Maniak ocenia #298: „Podnieś głos”

MANIAK ZACZYNA

Banner przedstawiający postaci z serialu „Rise”
W życiu każdego tłumacza audiowizualnego pojawia się w końcu projekt wymarzony. I choć pracuję w tym zawodzie zaledwie dwa lata, muszę powiedzieć, że miałem ogromne szczęście, kiedy na początku marca zaproponowano mi przekład serialu Rise, znanego u nas jako Podnieś głos (nie ja odpowiadam za polski tytuł, ale myślę, że jest całkiem trafny). Praca nad napisami do tego tytułu wiele mnie nauczyła i mocno rozwinęła, ale przede wszystkim dostarczyła ogromnej frajdy. Podnieś głos okazał się bowiem serialem, który łączy wszystko to, co w serialach uwielbiam: niebanalne historie dotykające współczesnych problemów, fantastyczne występy aktorskie i mnóstwo emocji. A do tego znalazł się bonus w postaci piosenek z musicalu Przebudzenie wiosny. Ponieważ mam wrażenie, że mało się u nas o Podnieś głos mówi, postanowiłem przekonać Was do serialu moją ścianą tekstu recenzją. Czytajcie zatem, za co tak bardzo polubiłem ten tytuł, a w międzyczasie możecie posłuchać piosenek, które dołączyłem do tekstu.

MANIAK O SCENARIUSZU

Wierzę w to, wierzę w to, wierzę w to
Tak, wierzę w to
Miłość jest tam w Niebie
Wierzę w to, wierzę w to, wierzę w to
Tak, wierzę w to
Zyskamy przebaczenie
Podnieś głos to serial luźno oparty na życiu Lou Volpego — nauczyciela, który prowadził koło teatralne w liceum Trumana w miasteczku Levittown. Volpe nie bał się wystawiać materiałów kontrowersyjnych, a wnosząc sztukę do życia swych uczniów, całkowicie je odmieniał. Jego dzieje zostały opisane w książce pt. Drama High: The Incredible True Story of a Brilliant Teacher, a Struggling Town, and the Magic of Theater autorstwa Michaela Sokolove’a. Zainteresował się nią Jason Katims, ceniony twórca wyciskających łzy i podnoszących na duchu seriali jak Friday Night Lights czy Parenthood. Zmodyfikował elementy historii i tak powstał Podnieś głos.
Główne założenia pozostają mniej więcej takie same: oto nauczyciel — w serialu Lou Mazzuchelli — postanawia poprowadzić szkolne koło teatralne w miasteczku Stanton. Wraz z bardziej doświadczoną Tracey Wolfe, której de facto zabrał stanowisko sprzed nosa, kompletuje uczniowską obsadę do inscenizacji musicalu Przebudzenie wiosny. Ponieważ jest to materiał kontrowersyjny, a sam Mazzuchelli stosuje niekonwencjonalne metody, sporo się w liceum Stanton oraz w samym miasteczku zadzieje.

Och! I wnet się poranię
Och! Twą raną będę ja
I cię posiniaczę
Och! Mym sińcem będziesz ty
Główny bohater to postać nieco problematyczna. Po pierwsze, Jason Katims zdecydował się na dość kontrowersyjny krok. Pierwowzór Mazzuchellego, wspomniany Lou Volpe, jest bowiem homoseksualistą, postać z serialu żyje zaś w heteroseksualnym związku: jest szczęśliwym mężem i ojcem trójki dzieci. I choć takiego straight-washingu nie da się do końca wybronić, to jednak Katims wprowadził te zmianę nie bez powodu. Pozwoliła mu ona przedstawić ciekawe problemy w rodzinie Lou (jego syn zmaga się z alkoholizmem). Ponadto, wątek odkrywania i akceptowania orientacji seksualnej został przeniesiony na młodsze pokolenie, co ma sens, jeśli wziąć pod uwagę pewną misyjność serialu.
Drugi problem związany z Lou polega na tym, że choć jego idealizm i dobre chęci mogą ujmować (zgoda — nie każdego), to często działa on w sposób, który irytuje. Już sam punkt wyjścia fabuły, w którym bohater — heteroseksualny biały mężczyzna niedoświadczony w reżyserowaniu sztuk teatralnych — odbiera posadę niebiałej kobiecie, która przygotowywała się do jej objęcia od 20 lat, może rozdrażnić. Zwłaszcza że pod innymi względami Podnieś głos jest serialem bardzo progresywnym, stawiającym na różnorodność i równość.
Z tych problemów Katims oraz pozostali scenarzyści zdają sobie jednak sprawę. Lou Mazzuchelli nie jest bowiem postacią wyidealizowaną. Popełnia błędy, ponosi ich konsekwencje, a inni często ustawiają go do pionu. Przechodzi więc pewną podróż i ostatecznie gdzieś tam da się go polubić.

