Maniak ocenia #35: "Batman 23.3: Penguin"

MANIAK ROZPOCZYNA


W trzecim tygodniu września
zaatakował Pingwin
We wrześniu, ochrzczonym przez władze wydawnictwa DC miesiącem czarnych charakterów, wydano sporo komiksów, związanych z przeciwnikami Batmana. Ukazywały się one na łamach nie jednej, a kilku serii. Tu skupię się tylko na tej głównej, zatytułowanej po prostu: "Batman". Pod jej szyldem w pierwszych tygodniach września przeczytać można było bardzo słabą i niewiele wnoszącą do uniwersum historię o Jokerze oraz dość średnią opowieść o Riddlerze, która nie do końca wykorzystała jego potencjał.
W trzecim tygodniu po raz kolejny wzięto na tapet jednego z najbardziej rozpoznawalnych i lubianych przeciwników człowieka‑nietoperza - Pingwina. W poprzednich jednorazowych zeszytach, z tygodnia na tydzień dało się dostrzec tendencję zwyżkową - czy zatem "Penguin" zasługuje na ocenę "dobry"?

MANIAK O SCENARIUSZU


Pingwin rozprawia się
z łobuzami
Historię, zatytułowaną "Bullies" ("Łobuzy"), napisał Frank Tieri, znany choćby z dziewięcioczęściowej miniserii "Gotham Underground". Zarysowane są w niej dwa główne wątki, które płynnie przechodzą jeden w drugi. Całość obraca się wokół Pingwina, jego przeszłości oraz kasyna, które prowadzi.
I już po łobuzach.
To całkiem niezła historia, którą czyta się niezwykle przyjemnie. Nie jest wprawdzie tak dobra jak znakomita miniseria "Penguin: Pain and Prejudice", którą uważam za jedną z najlepszych o Pingwinie (i bardzo zachęcam do jej przeczytania), ale swoje zadanie spełnia. Przede wszystkim Tieriemu udaje się podejście do postaci. Pokazuje, jak bardzo niebezpiecznym Pingwin jest przestępcą i do czego tak naprawdę jest zdolny. W tej warstwie scenariusza nie można się do niczego przyczepić. Tieri doskonale rozumie postać, dzięki czemu tworzy jej wiarygodny, na tle dokonań innych (z których sporo czerpie), portret. Sporo jest zatem spisków, manipulacji i wybuchów frustracji pogardzanego Pingwina. Czyta się to wszystko z niemałą przyjemnością.
Nie jest jednak zupełnie kolorowo, bo miejscami kuleją dialogi. W większości są nawet niezłe, ale zdarza się scenarzyście przesadzić i albo uczynić jakąś kwestię drętwą, sztuczną czy, jak kto woli, drewnianą albo w drugą stronę: zbyt podniosłą. Nie jest to notoryczne, ale od czasu do czasu, po przeczytaniu niektórych dymków z tekstem, takie może czytelnik odnieść wrażenie.
Dobra jest za to pierwszoosobowa narracja. Tu znów widać, jak dobrze Tieri czuje ducha postaci, o czym świadczy choćby końcowy cytat:
Nigdy nie lekceważ Pingwina. On zawsze ma do powiedzenia ostatnie słowo.

MANIAK O RYSUNKACH


Czarnego mogłoby
być mniej
Za rysunki odpowiada Christian Duce, który pracuje przy serii "Catwoman". Jego praca jest dość nierówna. Widać, że bardzo przyłożył się do teł i postaci, ale tylko na poziomie ołówka. Po nałożeniu tuszu prace już nie wyglądają tak dobrze, bo przede wszystkim za dużo w nich czarnego. Czarnego, który sporą część rysunku przykrywa i przy okazji ogranicza pole manewru koloryście.
Kolorysta, Andrew Dalhouse, zresztą też niezbyt się popisał. Stosuje wprawdzie paletę barw, doskonale pasującą do atmosfery komiksu, ale nie korzysta z niej w pełni. Sporo także niezbyt pomysłowo użytych gradientów. To wszystko składa się na warstwę graficzną, o której w najlepszym wypadku można powiedzieć: "niezła". Zdecydowanie brakuje jej tego "czegoś". A szkoda.

MANIAK OCENIA



"Penguin" to komiks zdecydowanie lepszy od "Jokera" i nieco ciekawszy od "Riddlera". Tieri w pełni korzysta w nim z potencjału postaci Pingwina i choć fabuła nie jest bardzo oryginalna, a rysunki nie zwalają z nóg, to zeszyt zasługuje na:

DOBRY

Komentarze

  1. Jestem pod wrażeniem...nieźle napisane, trafne spostrzeżenia...super się to czyta...gratulacje!!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.