale… No właśnie, mówimy tu o Titeliturym…
W każdym razie Regina żegna się z Emmą i Henrym, którego ściska tak mocno, jakby żegnała się z nim po raz ostatni. Widać, że traktuje swoją misję bardzo poważnie i jest bardzo zaniepokojona. Nie tylko możliwością wykrycia, ale moim zdaniem także tym, że w jakiś sposób ciemna strona znów ją przyciągnie. Ale oczywiście robi dobrą minę do złej gry i mówi, że na pewno wróci.

Rodzinne zgromadzenie.

Emma i Henry wracają do mieszkania, w którym czekają Hak, Śnieżka oraz Książę. Ustawieni w rządku, jakby chcieli coś powiedzieć. Emma zwraca się do ukochanego (no proszę, a nie do rodziców) i pyta, co się stało. Hak opowiada o tym, co usłyszał od Urszuli: czarne charaktery chcą spowić serce Emmy mrokiem, tak by już nie była wybawicielką. Ma to im umożliwić osiągnięcie głównego celu, czyli całkowitego odwrócenia szali na korzyść złych. Henry rzuca uwagą, że przecież nie da się tak zwyczajnie „odwybawicielkować wybawicielki” (Espenson, znów czuję twoje pióro). Hak twierdzi jednak, że Gold ma jakiś sposób i może do tego wykorzystać Autora. Emma jednak zupełnie zbywa taką możliwość, według niej niedorzeczną. Hak ostrzega, że ciemność działa w dość zabawny sposób i zakrada się niepostrzeżenie. Panna Swan twardo obstaje przy swoim — nikt, ani autor, ani Titelitury, nie będą decydować o tym, kim jest. Następnie przytula się do ukochanego. A jej deklaracja aż prosi się o wystawienie na próbę…
Tymczasem Książę i Śnieżka rozmawiają na stronie (szepczą dość głośno i aż dziw, że nikt w pomieszczeniu ich nie słyszy, ale no niech już będzie). Śnieżka pyta czy to możliwe, że Emma stanie się zła po tym wszystkim, co zrobili, by temu zapobiec. Książę odpowiada, że powiedziano im, iż los Emmy miał zależeć od tego, jak zostanie przez nich poprowadzona (to ładnie ją poprowadzili, porzucając). Śnieżka wspomina jednak, że Autor potrafi zmieniać rzeczywistość, a skoro jest w stanie napisać czarnym charakterom szczęśliwe zakończenia, to co dopiero mógłby uczynić Emmie. Postanawia działać, tak by ich córka nie poznała prawdy. Wybiega z mieszkania, a Książę, zapewniwszy zgromadzonych, że wszystko jest w porządku, spieszy za nią.
Ależ się Księcia zapętlają w swoim kłamstwie. Jak tak dalej pójdzie, to nie będzie potrzeba żadnego Autora, żeby zmienić Emmę…

Zniecierpliwione trio.

Regina dociera do chatki Golda. Na przywitanie Cruella mówi, że czuje, jakby podczas oczekiwania postarzała się o 10 lat. Milutko. Regina nie daje sobie jednak w kaszę dmuchać i rzuca, że zdecydowanie to po niej widać. Och, te cięte riposty.
Diabolina pyta, gdzie jest kartka z ilustracją. Regina milczy, więc głos zabiera Titelitury, który ostrzega, by lepiej nie mówiła, że zawiodła. Regina opowiada, że strona była chroniona przez zaklęcie. Rzuciła je wybawicielka i omal nie przyłapała Reginy na próbie jego zdjęcia. Trzeba było uciekać. Łał, niezła historyjka…
Titelitury pyta, czy aby na pewno mówi prawdę — w końcu dość długo jej nie było, a wróciła z pustymi rękami. I wtedy Regina pokazuje zdjęcie. Tylko, że najwyraźniej nie spojrzała na nie, jak je pstryknęła, bo jest całe prześwietlone (co oczywiście nie uchodzi uwadze Cruelli). Titelitury domyśla się jednak, że to nie efekt robienia zdjęć pod słońce, ale magia, a następnie udaje mu się wydedukować, że Autor uwięziony jest w Księdze. No to tyle z opóźnienia naszego trio…
Gold każe oczywiście Reginie przynieść stronę. Ta zaznacza, że nie będzie to łatwe, ponieważ wybawicielka nie spuszcza jej z oczu. To jednak żaden problem dla Diaboliny, która ma na taką okazję asa w rękawie. Zamieni się w smoka? Zaprosi krewniaka z „Wiedźmina”? No, nie do końca…

Parka wygląda przez okno.

Hak i Emma zostali w mieszkaniu zupełnie sami (tzn. Henry’ego nie widać, więc albo wyszedł, albo poszedł na górę), zatem czas na poważne rozmowy. Hak pyta ukochaną, jak ma się „drewniane duże dziecko”, a gdy słyszy, że wszystko w porządku, zadaje kolejne pytanie: czy Emmie na nim zależy. Panna Swan odpowiada, że tak, a gdy dostrzega kwaśną minę pirata, prosi, by nie był zazdrosny. Hak oczywiście przeczy — dlaczego miałby być zazdrosny? Nawet mimo tego, że wie, iż Emma ma słabość do mężczyzn w skórzanych kurtkach (w sumie, to rzeczywiście…)? Emma zarzeka się, że August to tylko przyjaciel i pyta Killiana, czy pamięta filmik, który mu pokazywała jeszcze wtedy, gdy próbowali się uporać z Królową Śniegu i gośćmi z Arendelle. Opowiada o Lily (ciekawe, że o niej wspomina…) — to była jej pierwsza i najlepsza przyjaciółka. Potem ją odepchnęła i od tego czasu niezbyt dobrze wychodziła jej przyjaźń z kimkolwiek. August stanowił wyjątek od reguły i dlatego jest dla niej ważny. Całkiem sensowne uzasadnienie i ciekawe spojrzenie na tę relację.
Nagle Hak zauważa coś przez okno. Fioletowy błysk przeszywa Storybrooke, dociera do mieszkania Księciów* i Hak wraz z Emmą pogrążają się we śnie…

Diabolina gotowa do pracy.

Oczywiście takie zaklęcie usypiające to prezent od Diaboliny. Przygotowała grunt, czas wziąć się do pracy. No to do pracy.

Handlarz przestrzega.

