Maniak marudzi #1: Dzieci kwejka

 MANIAK TYTUŁEM WSTĘPU


Były już dwie recenzje i wstępniak. Nadszedł czas na narzekania. Od razu ostrzegę, że moje poglądy nie każdemu mogą się spodobać i istnieje możliwość (choć nie konieczność), że niektórzy poczują się urażeni. Przepraszam.

MANIAK NAKREŚLA SYTUACJĘ


Z serii:
"wpisz w Google: Internet i patrz"
Internet. Nieskończone źródło informacji, wiedzy, zasobów i... głupoty. A tam, nazywajmy rzeczy po imieniu: durnoty. Sam Stanisław Lem powiedział kiedyś:
Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
Nie sposób ś.p. pisarzowi science-fiction odmówić racji. Dość jednak obrzucania inwektywami.
Nie do końca chcę się tu skupić na tym co w Internecie można zobaczyć. Nie będę też (przynajmniej w tej notce) psioczyć na tzw. trolli czy nienawidzicieli (takie słowo bardziej mi się podoba niż leniwe zapożyczenie z angielskiego: hejter). Jasne, że mógłbym narzekać na takich bez końca i pewnie kiedyś na tym blogu to zrobię. Tym razem skupię się jednak na pewnej grupie osób i tym, w jaki sposób korzystają z Internetu.
No właśnie, jak i po co używamy Internetu? Ja na przykład sprawdzam interesujące mnie wiadomości, pisuję coś na forach czy blogu, szukam informacji... Odnoszę jednak wrażenie, że takie korzystanie z sieci odeszło już do lamusa. Teraz liczy się codzienne przewijanie mało oryginalnych i rzadko zabawnych obrazków z mało błyskotliwymi podpisami. Albo tworzenie takowych kilkoma kliknięciami w różnorakich kreatorach. I po co?

MANIAK MARUDZI I ZGREDZI


Przewijać, przewijać, przewijać...
Jaki jest cel codziennego zasiadania przed monitorem komputera, otwierania przeglądarki internetowej, uruchamiania odpowiednich zakładek (bądź ręcznego wpisywania adresów, pozdrowienia dla niekumatych) typu kwejk, tumblr, 9gag czy innych tego rodzaju, złapania kółka myszki i (kilku)godzinnego nim kręcenia, aż dojdzie się do zawartości obejrzanej dzień wcześniej? Nie rozumiem. I chyba nigdy nie zrozumiem. Być może nie chcę? Być może jestem zbyt ograniczony, żeby zrozumieć? Nie wiem.
Fenomen śmiesznych animacji w formacie gif czy tzw. internetowych memów całkowicie mnie przerasta. Oczywiście rozumiem, że od czasu do czasu, można sobie spojrzeć na coś tego rodzaju gwoli rozrywki. Tylko no właśnie - ile rozrywki da się z takich materiałów czerpać?
Mało kto wie, że ten pan to Willy Wonka
(tak, ten od "Charliergo i fabryki czekolady")
odgrywany przez Gene'a Wildera.
Ale co tam szkodzi kolejny mem z jego udziałem.
Do Internetu codziennie trafiają przecież tysiące, jeśli nie miliony obrazków, animacji i memów, z których niewiele to treści oryginalne. Są albo animacje przewracających się ludzi, albo zwierząt robiących coś śmiesznego, zdjęcia różnego rodzaju kwiatków (nie, nie mam na myśli roślin) z całego świata czy wreszcie wciąż te same podpisy w lekko czasem zmienionej formie itd. Rozumiem, że za pierwszym, drugim czy nawet trzecim razem, takie rzeczy mogą śmieszyć. Ale potem przychodzi czwarty, piąty, szósty i kolejne. Kiedy ma się do czynienia z materiałem tak mało oryginalnym i tak mało zróżnicowanym (a przy okazji cytowanym na potęgę w każdym zakątku Internetu), a nie oszukujmy się, memy i cała reszta takie właśnie są, to przecież nie sposób się nie zanudzić. Ale chyba niewiele osób jest w stanie to zauważyć. Albo po prostu to ze mną jest coś nie tak...
Niemalże cały Internet żyje memami. Ciężko znaleźć miejsca, w którym nie uświadczy się nieśmiesznej zabawy z językiem typu jestę milordę i innych, wyciągniętych z kwejka i jemu podobnych tekstów. Nieznajomość ich zaczyna być wręcz piętnowana czy wyśmiewana. Tyle, że dlaczego? Co jest złego w życiu bez tego wszystkiego? Albo inaczej: co jest dobrego w życiu tym wszystkim? No bo, czy coś oprócz marnotrawienia czasu i szerzenia internetowej głupoty? Szczerze wątpię.

Komentarze

  1. Płaczę T_T nie masz kolegów, bo nie znasz memów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie nie zrozumiałeś/łaś idei tej notki, drogi Anonimowy. I nie jest tak, że nie znam memów, bo chcąc nie chcąc, przebywając w Internecie nie da się na nie nie trafić. Chodzi mi bardziej o wartościowość takiego przekazu, która dla mnie jest nijaka.

      Usuń
  2. Szanowny Anonimowy wyżej chyba trafił w czuły punkt... trzeba się wyluzować, @krzysztofinski:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam od razu czuły punkt. Szanowny Anonimowy zadał pytanie, a ja staram się być zawsze uprzejmy i na pytania odpowiadać :)

      Usuń
  3. Ojojoj, czyżby ktoś zapomniał, że dumnie nosił tytuł Człowieka Suchara i tłukł te same teksty, aż przestały być zabawne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och nie, Keybumbum, przejrzałeś/aś mnie. To wszystko, cały ten tekst z zemsty, że nikt już nie śmiał się z moich żartów :(

      Usuń
  4. Doskonale wiesz, że nie o to chodziło. Po prostu zauważam rozbieżność między tym, co robisz, a tym, co piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę myślisz, że przez trzy lata studiów w jednej grupie nie zauważyliśmy z czego się śmiejesz? Ten post śmierdzi hipokryzją na kilometr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że istnieje jakaś różnica między: "z czego się śmieję" a "jak spędzam czas". A to tego drugiego dotyczy w głównej mierze ta notka.
      Jasne, śmieszą mnie pewne rzeczy w Internecie, co nie zmienia mojej opinii, że zalew mało różniących się między sobą memów i wałkowanie tego samego po raz n-ty, czyni te rzeczy mniej atrakcyjnymi i po prostu nudnymi.
      Ale ok, może znacie jakiegoś innego mnie :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.