Maniak podsumowuje tydzień #114-119

MANIAK NA POCZĄTEK


O rany, minął już ponad miesiąc od ostatniego podsumowania tygodnia! Najwyższa pora wziąć w garść i naskrobać kolejne. A potem już być punktualnym, co tydzień (taaa...).
Dzisiejsze podsumowanie będzie oczywiście pokrywać aż sześć tygodni, a ponadto znajdzie się w nim kilka małych zmian. Do dotychczasowych kategorii będzie od teraz dochodził mały wstęp, w którym przypomnę, co takiego napisałem; pokażę, co chętnie czytaliście i przyjrzę się niektórym zapytaniom, wpisywanym do google, które później na "Przemyślenia maniaka" odesłały.
Dziś dodatkowo zapowiem kolejny miesiąc tematyczny. Listopad będzie się skupiał na serialu "Penny Dreadful". Obiecałem recenzje wszystkich odcinków drugiego sezonu i właśnie w listopadzie zamierzam się z Wami podzielić swoimi spostrzeżeniami na temat serialu. Poza recenzjami mogą pojawić się jeszcze jakieś dodatkowe teksty powiązane tematycznie z "Penny Dreadful", ale jakie to będą teksty dokładnie i czy w ogóle się ukażą - o tym powiem w swoim czasie. Pod koniec miesiąca wszystko zbiorę oczywiście do kupy. A jeśli sami prowadzicie blogi i chcielibyście coś o serialu napisać, to chętnie zalinkuję też wasze teksty.
No dobrze, to przejdźmy do blogowych rozliczeń. W ciągu pięciu tygodni nieobecności podsumowań pojawiły się tu takie teksty:
Wszystkie z tych wpisów cieszyły się popularnością, ale chętnie zaglądaliście też do kilku starszych tekstów. Zerkaliście np. na moje zastrzeżenia do przekładu "Atak tytanów" oraz przeboje z USOS-em.
I na koniec odpowiedzi dla tych, których googlowe poszukiwania jakimś cudem zaprowadziły na mój blog, gdzie niekoniecznie znaleźli to, o co im chodziło. Ortografię i interpunkcję pozostawiam bez zmian. I troszkę się wyzłośliwiam. Ale tylko troszeczkę.
  • Bloodline gdzie obejrzeć Oczywiście na Netfliksie.
  • dc wszystkie filmy Zrobię to na leniwego i po prostu zalinkuję do artykułu na wiki: klik.
  • krytyka jej nie tyka To niedobrze, czasami trzeba krytykę przyjąć. No chyba, że nie jest konstruktywna. To wtedy w porządku.
  • glowna aktirka elementary Że Lucy Liu? Przepraszam, Licy Lou?
  • maniyk kino 2015 To jakiś tytuł filmu, tak?
  • ten thousands immortals recenzja Nie czytałem, ale podobno niezbyt to dobra książka.
  • beat with a shovel the weak google spots addons.mozilla.org/en-us/firefox/addon/ilovevitaly/ O nie, spamerzy, nie dam się nabrać.
  • loteria geriawit wygraj buty Nie, dziękuję, mam buty.
  • tytani budujący mur Ale bez spoilerów!
  • pierwotna wizja star wars Była inna niż ostateczna, a jednocześnie zadziwiająco podobna. A wiem to z tego komiksu, który mocno polecam.

FILMY


"Batman V Superman" w Total Film


W magazynie Total Film pojawił się obszerny artykuł na temat filmu "Batman V Superman: Świt Sprawiedliwości". Można w nim znaleźć ciekawe informacje zza kulis filmu oraz kilka szczegółów dotyczących poszczególnych postaci. Poniżej możecie przeczytać mój przekład oraz obejrzeć nowe kadry i zdjęcia z planu.
STARCIE TYTANÓW

Najwspanialsi superbohaterowie zetrą się w filmie "Batman V Superman: Świt sprawiedliwości", ale nie tylko tytułowa walka przejdzie do historii. Zack Snyder i jego obsada gromadzą bowiem własną ligę.