Retrospekcje. Śnieżka i Książę wracają do domu. Książę stara się wypytać ukochaną, co takiego zobaczyła, dotknąwszy rogu jednorożca, ale ta nie chce mówić o tym głośno, by znów nie przeżywać swojej wizji. Jest jednak zdeterminowana i chce zabezpieczyć przyszłość dziecka.
Para natrafia nagle na wędrownego handlarza. Jego wózek z towarem utknął, dlatego mężczyzna prosi o pomoc. Szlachetny i dzielny Książę od razu mu jej udziela. Handlarz, zgodnie z obowiązującymi w Zaczarowanym Lesie normami grzeczności dziękuje i nieśmiało wspomina o tym, że jest dość zimno. Książę oczywiście rozumie aluzję i natychmiast częstuje handlarza książęcym brandy (z herbem na buteleczce — nawet w Zaczarowanym Lesie jakiś znak towarowy obowiązuje). Mężczyzna chętnie bierze łyk, a potem wychwala smak trunku (ponoć wyczuwalna jest nutka gałki muszkatołowej — książęcy gorzelnicy znają się na rzeczy). Śnieżka każe mu zatrzymać buteleczkę i życzy powodzenia. Następnie wraz z Księciem rusza w dalszą drogą.
Handlarz zatrzymuje jednak parę i pyta, czy kierują się na zachód. Śnieżka odpowiada, że tam znajduje się ich dom. Handlarz ostrzega, że po drodze mogą natrafić na straszliwą czarownicę, zwaną Diaboliną. Książę wspomina, że mieli już okazję się z nią zetknąć. Handlarz pyta w takim razie, czy para wie, co się stało, a gdy słyszy negatywną odpowiedź, opowiada o tym, jak Diabolina zamieniła się w smoka, zniosła jajo (ale świetny pomysł!), a potem osiedliła się w jaskini i osmaliła ziemię wokół, oznaczając w ten sposób swoje terytorium. Wszyscy z okolic uciekli, łącznie z handlarzem. Mężczyzna radzi Śnieżce i Księciu ruszyć na wschód. Książę słusznie zauważa jednak, że znajduje się tam Nieskończony Las (wcześniej widzieliśmy go choćby w odcinku z Jasiem i Małgosią, a i Książę kiedyś na jakiś czas tam trafił), a Śnieżka dodaje, że będą się po nim błąkać całe dnie. Handlarz uspokaja jednak parę i każe jej się trzymać ścieżki. Po krótkim czasie powinni dotrzeć do chatki, w której spotkają miłego staruszka. Ten powinien pomóc im dostać się w odpowiednie miejsce. Bohaterowie dziękują i korzystają z rady mężczyzny.
Taka nowa, zupełnie przypadkowo napotkana postać, która w dość specyficzny sposób karmi naszych Księciów informacjami i kieruje je w konkretne miejsce oczywiście nie może wydać się niepodejrzana. I rzeczywiście nie jest, ale po kolei.

Uczeń zaprasza w swoje progi.

Śnieżka i Książę docierają do chatki wskazanej przez handlarza. Okazuje się, że jest to całkiem znajome miejsce, które już w czwartym sezonie widzieliśmy, a mianowicie: chatka Ucznia Czarnoksiężnika. Tym samym handlarz dostaje kolejne dziesięć punktów do podejrzaności.
Uczeń otwiera Księciom drzwi i od razu mówi, że doskonale wiedział, iż go odwiedzą. Wiedział także o ich problemie z dzieckiem. Zaprasza do środka na herbatę i zapowiada, że wyjaśni wszelkie wątpliwości.
W tym samym momencie w oddali słychać ryk. Śnieżka pyta, czy to Diabolina. Uczeń udziela twierdzącej odpowiedzi, ale zapewnia, że w środku nic Śnieżce i Księciu nie grozi. Chatka jest niepozorna, ale najwyraźniej smokoodporna. W końcu mieszka w niej Uczeń.

Diabolina składa propozycję.

Powracamy do Storybrooke. Regina, wraz z triem czarnych charakterów, wędruje po storybroodzkim lesie, zmierzając w stronę głównych ulic miasteczka. Na końcu małego szeregu znajdują się Titelitury i Diabolina, którzy na stronie ucinają sobie małą pogawędkę.
Titelitury pyta czarownicy, czy wie co ma robić. Ta przytakuje i zadaje to samo pytanie Mrocznemu, który odpowiada, że mieli dość jasną umowę: Diabolina pomaga odnaleźć Autora, natomiast Titelitury załatwia szczęśliwe zakończenia. Diabolina chce jednak zmienić układ. Zwraca uwagę, że Titelitury potrzebuje kartki z ilustracją drzwi, by dotrzeć do Autora. A żeby tak się stało, potrzebuje właśnie jej (na pytanie, czy rzeczywiście, czarownica przypomina, że przed chwilą uśpiła całe miasto). Dalej zaznacza, że wie, iż Cruella i Urszula były tylko potrzebne do osiągnięcia konkretnego celu, tj. jej wskrzeszenia. Dlatego Titelitury nie uronił nawet małej łezki nad odejściem ośmiorniczki. Ma Diabolinę, ale żeby ją mieść, musi jej dać to czego pragnie. A czego pragnie? Oczywiście chce poznać losy swego dziecka; chce wiedzieć co się z nim stało po tym, gdy Śnieżka i Książę się go pozbyli. W zamian za tę informacje umożliwi dotarcie do autora. Zdobędzie stronę, a gdy już pozna losy dziecka, bohaterowie jej za wszystko zapłacą.
Diabolina pokazuje tu, jak doskonałym jest strategiem i jak konsekwentnie dąży do osiągnięcia swych własnych celów. Pytanie tylko, czy takie granie pod siebie i manipulacje wyjdą jej na dobre. Jeśli przypadkiem jej układy z Titeliturym wyszłyby na światło dzienne, stosunki w grupie mogłyby się mocno zepsuć, a to nie byłoby dobre dla jej interesów…

Śnieżka ma dość. Nie dziwię się.

A co przez cały ten czas robili Książę i Śnieżka? Najwyraźniej gonili się po miasteczku. Książę w końcu jednak dogania żonę i pyta ją, czy wszystko w porządku. Jakąś dziwną tendencję mają ci męscy bohaterowie — widzą, że jest nie w porządku (Śnieżka by nie wybiegła w takim pośpiechu), ale i tak zadają głupie pytania.
Śnieżka mówi, że obiecali sobie czynić dobro, ale od kiedy tylko Cruella i Urszula przybyły do Storybrooke wciąż kłamali. Książę przypomina, że zjednoczone czarne charaktery pragną uczynić Emmę złą, ale Śnieżka zauważa, że jeśli dalej będą postępować tak jak dotychczas, to sami w tym pomogą. Ma tu sporo racji, może w końcu zaczną się Księcia zachowywać doroślej…
Nagle Śnieżka zauważa przed barem „U Babci” śpiących ludzi.

Wbrew pozorom to nie efekt całonocnej imprezy.