Zatańczą zboża źdźbła
Chór much żałobnie łka
Rżą klacze i
Ogiery wierne ich
Źrebię też
I lato fioletowe
Wtedy nastaje
Podnieś głos to jednak serial nie tylko o nauczycielu z misją, ale przede wszystkim o młodzieży. To perypetie nastolatków wychodzą na pierwszy plan, a Jason Katims podejmuje szereg różnych wątków dotykających szereg problemów społecznych. Wśród najciekawszych bohaterów znajdują się:
  • wychowana przez samotną matkę Lilette, która często wykazuje się większą odpowiedzialnością, niż jej rodzicielka;
  • rozgrywający szkolnej drużyny futbolowej Robbie, który zmaga się z ciężką chorobą matki;
  • Gwen, której rodzice borykają się małżeńskimi trudnościami;
  • pochodzący z katolickiej rodziny Simon, który odkrywa swoją seksualność;
  • transseksualny Michael, który próbuje odnowić kontakty z dawną przyjaciółką;
  • Sasha, która zaszła w niechcianą ciążę;
  • wychowujący się w rodzinie zastępczej Maashous;
  • syn Lou, Gordy, który ma problemy alkoholowe.
Być może na pierwszy rzut oka fakt, że niemal wszyscy bohaterowie znajdują się w trudnych sytuacjach, wyda się dołujący. I choć Podnieś głos rzeczywiście nastawiony jest na wyciskanie z widza łez, to jednak nie jest to serial pesymistyczny, a jego przesłanie jest bardzo pozytywne. Katims oraz pozostali scenarzyści zauważają bowiem, że z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji, zawsze jest jakieś wyjście, a dzięki rozmowom, wspólnym działaniom i obecności w naszym życiu sztuki, można rozwiązać wiele problemów. I o tym Podnieś głos gdzieś tam traktuje. Mówi, jak sztuka oddziałuje na nasze życie i jak ważna jest międzyludzka komunikacja.

Wszystkie pragnienia swe
Zostawił tu
Wszystko to, co mama
Poradziła mu
I tata nie
Wychowa go
Wszystkie przeżycia swe
Zostawił tu
Lęki, które życie
Utrudniały mu
Wszystkie smutki, co
Przylgnęły doń
Wagę sztuki w życiu młodych bohaterów serialu doskonale podkreśla dość prosty, ale efektowny zabieg scenarzystów: wątki serialu przeplatają się z wątkami Przebudzenia wiosny. Musical oparty na XIX-wiecznej sztuce teatralnej Franka Wedekinda pod tym samym tytułem opowiada o młodzieży wychowującej się w represyjnym społeczeństwie i odkrywającej swoją — tłamszoną przez otoczenie — seksualność. Przewijają się w nim różne motywy: mowa o pierwszej miłości i homoseksualizmie, ale także o gwałcie, niechcianej ciąży, aborcji, przemocy seksualnej w rodzinie czy wreszcie problemów w komunikacji między starszym a młodszym pokoleniem. Serial nie wkracza może na terytoria tych najtrudniejszych tematów, ale można między treścią musicalu a fabułą Podnieś głos odnaleźć pewne analogie. Czasem są one podane zbyt dosłownie, ale to wcale nie przeszkadza w odbiorze, a wręcz przeciwnie: czyni serial ciekawszym.

Po zamieci brniemy dzielnie przez śnieg
W cieple ramion twych mróz już niestraszny jest
Śnieg nas oślepia, budzi ze snu
Swój drag każdy ma, a ty to drag mój
Ponadto znakomicie potraktowano w serialu wątki LGBT. Z prawdziwym zaciekawieniem ogląda się na ekranie poszukującego siebie Simona czy transpłciowego Michaela, zwłaszcza że nie są to postaci oparte na stereotypach, a wręcz przeciwnie: bohaterowie z krwi i kości. Szczególnie widać to w przypadku Michaela. Choć jego historia rozwija się powoli i pojawiają się w niej wątki nawiązujące do jego transpłciowości (przepiękna jest scena w męskiej szatni w drugim odcinku), to jednak Michael przede wszystkim pokazany jest jako zwyczajny nastolatek próbujący odzyskać zaufanie przyjaciółki. To bardzo ważne, by ukazywać osoby transpłciowe w ten sposób, niejako normalizując ich obecność w naszym życiu. W Podnieś głos udaje się to pierwszorzędnie, co może okazać się szczególnie ważne dla młodych osób należących do LGBT.

