Maniak podsumowuje tydzień #108

FILMY


„Przebudzenie Mocy” w „Entertainment Weekly”



W najnowszym numerze „Entertainment Weekly” ukazał się artykuł o najnowszych „Gwiezdnych Wojnach” oraz wywiad z J. J. Abramsem, reżyserem filmu. Zdradzono w nim ciekawe informacje dotyczące fabuły obrazu oraz kulisów pracy nad nim. Poniżej możecie przeczytać mój przekład.
„Nieeee..! Nigdy do ciebie nie dołączę!” Tak krzyczał Luke Skywalker, kiedy Darth Vader chciał, by przeszedł na ciemną stronę Mocy i rządził wraz z nim galaktyką. J. J. Abrams powiedział właściwie to samo (choć zapewne grzeczniej) do prezes Lucasfilm, Kathleen Kennedy, kiedy po raz pierwszy skontaktowała się z nim i zapytała, czy pomoże stworzyć pierwszy film z nowej serii „Gwiezdnych Wojen”.
Reżyser, który przygotował wielkoekranowy restart serii „Star Trek” i był w trakcie końcowych prac nad kontynuacją z 2013 roku, powiedział, że woli się skupić na oryginalnych projektach. Niezrażona jego odpowiedzią, Kennedy przekonała go, by objął stery filmu „Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy”, zadając jedno, proste pytanie. Pytanie, które może zachwiać naszymi przekonaniami o bardzo odległej galaktyce. „W kontekście fabuły i naszych pomysłów, powiedziałam do niego jedną rzecz” wspomina Kennedy. „«Kim jest Luke Skywalker?»”
Abrams, który obecnie ma 49 lat, ale miał zaledwie 11, gdy w 1977 roku pierwsze „Gwiezdne Wojny” weszły do kin, stwierdził, że musi znać odpowiedź — nawet, gdyby miał ją sam wymyślić. „Odpowiedział: «O mój Boże, właśnie dostałem gęsiej skórki. Wchodzę w to.»” mówi Kennedy. „To naprawdę wydarzyło się tak szybko.”
Spekulacje na temat filmu, którego akcja rozgrywa się 30 lat po wydarzeniach z „Powrotu Jedi” (1983), przypominają miliony krzyczących głosów. Na razie wiadomo tyle:
W niebiosach nie zapanował pokój.
Imperium przekształciło się w juntę o nazwie „Najwyższy Porządek”, podczas gdy piloci X-wingów, tacy jak grany przez Oscara Isaaca Poe Dameron, latają teraz dla odłamu zwanego „Ruchem Oporu”.
Wrócą nie tylko księżniczka Leia (Carrie Fisher) i Luke (Mark Hamill), ale także grany przez Harrisona Forda Han Solo, który obok pustynnej zbieraczki Rey (Daisy Ridley) oraz szturmowca-uciekiniera Finna (John Boyega) będzie jednym z głównych bohaterów. Po ciemnej stronie Mocy staną zaś Kylo Ren (Adam Driver), Generał Najwyższego Porządku Hux (Domhall Gleeson) i oficer w chromowanej zbroi, Kapitan Phasma (Gwendoline Christie).
Tak czy siak, te cztery słowa — Kim jest Luke Skywalker? — tworzą zakłócenia w Mocy. Po tylu latach myśleliśmy, że go znamy, ale co jeśli w chłopcu z farmy na Tatooine jest coś więcej? Albo… co jeśli jest w nim czegoś mniej? Odpowiedź na to pytanie może zmienić nie tylko sposób, w jaki patrzymy na pierwszą trylogię, ale także na filary planowanego uniwersum, które już składa się przynajmniej z pięciu nadchodzących filmów.
Aby rozpocząć pracę nad „Epizodem VII”, Abrams i Lawrence Kasdan, który współtworzył scenariusz do „Imperium kontratakuje” i „powrotu Jedi” (i przygotowuje film o młodym Hanie Solo wraz ze swym synem, Jonem), wcale nie musieli pochylać się nad poprzednimi filmami. „Te filmy stanowią dla mnie i J. J.-a ogromną część życia. A skoro tak, to nie musieliśmy za wiele sprawdzać” mówi Kasdan. „To część nas. Wiemy, czego nam brakowało, co chcemy powtórzyć i co, mamy nadzieję, nowa trylogia będzie wyrażać.