Śnieżka i Książę natychmiast wbiegają do baru, w którym wszyscy zapadli w głęboki sen. Od razu kojarzą fakty i wiedzą, że to za sprawą zaklęcia. Książę pyta, dlaczego zaklęcie nie zadziałało na nich. Śnieżka odpowiada, że ponieważ wcześniej znaleźli się pod działaniem klątwy snu (Śnieżka po ugryzieniu zatrutego jabłka, Książę zaś dobrowolnie, w Storybrooke w drugim sezonie), są na wszelkie usypiające sztuczki odporni (a to by znaczyło, że Aurora i Henry też — ciekawe co tam u nich). Para uświadamia sobie, że trzeba jak najszybciej dotrzeć do Emmy i natychmiast rusza.

W Cruelli odzywają się mordercze żądze.

Tymczasem w mieszkaniu dysfunkcyjnej rodzinki zdążyli się już rozpanoszyć nasi źli.
Diabolina zauważa, że wybawicielka wygląda o wiele mniej groźnie, gdy śpi (Emma moim zdaniem w ogóle nie wygląda groźnie, no ale każdy boi się czegoś innego). Cruella dodaje, że z chęcią ukręciłaby jej łeb (a ja z chęcią bym to zobaczył), ale Regina powstrzymuje jej zapędy. Oczywiście wywołuje to podejrzliwe spojrzenia wszystkich towarzyszy, ale pani burmistrz jakoś sie wywija, mówiąc, że zabijanie panny Swan akurat w tym momencie byłoby niemądre. Titelitury przyznaje jej rację, ale zauważa też, że kartki z ilustracją w mieszkaniu nie ma. Regina odpowiada, że dwie godziny wcześniej jeszcze tu była i na pewno nie wyrosły jej nogi i nie uciekła. Titelitury słusznie zauważa jednak, że sama owszem, nie uciekła, ale ktoś mógł jej w tym pomóc. W końcu zaklęcie Diaboliny nie zadziałało na wszystkich, a sam Mroczny zna pewnego młodego, zaradnego kawalera, który wcale nie zasnął.

Henry to ma pomysły.

I dostajemy ładny montaż równoległy. Na kilku ujęciach widzimy Henry’ego, który biegnie z Księgą Baśni w stronę rezydencji Czarnoksiężnika (nie, no ten jak wymyśli kryjówkę…), co przeplecione jest ujęciami z mieszkania Księciów, na których Titelitury mówi, że czas na ostateczna próbę dla Reginy. Oj, co prawda to prawda — pani burmistrz stanie przed ciężkim wyborem. Będzie musiała wybrać: albo spalić przykrywkę, albo zadziałać przeciw sobie i synowi. Nie chciałbym być w jej skórze.

Jak zwykle czarna robota dla pań…

Czarne charaktery wychodzą z mieszkania dysfunkcyjnej rodzinki. Regina ostrzega, że poza nią, nikt inny nie ma prawa zbliżyć się do Henry’ego, a jeśli ktoś ma z tym problem, to może go rozwiązać kulą ognia. Następnie odchodzi. Sprawy się pokomplikowały, ale jedno jest wiadome — syna nie da Regina skrzywdzić.
Tymczasem Titelitury każe Diabolinie i Cruelli ruszyć śladami Reginy i zrobić co trzeba, by Henry oddał kartkę z ilustracją. Sam zaś odchodzi, ponieważ ma pewną sprawę do załatwienia. No proszę — Mroczny unika konfrontacji z wnukiem i w zamian naraża go na niebezpieczeństwo ze strony smoczycy i kobiety panującej nad zwierzętami… Coś tu w jego zachowaniu nie gra, bo przecież Henry to jedyne, co pozostało Titelituremu po Baelu. A może po prostu mężczyzna wie, że i tak się chłopcu nic nie stanie?

Pojawia się światło w tunelu.

Całej sytuacji z daleka przyglądają się Śnieżka i Książę. Chwilę później dostają telefon od Henry’ego. Chłopiec mówi, że kiedy wszyscy w miasteczku pogrążyli się we śnie, od razu domyślił się, że źli coś szykują i zabrał kartkę z księgi w bezpieczne miejsce — sekretne pomieszczenie w rezydencji Czarnoksiężnika. Śnieżka mówi, żeby nigdzie się stamtąd nie ruszał i że natychmiast ruszają z Księciem na ratunek. Tak długo jak Henry ma kartkę, znajduje się bowiem w śmiertelnym niebezpieczeństwie (no, powiedzmy).
Bohaterka odkłada słuchawkę i natychmiast rusza do boju. Rusza, ale po chwili zauważa, że Książę stoi jak ten wazon, więc także się zatrzymuje. Książę wpadł bowiem na pewien pomysł. Istnieje sposób, by raz na zawsze zakończyć cały bałagan i zniweczyć plany Titeliturego — trzeba zniszczyć kartkę z drzwiami. W ten sposób Autor zostałby uwięziony raz na zawsze. Śnieżka słusznie zauważa, że wtedy szanse Reginy na zyskanie szczęśliwego zakończenia maleją do zera. Książę odpowiada jednak, że tak naprawdę tego nie wiedzą i może Regina może je dostać w inny sposób. Ponadto zaszli już za daleko w swoich działaniach, a trzeba chronić Emmę.
Tam samym nasi Księcia coraz bardziej się zapętlają. Wcale nie zależy im na innych mieszkańcach Storybrooke, a troszczą się raczej o samych siebie oraz o to by ich tajemnica nie wyszła na jaw. Co też te sekrety potrafią zrobić z ludźmi…

Księcia zasięgają porady przy herbatce i ciasteczku.

Wracamy do przeszłości. Śnieżka pyta Ucznia, która wizja była prawdziwa. Ten odpowiada, że obie z nich. Mówi, że każdy rodzi się z czystym kontem (to dość jasne odwołanie do filozofii Johna Locke’a i koncepcji tabula rasa) i dostaje wolną wolę. Może zatem swobodnie wybrać pomiędzy dobrem a złem i dlatego każda z wizji jest prawdopodobna. Jak to wszystko ma się do Autora? Spokojnie — i na to twórcy przygotowali odpowiedź. Ta jednak, trochę później.
Śnieżka stara się uzmysłowić Uczniowi, że jeśli to jej wizja się spełni, dziecko, które urodzi będzie nieszczęśliwe, pełne bólu i ogarnięte przez mrok. Pyta, czy na pewno nic nie da się zrobić. Starzec niechętnie wyjawia, że istnieje pewien sposób, by zupełnie zniszczyć w dziecku potencjał do zła. Ostrzega jednak, że za każdą magię trzeba ponieść cenę. Śnieżka w ciemno odpowiada, że jakakolwiek by ta cena nie była, jest z Księciem gotowa ją ponieść — w końcu chodzi o dobro córki. Uczeń ciągnie dalej. Prawa magii nie pozwolą tak zwyczajnie wypędzić mroku z dziecka (wygląda na to że poza trzema prawami znanymi z „Once Upon a Time in Wonderland”, tj. „Nie da się nikogo przywrócić do życia”, „Nie da się nikogo zmusić do miłości” oraz „Nie da się manipulować czasem” istnieją jeszcze inne). Potrzebne jest jakieś żyjąc naczynie, które ten mrok wchłonie; istota, która również nie została jeszcze ukształtowana. Uczeń każe Śnieżce i Księciu wszystko przedyskutować i upewnić się, że na pewno chcą działać. Kiedy bowiem zaklęcie zostanie już rzucone, nie ma odwrotu. Zostawia parę samą.
Książę i Śnieżka są zgodni — nawet jeśli mieliby uratować własne dziecko, zsyłanie mroku do innej, niewinnej istoty jest niewłaściwe. Śnieżka wpada jednak na pewien pomysł — co jeśli naczyniem nie musi być dziecko? Handlarz wspominał o jaju złożonym przez Diabolinę (kolejne dziesięć punktów do podejrzaności), więc może to je mogliby wykorzystać. W końcu dziecko Diaboliny nie może być dobre (oj, Śnieżka, to idąc tym tropem, twoje nie może być złe), a zatem zaklęcie mu nie zaszkodzi. No to się zaczyna…

