Maniak inaczej #51: Mroczna łabędzica, waleczna księżniczka i złamany miecz, czyli "Once Upon a Time" S05E01

MANIAK ZACZYNA


Zgodnie z obietnicą przed Wami recap premiery piątego sezonu "Once Upon a Time". Odcinek właściwie zaskakuje już od pierwszych minut i znów pełen jest nawiązań do Disneya oraz szeroko rozumianej popkultury (pojawiają się nawet aluzje do jednego z najbardziej uznanych filmów Miloša Formana). A takie rzeczy maniaki lubią najbardziej.
Jak zwykle ostrzegam, że jeśli jakimś cudem seans jeszcze przed Wami, to musicie uważać, bo tutaj opisuję wszystko bardzo szczegółowo i rozkładam każdą scenę na czynniki pierwsze. Jeśli nie chcecie spoilerów, a raczej ogólne wrażenia, to odsyłam do mojej recenzji.
No to jedziemy.

MANIAK ANALIZUJE


Premierę zatytułowano "The Dark Swan", co można tłumaczyć dwojako. Albo jako "Mroczna Swan", a więc Emma w nowej roli Mrocznej (zobaczcie jak zbliżone fonetycznie jest The Dark Swan do the Dark One), albo jako "Mroczna Łabędzica" (łabędzica jest silnie związana z postacią Emmy, o której twórcy wielokrotnie mówili, że jest inspirowana baśnią o brzydkim kaczątku), co stanowi nawiązanie do "Jeziora Łabędziego". Jak tytuł wskazuje - przyjrzymy się naszej pannie Swan w nowej roli i dowiemy się, jak ją przyjęła.

"Miecz w kamieniu"!

Trafiamy do Minneapolis w roku 1989, do kina State Theater. Odbywa się tam pokaz "Miecza w kamieniu" Disneya (co jest trochę niezgodne z prawdą, ponieważ "Miecz w kamieniu" ukazał się pierwotnie w kinach w roku 1963, a ponownie trafił do nich dwa razy: w roku 1972 i 1983; w 1989 takich pokazów więc nie było, ale można to twórcom wybaczyć - zwłaszcza, że wybrali ten film z konkretnego powodu).
Dzieci z domu dziecka wchodzą na salę kinową, a wśród nich można dostrzec młodziutką Emmę (ma tu sześć lat). Na sali dziewczynka zauważa kobietę, która ma przy sobie czekoladkę Apollo (sprytne nawiązanie do "Zagubionych"). Co robi Emma? Oczywiście ją kradnie, a potem jak gdyby nigdy nic siada na miejscu. Po chwili słyszy jednak głos: "Nie rób tego." Autorem tych słów okazuje się czarnoskóry pracownik kina (ale jeśli śledziło się obsadowe nowinki, od razu wiadomo, że to tak naprawdę Merlin). Emma, myśląc, że mowa o skradzionej czekoladce, zdaje się odczuwać skruchę. Merlin jednak szybko wyjaśnia, że wcale nie chodzi o jej drobną kradzież, a o coś zgoła innego. Zwraca się oczywiście do dziewczynki po imieniu, szybko dodając, że zna je, bo bardzo dużo wie (a jakże), a potem opowiada, że często pewne rzeczy uważamy za słuszne, ale mimo wszystko nie powinniśmy ich robić, bo może się to bardzo źle skończyć. I wreszcie zdradza o czym mowa: Emma będzie miała pewnego dnia okazję wyjąć Ekskalibur z kamienia (foch, bo widać twórcy robią to, co robi większość twórców reinterpretujących legendy króla Artura i łączą miecz w kamieniu z otrzymanym od Pani Jeziora Ekskaliburem w jedno ostrze - podczas gdy ostrza były według większości wersji legend dwa), ale pod żadnym pozorem nie wolno jej tego robić.
Nagle odwraca się pewna dziewczynka i każe Emmie oraz jej tajemniczemu rozmówcy być ciszej. Emma traci przez to uwagę, a Merlin wykorzystuje sytuację by się ulotnić.
Swoją drogą - wybrał naprawdę beznadziejny moment w życiu Emmy, żeby przekazać jej to ostrzeżenie (inna rzecz to oczywiście sposób jego przekazania). Emma ma sześć lat, jest małą dziewczynką i za te dwadzieścia parę lat nie będzie przecież pamiętać gadającego od rzeczy faceta z kina. A taki niby miał być ten Merlin mądry. Ale może to ja się nie znam...

Co ten bar robi w lesie?

I od razu karta tytułowa, a na niej budynek z barem "U babci". Budynek kluczowy dla dalszej fabuły odcinka i wykorzystany przez bohaterów w zupełnie innym celu, niż można by się spodziewać.