Czym są te sny — któż to wie?
Gdy będę już całkiem sama, zbudź mnie
Podróż, jaką odbywa widz z Lou, jego podopiecznymi, a także resztą bohaterów, poza tym, że wiele uczy i o sporej liczbie rzeczy uświadamia, wywołuje również mnóstwo emocji. Katims jak nikt inny potrafi sprawić, by widz cieszył się szczęściem bohaterów i przeżywał z nimi różnorakie trudności, niejednokrotnie roniąc łzy. Swoją rolę mają tu oczywiście sztuczki reżyserów i gra aktorska (o tym za moment), ale w dużej mierze to zasługa wspaniałego poprowadzenia bohaterów i rozpisania ich tak, by nie byli widzowi obojętni. Nie sposób gdzieś pośród nich nie zauważyć samego siebie i nie wczuć się w tego kogoś losy. Wielka zatem szkoda, że serial został anulowany po pierwszym sezonie, bo chciałoby się zobaczyć, jak potoczą się te losy dalej. Zwłaszcza że niektóre wątki zostały otwarte.

MANIAK O REŻYSERII

Matka rodzona
Nie powiedziała
Jak przeżyć życia trud
Przez nią pełnam trosk

Za reżyserię kolejnych odcinków serialu odpowiadali kolejno: Mike Cahill, Rosemary Rodriguez, Patrick R. Norris, Allison Liddi-Brown, Peter Sollett, Nestor Carbonell (!), Chris Koch oraz Michael Weaver. Wśród reżyserów znajdują się osoby zarówno mniej, jak i bardziej doświadczone; takie, które już wcześniej współpracowały z Katimsem oraz takie, które współpracowały z nim po raz pierwszy.
Nie do końca udanym pomysłem okazało się powierzenie pierwszego odcinka Cahillowi, który trochę zanadto trzyma się wypracowanego we wcześniejszych produkcjach Katimsa stylu. Zdjęcia z ręki i nagłe zbliżenia nie zawsze w pilocie mają sens i czasem nieco irytują. Na szczęście następcy Cahilla doskonale to wszystko wygładzają i czynią z firmowego stylu Katimsa atut. Umiejętnie więc z jego elementów korzystają i w żadnym razie ich — że pozwolę sobie zarymować — nie nadużywają.

Rzekła: „Podaj mi dłoń i żądzę nieprzepartą swą
Ja nauczę cię, jak smutek przegnać z duszy, wygnać stąd
Przywołamy srebrną magię, w ścianę uderzymy nią”
Rzekła: „Miłość cię oślepi, ale się nie przejmuj nią”
Reżyserzy wspaniale współpracują też z aktorami, co szczególnie widać na tym młodszym pokoleniu. Młodzież prowadzona jest znakomicie, a w ich grze nie ma ani odrobiny przesady czy fałszu. Zadbano też o to, by wszyscy czuli się na planie komfortowo, nawet podczas trudniejszych scen (Shannon Purser wspominała o tym w kontekście sceny łóżkowej). Oczywiście także dorośli rozwijają swoje skrzydła, ale o tym (i więcej o młodzieży) za chwilę.
Wywoływaniu burzy emocji u widza służą nie tylko bardzo intymny styl filmowania i doskonałe prowadzenie aktorów, ale także fantastyczne granie muzyką. Nic zresztą dziwnego — to wszakże serial muzyczny. Poza numerami musicalowymi (będącymi zawsze częścią prób do przedstawienia, ale jednocześnie podkreślającymi kluczowe wydarzenia), świetnie pomagają wczuć się w fabułę także utwory (z reguły muzyki niezależnej) grające w tle. Zawsze są idealnie dopasowane do scen, które ilustrują i wielokrotnie są bardzo ważne w ich odbiorze.