"Chcę, żebyś pamiętał, Clark... o jedynym człowieku, który cię pokonał."
W przypadku największych komiksowych superbohaterów zawsze liczyła się ikonografia. Nie ma potrzeby na etykietkę z napisem "Cześć, mam na imię...", kiedy na klatce piersiowej widnieje ogromne "S". Łatwiej jest też wzbudzić wśród wrogów strach, jeśli nosi się rozpoznawalną nawet w cieniu pelerynę. Wielką moc logo - a nawet dwóch - dało się odczuć w sobotę 20 lipca 2013 roku w Hall H na San Diego Comic-Con, kiedy Zack Snyder ogłosił kontynuację "Człowieka ze stali". Aktor Harry Lennix (grał w "Człowieku ze stali" generała Swanwicka) odczytał wtedy fragment napisanego przez Franka Millera dialogu. Potem wielki ekran pokazał zgromadzonym słynne logo Supermana, zręcznie połączone z symbolem Batmana.
Tak, Batman i Superman - możliwe, że dwaj najbardziej znani superbohaterowie na świecie - w końcu spotkają się na wielkim ekranie. I jak sugeruje dialog autorstwa Millera (zaczerpnięty z przełomowej mini-serii komiksowej "Powrót Mrocznego Rycerza") - nie będą raczej dobrymi kumplami. Reakcja w Hall H była wybuchowa. Pomysł na film o starciu Batmana i Supermana pojawił się w Warner Bros już na początku zeszłej dekady. Był nawet reżyser - Wolfgang Petersen. Niestety, projekt został odłożony na półkę. Wszystko to działo się jednak jeszcze przed obecnym "komiksowym renesansem". Było to nawet jeszcze zanim Spider-Man Sama Raimiego zapuścił pajęczą sieć w świat filmu. Dziś wcale nie potrzeba nawet ogromnej fanowskiej reakcji na Comic-Con, by móc stwierdzić, iż wspólny film tych dwóch tytanów jest czymś wyjątkowym.
Zapytany przez Total Film o chwilę, w której otworzył istną Puszkę Pandory pomysłów, reżyser Zack Snyder wspomina: "Powiedziałem: «A co, jeśli Superman miałby stoczyć walkę z Batmanem? To byłoby świetne. Co, jeśli w ręce Bruce'a Wayne'a dostałby się kryptonit?» Kiedy coś takiego powie się na głos... nie ma już odwrotu. Nic tego nie jest w stanie przebić."
"Człowiek ze stali", który w kinach ukazał się latem 2013 roku, był świeżym startem dla Supermana; swoistą reinterpretacją bohatera z iście fantastyczno-naukowej perspektywy. W kinach zaledwie rok po zakończeniu trylogii "Mroczny Rycerz" Christophera Nolana, film był nowym początkiem dla bohaterów DC w Warner Bros. Choć pojawiły się pewne poszlaki wskazujące na fakt, że film toczy się w większym świecie (dało się choćby zauważyć satelitę Wayne Enterprises podczas starcia Supermana i Zoda), to był to jednak obraz skupiający się w dużej mierze na synu Kryptona; osadzający bohatera w prawdziwym świecie.
Popularność Batmana jest wieczna, ale czy to nie trochę za wcześnie, by ponownie wprowadzać na ekran Bruce'a Wayne'a i jego alter ego, zwłaszcza po ogromnym sukcesie Christiana Bale'a w tej roli? "Interesujące jest to, że Batman istnieje już od ponad 75 lat" mówi producent Charles Roven, który pracował także nad trylogią Nolana. "Tak samo jak zajmowali się nim różni pisarze, jego filmowe interpretacje również są [różne]. To oczywiste, że Batman Chrisa był inny od tego Tima Burtona. Ten Zacka jest jeszcze inny." Snyder całkowicie się zgadza i wyjaśnia: "Amerykańska mitologia jest od czasu do czasu wymyślana na nowo. Rozmawiałem z Chrisem Nolanem o tym, co myśli. Sporo dyskutowaliśmy: o tonie filmu, jego atmosferze czy wreszcie tym, w jaki sposób uczyniłbym go innym od poprzednich."