Artur (ale przystojny!) z wybrakowanym Ekskaliburem.

Piękna muzyka (ach ten Mark Isham), górskie krajobrazy i trójka dzielnych rycerzy pędzących na koniach. Kilka ładnych najazdów, trochę zbliżeń - tak, żeby można się było troszkę pozachwycać - aż wreszcie niezłomni mężczyźni docierają na miejsce: w okolice malowniczego jeziora. Okazuje się, że są to tak naprawdę Artur wraz ze świtą, w tym z niewidzianym od drugiego sezonu "Once Upon a Time" Lancelotem. Artur upewnia się, czy to właściwe miejsce, a jego wierny rycerz Lancelot każe mu wierzyć i wspomina o przepowiedni Merlina. Artur wskazuje jednak na problem: ktoś przybył przed nimi. Mężczyźni wyciągają więc broń i podchodzą bliżej... kamienia, w którym tkwi Ekskalibur.
Naprzeciw wychodzi im znajomy, sądząc po wdzianku, rycerz. Artur natychmiast rozpoznaje w nim Kaya. W najpopularniejszej wersji legendy Kay był przybranym bratem Artura (ojciec Kaya, sir Ector, adoptował Artura po tym, jak Merlin zabrał chłopca od rodziców). Artur służył Kayowi jako giermek i kiedy podczas turniej rycerskiego zapomniał jego miecza, wyciągnął ten tkwiący w kamieniu - nie wiedząc, że tym samym spełnia proroctwo i zostaje królem. Podobnie sprawa wyglądała w disneyowskim "Mieczu w kamieniu". W "Once Upon a Time" Kay jest rysowany jako antagonista, który pragnie miecza dla siebie. Niestety, próba wyciągnięcia ostrza kończy się dla niego... śmiercią. To w gruncie rzeczy dość oryginalne rozwiązanie, które wprowadza pewien element ryzyka do misji Artura.
Tak czy siak, Artur postanawia spróbować i oczywiście wyjmuje miecz bez problemu. Problem jednak w tym, że klinga miecza jest złamana (co ciekawe, w legendach miecz z kamienia został w którymś momencie złamany, a Artur otrzymał w zamian Eksalibur od Pani z Jeziora). Towarzysze Artura są oczywiście przerażeni. Ten jednak nie zraża się i zdecydowanie oświadcza, że powrócą do królestwa, a on zasiądzie na tronie mimo wszystko (czyli nie jest takim idealnym Arturem z legend). Jednocześnie należy podjąć nową misję - odnaleźć brakującą część Ekskalibura.
Dostajemy ładne i płynne przejście montażowe, za pomocą którego twórcy pokazują nam, że...

Sprytne przejście montażowe,
dzięki któremu dowiadujemy się, gdzie jest brakująca część miecza.

...brakującą część Ekskalibura widzieliśmy w serialu już od dawien dawna - zrobiono z niej bowiem sztylet Mrocznego! Ale mi się ten motyw podoba!
Trafiamy oczywiście do Storybrooke, dosłownie zaraz po finale poprzedniego odcinka. Grupa jest zdezorientowana i wściekła. W końcu Hak postanawia chwycić sztylet i rozkazuje Mrocznej, by powróciła. Niestety, jego wołania nie przynoszą żadnego skutku. Regina (nazywając Haka guylinerem, za co dostaje ode mnie 100 punktów) wyjaśnia, że Emma znalazła się w innym świecie, a sztylet nie daje możliwości podróżowania pomiędzy krainami. To konsekwentne wobec tego, co wiemy z serialu wcześniej - wszak w innym wypadku misja Titeliturego w pierwszym sezonie nie miałaby sensu.

Dzik jest dziki, dzik jest zły...

Zaczarowany Las, miejsce, w którym Titelitury odrodził się w trzecim sezonie. Ze studni zaczyna wypływać ciemna maź i wkrótce pojawia się Emma (a efekty specjalne nawet nie bolą).
Dziewczyna jest zdezorientowana i przerażona. Nagle słyszy gwizdanie, więc gwałtownie się odwraca się i dostrzega za sobą... Titeliturego! Nie jest to oczywiście Titelitury prawdziwy, ale swego rodzaju manifestacja mroku, który twki teraz w Emmie i jednocześnie pewnego rodzaju głos w jej głowie. Titelitury mówi, że może przybrać postać każdego Mrocznego np. Gorgona Niezwyciężonego. Zamienia się w ziejącego ogniem dzika (wygląda trochę jak dzik erymantejski z "Herculesa", z kolei jego imię to nawiązanie do gorgon, np. Meduzy), ale potem szybko wraca do wcześniejszej postaci Titeliturego, bo w ten sposób może o wiele skuteczniej wywrzeć na Emmę jakiś wpływ. Mówi, że od teraz będzie jej przewodnikiem. Emma nie chce jednak zaakceptować mroku i pragnie odnaleźć Merlina, by jej pomógł. Nigdy nie będzie taka, jak pozostali Mroczni i nigdy nie zrani tych, których kocha. Titelitury śmieje, się, bo jest przekonany, że gdy Emma zasmakuje mroku, nie będzie mogła się mu oprzeć.
Czyli walka o jej duszę zaczyna się na dobre.