MANIAK O AKTORACH

Tam, dokąd wkrótce pójdę
Cienie już nie snują się
Złote łuski mają tam
Ukołysani ku brzegowi wciąż mkną
I tym sposobem dochodzimy do obsady. Obsady ogromnej, ale niemal każdy jej członek pełni w Podnieś głos ważną funkcję, więc nie sposób nikogo pominąć. Wybaczcie mi więc całą feerię nazwisk. Zacznę od pokolenia starszego, a młodszych — choć równie ważnych, jeśli nawet nie ważniejszych — aktorów zostawię na koniec.
W głównego bohatera wciela się Josh Radnor. Większość z was kojarzy go pewnie z roli Teda Mosby’ego w Jak poznałem waszą matkę. Sam Radnor przyznaje, że nie chce być szufladkowany jako aktor komediowy i zdecydowanie bardziej woli klimaty obyczajowo-dramatyczne. Jak jednak sprawdza się w akcji? Pełen niedoskonałości, ale uparty bohater jest w wykonaniu aktora bardzo wiarygodny, a jego rozwój śledzi się z niebywałą satysfakcją. No i jest to postać na tyle różna od Teda Mosby’ego, że ani na chwilę widz nie próbuje się tam poprzedniego aktorskiego wcielenia Radnora doszukiwać — choć być może to po części zasługa jego brody. Tak czy siak, jest to rola bardzo dobra.

Szepczą wciąż
Duchy w blasku księżyca
Smutek tańczy na nowo
W kościach ich, w ciałach ich
Na ekranie partneruje Radnorowi Rosie Perez. Nominowana do Oscara aktorka gra Tracey Wolfe, czyli współreżyserkę sztuki przygotowywanej przez Lou. To aktorka niezwykle ekspresyjna i bardzo widać to w tej roli. Jej Tracey jest emocjonalna, ale nie w sposób negatywny, bo dzięki emocjom znakomicie odnajduje się w szkolno-teatralnym świecie. Potrafi zawalczyć o swoje, wygłosić przekonujący monolog o wyższości sztuki nad sportem i pojawić się w ostatniej chwili, by uratować wszystkim tyłki. Perez jest w tej roli niezwykle wiarygodna i aż wstyd mi, że tej aktorki wcześniej nie kojarzyłem, bo jest doskonała.
Kolejną partnerką Radnora jest Marley Shelton, która wciela się w jego żonę, Gail. To taka postać, która z jednej strony stanowi oparcie dla wiecznie zapracowanego męża, a z drugiej potrafi tupnąć nogą i postawić na swoim. Shelton, która znana może być z małych ról w Grindhouse Tarantino i Rodrigueza z niezwykłą lekkością oddaje tę dwoistość postaci, tworząc bardzo udaną i autentyczną kreację.

Nie powiem o nim wam,
O mroku, co dobrze znam

Ciekawy trójkąt stanowią aktorzy: Shirley Rumierk, Joe Tippett oraz Jennifer Ferrin. Rumierk wciela się w samotną matkę, która wdaje się w romans ze szkolnym trenerem futbolu (Tippett) — oczywiście żonatym (w roli jego żony występuje Ferrin). Relacja nakreślona między tą trójką (a także postaciami granymi przez Auli’i Cravalho i Amy Forsyth) na poziomie scenariuszowym to tylko do pewnego stopnia typowa opowieść o zdradzie i żądzy miłości. Szybko staje się jasne, że chodzi tu o coś więcej, przede wszystkim o emancypację postaci granej przez Rumierk, która w toku historii zaczyna rozumieć, że swej wartości musi przede wszystkim szukać w sobie samej. I świetnie wychodzi to od strony aktorskiej, bo Rumierk obok Perez jest jedną z najlepszych dorosłych aktorek serialu (o kolejnej powiem za chwilę). Magnetyzujący jest też Tippett. Jego trener Strickland bywa porywczy na boisku, ale kruchy i wrażliwy w życiu osobistym. To wielki plus serialu, że twórcy takiej emocjonalności u mężczyzn nie boją się pokazywać, a Tippett potrafi ją doskonale pokazać. No i wreszcie Ferrin, której Denise Strickland wydaje się z początku chłodna i zdystansowana, ale im lepiej ją poznajemy, tym bardziej się przed nami otwiera. Jej ostatnia scena z Auli’i Cravalho to prawdziwy majestersztyk, który wywołuje wodospady łez, że się posłużę tytułem piosenki Edyty Bartosiewicz.