Skoro świat został "zresetowany", potrzebny był nowy Batman (ten Christiana Bale'a nie istnieje w obecnej linii czasowej). I tu na scenę wkracza Ben Affleck, dla którego jest to drugi po "Daredevilu" z 2003 roku film o superbohaterze. Z początku najbardziej wahał się właśnie sam Affleck. "Kiedy Zack wyszedł z propozycją, byłem nastawiony do niej bardzo sceptycznie" mówi w rozmowie z Total Film, która odbywa się w przerwie rozpoznawania potencjalnych lokacji na potrzeby kolejnego projektu reżyserskiego Afflecka (adaptacji "Nocnego życia" Dennisa Lehane'a). "Jestem bez wątpienia starszy od tych, którzy wcześniej dostali tę rolę... Zdziwiłem się. Nie do końca rozumiałem, o co reżyserowi chodzi." Pomimo tych wątpliwości, Affleck zgodził się obejrzeć szkice koncepcyjne oraz wysłuchać ogólnego zarysu historii. Pomysły Snydera ostatecznie go przekonały. "To, co robił, naprawdę mnie natchnęło. Gdybym usłyszał, że będziemy robić dokładnie to samo, co wcześniej zrobiono z Christianem, to pewnie bym zrezygnował. Ale ponieważ jest to coś, co istnieje wewnątrz batmanowego kanonu, ale jednocześnie stanowi zupełnie inne spojrzenie na bohatera, to pomyślałem: «Może nie jest za wcześnie».
Wydaje się, że to niemożliwe, by obsadzić dziś jakiegoś superbohatera i nie spotkać się z ogromną krytyką w Internecie (pewnie nawet Christopherowi Reeve'owi by się oberwało, gdyby w 1978 roku istniał twitter). Kimś, kto przekonał się o tym na własnej skórze, jest obecny Superman/Kal-El/Clark Kent, czyli Henry Cavill - Brytyjczyk wcielający się w amerykańską ikonę. "To zabawne, bo niezależnie od tego, kogo by obsadzono, ludzie zawsze będą wznosić ręce ku górze i narzekać. Tak to już po prostu jest" mówi Cavill, któremu przerywa pies (wabi się - adekwatnie - Kal). "Ben wykonał absolutnie fantastyczną pracę. Tchnął w Batmana coś, czego przed nim nikt inny nie tchnął."
A jak zabrać się za reinterpretację Batmana? Zwłaszcza, kiedy - jak przyznaje sam Snyder - Christopher Nolan ustalił już "nie potrzebujący żadnej obrony" ton dla filmów DC na dużym ekranie? Cóż, jeśli Bale pokazał początki Batmana, Affleck odnalazł Zamaskowanego Krzyżowca u kresu jego kariery. "Jest odrobinę dojrzalszy" potwierdza Roven. "Robi to od dłuższego czasu. Być może go to nieco znużyło i spowiło mrokiem. Jest zatwardziały. Jest inny." Skoro Batman nigdy nie był superbohaterem, do którego łatwo się zbliżyć, nie należy się spodziewać u wersji Afflecka cieplejszej strony. Był zawsze w odpowiednim miejscu, prowadził udaną kampanię przeciw przestępcom z Gotham City i udało mu się oczyścić ulice miasta przy wykorzystaniu "budzących wątpliwości metod". "To nadal samozwańczy stróż prawa" mówi Roven "i nadal ściga go policja".
Widziany plus minus 50 milionów racy zwiastun ukazuje siwiejącego Bruce'a Wayne'a, dręczonego śmiercią Robina. Wystarczy zatrzymać w odpowiednim miejscu, by zobaczyć gablotę ku czci Cudownego Chłopca, na której widnieje szydercze graffiti (sądzimy, że jego autorem jest Joker Jareda Leto, którego zobaczymy oficjalnie w "Suicide Squad", jeszcze w 2016 roku). Widzowie o superwzroku dostrzegli zapewne również moment, gdy Bruce Wayne Afflecka spogląda na budynek, który podczas walki w ostatnim akcie "Człowieka ze stali" niszczy swym laserowym wzrokiem Zod. Jeśli go przegapiliście, to wpiszcie w google "Batman V Superman Man Of Steel gif". Choć akcja filmu "Batman V Superman: Świt Sprawiedliwości" toczy się około 18 miesięcy-2 lata po tym wydarzeniu, prolog filmu pokaże je nam z perspektywy Wayne'a. Cavill zdradza więcej szczegółów: "Jeden z budynków Bruce'a zostaje zniszczony, a on próbuje ratować ludzi, co mu się nie udaje" opowiada. "Budzi się w nim gniew i strach przed możliwościami Supermana. Dlaczego ludzie ufają kosmicie obdarzonemu supermocami? Co, jeśli ten kosmita obróci się przeciwko im?"
To właśnie ten gniew objawi się w jednym z kluczowych momentów filmu. "Co interesujące, Batman w pewnym sensie odgrywa rolę antagonisty: musimy pamiętać, że to Batman kontra Superman" zdradza Affleck. "To na Supermana kieruje ogromną złość. Chodzi więc o to, jak dotarł do takiego punktu, jak to się na nim odbiło i jak odbiło się to na ludziach wokół niego - takich jak Alfred - którzy są przerażeni i bardzo się o niego martwią. To coś niezwykle interesującego i nowego."
Tak, kontra. To nie jest film o współpracy tych dwóch ikon. To ogromne starcie. Snyder nie rozpatruje jednak całej sytuacji w kategoriach typowej dychotomii "protagonista/antagonista". "Trzeba zrozumieć punkt widzenia obu bohaterów." mówi reżyser. "W pewien dziwny sposób, da się współczuć im obu. To coś, co jest nieuniknione, jak dwa pociągi zmierzające w swoim kierunku na tym samym torze." Jeśli chodzi o samą walkę, to nikt nie chce zdradzić szczegółów, ale słowo "ogromna" pojawia się dość często (Snyder przyznaje, że spędził ponad pięć miesięcy "rysując" film). "Ogromne starcie ikon" mówi Affleck, podczas gdy Cavill przewiduje: "Naprawdę genialne przedstawienie... Tylko tyle mogę powiedzieć, ale będzie ogromne. Świetne."
Dla Snydera ważne było, by walka była zgodna z wewnątrzfilmową logiką. To nie lada wyzwanie, kiedy po jednej stronie mamy obcego o supermocach, a po drugiej bogatego, kompetentnego i ponadprzeciętnie umięśnionego, ale jednak człowieka. Wedle Snydera "Batman ma o tyle przewagę, że Superman jest dobry i chce grać fair... Batman wie, jak to wykorzystać." Batman będzie więc korzystać ze sprytu i zaradności, nie wspominając już o odpicowanym superkostiumie z pancerzem, przy którym ten Robocopa wygląda jak strój baletnicy. No i oczywiście można bezpiecznie założyć, że w którymś momencie Batman posłuży się kryptonitem.