"Macie tu taką różdżkę... I tak żadne z Was jej nie zdoła użyć."

Tymczasem w Storybrooke Hak i spółka przybywają do siedziby wróżek, które zajmują się Uczniem Czarnoksiężnika. Pirat natychmiast pyta Ucznia o radę. Ten wyjawia, że Emma jest teraz w Zaczarowanym Lesie. Sam nie jest w stanie zabrać tam bohaterów, ale daje narzędzie, które to umożliwi (kolejny sposób na podróżowanie między światami po m.in. fasolkach i syrenach) - różdżkę otrzymaną od Merlina w dniu, w którym został jego Uczniem. Różdżkę tę musi dzierżyć jednak osoba o dwóch stronach: ciemnej i jasnej.
Uczeń słabnie i upuszcza różdżkę. Podnosi ją Regina, która wyciąga wniosek, że Uczeń mówił o niej. Jak wielkie jest jej zdziwienie, gdy okazuje się, że różdżka jednak nie działa. Hak zauważa, że Regina zrobiła za dużo dobrego (serio, aż tyle, że zniwelowało to okrutne mordy i pogromy wiosek?). Trzeba będzie więc odnaleźć kogoś o wiele bardziej złego. Regina natychmiast domyśla się, że chodzi o Zelenę, ale nie chce się zgodzić na współpracę z siostrą. Hak jednak nalega - warto podjąć dla Emmy ryzyko, a poza tym Emma poświęciła się dla Reginy, więc ta powinna spłacić dług wdzięczności.

Małe duszonko nigdy nie zaszkodzi.

Wracamy do Zaczarowanego Lasu. Emma zaczepia wędrownego handlarza i prosi o pomoc w dostaniu się do Camelot. Handlarz chce jednak zapłaty za jakiekolwiek informacje i przekomarza się z bohaterką, co w końcu wyprowadza ją z równowagi. Handlarz unosi się w powietrze i zaczyna się dusić, zupełnie jakby dopadł go Lord Vader (nawiązania do "Gwiezdnych Wojen" zawsze w cenie). Obok Emmy natychmiast pojawia się widoczny tylko dla niej Titelitury. Dziewczyna każe mu przestać, ale ten upiera się, że to wcale nie on dusi handlarza. I rzeczywiście - to sprawka Emmy, choć bohaterka działa nieświadomie. Szybko puszcza biednego mężczyznę, który biegiem ucieka. Tymczasem Titelitury pyta, jak się Emmie podobał pierwszy kęs ciemności. Brrr...

Za takie rzeczy kocham ten serial <3

Bella czuwa przy Titeliturym. Pojawia się przy niej Błękitna Wróżka, która sugeruje, by dziewczyna pomogła całej ekipie, która stara się uratować Emmę. W końcu Bella jest taka zaradna. Tyle tylko, że chce trwać przy Titeliturym, w razie gdyby mało dojść do czegoś złego. Wróżka ma na to radę - wyczarowuje klosz z różą. Póki nie opadną płatki róży, Titelitury będzie żył. Ale to ładne nawiązanie do "Pięknej i Bestii" Disneya!

Zelena medytuje.

Tymczasem Regina, Robin i Hak odwiedzają Zelenę w jej celi i zwracają się o pomoc. Czarownica jest wyraźnie rozbawiona desperacją bohaterów i pyta, czy aby na pewno ktoś po prostu nie szukał wymówki, by ją zobaczyć (ma oczywiście na myśli Robina). Wściekła Regina ostro odsuwa Zelenę od ukochanego i zaczyna opowiadać o zaistniałej sytuacji.

Kuszenie Emmy w lesie.

W Zaczarowanym Lesie Titelitury uświadamia Emmie, że ta chodzi w kółko. Jeśli tak bardzo chce odnaleźć Merlina, to może zapytać i wcale nie musi używać czarnej magii. Przekonana o czystości intencji Mrocznego (oj ta naiwna Emma) prosi więc o radę. Słyszy w odpowiedzi, że istnieje pewien magiczny las, skąd Emma powinna trafić dokądkolwiek zechce. Jeśli dziewczyna pozwoli, Mroczny wskaże jej drogę. Każe jej wyobrazić sobie lśniące niczym lustro jezioro, wysokie drzewo z wiszącymi nisko gałęziami oraz błękitne niebo. Emma próbuje to wszystko przed sobą zobaczyć i...