Fani na całym świecie również mają swoje oczekiwania. Podczas gdy Abrams i spółka przygotowują się, by wyjawić nowe szczegóły na temat filmu na imprezie Disneya D23 Expo w Anaheim w stanie Kalifornia 15 sierpnia [artykuł ukazał się prasie przed wydarzeniem — przyp. mój], przebywający na krótkim urlopie w Maine reżyser porozmawiał z EW na temat powabu skrzynki z zabawkami George’a Lucasa, dziedzictwie Datha Vadera oraz — przede wszystkim — tajemniczego samotnika Kylo Rena — nowego czarnego charakteru.
Ależ to intrygujące! Kim jest Luke Skywalker? Odpowiedź na to pytanie rzeczywiście może wiele zmienić, jeśli chodzi o to jak postrzegamy pierwszą trylogię. Samo zaś pytanie zapowiada naprawdę interesujący kierunek, w którym może potoczyć się fabuła „Przebudzenia Mocy” oraz centralną rolę samego Luke’a. Bardzo mnie to, jako fana Luke’a, cieszy.
To teraz wywiad:
Czuje się trochę jak Luke Skywalker w drodze na Dagobah: nie wiem, co tam znajdę, ale nie mogę się doczekać, aż to odkryję. Czy tak samo czułeś się, kiedy zdecydowałeś się opowiedzieć nową historię w świecie „Gwiezdnych Wojen”?
J. J. ABRAMS Rzadko dostaje się szansę stania się twórcą czegoś, czego w normalnym przypadku byłoby się odbiorcą. Katie, moja żona, powiedziała: „Jeśli chcesz to zrobić i nie zrobisz, to będziesz potem żałować.” Tak naprawdę chodziło o to by rzucić się na głęboką wodę, wskoczyć w morze perspektyw dla tych bohaterów: ich dalszych działań oraz obecnego położenia.
Jak dużo fabuły przygotowano, zanim trafiłeś na pokład?
Nie było nic. Wyzwanie było, bez wątpienia, ogromne. Wyborów do podjęcia i dróg do obrania mieliśmy całe mnóstwo. Nawet wtedy, gdy dyskutowaliśmy — czasem zażarcie, pełni frustracji — wyczuwało się ekscytację, ponieważ niemalże z każdej strony było coś potencjalnie nadzwyczajnego, co sprawiało wrażenie części DNA samych „Gwiezdnych Wojen”.
Jaki jest stan galaktyki 30 lat po „Powrocie Jedi”? Czy Rebelianci nie odnieśli całkowitego zwycięstwa, jak wcześniej sądziliśmy?
Myślę, że w tej chwili nie należy zdradzać zbyt wiele informacji na temat fabuły. W każdej dobrej historii jest jakiś konflikt. Gdyby trzydzieści lat po „Powrocie Jedi” wszystko było różowo, ciężko byłoby nam wymyślić ciekawą fabułę.
Porozmawiajmy o Kylo Renie. Postać grana przez Adama Drivera wraz ze swym mieczem świetlnym z jelcem wywołała po pierwszej zapowiedzi małą burzę. Kim jest ten gość?
To postać, która przyjęła imię Kylo Ren, kiedy dołączyła do grupy zwanej Rycerzami Ren. Natomiast miecz świetlny bohater wybudował sam. Broń jest tak niebezpieczna, groźna i surowa jak Kylo Ren. To nie jest typowy czarny charakter bawiący się wąsem. To postać nieco bardziej skomplikowana. Fantastycznie pracowało się nad tą rolą z Adamem Driverem, ponieważ wszedł w nią bardzo głęboko, co było niesamowite.
W starych „Gwiezdnych Wojnach” Luke jest właściwie nikim — to zwykły chłopak z farmy, który z „nikogo” przeistacza się w mężczyznę walczącego z Imperium. Czy Kylo Ren to odwrotność Luke’a: „nikt”, z którego wyrasta siejący ogromne spustoszenie czarny charakter?
W każdej dobrej historii, i bez wątpienia w każdych dobrych „Gwiezdnych Wojnach”, osoba przeciętna musi postawić odważny krok. Ren jest wyjątkowy, ponieważ gdy go spotykamy, nie jest bohaterem w pełni uformowanym, jak choćby Darth Vader. Są dwie strony Mocy i ludzie po każdej ze stron postrzegają swoją jako tę właściwą. Ma to także zastosowanie w tym wypadku.