By zapewnić Mrocznemu Rycerzowi odpowiednią zręczność w nieporęcznej zbroi, przygotowano ją na komputerach. Affleck musiał nosić obcisłe "piżamy do efektów wizualnych" z szachownicą, które opisuje jako "najbardziej upokarzającą i niedorzeczną rzecz na świecie". Nie żeby była ona widoczna w filmie. "Da się w niej swobodnie poruszać. Potem nałożą na to wszystko kostium, cyfrowo... Trochę to upokarzający strój, ale tak jest facetom od efektów łatwiej. Od razu widać, kto ma priorytetowe znaczenie" śmieje się aktor.
Według Debory Snyder (partnerki produkcyjnej i żony Zacka), technologia mocno posunęła się do przodu przez krótki w gruncie rzeczy czas, który minął od premiery "Człowieka ze Stali". "Byliśmy w stanie zrobić z cyfrowymi dublerami o wiele więcej w "Batman V Superman" niż wcześniej, a to przecież nie było aż tak dawno." Choć komputerowi kaskaderzy mogą pojawić się w wielkiej walce, to efekty komputerowe nie są w stanie pomóc aktorom wpasować się w superkostiumy. Cavill przygotował się fizycznie do "Człowieka ze stali" na tip top, ale tym razem przybrał jeszcze dodatkowe 4,5 kg na wadze. Biorąc pod uwagę o jaką stawkę toczy się gra w "Batman V Superman: Świt Sprawiedliwości", można chyba spodziewać się pewnej rywalizacji podczas treningu... "Trenowaliśmy z innymi ludźmi, więc nie mogliśmy się bezpośrednio porównać" wzrusza ramionami Cavill. "Ale między dwoma mężczyznami zawsze będzie jakaś rywalizacja, jeśli chcą zostać superbohaterami. Sęk w tym, by była to zdrowa, a nie negatywna rywalizacja." Affleck szybko zbywa pytanie o zawody w podnoszeniu ciężarów, które miałyby odbywać się między ujęciami. "Chyba zbyt wielu bym nie wygrał" uśmiecha się. "[Henry] jest całkiem silny: miał nade mną jeden film przewagi, jeśli chodzi o trening".
Dla swojej roli Affleck przeszedł zdumiewającą transformację. By wejść w tryb Batmana w ciągu 14 miesięcy jego mięśnie powiększyły się o 13,5 kg. Wszystko podczas kręcenia "Zaginionej dziewczyny", dlatego kostiumolodzy musieli popuszczać materiał z tyłu jego strojów. W "normalnym" batkostiumie jego pokaźnych rozmiarów sylwetka jest niemal kwadratowa. "Zamiast na taki wychudzony, obdarty model superbohatera, postawiłem na trening. Przybrałem jak najwięcej mięśni, żeby wyglądać jak zawodnik UFC, czy futbolista" mówi Affleck, który wzdryga się na myśl powtarzania procesu na potrzeby kontynuacji. Jeśli wziąć pod uwagę krótsze uszy na masce, cały wygląd tego Batmana przypomina prace Franka Millera. I rzeczywiście, choć "Batman V Superman: Świt Sprawiedliwości" nie jest adaptacją "Powrotu Mrocznego Rycerza", Snyder przyznaje, że nie mógł się powstrzymać od złożenia pewnego hołdu Millerowi w wizualnej warstwie filmu.
Przy tym całym brutalnym starciu, na które wskazuje tytuł, łatwo zapomnieć o tym, że "Batman V Superman" to nie jest tylko dwuosobowe przedstawienie. W obsadzie znaleźli się także Jeremy Irons (jako zaufany kamerdyner Bruce'a, Alfred), Holly Hunter (jako knująca senator, która podejrzliwie patrzy na moc Supermana) i - to najbardziej nieszablonowa decyzja obsadowa - Jesse Eisenberg jako jeden z najbardziej znanych czarnych charakterów w Supermanowym kanonie (patrz wyżej a propos ogólnej złości fanów przy obsadzeniu niespodziewanego aktora w jakiejś roli). Snyder początkowo spotkał się z Eisenbergiem z propozycją innej roli, przymierzywszy wcześniej do Lexa "typowych podejrzanych". Jednak po spotkaniu ze znanym z "Social Network" aktorem, nie mógł pozbyć się z głowy pomysłu, by obsadzić go w roli tego złego, a scenarzysta Chris Terrio ("Argo") przerobił scenariusz tak, by Luthor był w nim trzydziestodwulatkiem. Jeśli chcielibyśmy się jednak dowiedzieć, jak bardzo obsadzenie w tej roli Eisenberga zmieniło oczekiwaną interpretację postaci, to sam aktor nie jest zbyt dobrym kandydatem do tego pytania. Dość swobodnie przyznaje: "Fenomen komiksów zupełnie mnie ominął... Nie widziałem żadnych filmów."
Oczywiście widział "Człowieka ze stali" w ramach przygotowania do "Batman V Superman". Skoro to konflikt Batmana i Supermana definiuje film, to gdzie miejsce na Lexa? "Ma wiele z postaci, którą wszyscy znamy" zdradza Eisenberg. "Nietypowe jest jednak to, że w tej wersji wygląda jak ja. To bardzo nowoczesne podejście do tej postaci, mającej przecież długą historię i cieszącej się rozpoznawalnością. Ma on, powiedziałbym, dość nowoczesną psychikę i używa jej zarówno do oczarowywania jak i niszczenia. Ma też pewnego rodzaju... eee... Ciężko to ująć w słowa." Tu następuje bardzo Eisenbergowe mamrotanie i długie zastanowienie. "Przy okazji, on nie brzmi tak jak ja." uśmiecha się aktor. Nie kręcił prawie żadnych scen na greenscreenie, miał dużo dialogów i scen z Holly Hunter, a całe doświadczenie było dla niego "bardziej jak film Jane Campion, niż obraz o superbohaterach".
Nawet po wejściu w rolę (co ostatecznie wymagało także zgolenia głowy, żeby nie odejść od klasycznego wyglądu), Eisenberg wciąż nie mógł umiejscowić się po przeciwnej stronie barykady wobec bohaterów. "To dziwne grać z takimi ludźmi jak Ben Affleck i musieć traktować ich protekcjonalnie" śmieje się aktor. "Poza planem myśli się o takiej osobie w samych superlatywach, a potem na planie trzeba patrzeć na nią z góry, naprawdę ostro..."