Ognik!

...za pomocą magii przenosi się w opisane przez Mrocznego miejsce. Hurra teleportacja! To teraz niech Emma wyobrazi sobie Camelot, na pewno umie! Nie, nie wpadła na to? A, szkoda.
Panna Swan jest wściekła, że Titelitury ją oszukał i zmusił do magii, ten jednak uspokaja dziewczynę i pokazuje niebieski ognik (jak z "Meridy walecznej"). Każe go złapać.

Taki piękny uśmiech!

Zelena przyznaje, że narobił się niezły bajzel. Robin prosi ją pomoc. Mogą raz na zawsze pozbyć się ciemności, a Zelena pewnie tego chce dla ich dziecka. Czarownica ostro zaznacza, że to nie ich, a jej dziecko - Robin był tylko niechętnym pionkiem. Rozpoczyna się ostra wymiana zdań. Robin mówi, że zaiste - był bardzo niechętny, na co Zelena odpowiada, że wcale nie podobało jej się z nim w łóżku. Następnie czarownica zwraca się do siostry, pytając, co Regina widzi takiego w Robinie. W Reginie krew również się gotuje i grozi, że odetnie Zelenie język.
Dopiero Hak uspokaja towarzystwo i pyta, czy Zelena pomoże. Ta, ku zdziwieniu zgromadzonych, odpowiada pozytywne. Twierdzi, że ciąża ją zmieniła i zrobi wszystko, by pomóc Emmie. Prosi o podanie różdżki (ponieważ ma na sobie specjalne kajdany, nie jest w stanie nic wyczarować), a następnie oświadcza, że trzeba będzie znaleźć jakiś należący do Emmy przedmiot. Ostrzega jednocześnie, że magia Reginy nie jest wystarczająco silna, by otworzyć portal. Regina jednak nie chce ryzykować i nie zdejmie siostrze kajdan. Wychodzi wraz Robinem z celi, a tymczasem Zelena próbuje przekabacić Haka. Ciężka sytuacja - trudno przecież Zelenie zaufać, ale też nie ma dobrej alternatywy.

Merida!

A w Zaczarowanym Lesie Emma pędzi za ognikiem. Ten jednak zostaje złapany przez zakapturzoną łuczniczkę. Emma pędzi za nią co sił w nogach, a gdy już traci nadzieję, używa magii, by przewrócić uciekinierkę.
Dziewczyna wstaje i zdejmuje kaptur, pokazując burzę pięknych rudych włosów. Jeszcze się nie przedstawia, ale ci który oglądali "Meridę waleczną" nie będą mieli problemu, by ją rozpoznać. Rany, jak doskonale obsadzono tę rolę! Bohaterka bierze swój łuk i, celując w Emmę, każe się jej cofnąć. Nazywa ją także wiedźmą.
Emma wyjaśnia, że nie chce skrzywdzić Meridy i nie jest też żadną wiedźmą. Została przeklęta czarną magią i chce się tej klątwy pozbyć. Ognik to jej jedyna szansa. Merida zdaje się rozumieć sytuację i żartuje nawet, że dobre chociaż to, iż Emma nie została zamieniona w niedźwiedzia (to oczywiście nawiązanie wprost do wydarzeń z "Meridy walecznej"). Niestety dziewczyna, choć chciałaby pomóc, także potrzebuje ognika; z powodów rodzinnych. Proponuje stoczyć walkę na pięści (bez magii, rzecz jasna). Oczywiście na dźwięk tych słów przy Emmie znów pojawia się Titelitury, zachwycony hartem ducha Meridy. Rozkazuje złamać jej kark.
Emma jest jednak na tyle silna, by zlekceważyć głos w swojej głowie. Mówi, że nie będzie walczyć, bo to tylko spowoduje, że zboczy w kierunku ciemności, a tego nie chce. Każe Meridzie odejść. Ta mocno docenia gest Emmy, wreszcie się przedstawia i oferuje pomoc. Wyjaśnia, że ogniki pochodzą ze wzgórza, na którym znajduje się kamienny krąg. Jeśli się je tam zaniesie, to odpowiedzą na każde pytanie. Proponuje wyruszyć razem z Emmą, a gdy już otrzyma pomoc, przekaże jej ognika. No to sprawa wydaje się załatwiona i nawet nie trzeba było przelewać krwi.

Hak nie daje łatwo za wygraną.