Przejebane masz
I po co łkasz?
Dobrze wiesz, że znajdziesz się na dnie
Przejebane
Teraz zniszczą cię
Przed niczym nie cofną się
Kolejną ciekawą relację tworzą na ekranie gwiazda broadwayu Stephanie J. Block oraz aktor kojarzony również głównie z ról teatralnych Stephen Plunkett. Para odgrywa głęboko wierzące katolickie małżeństwo, którego poglądy zostają wystawione na próbę. Block kreuje wyrozumiałą kobietę, która pragnie tego, co najlepsze dla rodziny i musi przez to zrewidować światopogląd. Dostarcza przy tym tylu emocji, że szybko zaczyna brakujować widzowi chusteczek. Z kolei Plunkett gra twardo obstającego przy swoim katolika, który skrywa pewną tajemnicę. I choć pokazuje na ekranie głównie groźne miny i robi za czarny charakter, to pewnymi subtelnościami zaznacza też ludzkie oblicze swojego — nieszczęśliwego w gruncie rzeczy — bohatera.
Z dorosłych aktorów warto również wspomnieć o Diallo Riddle’u, który wciela się w nauczyciela, niejakiego pana Kranepoola. To bardzo sympatyczny bohater, ale niestety bardzo go w serialu mało, a jego wątek pozostaje bez zakończenia. A szkoda, bo ciekawie wypada na ekranie z temperamentną Perez, z którą nagrał większość scen.

Śmietankę daj mi spić
Ust mych zwiedź światy, pozwól śnić
Pieścić racz perłę snów skrytych swych
Słyszysz? To właśnie głos twego ciała!
I tym samym przechodzimy do młodego pokolenia. Zacznę od dziewczyny, któej talent absolutnie mnie uwiódł. To pierwsza serialowa rola Auli’i Cravalho, która wcześniej… użyczała głosu Moanie w disneyowskiej animacji (znanej u nas pod tytułem Vaiana: Skarby oceanu). To, że z Cravalho wyrośnie wielka aktorska gwiazda moim zdaniem nie ulega wątpliwości. Ledwie siedemnastoletnia podczas zdjęć do serialu dziewczyna nie dość, że doskonale śpiewa (jej wykonanie „Mama Who Bore Me” to majstersztyk), to jeszcze gra z wrodzoną wręcz naturalnością. Ani jedna linijka tekstu nie pada z jej ust fałszywie, a w dodatku aktorka kradnie niemal każdą scenę, bo niesamowicie przykuwa uwagę widza.
I może dlatego partneruje jej zdecydowanie mniej ekspresyjny i oszczędny w środkach Damon J. Gillespie. Chłopak gra przeciętnie, ale świetnie równoważy się z Cravalho. No i śpiewa równie dobrze, ale można to chyba powiedzieć o każdej śpiewającej w Podnieś głos osobie.
Kolejnym ciekawym młodym aktorem jest Ted Sutherland wcielający się w odkrywającego seksualność Simona. Sutherland tworzy niesamowicie intrygującą postać o charakterystycznych manieryzmach i niesamowicie podkreślonej wrażliwości. Jego wątek z niezłym Seanem Grandillo (i znaną ze Stranger Things Shannon Purser, która gra w porządku, ale ma chyba najgorzej napisaną postać) to pełna niespodziewanych zakrętów i zjazdów emocjonalna jazda kolejką górską zagrana z wielkim wyczuciem. A piosenka, którą w połowie sezonu Sutherland śpiewa, dosłownie powstrzymując łzy, brzmi po prostu przepięknie.