Batman i Lex Luthor to jednak nie jedyne dodatki do listy bohaterów od czasów "Człowieka ze stali". Tak naprawdę, jest jeszcze jedna postać, której udział jest z historycznego punktu widzenia przynajmniej tak ważny, jak starcie Supermana i Batmana. "Batman V Superman" będzie pierwszym filmem, od kiedy najbardziej znana superbohaterka DC (i świata), Wonder Woman, pojawi się w filmie aktorskim (Cobie Smulders z "Avengers" użyczyła głosu klockowej Wonder Woman w zeszłorocznym "LEGO: Przygoda"). Izraelska aktorka Gal Gadot - obecnie znana z drugoplanowej roli w serii "Szybcy i wściekli" - zdobyła upragnioną rolę, po tym jak zawężono poszukiwania do puli pięciu aktorek, które później miały próbne zdjęcia z Benem Affleckiem, gdzie sprawdzano chemię między aktorami. "Znaczenie miało tu kilka czynników" mówi o tym, jak Gadot dostała rolę, Deborah Snyder. "Była niesamowita w tej scenie. Coś się między nimi pojawiło. Coś magicznego. Coś, czego nie da się wyjaśnić. No i Gal miała ogromny zapał. Poczuliśmy, że zostanie z nami na dłużej."
Po miesiącach tajnych przesłuchań (na pierwsze z nich udała się, nie wiedząc o jaką rolę się ubiega), Gadot rozpromienia się, gdy mówi o graniu postaci. "Nawet w najśmielszych marzeniach nie myślałam o tym, że dostanę rolę Wonder Woman" uśmiecha się. Filmowcy i studia naciskają, by w zdominowanym przez mężczyzn świecie superbohaterów pojawiły się silne kobiety, więc rola ta ma ogromne znaczenie. "Ciąży na mnie wielka odpowiedzialność, bo wielkie są także oczekiwania" mówi Gadot. "Ale czuję się świetnie. Czuję, że naprawdę jestem w dobrych rękach." Jak mówi Zack Snyder: "Pewność siebie [Gadot] była tym, co najbardziej zwróciło moją uwagę. Jej uprzejmość i pewność siebie - ich połączenie. Takie cechy powinna mieć Wonder Woman."
Jeśli można powiedzieć, że szczegółowe informacje na temat Batmana i Supermana w filmie są zamknięte pod kluczem, to te na temat Wonder Woman znalazły się w Strefie Cienia. Nikt - od reżysera po producentów i obsadę - nie chce zdradzić nic na temat tego, jak Wonder Woman (alias Diana Prince) wpisuje się w fabułę filmu. Należy się jednak spodziewać, że jej obecność mocno się na historii odznaczy.
"To dość interesujący element fabuły" mówi Snyder. "Chyba jeszcze nie pora tego zdradzać. Powiem tyko, że coś leży w kręgu ich wspólnych zainteresowań. Cała trójka szuka czegoś podobnego. Są na tej samej drodze." Można podejrzewać, że Snyder i spółka zdają sobie sprawę, że nic nie muszą mówić, by zwrócić na film uwagę: Superman, Batman i Wonder Woman razem na dużym ekranie to tak wielkie, historyczne wydarzenie, że trzeba je śledzić z dobrego miejsca. Superman istnieje od 1938 roku, Batman pojawił się w kolejnym, zaś Wonder Woman zadebiutowała w 1941. Dla porównania: większość ikon Marvela Stan Lee wymyślił w latach sześćdziesiątych. Sporo trzeba było na to czekać. Nawet przymiarki kostiumów były niesamowitym przeżyciem. "Był taki moment podczas przymiarek kostiumów, że Batman i Superman stali w jednym miejscu, a my w tym czasie testowaliśmy kostium Wonder Woman obok" mówi Snyder. "Wszyscy tam stali. Pomyślałem: «O Boże, to szalone». Wystarczy że już ich dwóch, Superman i Batman, stoją razem. Ale jak się zobaczy całą trójcę..."