W Storybrooke Hak wpada na kolejny pomysł i udaje się do Henry'ego. Skoro chłopiec jest nowym Autorem, to może zaradzić problemowi. Wiemy jednak, że jest jedno "ale".
Ku rozczarowaniu Haka Henry przyznaje się do złamania pióra, które oferowało mu zbyt wiele mocy i stanowiło zbyt silną pokusę. Hak przez chwilę musi przełknąć te wiadomość, ale niezrażony pyta Henry'ego, co by było, gdyby istniał pewien sposób, by pomóc Emmie, ale byłby niebezpieczny i nie za bardzo spodobałby się Reginie. Henry odpowiada, że nie potrzebuje pozwolenia mamy, bo nie jest już dzieckiem (naprawdę?). Haka bardzo taka odpowiedź cieszy. Wyciąga karty na stół: osobą, która może im pomóc, jest Zelena, którą będą musieli wyciągnąć z celi. To skrajnie nieodpowiedzialne i niepoważne, ale daję okejkę, bo Zelena się tam w celi marnuje.

Jaka ta Merida ładna! I ten pukiel włosów zaczepiony o łuk <3

Emma i Merida pędzą przez las. Właściwie to pędzi Merida, a Emma ledwo za nią nadąża, więc w końcu pyta, skąd taki pośpiech. Okazuje się, że klany zamieszkujące królestwo Meridy porwały jej braci. Wszystko dlatego, że po śmierci króla Fergusa (smutno, że umarł), poddani nie chcieli zaakceptować Meridy jako królowej - mężczyźni z królestwa uważają, że kobiety nie potrafią rządzić. Emma szybko wtrąca, że nie tylko w królestwie Meridy to tak działa (dostaje ode mnie 100 punktów za tę uwagę - to już druga setka, jaką dziś rozdałem), a potem Merida ciągnie dalej. Za wszelką cenę uratuje braci i jeśli klany chcą wojny, to ją dostaną.
Ależ się porobiło w Królestwie DunBroch! Zastanawiam się, jak misja Meridy wpłynie na przygody bohaterów i czy będzie jakoś powiązana z Merlinem.
Po tym, jak Merida wszystko to wyjaśnia, potyka się o kamień. Emma pomaga jej wstać i pyta, kiedy dziewczyna ostatnio spała. Merida w odpowiedzi żartobliwie pyta o to, który mają miesiąc, ale potem zgadza się rozbić obóz, choć tylko do świtu.

Titelitury aktywny nawet w nocy.

Nastał zmierzch. Emma nie może zasnąć i kiedy przekręca się z boku na bok, pojawia się przed nią Titelitury. Mówi, żeby się nie martwiła, ponieważ Mrocznym sen nie jest potrzebny. By jakoś zabić czas, wielu znalazło sobie hobby - w przypadku Titeliturego było to przędzenie.
Emma zdaje się nie słuchać słów Titeliturego i oświadcza, że uda jej się wszystko załatwić, czyniąc dobro. Niestety, Titelitury prędko pozbawia ją złudzeń. Okazuje się, że gdy już się poszepcze do ognika, to na zawsze staje się jego właścicielem i w żaden sposób nie można go nikomu przekazać. Póki więc serce Meridy bije, Emma nie będzie mogła skorzystać z pomocy.
Bohaterka jest oczywiście wściekła, bo zdaje sobie sprawę, że Mroczny wszystko zaplanował i chciał, by Emma zdradziła Meridę. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że Merida nie śpi i słyszy wszystkie jej słowa...

Konspira pełną gębą!

Hak i Henry wchodzą do podziemi szpitala. Henry bez problemu wprowadza hasło do drzwi, ponieważ Regina wszędzie używa daty jego urodzin (czyżby delikatna sugestia scenarzystów, by nie lekceważyć haseł i używać ich odpowiedzialnie?). Hak pyta, jakie są dalsze plany i czy znów skorzystają z "akcji z wookiem" (tak jak w finale czwartego sezonu). Henry uśmiecha się, ale oświadcza, że ma zupełnie inny pomysł.

Disney, legendy arturiańskie, "Lot nad kukułczym gniazdem"...

Henry podchodzi do pielęgniarki w recepcji, pani Ratched (to nawiązanie do postaci z "Lotu nad kukułczym gniazdem") i pyta, czy jest gdzieś jego mama, wylewając jednocześnie na biedną pielęgniarkę kawę. Pani Ratched jest oczywiście wściekła i woła na pomoc woźnego (który wygląda trochę jak Wódz Bromden z "Lotu nad kukułczym gniazdem"). Tymczasem Hak przekrada się przez korytarz, zabiera klucze i pędzi do celi Zeleny.

Taki szalony uśmiech!