Porozumiewawcze spojrzenie od Reginy.

Teraźniejszość. Henry wciąż ukrywa się w rezydencji Czarnoksiężnika. A że ma różne dziwne pomysły na zabijanie czasu, wchodzi pod stół i po raz kolejny przygląda się kartce, zerkając na moment na telefon. Nagle zza drzwi z ilustracji zaczyna dochodzić światło. Przenika przez dziurkę od klucza i pada na szufladę tuż za Henrym. Chłopiec natychmiast wstaje, odsuwa ją i dostrzega w środku klucz. Wygląda więc na to że trzeba było zabrać kartkę w odpowiednie miejsce. Że też wcześniej na to nie wpadli…
Nagle do pomieszczenia wchodzi Regina. Henry pyta, co tu robi. Regina przeprasza i mówi, że nie chciała, by do tego doszło. Zanim jednak skończy myśl, na miejscu pojawiają się też Cruella i Diabolina. Regina wyrzuca im, że przecież sama by sobie poradziła. Cruella odpowiada jednak, że na tyle jej nie ufała, a potem zwraca się do Henry’ego, twierdząc, że kazałaby mu się mieć na baczności, ale wtedy minęłaby się z prawdą. Ach te docinki w stronę Reginy. Całe szczęście, że pani burmistrz umie odpyskować. Tym razem stawia na technikę groźby — jeśli Cruella i Diabolina coś zrobią Henry’emu, to Regina je wykończy. Panie zapewniają jednak, że nie będzie takiej potrzeby, jeśli Henry będzie współpracować. Regina każe więc oddać Henry’emu kartkę. ten początkowo stawia opór, ale kobieta dość ostro ponawia żądanie, zwracając się do niego pełnym nazwiskiem: Herny Daniel Mills. Przy okazji — to pierwszy raz, gdy słyszymy drugie imię Henry’ego. I o rany, jaki to ma sens: Henry po ojcu Reginy, a Daniel po jej pierwszej wielkiej miłości. Szkoda, że nie ma żadnego świętego Robina, bo wtedy Henry mógłby sobie wziąć takie imię na bierzmowanie. Ale nie zbaczajmy.
Regina sprawia wrażenie stanowczej, ale jednocześnie dość wymownie spogląda na syna. Henry wyciąga kartkę z Księgi, podaje ją Reginie, a ta przekazuje ją Diabolinie i każe ruszać. Towarzyszki wychodzą przodem, sama zaś jeszcze raz spogląda w stronę Henry’ego i dyskretnie się uśmiecha, jakby zrobiła przekręt stulecia.

Ach, Cruella…

Retrospekcje. Cruella i Urszula zostały wyznaczone przez Diabolinę do odpowiedzialnego zadania sprawowania straży przed jej jaskinią. Urszula użala się, że przynajmniej mogła użyczyć im troszkę płomienia, natomiast Cruella wspomina, że gdyby wiedziała, że będzie na dworze taka zimnica, to chwyciłaby kilka szczeniaczków więcej i zrobiła sobie rękawiczki. Och te cięte dialogi…
Nagle Urszula pada na ziemię, a chwilę później do Cruelli podchodzi Śnieżka i szybkim ruchem dmucha w jej stronę magiczny proszek o usypiającym działaniu. Refleks przede wszystkim.

Diabolina na skraju sił.

Wewnątrz jaskini panuje niemiłosierny bałagan, a wokół porozrzucane są różnego rodzaju przedmioty. No żeby w takich warunkach wysiadywać jajo? Diabolino…
Książę zauważa na ziemi znaną już z wcześniejszych odcinków grzechotkę (stanowiącą w serialu symbol cierpienia Diaboliny), a gdy pyta żony co to ta kwituje, że najwyraźniej Diabolina gromadzi sobie srebro. Bo jak wiadomo — smoki lubią skarby.
Wreszcie bohaterowie dostrzegają gniazdo oraz jajo. Książę każe Śnieżce uważać, a następnie razem z nią podchodzi bliżej. Kiedy para zaczyna sięgać do gniazda, budzą Diabolinę, która przypuszcza na nich atak w swojej smoczej formie (efekty niestety nie są szczęśliwe, ale wydaje mi się, że lepsze niż ostatnio). Śnieżka jednak wie co robić i w całym tym bałaganie natychmiast chwyta jajo. By nie skrzywdzić swojego dziecka Diabolina zmuszona jest zaprzestać ataku. Przybiera więc mniej komputerową postać i pyta naszą parę, co z nich za ludzie, że grożą dziecku. Śnieżka odpowiada, że to wcale nie dziecko, a potwór. Usłyszawszy bezduszne słowa intruzów, Diabolina zadaje kolejne, bardzo trafne pytanie: kim w takim razie są Śnieżka i Książę? Potworem wszak nie czyni nas nasza natura, a to jak postępujemy. A Księcia postępuję bardzo nieładnie.
Tak czy siak, pytanie Diaboliny zbija na chwilę Śnieżkę z tropu, ale ostatecznie bohaterka wybąkuje szybkie, standardowe przeprosiny, a następnie rusza wraz z Księciem w kierunku wyjścia. Diabolinie nie zostaje już nic, poza błaganiem. Prosi jak matka matkę o litość. Śnieżka obiecuje czarownicy, że zwróci jajo, kiedy już wszystko wraz z Księciem załatwi, a następnie biegiem ucieka z groty. Diabolina próbuje jeszcze strzelić małym zaklęciem, ale niestety nieskutecznie. Zamiast pozbyć się naszej parki. zawala wyjście i więzi się w środku. A ponieważ jest bardzo słaba, najprawdopodobniej aż do rzucenia z klątwy już się z jaskini nie wydostała.

Pierwsza próba.