Opowiedz o projekcie maski. Widać w niej pewne elementy przypominające maskę Dartha Vadera. Czy Kylo Ren ma obsesję na punkcie Vadera?
Pochodzenie maski jest wyjaśnione w filmie, ale sam projekt miał stanowić pewien ukłon w stronę maski Vadera. Tak samo jak widzowie wiedzą, co działo się poprzednio, wiedzą też o tym postaci z filmu.
Porozmawiajmy o imionach pozostałych bohaterów. Niektóre z nich można połączyć z tobą. Każdy, kto snuje teorie na temat postaci granej przez Oscara Isaaca, Poe Damerona, powinien wiedzieć o twoim asystencie, Morganie Dameronie.
Moja córka miała misia polarnego o imieniu Poe i być może dlatego takie imię wydało mi się dobrym wyborem. Jest w nim pewnego rodzaju słodycz i urokliwość. Dameron z kolei przyszedł mi do głowy, ponieważ oczywiście takie nazwisko znałem. Ładnie to brzmiało. Nie kryje się za tym jakieś głębokie rozumowanie. Poza tym wiedziałem, że Morgan się zaczerwieni, jeśli nazwiemy tak jakiegoś bohatera.
Czy nazwa droida BB-8 pochodzi od inicjałów twojego partnera produkcyjnego, Bryana Burka?
[Śmiech] Nie, ale nie mówcie Bryanowi. Nazwałem go BB-8, bo to prawie onomatopeja. Tak dla mnie wyglądał: ósemka i dwa B. Dość wcześnie przyszło mi to do głowy i już nie chciało wyjść.
A co z innymi bohaterami po ciemnej stronie: Kapitan Phasmą i Generałem Huxem?
Razem z Larrym [Kasdanem] chodziliśmy na spacery i obmyślaliśmy fabułę. Nagrywaliśmy wszystkie rozmowy. Szliśmy przez cmentarz nieopodal biur Bad Robot i często spoglądaliśmy na nazwiska [na nagrobkach], a potem zastanawialiśmy się, czy któreś by się nadało. Hux chyba się stamtąd nie wziął, ale możliwe, że jednak tak. Phasmę nazwałem po ujrzeniu zdumiewającego chromowanego projektu jej zbroi autorstwa Michaela Kaplana. Przypominał mi kulę z filmu „Phantasm” [w Polsce film znany jest pod znacznie mniej ciekawym, acz zabawnym tytułem: „Mordercze kuleczki” — przyp. mój].
W przypadku dwóch postaci — Finna i Rey — znamy tylko ich imiona. Czy to dlatego, że ich nazwiska brzmiałyby zbyt znajomo, gdybyśmy je poznali?
Powiem tylko, że nieujawnianie ich nazwisk jest całkowicie celowe.
Będziesz producentem wykonawczym Epizodu VIII. Rian Johnson ("Looper”) go wyreżyseruje, ale czy istnieje możliwość, że ty wyreżyserowałbyś Epizod IX?
Nie. Choć bardzo zazdroszczę każdemu, kto będzie mógł współpracować z tą grupą ludzi, to ja już wziąłem kęs tego wyśmienitego dania i drugi nie byłby tak samo smaczny.
Wiem, że masz teraz małą przerwę. Jak daleko posunięte są prace nad „Przebudzeniem Mocy”?
Mam „pół-przerwę”. Wciąż pracujemy nad montażem i dopracowujemy ostateczną wersję, ale to niesamowite zobaczyć, jak powoli film nabiera kształtu. Zdaje się sobie wtedy sprawę, czego nie potrzeba, co można usunąć.
Ale prawdziwym wyzwaniem przy montażu jest wiedzieć, kiedy przestać. Skąd będziesz mieć pewność, kiedy koniec?
[Śmiech] Dam ci wtedy znać.
Dużym optymizmem napawa olbrzymi zapał J. J. Abramsa, jego oddanie materiałowi źródłowemu, oraz szacunek wobec sagi. No i pomysłowość oraz umiejętność czerpania inspiracji skąd to tylko możliwe.
Z samego wywiadu najbardziej ciekawią słowa reżysera na temat jednego z czarnych charakterów — Kylo Rena. Wyjątkowość bohatera, o której Abrams wspomina, może uczynić Rena kimś ze wszech miar interesującym i godnym następcą Vadera.
No dobrze, to jeszcze mały nostalgiczny artykulik o Harrisonie Fordzie:
POWRÓT HANA SOLO