Hak wchodzi do celi i prosi Zelenę o pomoc. Zanim jednak zdejmie jej kajdany, chce mieć najpierw pewność, że czarownica nie wywinie żadnego numeru. I na nic tu przysięgi na życie jej nienarodzonego dziecka. Hak wyciąga zamiast tego miksturę, dzięki której będzie mógł wyjąć serce Zeleny z jej piersi (miksturę tę dostał niegdyś od Reginy, by mógł pozbawić serca Corę). Nie przewiduje jednak, że Zelena rzuciła na swój cenny organ zaklęcie ochronne. W ten sposób Hak obrywa, a Zelena szybko odbiera mu nóż i... odcina sobie dłoń; tak, by zdjąć kajdany. Po wszystkim szybko przyczepia rękę z powrotem i ulatnia się z celi. A to podstępna!

Chłopaki się tłumaczą.

Hak i Henry kierują się do ratusza i natychmiast ze wszystkiego spowiadają. Regina jest wściekła i wynika ogromna kłótnia, ale w końcu Śnieżka wszystkich uspokaja. Zelena jest na wolności i to bardzo ważne, ale jeszcze ważniejszą sprawą jest odnalezienie jej córki. Emma zawsze trzymała ich razem i teraz także będą działać wspólnie. I zdroworozsądkowo. A zdrowy rozsądek podpowiada, by zastanowić się, dokąd udała się Zelena. Odpowiedź na to pytanie oczywiście nie jest czymś trudnym dla Reginy. Robin!


Szybko przenosimy się do domu Śnieżki i Księcia, w którym urzęduje Robin (najwyraźniej niańczy dziecko). Na miejscu szybko pojawia się Regina i mówi o tym, co wydarzyło się z Zeleną. Robin jest zauroczony, że Regina tak się o niego troszczy i daje jej buzi. Natychmiast zauważa jednak, że nie ma do czynienia ze swoją ukochaną, a z jej siostrą. Zelena przybiera prawdziwą postać i winszuje Robinowi, choć jednocześnie zauważa, że w czasie gdy udawała Marian, wcale taki spostrzegawczy nie był (to prawda, sam chciałem to powiedzieć). Robin pyta czego Zelena chce, ta zaś odpowiada, że... pragnie jego.

Zelena czaruje.

Hak, Henry, Regina, Księcia i Bella idą główną drogą i tuż przy wieży wieży zegarowej spotykają się z Zeleną i Robinem. Zelena kąśliwie zauważa, że Regina naprawiła zegar (to nawiązanie do ich walki z trzeciego sezonu), a potem wyjaśnia, że odda Robina w zamian za różdżkę. Jest już zmęczona ciągłym przegrywaniem, a skoro ma teraz kogoś, kto będzie kochał tylko ją (wskazuje na dziecko), chce odejść jak najdalej, ponad tęczę (odwołanie do piosenki "Over the Rainbow" z "Czarnoksiężnika z krainy Oz"), do Oz.
Regina łamie się i oddaje różdżkę siostrze. Ta wyciąga sześciolistną koniczynę  wyczarowuje portal. Pojawia się zielone tornado (a jakże), ale Zelena zaczyna słabnąć. Z sytuacji natychmiast korzysta Regina, która wszystko przewidziała. W ten sposób upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu: mają Zelenę i mają też portal. Ratunek Emmy jest coraz bliższy.

No to klops.

Emma z rana przynosi do obozu śniadanie, ale okazuje się, że Merida zniknęła. Z sytuacji korzysta Titelitury, który szczuje Emmę. Ta w końcu pyta jak wygląda Kamienny Krąg, by mogła się tam przeteleportować.

Krąg jak w filmie, tylko trawa coś pomarła.

Merida dociera do Kręgu i szepce do ognika. Emma zjawia się na miejscu za późno, a gdy tylko dobiega do Meridy, dziewczyna wyciąga łuk i, celując w byłą towarzyszkę, mówi, że słyszała jej nocne pogawędki. Titelitury wtrąca, że nic nie rozumie, a szkocki akcent to dla niego zbyt wiele (to dość zabawne, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że Robert Carlyle, czyli aktor wcielający się w tego bohatera, na co dzień mówi właśnie ze szkockim akcentem). Merida każe Emmie odejść, Mroczny zaś proponuje łuczniczkę zabić. I tak rozpoczyna się walka o duszę panny Swan.

Regina czaruje!