Storybrooke. Śnieżka i Książę docierają do rezydencji i odnajdują Henry’ego. Śnieżka mówi chłopcu, że trzeba się spieszyć, bo źli są w drodze. Ten odpowiada jednak, że już złożyli mu wizytę. Zaniepokojony Książę pyta, czy zabrali kartkę. Henry mówi, że tak myślą — za wyjątkiem Reginy. Kiedy zobaczył jej wymowne spojrzenie od razu wiedział co robić i wręczył czarnym charakterom falsyfikat wyczarowany przez Emmę. Mądry chłopak.
Śnieżka pyta o prawdziwy egzemplarz. Ten został ukryty w jednej z pustych ksiąg na regale. Że też Henry wiedział, do której z nich zajrzeć — przecież łatwo się tam pogubić, przy tylu sztukach…
Śnieżka i Książę zapewniają, że zadbają o bezpieczeństwo kartki (taa, jasne), ale Henry chce się jeszcze podzielić swoim znaleziskiem opowiada o kluczu. Następnie wyjmuje go z kieszeni i przykłada do drzwi, ale Książę natychmiast przerywa i prosi chłopca, by się wstrzymał. A kiedy Henry nie ustępuje, para podnosi głos: to zbyt niebezpieczne i lepiej, by sobie poszedł. I idzie. Co tam, że w miasteczku jest niebezpiecznie, to tylko wasz wnuk, Księcia. Ale przynajmniej Śnieżka ma jakieś wyrzuty sumienia i zauważa, że jeśli tak dalej pójdzie z ich kłamstwami i manipulacji, to w niczym nie będą różnić się od Golda. Co racja, to racja. Pora dojrzeć?

Titelitury porusza.

Tymczasem Gold wchodzi do swojego sklepu i przenosi śpiącą na podłodze Bellę na bardziej wygodne miejsce. Potem wygłasza dość poruszający monolog:
Najdroższa… Muszę ci coś wyznać, póki to coś jeszcze znaczy. Jak wiesz, moja magia kosztuje, a ja zaciągnąłem tak wielki dług, że nigdy nie będę go w stanie spłacić… Chyba, że znajdę sposób na to by zmienić zasady.
W tym momencie mężczyzna chwyta się za serce.
Tyle, że Trzeba ci znać trudną prawdę. Coś jeszcze się zmienia. Jeśli więc będę chciał zmienić zasady, będę musiał to zrobić szybko.
Na zewnątrz słychać warkot silnika samochodu Cruelli. Titelitury całuje dłoń ukochanej.
Wrócę po ciebie… jeśli zdołam.
Łał! Coś jest z Goldem nie tak. Co to takiego może być? Myślę, że może mieć to związek z jego sercem (zauważcie, jak się za nie trzyma; a w dodatku kolejny odcinek nazywać ma się „Heart of Gold” — „Serce Golda”). Pytanie tylko skąd ten problem? Czyżby od nadużywania mocy Mrocznego?

Ale się porobiło…

Titelitury wychodzi ze sklepu. Cruella pyta co tam robił, jednak ten dość wyraźnie każe jej trzymać się z dala od jego interesów (ależ Tit, nie wstydź się swoich uczuć). Pyta, czy znaleźli chłopaka. Diabolina wręcza stronę z ilustracją drzwi, a Regina przypisuje sobie główne zasługi. Tyle, że Titeliturego nie tak łatwo oszukać. Od razu widzi, ze otrzymał falsyfikat. I na nic zdaje się przekonująca gra Reginy, która do samego końca stara się utrzymać przykrywkę. Titelitury od początku ją podejrzewał i czekał na chwilę, w której jej zdrada wyjdzie na jaw. Każe Diabolinie czynić honory. Regina stara się jeszcze wyjaśnić zajście, ale nasza rogata czarownica natychmiast ją usypia, a Titelitury każe zanieść zdrajczynię do krypty.

Uczeń zatrzymał małe szczegóły dla siebie.

I znów przeszłość. Śnieżka i Książę przynoszą Uczniowi jajo Diaboliny. Ten natychmiast rozpoczyna rytuał i recytuje słowa zaklęcia (wybaczcie koślawe tłumaczenie i koślawe rymy):
Niechaj ciemność przejdzie wnet z łona kruchego do grobu mrocznego. A jeśli blask dnia napotka z odległego, cieniem spowitego brzegu, niechaj magia żadna formy jej nie nada, niechaj klątwa ni zaklęcie inne z niej nie pada na niewinnych ze śmiertelnych zrodzonych.
Całość wygląda tak, jakby Uczeń nie tylko przelewał ciemność w dziecko Diaboliny, ale też w jakiś sposób ją neutralizował. Ciekawie brzmi także wzmianka o odległym brzegu. Jak to wszystko rozumieć?
Śnieżka upewnia się, że rytuał, który Uczeń odprawia polega tylko na pozbawieniu jej dziecka potencjału do zła. Uczeń odpowiada, że nikt nie chciałby czegoś, skrywającego w sercu tak wiele mroku, w ich świecie, dlatego wysyła jajo tam, gdzie nie zdoła nikogo skrzywdzić. Słowa zaklęcia nabierają sensu: „ niechaj magia żadna formy jej nie nada, niechaj klątwa ni zaklęcie inne z niej nie pada na niewinnych ze śmiertelnych zrodzonych „; a zatem Uczeń wysyła jajo do naszego świata. Jak wielką ten mężczyzna ma moc — czyżby cały Czarnoksiężnik był jedynie przykrywką, a Uczeń już dawno przejął jego miejsce?
Śnieżka i Książę krzyczą, że Uczeń nie uprzedził ich o tej części zaklęcia. Starzec jednak zastrzega, że już za późno. Śnieżka ma jednak zamiar działać i nie chce się poddać.
Otwiera się portal. Skorupa jaj zaczyna pękać i wyłania się z niej niemowlęca rączka. Śnieżka natychmiast ją zauważa i krzyczy do Księcia, że to dziecko. Ten jest przekonany, że nadal da się je uratować. Para zaczyna biec w kierunku jaja, ale wtem na miejscu pojawiają się Cruella i Urszula. W wyniku zamieszania czarownice zostają wciągnięte przez portal wraz jajem. Co ciekawe, choć Księcia stoją niemal w tym samym miejscu, magia portalu na nich nie działa — prawdopodobnie dlatego, że wchłania on tylko tych, których całkowicie pogrążył mrok. W każdym razie wiemy, jak Cruella i Urszula znalazły się w naszym świecie. A to oznacza, że musiały coś wiedzieć o losach dziecka Diaboliny (chyba, że trafiły w inne miejsca), ale nie podzieliły się tą informacją z czarownicą. Cruella ma asa w rękawie?
Śnieżka i Książę pytają co stało się z dzieckiem Diaboliny oraz Cruellą i Urszulą. Uczeń odpowiada, że zostały wysłane tam, gdzie jest ich miejsce. Śnieżka krzyczy, że trzeba ratować dziecko, jednak Uczeń natychmiast rozwiewa wszelkie wątpliwości: nic już nie można zrobić. Ale za to dziecko Księciów jest wolne od mroku i teraz wszystko zależy od tego, jak je wychowają. To powiedziawszy, odchodzi.
Śnieżka jest zrozpaczona. Książę stara się ją jakoś pocieszyć i usprawiedliwić całą sytuację niewiedzą. Ta jednak zdaje sobie sprawę, że popełnili straszliwy błąd, za który przyjdzie im zapłacić. To całą tajemnicę już znamy. Nie ma co: Śnieżka i Książę mocno nabroili. Ale i Uczeń ma swoje za uszami. Chyba, że… Ale o tym za moment.