Cavill także dobrze pamięta tę chwilę. "Kiedy tak się stoi, to uświadamia się sobie, że oto tworzy się historia. Naprawdę. Komiksowa historia. A kiedy spojrzy się na zdjęcie, myśli się: «Ok, tak. Już rozumiem, dlaczego ludzie byli tak wzruszeni podczas sesji zdjęciowej»". Skoro w przypadku roli Wonder Woman gra toczy się o tak wielką stawkę, emocjom nie było końca... "Pierwszego dnia, w którym ubrała na planie kostium i się nam pokazała, dosłownie się rozpłakałam" zdradza Deborah Snyder. "Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo ważna była to chwila, bo przecież bohaterki nigdy nie było na dużym ekranie. W przyszłym roku kończy 75 lat."
Jak wskazuje tytuł, "Świt sprawiedliwości" będzie początkiem "Rozbudowanego Uniwersum Ligi Sprawiedliwości DC" (czy też "piaskownicy", jak określa ją Roven). Potem, w sierpniu 2016, ukaże się film o czarnych charakterach "Suicide Squad", w którym zobaczymy Jokera, Harley Quinn, Deadshota i innych, a kolejny film, który zostanie wyprodukowany, to film wyłącznie o Wonder Woman - kolejny historyczny projekt. Jej własny film ma sens, ponieważ - według Snydera - jej rola łączy się z przyszłością Ligi Sprawiedliwości. "Jej historia stanowi zapowiedź tego, co nadejdzie" mówi. "Kiedy zobaczycie film, zdacie sobie sprawę, dlaczego chcieli od razu nakręcić oddzielny obraz o niej. [Gal] jest niesamowita" dodaje Affleck.
Zdjęcia do "Wonder Woman" rozpoczną się w przyszłym miesiącu w Londynie, a za kamerą stanie autorka "Monstera", Patty Jenkins. To tylko jeden z tworzonych obecnie ośmiu filmów w uniwersum, włączając w to "Aquamana" i "Flasha" oraz dwuczęściowy film o "Lidze Sprawiedliwości". Całość przedsięwzięcia nadzoruje drużyna składająca się z Zacka i Debory Snyder, Charlesa Rovena, scenarzysty Chrisa Terrio, dyrektora kreatywnego DC Geoffa Johnsa oraz innych doradców. Superbohaterowie - czego można było się spodziewać - pochłaniają życie Snyderów. Mimo to, para jest niezłomna w budowaniu tego świata. "Jestem szczęśliwy, że mogę przekazać komuś ciężar!" śmieje się Zack zapytany o dzielenie się bohaterami z innymi reżyserami (Jenkins kręci "Wonder Woman", a James Wan odpowie za Aquamana). "Nie można się tym denerwować czy męczyć" dodaje. "To szalone, niesamowite zadanie martwić się o Flasha czy Wonder Woman, czy wreszcie o to, co Cyborg zrobi w danej scenie. Na takie rzeczy się nie narzeka..."
Najbardziej zaintrygowała mnie wiadomość o tym, jak cała postać Luthora została napisana na nowo tylko dlatego, by móc dopasować do niej Eisenberga. Czuję, że to będzie niesamowite spojrzenie na ten wielki czarny charakter. Interesujące są także informacje o prologu filmu - wygląda na to, że jego część widzieliśmy już w zwiastunach.
No dobrze, to teraz jeszcze wywiad z Gal Gadot:
NIESAMOWITA AMAZONKA