Zielone tornado w Storybrooke przybiera na sile. Bohaterowie chronią się w barze "U babci", a wraz z nimi są tam: Zelena (przywiązana do krzesła), mały Neal, Roland i oczywiście właścicielka przybytku - babcia Kapturka we własnej osobie.
By tornado zabrało wszystkich do Emmy, Regina przynosi jej kocyk (żółtego garbusa nie dało rady sprowadzić) i tym razem udaje się jej skorzystać z różdżki. Tornado zbliża się do baru coraz bliżej... aż tu nagle do środka wchodzi trzech krasnoludków: Gburek, Śmieszek i Mędrek. Gburek doskonale spełnia swoje typowe zadanie (czyli krzyczy wniebogłosy: TORNADO!), a Śnieżka wyjaśnia, że sami je wezwali. Regina radzi krasnoludkom opuścić bar, ale dzieje się coś absolutnie cudownego: Gburek się buntuje. Im też się należy przygoda! Kiedyś strzegli Śnieżki i nie chcą się teraz do niej odwrócić plecami. Popieram całkowicie, zwłaszcza że z potencjału Gburka twórcy coś ostatnio mało korzystali, sprowadzając jego rolę do kogoś, kto rozładowuje napięcie humorem. I krzyczy wniebogłosy.
Tornado uderza i bar odlatuje do Zaczarowanego Lasu. A co najlepsze - ludzie od efektów dają radę!

Napięcie rośnie.

W Kamiennym Kręgu dochodzi do walki. Titelitury podpuszcza Emmę, ta próbuje uwolnić się spod jego wpływów, a zdezorientowana Merida jak szalona strzela z łuku. W końcu Emma traci cierpliwość, przyciąga Meridę do siebie, wyciąga serce z jej piersi i już ma je zgniatać, kiedy...   pojawiają się Hak i spółka.
Hak każe Emmie przestać, ale ta jest przekonana, że w inny sposób nie dadzą rady odnaleźć Merlina (przybyła do niej cała rodzina i ludzie o przeróżnych umiejętnościach: od magii, przez walkę, po wyszukiwanie informacji; a ona chce odebrać jakiegoś ognika?). Regina stara się uzmysłowić Emmie brak logiki w jej działaniach: chce się poddać ciemności, by potem ją zwalczyć? Argumenty nie docierają i Śnieżka sięga po ostateczny - sztylet. Powstrzymuje ją jednak Hak - Emma musi sama podjąć wybór.
Do gry włącza się Titelitury. Próbuje przekonać Emmę, że jej przyjaciele nie rozumieją, o jak wysoką stawkę toczy się gra i Merida musi umrzeć. Emma zaczyna wierzyć w jego słowa i sama je powtarza, ale Hak nie daje za wygraną. Pokazuje, że zebrali się dla niej ci dobrzy i ci źli. Skoro im udało się zwyciężyć swe wewnętrzne demony, to i Emma da radę to uczynić. I tutaj Hak trafia w dziesiątkę (i, a co tam, dostaje ode mnie 100 punktów), bo Emma wreszcie się opamiętuje i umieszcza serce Meridy z powrotem w jej piersi.

Czas na przeprosiny.

Wszyscy są cali i zdrowi, więc Emma podchodzi do Meridy i z troską pyta, czy jak dziewczyna się ma. Merida uszczypliwie odpowiada, że ma się całkiem dobrze, jak na kogoś, komu usunięto serce. Emma dziękuje jej za zrozumienie, po czym także słyszy podziękowania. Merida zrozumiała dzięki pannie Swan, że również ma w sobie mrok - chciała zabić ludzi, którzy porwali jej braci. Dzięki całej sytuacji wie, że może sprawę załatwić inaczej i okazać członkom klanów litość. Litość, która pozwoli jej zjednoczyć królestwo na nowo. Ale oczywiście bójki panom z klanów nie oszczędzi.
No i wszystko się ładnie ułożyło, a przy okazji jest mały morał. Czyli pełna baśniowość.


Merida odbiega za złapanym ognikiem (że już? ale ja chcę jej więcej!), a tymczasem Emma zamienia kilka słów z przybyszami ze Stroybrooke. A to dziękuje za przybycie rodzicom, a to uśmiecha się na uwagę Haka, że nie wygląda jak krokodyl...
Śnieżka postanawia zaoferować Emmie sztylet. Panna Swan nie chce się jednak zgodzić (w oddali zauważa przypatrującego się jej Titeliturego), twierdząc, że walka o zapanowanie nad jej mrokiem dopiero się zaczęła. Sztylet to stanowczo za wiele mocy i sama nie jest w stanie jej kontrolować. Dlatego potrzebuje kogoś, kto mógłby nad nią sprawować nadzór. Wybór pada na... Nie, nie na Haka. Na Reginę. Emma prosi, by Regina ją uratowała - tak samo jak Emma ocaliła ją. A jeśli nie będzie innej rady, to tylko Regina będzie w stanie zrobić to, co trzeba - zniszczyć Emmę. Łał, ależ ogromne zaufanie! Podoba mi się, jak ta znajomość ewoluowała - zwłaszcza w czwartym sezonie - i jak to teraz wszystko owocuje.
Emma przytula się do zaniepokojonego Henry'ego (w tym samym momencie Titelitury znika) i pyta się reszty, jak dostali się do świata baśni. Hak odpowiada, że łatwiej będzie to pokazać.