Śnieżka przejmuje inicjatywę.

Storybrooke, rezydencja Czarnoksiężnika. Książę trzyma kartkę z drzwiami nad kominkiem. Jest niemal gotów ją wrzucić w ogień, ale Śnieżka pyta, co takiego powiedzą Henry’emu. Książę mówi, że mogą powiedzieć, że klucz nie pasował i strona zniknęła — zastanowią się nad tym później. Śnieżka zauważa, że znów będą kłamać — ona tak dłużej nie może. Dała Henry’emu Ksiegę Baśni, by dać chłopcu nadzieję, a teraz ma kłamać i ją odebrać? Do tego dochodzi Regina, z którą wreszcie udało im się wejść w zdrową relację. W dodatku Śnieżka powierzyła jej tajemnicę, którą tamta dotrzymała i ryzykowała dla niej życie. Mają za to odpłacić zniszczeniem szansy na szczęśliwe zakończenie? Książę stara się uspokoić Śnieżkę, sugerując, że być może istnieje inny sposób. Ta nie daje za wygraną. Opowiada, jak po śmierci Cory Regina wyjęła jej serce z piersi. Okazało się wtedy, że jest skażone mrokiem (było to w drugim sezonie). Regina myślała wtedy, że mrok pojawił się z powodu zabójstwa, ale tak naprawdę był tam już wcześniej — od momentu, w którym odebrali Diabolinie dziecko. Wniosek z tego wszystkiego jest jeden: należy powiedzieć Emmie prawdę. Bo bohaterowie robią to co należy, a nie to co jest łatwe.
No proszę, bardzo dobry monolog Śnieżki, a co najważniejsze, Księcia wreszcie sięgają po rozum do głowy. Warto podkreślić, że to Śnieżka przejmuje inicjatywę, co bardzo mi się podoba. Bo lubię, jak postaci kobiece przejmują inicjatywę.

Emma dowiaduje się prawdy.

Przeskakujemy troszkę w czasie. Wszyscy zdążyli się już obudzić ze snu, a Księcia zdradziły Emmie prawdę. Wychodzimy od dość dobrego ujęcia na bohaterkę; w tle nie gra żadna muzyka, co wzmacnia wrażenia, a Jennifer Morrison aktorsko naprawdę daję radę.
Emma w końcu się odzywa. Mówi, że rodzice przez cały czas ją okłamywali. A chciała im i w nich wierzyć. Książę, zamiast ją jakoś twórczo zapewnić o dobrych zamiarach, sięga po oklepane: „Chcieliśmy cię tylko chronić”. Oj, Książę, co ta Śnieżka w tobie widzi…?
Hak pyta Emmy, czy wszystko dobrze. Panna Swan agresywnie odsuwa dłoń i odpowiada przecząco, a następnie zrywa się z krzesła i kieruje się do wyjścia. Śnieżka próbuje zatrzymać córkę i mówi, że jest jej matką. Emma odpowiada: „Mam to gdzieś”. Wizja zaczyna się spełniać… Czyżby to pierwszy krok Emmy ku ciemności?

Cruella znów niezadowolona.

Krypta Reginy. Cruella proponuje poderżnąć Reginie gardło. Kiedy Titelitury odmawia, sugeruje, że jeśli Mroczny nie chce bałaganu, to Diabolina może poziać ogniem i załatwić sprawę. Titelitury jest jednak nieugięty, co zwraca uwagę Diaboliny. Zauważa, że Regina już do niczego się nie przyda i w żaden sposób nie będzie mogła pomóc. Titelitury zdradza jednak, że ma pewnego asa w rękawie i jeśli Regina dowie się, co to od razu będzie chciała współpracować. Co to takiego? Stawiam na coś związanego z Robinem — wykorzystanie uczuć Reginy zadziałałoby najlepiej.

Idealne lekarstwo na smutek i zawód?
Ciepłe słowa ukochanego. I widok skórzanej kurtki.

Emma siedzi na ławce w okolicach portu. Podchodzi do niej Hak. Bohaterka mówi mu, że będzie potrzebowała trochę czasu, by wszystko przemyśleć. Hak przekazuje jej wiadomość o Auguście. Mężczyzna się obudził, czuwają przy nim Śnieżka i Książę. Domyślając się dalszego pytania ukochanej, pirat mówi, że z jej przyjacielem będzie wszystko dobrze. No proszę, od zazdrości do zrozumienia — Hak to jest jednak gość!
Para się przytula. Emma pyta, dlaczego jej rodzice przysłali akurat Haka. Ten odpowiada, że obawiali się, że córka ich nie wysłucha. Emma mówi, że mieli rację.
Nie ma co, rana jest głęboka. I teraz pytanie, czy będzie się goić, czy też jątrzyć i jak to wpłynie na zachowanie Emmy.

A teraz Książę działa.