Poznajcie wojowniczkę filmu "Batman V Superman" - Gal Gadot!

Jak dostałaś rolę?

To był długi proces. Zaczęło się, kiedy w Los Angeles powiedziano mi o bardzo ważnym przesłuchaniu do produkcji Warner Bros, ale nikt nie zdradził szczegółów. Po miesiącu czy dwóch zadzwonili do mnie i powiedzieli, że chcą zrobić ze mną zdjęcia próbne do filmu. To było naprawdę szalone - czułam się, jakbym pracowała z CIA, bo wszystko było takie poufne. A potem, tydzień później, zadzwonił Zack Snyder. Powiedział: "OK, nie jestem pewien, czy znacie ją w Izraelu i jeśli tak, to w jakim stopniu, ale słyszałaś o Wonder Woman?" I wtedy szczęka dosłownie mi opadła. Na kilka sekund zamarłam, a potem wróciłam do życia. [śmiech] A potem próbowałam mówić opanowanym głosem i ukryć ekscytację.

Co wiedziałaś o Wonder Woman, gdy dorastałaś? Czy była znana w Izraelu?

Wonder Woman znana jest chyba wszędzie. To ikona. Nie było mnie jeszcze na świecie, kiedy w telewizji leciał serial z Lyndą Carter, więc go wtedy nie widziałam, ale oglądałam kreskówkę. Kiedy już dostałam rolę, oczywiście obejrzałam cały serial z Wonder Woman i była fantastyczna. Uwielbiam ją. Ale to oczywiste. Każdy w Izraelu wie, kim jest Wonder Woman.

Czy starasz się wymazać z pamięci inne interpretacje bohaterki, jak ta Lyndy Carter, kiedy tworzysz swoją wersję?

Myślę, że wersja Lyndy była przystosowana do lat siedemdziesiątych. Teraz Zack Snyder współpracuje z Patty Jenkins, która wyreżyseruje film. Wszyscy chcemy, by bohaterka ewoluowała, bo to, co było przedtem, już widzieliśmy. Chcemy dodać nową warstwę interpretacyjną i sprawić, że Wonder Woman będzie przystosowana do naszych czasów, bardziej aktualna.

Jak czułaś się, kiedy po raz pierwszy cała wasza trójka miała na sobie kostiumy?

To było szalone! Przymiarek zwykle nie robi się razem, tylko oddzielnie. Ale kiedy po raz pierwszy zrobili zdjęcie naszej trójce, było magicznie. Z jednej strony, kiedy pomyśli się realistycznie, pozowanie w kostiumach superbohaterów jest dość dziwne. Ale potem, kiedy zaczęliśmy kręcić, Ben stał się Batmanem, Henry Supermanem, a ja Wonder Woman. Nie mogę nawet wyrazić słowami, jak bardzo byłam podekscytowana.

Jak to jest zaczynać pracę przy solowym filmie zanim "Batman V Superman" jeszcze wyszedł?

Niesamowite, ale z jakiegoś powodu czuję, że tu nie chodzi o mnie. Historia Wonder Woman to historia, którą trzeba opowiedzieć. Tak się cieszę, że to ja ją opowiem. Uważam, że to najlepszy czas, w którym można pokazać tę niesamowitą bohaterkę na dużym ekranie.

Twoje nadchodzące role są bardzo różnorodne...

Jeśli robi się bardzo różne rzeczy, to nabywa się pewnej elastyczności. "Keeping Up With The Joneses" to komedia akcji. "Criminal" i "Triple 9" to dramaty, czy nawet kryminały. Póki historia jest dobra i postać mi się podoba, przyjmuję rolę. Nie jestem aktorką, która bierze tylko jeden gatunek filmowy. Jestem ciekawska. Lubię eksperymentować z różnymi gatunkami.
Z wywiadu rzeczywiście wyłania się bardzo ciepły obraz aktorki, ale także kobiety, która wie czego chce i konsekwentnie dąży do realizacji swych celów. Podoba mi się zwłaszcza ostatnia odpowiedź - widać, że samorozwój jest dla Gadot niezwykle ważny. Mam nadzieję, że przed nią ogromna kariera.
I jeszcze krótko o Afflecku.

SAMODZIELNIE

Czy Ben Affleck wyreżyseruje oddzielny film o Batmanie?

Wraz z coraz większym szumem wokół filmu "Batman V Superman: Świt Sprawiedliwości", zaczynają się pojawiać plotki o tym, że Ben Affleck stanie za kamerą solowego batfilmu (czy nawet całej trylogii), będącego częścią rozbudowanego uniwersum. Affleckowi reżyserowanie nie jest obce. W podwójnej roli reżysera i odtwórcy jednej z ról można go było zobaczyć w "Mieście złodziei" czy zwycięzcy Oscara "Operacji Argo". Zbliża się także jego "Nocne życie". Ale jeszcze nic nie jest załatwione. "Ma dość napięty grafik" mówi producent Charles Roven. "Zaraz zacznie nowy film. Jest też zobowiązany wystąpić w «Lidze sprawiedliwości». W  jego kalendarz dość trudno się wpasować."
Po zdobyciu Oscara za najlepszy film Affleck może sobie pozwolić na bycie wybrednym. "Oczywiście scenariusz musi być wart wyreżyserowania właśnie przez niego" ciągnie Roven. "A kiedy już tak będzie, wciąż trzeba będzie wcisnąć to gdzieś w jego kalendarz. Mamy nadzieję, że damy radę. Na razie zaczynamy o tym myśleć.
Affleck brzmi, jakby był dość chętny, jeśli udałoby się upchnąć to w jego grafiku. "Gdybym dał radę, to oczywiście" mówi aktor. "To byłoby jak spełnienie marzeń. Sęk w tym, jak zresztą jest z każdym filmem, żeby sprawić - jeśli będzie się reżyserować - by film był dobry. Trzeba mieć dobry pomysł i odpowiednie podejście." Na razie tego nie wyklucza. "Zasadniczo byłoby to coś, na co byłbym otwarty, na pewno. To ekscytujący pomysł".
Czyli jednak nic jeszcze nie jest przyklepane i do końca nie wiadomo, czy Affleck wyreżyseruje film o Batmanie. Mam nadzieję, że jednak do tego dojdzie!