To jest zbyt łatwe.

Bohaterowie idą w głąb lasu i docierają do przeniesionego tam przez tornado baru, z którego na powitanie wychodzą babcia Kapturka, Bella i krasnoludki. Śnieżka oświadcza, że ludzi do pomocy nie brakuje.
Nagle słychać odgłos końskich kopyt. Okazuje się, że to król Artur wraz ze swoją świtą (tym razem większą, niż w retrospekcji na początku). Przybywają, ponieważ Merlin przewidział pojawienie się Emmy i spółki. Zgodnie z jego proroctwem, bohaterowie mają doprowadzić do ponownego spotkania Merlina i Artura. I w związku z tym wszyscy zostają zabrani do Camelot.
Merlin wyrasta nie tylko na największego czarodzieja w całym once'owym świecie, ale także, zgodnie z różnymi wersjami legend, na wspaniałego jasnowidza. Ciekawe, co jeszcze przewidział i jaką jego przepowiednie odegrają w serialu rolę.

Niezbyt ten Camelot ładny, ale wybaczam.

Po jakimś czasie bohaterowie wreszcie docierają na zamek (niezbyt ładnie on wygląda, ale wybaczam). Otwierają się bramy, wszyscy wchodzą do środka i...

Śpioszek i Apsik zaskoczeni nagłym błyskiem światła.

...przenosimy się do Storybrooke. Od kiedy bohaterowie zostali porwani przez tornado, minęło sześć tygodni. Nowymi szeryfami zostali Śpioszek i Apsik, którzy świetnie się bawią, mknąc policyjnym wozem po drogach miasteczka (nie na tym chyba polega szeryfowanie, ale w porządku). Nagle błyska światło.

Emma zmroczniona na amen.
Patrząc bardzo powierzchownie: stylówa jest cudowna!

Okazuje się, że bar U babci wrócił na swoje miejsce, a wraz z nim do miasteczka z powrotem trafili bohaterowie. Ubrani w średniowieczne stroje i zdezorientowani (ich ostatnie wspomnienie to wejście na zamek), dowiadują się od Apsika, że nie było ich sześć tygodni. Książę zauważa, że w takim razie musieli stracić pamięć (ach, ten zmysł dedukcji), na co Śnieżka reaguje w absolutnie przecudowny sposób: zmęczonym "Znowu?!" (twórcy korzystają z ogranego w "Once Upon a Time" motywu, ale są tego świadomi i potrafią się tym bawić - a to lubię). A kto rzucił klątwę?
Do baru wchodzi Emma (przepięknie ucharakteryzowana i fantastycznie ubrana). Bohaterom nie udało się ocalić jej od mroku, za co Emma najwyraźniej postanowiła się zemścić. Klątwa to oczywiście tylko początek, bo szykuje się coś naprawdę niedobrego. Ale zanim to najgorsze nadejdzie, można troszkę pofiglować - na przykład zamieniając Apsika w kamień.
Regina postanawia działać. Próbuje sięgnąć po sztylet, by móc zapanować nad Emmą, ale, ku jej zdziwieniu, sztyletu nie ma. Ten znajduje się w posiadaniu panny Swan.
Emma pragnie ukarać wszystkich za to, co jej zrobili. Na pytanie Haka "dlaczego?" odpowiada jedynie: "Bo jestem Mroczną". Brrrr..
Podejrzewam, że to wszystko mogło mieć jakiś związek z Ekskaliburem i ostrzeżeniem Merlina z początku odcinka. Bardzo prawdopodobne, że bohaterowie nakłonili Emmę do czegoś, czego nie powinna była zrobić. I dam sobie rękę uciąć, że jakąś niecną rolę odegrała w tym wszystkim Zelena. No i jeszcze jedna kwestia - jak Emma przeniosła wszystkich do świata bez magii? Titelitury tego nie potrafił i musiał zdobyć klątwę. Emma chyba się taką nie posłużyła, bo i Hak, i Henry żyją (czarna klątwa wymagała poświęcenia tego, co jest najbliższe sercu). Dobrała się do różdżki Merlina? A może jeszcze coś innego? Macie jakiś pomysł?

MANIAK KOŃCZY


To tyle na dziś. Kolejne dwa recapy pod koniec tygodnia, a tymczasem czekam na Wasze spostrzeżenia w komentarzach!

Komentarze