Retrospekcje, zamek Śnieżki i Księcia. Widać są typem rodziców, którzy muszą wszystko dograć na długo przed narodzinami dziecka, więc już przygotowywana jest kołyska. Śnieżka jest wściekła, bo niczego nieświadoma Kopciuszek przesłała w prezencie ozdobne jednorożce do zawieszenia nad łóżeczkiem (a więc całość może mieć miejsce po pojmaniu Titeliturego). Niepytanemu o zdanie Apsikowi się podobają. Książę delikatnie wyprasza go z komnaty i stara się uspokoić żonę. Śnieżka opowiada, że to jednorożec dał jej wizję, przez którą wydarli Diabolinie dziecko. Nie chce, żeby to dosłownie wisiało nad ich córką. Ciągle wraca do niej to co wraz z Księciem zrobili. Mężczyzna mówi, że czuje to samo, ale stara się też jakoś wszystko usprawiedliwić. Być może Diabolina zasłużyła na to wszystko? Z tego co im wiadomo, czarownica kłamała na temat tego, że Regina jest w posiadaniu Mrocznej Klątwy, bo przecież do tej pory jej nie użyła (serio, Książę, aż taki naiwny jesteś?). Być może wszelkie groźby były puste. Rany, ależ ten Książę bajdurzy… Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tego co zrobili ze Śnieżką. A już na pewno takie wyssane z palca bzdury nie sprawią, że na ich czyn będzie można spojrzeć inaczej…
Śnieżka chyba czuje to samo, bo mówi, że to wszystko nie ma żadnego znaczenia. Myślała, że robią coś odważnego dla ich dziecka i owszem, byli odważni, ale zabrakło w tym wszystkim dobra, a jego miejsce zajął egoizm. Według niej nie są już bohaterami.
Książę zastanawia się, jak to wszystko naprawić (no, nareszcie się ogarnął). Śnieżka mówi, że prawdopodobnie się nie da. Dziecko Diaboliny wszak już przepadło. Książę zwraca uwagę, że oni nie przepadli i pyta, jak naprawić siebie samych. Pyta, czy chcą przytłoczeni całą sytuacją wychowywać córkę. Śnieżka odpowiada, że nie, ale jednocześnie zastanawia się, czy odkupienie jest dla nich możliwe. Książę uważa, że jest, że mogą zasłużyć na przebaczenie. Ale, żeby tak było, muszą starać się być tak dobrzy, jak tylko potrafią: ciężko pracować, szerzyć nadzieję i wiarę każdego dnia. Inaczej ich występek na za zawsze ich splami. Śnieżka dodaje, że wpłynie to wtedy także na ich dziecko, a przecież to je próbowali ocalić. Spogląda na jednorożca i mówi, że może to dobra rzecz. Jednorożce będą im przypominać, jak łatwo zboczyć z właściwej ścieżki i przed tym przestrzegać. Książę dodaje, że jak długo będą mieli siebie, tak długo pozostaną jak najlepsi. Mówi, że nie stanie się to wszystko w ciągu jednej nocy, ale są w stanie obrać długą, trudną drogę. Oczywiście po wszystkim następuje obowiązkowy przytulaniec.
Teraz, gdy już znamy wszystkie okoliczności, trudno nie spojrzeć na dotychczasowe działania Śnieżki i Księcia nieco inaczej, osadzając je właśnie w kontekście tego, co sobie obiecali. Do tego pojawia się ważne dla sezonu pytanie: kim tak naprawdę są Śnieżka i Książę — bohaterami czy czarnymi charakterami? Czy zasłużyli na swoje szczęśliwe zakończenie i czy go nie stracą?

Kolejne inspiracje Disneyem.
Tylko kolory i zawartość inne.

Teraźniejszość. Diabolina schodzi do krypty Reginy, gdzie zastaje Titeliturego, przeglądającego się w zwierciadle. Pyta, czy skoro jest tak pewny współpracy Reginy, to nie przyszedł czas na to by zadbać o potrzeby najbardziej wartościowej sojuszniczki. Titelitury odpowiada, że nie zdobyła dla niego kartki z drzwiami i nie zasłużyła na odpowiedzi — wedle umowy. Diabolina zgadza się, że była umowa, ale uważa, że po wszystkim tym przez co przeszła, zasługuje aż nadto na odpowiedź. Mroczny zdaje sobie z tego sprawę i chce jej dać ostatnią szansę, by zachować to co ma. Czarownica mówi, że ma już tylko ból. Titelitury odpiera, że ból znika, chyba że go czymś nakarmi. Ostrzega, że odpowiedzi na pytania Diaboliny mogłyby być dla niej bardzo niepożądanym posiłkiem. Ta jednak o to nie dba. Nigdy nie widziała swojego dziecka i nawet nie wie, czy miała chłopca czy dziewczynkę. Ból to dla niej sprawa drugorzędna — liczy się prawda.
Titelitury bierze od Diaboliny grzechotkę i przypomina, że to co za chwilę zobaczy, stało się 30 lat temu. Następnie czaruje, a my oglądamy na ekranie kolejne nawiązanie wizualne do „Śpiącej królewny”.

No to wiemy, kim jest dziecko Diaboliny.

Wizja wywołana przez Titeliturego. Dziecko Diaboliny zostaje adoptowane przez znajomo wyglądającego mężczyznę, który nadaje mu imię: Lilith (zdrobniale: Lily). Potwierdza się więc to co już wcześniej przewidziałem — zdążyliśmy już córkę czarownicy w serialu poznać.

Diabolina ma teraz o co walczyć.

Wizja się kończy. Diabolina jest wzruszona i na jej twarzy maluje się pewien wyraz ulgi. Jej dziecko żyje, a do tego znajduje się w tym samym świecie. Diabolina pragnie ją oczywiście odnaleźć i jest przekonana, że musi być jakiś sposób, by to uczynić. W dodatku ktoś musi ją znać (oj, zdziwiłaby się, gdyby wiedziała kto).
Zastanawia mnie bardzo kolejny krok Diaboliny. Może być, w obliczu tego, co się dowiedziała, bardzo ciekawy. Pytanie też, czy Titelitury nie ma wobec Lily jakichś planów. Może będzie chciał ją wykorzystać, by przywrócić mrok, który Uczeń przelał w nią od Emmy i w ten sposób uczynić Wybawicielkę złą? No i jeszcze jedna sprawa — Diabolina niewątpliwie znalazła się w sytuacji, w jakiej kiedyś był Titelitury, więc jego działania będą w tym kontekście szczególnie interesujące.

August ma się lepiej. I sypie informacjami.

Tymczasem Emma przybywa do klasztoru wróżek. Wchodzi do pomieszczenia, w którym znajdują się August oraz Śnieżka i Książę. Przez chwilę robi się niezręcznie, ale w końcu panna Swan postanawia zignorować obecność rodziców i zwraca się do Augusta, pytając, jak się czuje. Bohater mówi, że jest nieco zmęczony, ale jest z nim lepiej. Pyta jednocześnie, co jest nie tak z Emmą i choć ta na początku próbuje go zbyć, to ten doskonale wyczuwa kłamstwo (lepiej niż ktoś, kto szczyci się swoją supermocą…). Emma mówi, że nie warto się teraz zajmować jej problemami, zwłaszcza, że ma prezent. Pokazuje mężczyźnie kartkę i klucz, dodając, że to wszystko dzięki Henry’emu. August gratuluje jej sukcesu. Emma pragnie wypuścić Autora i zadać mu kilka pytań.
W tym momencie do rozmowy włącza się Śnieżka. Każe przemyśleć sprawę. Nie tylko Regina chciała przecież odnaleźć Autora, ale także Titelitury, który pragnął go wykorzystać, by ogarnąć serce Emmy mrokiem. Emma jednak wcale się tym nie martwi i z wyrzutem mówi rodzicom, że oni także nie powinni. Potem znów zwraca się do Augusta, powtarzając, że ma do Autora kilka pytań i on na nie odpowie. August zaznacza jednak, że odpowie na nie, jeśli to on opisał jej historię. Okazuje się, że Autorów było wielu. Nie jest to zatem konkretna osoba, a pewnego rodzaju stanowisko, praca. Ten, który został uwięziony za drzwiami, to ostatni spośród tych, którym powierzono odpowiedzialne zadanie obserwowania najwspanialszych historii i zapisywania ich dla przyszłych pokoleń. Takim zajęciem wielu parało się przez całe wieki: od człowieka, który obserwował cienie tańczące na ścianach jaskini i osnuł wokół tego filozofię (to nawiązanie do Platona) przez dramaturgów, którzy snuli swe opowieści wierszem, aż po mężczyznę o imieniu Walt (to z kolei nawiązanie do Disneya — pierwsze takie wprost do jego osoby).