PIERWSZE DNI HARRISONA FORDA NA PLANIE „PRZEBUDZENIA MOCY”

Minęły 32 lata. Pierwszego dnia powrotu do roli Hana Solo Harrison Ford nie nakręcił znanej ze zwiastuna sceny, w której mówi „Chewie, jesteśmy w domu”, ale prezes Lucasfilm Kathleen Kennedy mówi, że tak właśnie się czuła. „Chwila, w której Harrison i Chewie weszli na pokład Sokoła Millenium była niewiarygodna” mówi. „Wszyscy obecni na planie oniemieli. Pamiętam, że się odwróciłam i zobaczyłam 200 ludzi zebranych wokół mnie. Zamarli. Nie wiedziałam, że tam stoją. Cała ekipa wstrzymała pracę i wpatrywała się w monitor. To była tak znamienna chwila.”
Przez lata Ford narzekał na kosmicznego przemytnika, mówiąc nawet, że chciał, by Solo zginął pod koniec pierwszej trylogii.
Ale i dla siedemdziesięciotrzyletniego aktora było to nie lada przeżycie. „Harrison doświadczył tego po swojemu. Próbował ponownie znaleźć dla siebie w tym miejsce, powrócić do czegoś, co w dużej mierze stanowiło część jego tożsamości i kariery aktorskiej” mówi Kennedy. „To była jego własna, osobista podróż, ale gdy już dotarł do celu, było niesamowicie. Znowu był Hanem Solo. I dlatego wszyscy byli tak cicho! Myśleli: «O mój Boże, wrócił!»”
Aż chce się wydać pisk zachwytu!
I na sam koniec coś, co lubimy najbardziej, czyli multum nowych zdjęć (żeby powiększyć, wystarczy, że klikniecie):













A jakbyście myśleli, że to już koniec „Gwiezdnych Wojen” w dzisiejszym mocno spóźnionym podsumowaniu, to mam dwa słowa: D23 Expo. A więc, jak mawiają Anglicy, „We’ll continue after the break.”

Źródła: „Entertainment Weekly” 1377/1378; ew.com

D23 Expo: „Gwiezdne Wojny”


Dobra, już się przestaję wygłupiać i tłumaczę: pod koniec zeszłego tygodnia odbyła się coroczna impreza fanklubu Disneya, D23 Expo, na której opowiedziano o wielu nadchodzących projektach. A ponieważ do dinseyowskiej rodziny dołączyły też „Gwiezdne Wojny”, nie mogło ich podczas wydarzenia zabraknąć. Czego się dowiedzieliśmy?
Po pierwsze, pokazano plakat autorstwa legendarnego Drew Struzana (który tak właściwie zasłynął swoim pracami do „Gwiezdnych Wojen”). Tak się prezentuje:


Bardzo podoba mi się sposób, w jaki Struzan zaznaczył tutaj dwie, przeciwległe siły, dość dosłownie interpretując jasną i ciemną stronę Mocy. Cieszy, że Finn dzierży w dłoniach miecz świetlny, nostalgią napawa obecność Hana Solo, niepokoi złowroga sylwetka Kylo Rena i zastanawia umiejscowienie Rey w centrum — pomiędzy jedną, a drugą stroną. Co chce nam pan powiedzieć, panie Struzan (pewnie nic, pewnie to moja nadinterpretacja, nie zwracajcie uwagi)?
Druga wiadomość jest taka, że Colin Trevorov, autor odnoszącego sukcesy „Jurrasic World”, wyreżyseruje dziewiątą część sagi. Nie niepokoi mnie ten fakt tak bardzo, jak w przypadku ósmej części i Riana Johnsona, bo Trevorov udowodnił, że wie, jak nakręcić wielkie widowisko. Mam tylko nadzieję, że będzie miał minimalny wpływ na fabułę.
Trzecia wieść dotyczy pierwszego filmu wchodzącego w skład „Star Wars Stories” (tak przemianowano zbiorczą nazwę pobocznych obrazów w świecie odległej galaktyki) — „Rogue One”. Rozpoczęły się już zdjęcia do obrazu, a ponadto ogłoszono członków obsady. Znajdą się w niej: Felicity Jones („Teoria wszystkiego”), Diego Luna („Elizjum”), Ben Mendelsohn („Bloodline”), Donnie Yen („Blade 2”), Jiang Wen („Niech zatańczą kule”), Forest Whitaker („Kamerdyner”), Mads Mikkelsen („Hannibal”), Alan Tudyk („Firefly”), Riz Ahmed („Wolny strzelec”). Poniżej zdjęcie większości wyżej wymienionych:

Nie wiem, jak Wy, ale ja na widok nazwisk Mendelsohna, Mikkelsena i Tudyka (który ma zagrać kogoś w technologii performance capture) zapiszczałem z radości!
No i ostatnia gwiezdnowojenna rzecz. Do tej pory w Disneylandzie znajdowała się jedna atrakcja związana z „Gwiezdnymi Wojnami” (która znalazła się w nim na długo przed tym, jak Lucasfilm trafiło pod strzechę Walt Disney Pictures), a w mojej zeszłorocznej relacji z podróży do Tokio mogliście troszkę nawet o niej poczytać (odsyłam do tekstu tutaj). Ale skoro rycerze Jedi, Rebelianci i Imperium należą już oficjalnie do disneyowskiej rodziny, to pora na ekspansję. I w związku z tym zapowiedziano budowę całej dzielnicy z atrakcjami. Zła wiadomość jest jednak taka, że na razie dotyczy to wszystko tylko dwóch parków rozrywki: Disney’s Hollywood Studios na Florydzie oraz Disneylandu w Anaheim. Ale jak się przyjmie, to kto wie co dalej?

Źródła: empireonline.com (1, 2), disney.com, starwars.com,

D23 Expo: „Księga dżungli”


Z „Gwiezdnych Wojen” płynnie przechodzimy do aktorskich produkcji Disneya, a tych, jak wiemy, szykuje się co niemiara. Najwcześniej zobaczymy aktorską wersję Księgi Dżungli w reżyserii Jona Favreau.
Film ma być nowym spojrzeniem na książkowy pierwowzór oraz jego animowaną adaptację, do której oczywiście wielokrotnie ma nawiązywać. Podczas kręcenia sporo korzystano z technologii performance capture — za jej pomocą stworzono wszystkie zwierzęta.
Na D23 Expo pokazano kilka scen z filmu i ponoć całość wygląda, mimo wczesnych etapów postprodukcji, bardzo dobrze. Film ma być nieco mroczniejszy od animacji, ale wciąż obecny w nim będzie humor i nieco beztroski. Ponoć nawet Baloo wykonuje gwizdaną wersję „Pod łapą świat” („Bare necessities”).
Tak wygląda plakat produkcji:


W gąszcz dżungli zapuścimy się z Mowglim 15 kwietnia 2016 roku.