Wiosną, latem
W każdy jeden dzień
Ból wiatr niesie ten
Pośród kukurydzy, w snopach siana też
Wieje, nawet gdy spadnie deszcz
Magnetyzująca jest Amy Forsyth jako Gwen Strickland. Poznajemy ją jako buntowniczkę zmagającą się z konfliktem rodziców. Forsyth powoli zrywa tę zasłonę młodzieńczej rebelii, odkrywając wrażliwą, rozdartą dziewczynę. Rezonuje to nie tylko w jej grze aktorskiej, ale także w wykonaniach piosenek, zwłaszcza podczas finału drugiego odcinka. Obok tego, jak ta dziewczyna śpiewa „Purple Summer”, nie da się przejść obojętnie.
Scenarzyści dość zmyślnie łączą wątek Gwen z historią syna Lou Mazzuchellego, Gordy’ego. Buntownik, do tego z problemem alkoholowym, jest w wykonaniu Caseya Johnsona wyjątkowy. Aktor potrafi jednym wyrazem twarzy wyrazić tonę kotłujących się w nich emocji, a gdy wreszcie daje im ujście, nie sposób nie wczuć się w jego sytuację.
Do roli transpłciowego Michaela twórcy zatrudnili Ellie Desautels — osobę identyfikującą się jako niebinarna. Scarlett Johansson musiała obejść się w tym przypadku smakiem (przepraszam, musiałem). I dobrze, bo Desautels to aktor (będę używać męskich form, bo mam wrażenie, że w języku polskim mają jednak wydźwięk nieco bardziej neutralny płciowo niż żeńskie, choć szkoda, że nie wykształciły się formy przyjaźniejsze osobom niebinarnym) bardzo zaangażowany w ukazywanie postaci transpłciowych na ekranie. I aktor niezwykle utalentowany, potrafiący czasem wywołać odpowiednią reakcję w widzu jednym spojrzeniem. Będę oczywiście nudny i wspomnę o śpiewie Ellie, ale muszę, bo to jest coś pięknego. Już w pierwszym odcinku Desautels zaskakuje doskonałym coverem „Breathe” Pearl Jam, grającym w tle jednej ze scen. A potem jest tylko lepiej (powyższy duet z Amy Forsyth!)
Desautels partneruje na ekranie Erin Kommor. Aktorka wciela się Sashę, która zaszła w niechcianą ciążę. Kommor świetnie ukazuje rozterki młodej dziewczyny w trudnej sytuacji i ma z Desautels wspaniałą chemię.
Na sam koniec (choć mógłym jeszcze pisać i pisać) zostawiam Rarmiana Newtona, czyli serialowego Maashousa — chłopaka wychowującego się w rodzinie zastępczej. Podobnie jak w przypadku Johnsona nie usłyszymy w serialu jego śpiewu, bo Masshous pełni w Przebudzeniu wiosny rolę oświetleniowca. Newton nie pokazuje od razu wszystkich aktorskich kart i trzyma parę asów w rękawie niemal do samego końca sezonu. Od początku jest jednak bardzo sympatyczny, co pozwala od razu go polubić i śledzić jego wątek z zaangażowaniem.

MANIAK O TECHNIKALIACH

Wszystkich tych
Coś stracił masz przy sobie
Samotni
Swą pieśń śpiewają tobie
Wołają
Jakbyś znał ich pragnienie
Samotny wiatr niesie ich gwizd
Padają długie cienie
O aspektach technicznych troszeczkę wspominałem już przy okazji reżyserii. Przypomnę więc krótko: zdjęcia z ręki i nagłe zbliżenia sprawdzają się w ręku bardziej doświadczonych reżyserów, ale czasem nie grają tak, jak powinny. Doskonała jest za to muzyka: piosenki z musicalu (w tym jedna napisana specjalnie przez twórców do serialu) oraz utwory puszczane w tle ważniejszych scen.
O czym jeszcze warto wspomnieć? Skoro muzyka, to na pewno także i dźwięk, w tak muzycznej produkcji gra on bardzo ważną rolę. I zrealizowany jest bardzo profesjonalnie: zarówno w przypadku dobrze zmiksowanych piosenek (co ważne: bez użycia autotune — na Was patrzę, Glee i musicalowy odcinku Riverdale), jak i montażu (nie ma żadnego problemu z nachodzeniem na siebie poszczególnych ścieżek).
A skoro o montażu dżwięku mowa, warto też wspomnieć o montażu obrazu. Ten szczególnie robi wrażenie w finałowych segmentach odcinków — być może dlatego, że uwielbiam montaże równoległe, a tutaj twórcy robią z nich wspaniały użytek i ponownie wywołują masę emocji. A o to w Podnieś głos przecież chodzi.

MANIAK OCENIA

Na koniec mogę tylko powiedzieć: oglądajcie. Podnieś głos to wspaniały serial pełen ciepła, pozytywnego przesłania, świetnej reprezentacji i wspaniałej muzyki. Ale pamiętajcie, żeby nie siadać do niego bez chusteczek!
DOBRY

Wpis zilustrowałem utworami nagranymi przez obsadę serialu i ich fragmentami w polskim przekładzie mojego (tak, tak, trochę krzywego, wiem) autorstwa.

Komentarze