Oto Autor. No dobra, jego dłoń.

Narracja Augusta trwa, a my tym czasem przenosimy się do Zaczarowanego Lasu i mkniemy przezeń wraz z kamerzystą. Uwielbiam takie sekwencje.
Wielu Autorów podchodziło do swego obowiązku z ogromną odpowiedzialnością. Aż do ostatniego.
Następuje cięcie i widzimy, jak ostatni z Autorów zapisuje Księgę Baśni. A co takiego pisze? Proszę bardzo:
— Nie mogliśmy wiedzieć. Uczeń ukrył przed nami prawdę — Książę starał się uspokoić ją raz jeszcze. W środku czuł to samo, co ona, ale uczucie bezsilności na widok rozpaczy ukochanej sprawiło, że zapragnął ją pocieszyć. Miała właśnie odpowiedzieć, kiedy na gałęzi powyżej usiadł drozd. Królewna odwróciła wzrok. Wyobraziła sobie jak ptak szepcze jej do ucha słowa surowej oceny, przypominając o jej własnym rozczarowaniu swoimi czynami. Kiedy więc, zamiast usiąść jej na ramieniu, odleciał, poczuła ulgę. Wcześniej, kiedy Zła Królowa w ohydny sposób zdradziła jej rodzinę, myślała, że poznała prawdziwy smutek. Teraz jednak królewna wiedziała, że największą zdradą jest kłamstwo.
Czyli zajmuję się historią Księciów… Ale wróćmy do narracji Augusta.
Nowy Autor, poza opisywaniem tego, co widzi, zaczął manipulować wydarzeniami. Zrobił podobno coś, co mocno rozwścieczyło Czarnoksiężnika i jego Ucznia.
Na moment August milknie, a my widzimy, jak Uczeń podchodzi do Autora (pokazywanego przez całą scenę tak, by nie było widać jego twarzy) i pyta, jak mógł go zmusić do tego, by rzucił zaklęcie na dziecko Diaboliny. Autor odpowiada, że dzięki temu historia stała się ciekawsza. No proszę — więc to on stał za całą manipulacją, a w dodatku kierował Uczniem! Czyli jest rzeczywiście bardzo potężny. Ciekawe, jakie miał motywy i dlaczego zaczął sterować biegiem wydarzeń. Kluczem na pewno jest jego stwierdzenie o „ciekawszej historii”. Mam nadzieję, że wkrótce poznamy genezę mężczyzny.
Uczeń każe Autorowi zwrócić pióro, nie jest on bowiem odpowiednią osobą na stanowisku. Złamał zasady, kłamał, oszukiwał i nie wypełnił swojego obowiązku. Musi zatem zostać ukarany. Uczeń wyciąga różdżkę i za pomocą serii krótkich machnięć rzuca zaklęcie, które więzi Autora w Księdze.
Wygląda na to że od tego czasu (a więc na trochę przed rzuceniem klątwy) nie było żadnego Autora, a jednocześnie to co zapisał poprzedni miało ogromny wpływ na dalsze wydarzenia i zasadę: czarne charaktery nie dostają szczęśliwych zakończeń.
Możliwe też, że rezydencja Czarnoksiężnika i magiczne księgi pojawiły się w Storybrooke dlatego, by odnaleźć wreszcie nowego Autora. Może Henry jest kandydatem na to stanowisko?

A teraz już serio: Autor. Z brandy.

Powracamy do klasztoru. August mówi, że Czarnoksiężnik i Uczeń uwięzili Autora, ponieważ musieli wziąć odpowiedzialność za swój błąd i wybór nieodpowiedniej osoby do tego zajęcia. Emma pyta, czy skoro tak, to czy uwięziony Autor nadal ma umiejętność zmiany wydarzeń. August z uśmiechem odpowiada, że panna Swan mocno dojrzała — kiedyś była wszak kimś, kto nie umiał zdobyć się na wiarę.
Emma otwiera drzwi. Błyska żółte światło i wreszcie poznajemy tajemnicze oblicze mężczyzny. A jest nim… Oczywiście spotkany wcześniej przez Śnieżkę i Księcia handlarz. Handlarz, który był współodpowiedzialny za to co stało się z dzieckiem Diaboliny i który podsuwając Księciom odpowiednie informacje oraz sterując Uczniem, sprowadził ich na złą ścieżkę.
Autor żartobliwie mówi swoim wybawicielom, że w środku było ciasno i nawet nie mógł sięgnąć po buteleczkę brandy. Śnieżka i Książę oczywiście rozpoznają trunek i pytają Autora, skąd go ma. Ten odpowiadał, że dostał ją od pewnej młodej pary, którą spotkał na drodze. Z niewielką drwiną w głosie (znak, że zaraz stanie się coś niedobrego) pyta, czy nie zechcieliby troszkę skosztować i zachwala posmak gałki muszkatołowej. Śnieżka i Książę dopiero wtedy rozpoznają mężczyznę (ach, ta spostrzegawczość… No, ale to było trzydzieści lat temu) i są oczywiście bardzo zdziwieni.
Wreszcie do Autora zwraca się Emma i mówi, że mają wiele pytań. Mężczyzna dobrze o tym wie, ale nie jest chętny do współpracy. Zręcznie zrzuca firanki i korzystając z zamieszania ulatnia się z klasztoru. Chwilę później w pościg rusza Emma.

W którą to stronę uciekł?

Emma wybiega na ulicę. Autor jednak zdążył zbiec na tyle daleko, że nigdzie nie może go odnaleźć. No to się porobiło… Ale oczywiście kontynuacja pościgu (i wyścigu z czasem, bo przecież jest i Titelitury) dopiero w kolejnych odcinkach. Będzie emocjonująco.

MANIAK KOŃCZY


Jak zwykle chętnie poznam Wasze przemyślenia, uwagi i zdanie. Piszcie w komentarzach, co zauważyliście i jakie macie teorie.

_________
*Tak gwoli ścisłości — celowo odmieniam ten wyraz niepoprawnie, żeby, jako określenie Śnieżki i Księcia, odróżnić go spośród innych książąt.

Komentarze