Źródło: empireonline.com

D23 Expo: „Alicja po drugiej stronie lustra”


Niedługo potem zobaczymy kontynuację całkiem przyjemnej „Alicji w krainie czarów” Burtona, tym razem reżyserowaną przez Jamesa Bobina.
Choć film dzieli tytuł z drugą książką Carolla o Alicji, wygląda na to że będzie miał z nią mało wspólnego. Linda Woolverton, autorka scenariusza, wymyśliła własną historię, w której głównym motywem będzie czas. Ponoć mamy przyjrzeć się różnym okresom życia bohaterów. A propos bohaterów: obok królowych i kapelusznika będzie też nowa postać — Czas, w którego wcieli się Sacha Baron Coen.
Poniżej możecie zobaczyć dwa plakaty, promujące obraz.


Premiera w Polsce 26 maja 2016 roku.

Źródło: empireonline.com

D23 Expo: „Piraci z Karaibów”


Nieco później, bo dopiero 7 lipca 2017 roku, ukaże się piąta część „Piratów z Karaibów” z angielskim podtytułem „Dead Men Tell no Tales” (który, mam nadzieję, zostanie przełożony na „Umarli nie snują opowieści”). Jack Sparrow tym razem będzie musiał odnaleźć trójząb Posejdona, który daje posiadaczowi władzę nad morzami. Walkę o artefakt stoczy z przebiegłym, upiornym kapitanem Salazarem. Ale nie będzie sam, bo po jego stronie staną: bohaterski Henry (Brenton Thwaites) i naukowiec Carina Smith (Kaya Scodelario). A gdzieś tam po morzach i oceanach pływać będzie nowy kapitan Latajacego Holendra, Will Turner. Tak jest, Orlando Bloom powraca i potwierdzono to oficjalnie. Hurra!

Źródło: empireonline.com

D23 Expo: „Toy Story 4”


Z filmów aktorskich przechodzimy do animacji od Pixara. Najpierw nieco nostalgicznie i zabawkowo.
John Lasseter zapowiedział, że tak jak każdy z filmów z serii przynależał do innego gatunku, tak i „Toy Story 4” nie będzie tu stanowił wyjątku. Tym razem zespół pracujący przy filmie celuje w komedię romantyczną. A w jej centrum znajdą się szeryf Chudy i Bo Peep. Bo, nieobecna w poprzedniej części, ma powrócić do świata „Toy Story”. Ale zanim tak się stanie, Chudy i Buzz będą musieli ją odnaleźć. Ponadto pojawią się starzy znajomi, jak Pan Bulwa, Rex czy Cienki oraz kilka zupełnie nowych postaci, o których jednak jeszcze nic nie powiedziano.
Premiera filmu w Polsce 11 sierpnia. Ja już szykuję zapas chusteczek.

Źródło: empireonline.com

D23 Expo: „Coco”


Druga pixarowa rzecz, o której warto wspomnieć, to animacja koncentrująca się na meksykańskim Dia de los Muertos.
Film, który zatytułowany został „Coco”, zostanie wyreżyserowany przez Lee Unkricha („Toy Story 3”) i opowie o dwunastoletnim chłopcu, Miguelu, który w jakiś sposób trafia do krainy umarłych. Całość ma wizualnie nawiązywać do meksykańskich, kolorowych obchodów święta zmarłych i poruszać ciekawe kwestie duchowe i emocjonalne. Sam Unkrich mówił, że prace nad filmem bardzo go wzbogaciły.
Chętnie zobaczę, co tam z tego wyjdzie, zwłaszcza że uwielbiam wszelkie historie oparte o folklor.

Źródło: disney.com

D23 Expo: „Zwierzogród”


I z Pixara przechodzimy do animacji Walt Disney Animation Studios. Najbliższą, którą zobaczymy, będzie „Zwierzogród”. Ukaże się on w polskich kinach 19 lutego 2016 roku.
Twórcy powiedzieli na swojej prezentacji podczas D23 Expo, że chcieli zrobić trochę inny niż zwykle film o zwierzętach — stąd antropomorfizm i obecność technologii w tytułowym Zwierzogrodzie. Aby jak najlepiej przygotować się do pracy przy obrazie, filmowcy udali się na wycieczki do Disney’s Animal Kingdom oraz rezerwatów w Kenii. Obserwowali tam różne zwierzęta, by jak najlepiej oddać ich cechy w animacji.
Ponadto ogłoszono, że do obsady (w której są już m.in. Jason Bateman i Ginnifer Goodwin, dla której udział w projekcie to spełnienie marzeń) dołączy Shakira, która użyczy głosu gwieździe popu, niejakiej Gazeli i zaśpiewa piosenkę „Try Everything”.
Czekam bardzo mocno!

Źródło: blogs.disney.com

D23 Expo: „Moana”


Tego samego roku co „Zwierzogród”, choć nieco poźniej (w Polsce 25 listopada), zobaczymy „Moanę”.
Film opowie o tytułowej Moanie, która wyrusza w podróż po oceanie, by odkryć swoje przeznaczenie. Po drodze napotyka półboga Mauiego i walczy z licznymi pradawnymi stworami, w tym z potworem z lawy. W przygodzie towarzyszą jej świnka Pau i kogut Hei-Hei.
W filmie udział wezmą między innymi Dwayne Johnson, Dinah Jane Hansen oraz Alan Tudyk. Muzykę skomponują zaś Lin-Manuel Miranda (autor musicalu „Hamilton”), Mark Mancina ("Tarzan”) i Opetaia Goa’i (lider zespołu Te Vaka).
Tak samo jak w przypadku pixarowego „Coco” cieszy mnie nawiązanie do folkloru — w tym wypadku polinezyjskiego. „Moana” ma szansę osiągnąć sukces na miarę „Krainy lodu” i bardzo tego filmowi życzę.

Źródło: blogs.disney.com

D23 Expo: „Gigantic”


I już ostatnia filmowa rzecz z D23 Expo (powtórzę: filmowa, żeby nie było potem niespodzianek), czyli zapowiadana już od jakiegoś czasu wariacja na temat „Jasia i magicznej fasoli”. Film będzie nosił tytuł „Gigantic”, a akcja toczyć będzie się podczas hiszpańskiego okresu wielkich odkryć. Główny bohater, Jaś (czy też Jack, bo nie wiadomo, jaką drogą pójdą tłumacze), wspiąwszy się po ogromnej łodydze fasoli, trafi do krainy olbrzymów. I tu historia zaczyna się różnić od tej, którą znamy. Bohater zaprzyjaźnia się z jedenastoletnią olbrzymką, Inmą i razem ruszają stawić czoło olbrzymom burzowym (oryg. storm giants), którzy sieją w krainie zniszczenie.
Poniżej możecie zobaczyć przepiękną grafikę koncepcyjną:


Jakie to jest śliczne! A nie wspomniałem jeszcze najważniejszego — piosenki do filmu napiszą Robert Lopez i Kristen Anderson-Lopez. Ciekawe, czy stworzą kolejny hit na miarę „Let it Go”!

Źródło: blogs.disney.com

Zwiastun „The Hateful Eight”


Samym Disneyem człowiek nie żyje, więc trzymajcie zwiastun najnowszego Tarantino:


Wygląda świetnie, ale to chyba żadna niespodzianka?

SERIALE


D23 Expo: „Once Upon a Time”


Wracamy do D23 Expo, a skoro Disney i seriale, to oczywiście nie może zabraknąć mojego ukochanego „Once Upon a Time”. Podczas prezentacji pokazano dwa nowe zdjęcia — oba do obejrzenia poniżej:



Jaka ładna Merida… Ale zaraz! Co tam koło Mrocznej Swan robi Titelitury? Podróże w czasie? halucynacje? No to teraz twócy zaskoczyli! Ale to nie wszystko, bo jest jeszcze taka grafika koncepcyjna:


Czyli wreszcie pojawi się znana z „Pięknej i Bestii” róża. Ciekawe, czy będzie jakoś powiązana z serialową „Bestią”, czyli Titeliturym.
No i na koniec pierwsza minuta premiery sezonu:


Jak ja uwielbiam scenarzystów za te teksty i zwroty akcji (tak, wiem, za bardzo fanuję, a jestem jeszcze Wam winien recap) <3

Źródła: blogs.disney.com, zap2it.com

D23 Expo: „Lion Guard”


Drugi serial to „Lion Guard”, o którym już kiedyś pisałem. Na D23 Expo pokazano urywek wprowadzającego do fabuły filmu telewizyjnego.


I tak jak z początku miałem mieszane uczucia, tak po tym urywku jestem raczej zadowolony. Nie jest to oczywiście poziom pierwowzoru, zwłaszcza jeśli chodzi o animację, ale jak na telewizyjną produkcję, wygląda to bardzo solidnie. Tylko dlaczego dostało się znowu biednemu wężowi?

„Powerless”


DC coraz mocniej wchodzi w świat telewizji — nic więc dziwnego, że powstaje coraz więcej seriali opartych na komiksach wydawnictwa. Tym razem jednak zdecydowano się na bardzo ciekawy krok — serial komediowy jedynie do tych komiksów nawiązujący. Fabuła ma skupić się na pracownikach jednej z najgorszych firm ubezpieczeniowych, którzy muszą jakoś sobie radzić w świecie zamieszkanym przez superbohaterów i superzłoczyńców. Projekt tworzy Ben Queen (”A to Z”) dla stacji NBC. Brzmi… intrygująco. Ale ponoć nie ma co się spodziewać gościnnych występów bohaterów pokroju Batmana. Szkoda.

Źródło: deadline.com

Xena powróci


Najpierw były plotki, teraz sprawa zaczyna się potwierdzać: NBC planuje wskrzesić serial „Xena: Wojownicza księżniczka”. Na razie projekt jest na wczesnym etapie, a stacja szuka scenarzysty. Wbrew panującemu obecnie trendowi, serial nie ma być kontynuacją, a zupełnym restartem z nową aktorką w tytułowej roli. Trudno wyobrazić sobie kogokolwiek innego w roli Xeny niż Lucy Lawless, ale jak nie ona, to może Michelle Rodriguez? No co, pomarzyć można.

Źródło: hollywoodreporter.com

Netflix w Polsce coraz bliżej?


Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to że Netflix coraz poważniej myśli o wejściu do Polski. Najpierw szukanie tłumaczy, potem seriale dubbingowane na polski (było tak w przypadku „The Returned”), niedawno informacja na netflix.pl, że firma niedługo do nas rzeczywiście wkroczy (choć chwilę później informacja zniknęła)… Coś jest na rzeczy. I to mimo, że eksperci nie wróżą sukcesu (choć tacy z nich eksperci jak ze mnie znawca piłki nożnej — czyt. żadni), to przecież który maniak by sobie nie wykupił abonamentu na taką platformę za złotówki?

Źródło: technologie.gazeta.pl

BLOGI


A z blogów dwie rzeczy:

RetroDCManiak #2 — bardzo interesujące, świetnie przygotowane merytorycznie spojrzenie na mało znaną markę „Prez”, którą DC Comics niedawno odświeżyło.
…tym na starość trąci. — Mysza odpowiada na pytanie, jakie dzieła popkultury dałaby do obejrzenia hipotetycznemu dziecku, gdyby miała pewność, że na pewno zapozna się ono z nimi od początku do końca.

Komentarze