Źródło: Total Film #239; gamesradar.com

Kampania wirusowa "Batman V Superman"


Pozostając w temacie "Batman V Superman" - ruszyła kampania wirusowa filmu. Osoby odpowiadające za promocję obrazu koncentrują się na postaci Lexa Luthora oraz jego korporacji LexCorp. Wszystko zaczęło się od wywiadu na stronie internetowej magazynu biznesowego "Fortune" (wątpię, by czytelnicy magazynu byli docelową widownią filmu, ale z drugiej strony - skoro wywiad z Luthorem, to tylko na łamach "Fortune"). Czego się dowiadujemy z artykułu? Przeczytajcie sami:

Alexander Joseph Luthor Jr to trzydziestojednoletni młody miliarder, który przekształcił wiekowe przedsiębiorstwo petrochemiczno-maszynowe w technologicznego ulubieńca Fortune 500. Niektórzy nazywają jego wyczyn nadludzkim, wręcz superbohaterskim.
Ubrany w dżinsy geniusz z taką samą łatwością zjeżdża na linie ze ściany wspinaczkowej w "stacji inspiracji" jego pracowników i koduje w tzw. "tyglu": nowoczesnym laboratorium w dziale badań i rozwoju firmy, gdzie miliarder o twarzy niemowlęcia dosłownie improwizuje z kodem komputerowym niczym Miles Davis na trąbce.
Kiedy cierpliwie czekamy na naszą kolej przy ciężarówce LexCorp z bezpłatnym jedzeniem wegańskim (dziś podają pizzę z pesto i oliwkami na migdałowym cieście), syn Alexandra Luthora Seniora - Lex Luthor - wyjaśnia ewolucję Lex Corp.
- Tata nazwał firmę swoim imieniem na dziesięć lat przed tym, jak niespodziewanie pojawiłem się w jego życiu. Inwestorom spodobał się jednak pomysł rozkochanego w synu ojca, który buduje dla niego swoje dziedzictwo. On to wykorzystał. To był dobry sposób na zwrócenie na siebie uwagi, a ojciec był, między innymi, dobrym biznesmenem - wyjaśnia młodszy Luthor.
Mówienie o Alexandrze Luthorze Srze per "dobry biznesmen" to jak nazywanie Napoleona Bonaparte "kompetentnym zdobywcą". Emigrant z NRD, który nieoczekiwanie zmarł w 2000 roku, pojawił się w Stanach Zjednoczonych z niczym, ale udało mu się stworzyć imperium ropy naftowej i maszyn. Z całą pewnością zawdzięcza ten sukces mocnemu charakterowi i uporowi w dążeniu do celu. Jego wrogowie, których jest wielu, pewnie dodaliby też jeszcze jeden czynnik: "jego bezwzględność".
- No tak, tata był skomplikowanym człowiekiem - zauważa jego twardo stąpający po ziemi syn, kiedy mijamy gustowną wystawę jego znanej na całym świecie kolekcji meteorytów. - Pochodził z kraju, w którym rząd, pod przykrywą ochrony, sprawował całkowitą kontrolę nad obywatelami. I to nim kierowało. Ja to rozumiem. A niech tam, sam bardzo bym nie chciał, żeby tak się stało u nas.
Osiągnięcia założyciela LexCorp bledną jednak w porównaniu z niesamowitymi dokonaniami młodszego Luthora - najmłodszej osoby, która zyskała tytuł Biznesmana Roku magazynu "Fortune" i znalazła się na liście 50 Najwspanialszych Przywódców Świata tworzonej przez magazyn.
Przejąwszy stery rodzinnego biznesu po przedwczesnej śmierci niezłomnego ojca, pierworodny syn odważnie zmienił kierunek rozwoju firmy, przekształcając przedsiębiorstwo petrochemiczno-maszynowe w technologiczne. LexCorp szybko został drugą na świecie korporacją technologiczną, zaraz po Wayne Enterprises.
Po części sukces tej stosunkowo młodej firmy wziął się stąd, że Luthor nie boi się wkraczać na takie obszary, których Wayne raczej się obawia - w ciągu ostatnich dziesięciu lat Wayne Enterprises raczej nie brało bowiem zleceń wojskowych.
- To konieczność - podkreśla Luthor. - Żyjemy w najbardziej niebezpiecznych czasach w całej historii ludzkości. Statystycznie możemy mieć niemal pewność, że kolejny zmieniający oblicze świata kryzys nadchodzi ku nam z prędkością wystrzelonego pocisku. Musimy być gotowi, musimy potrafić się obronić. Żadnej cywilizacji o silnym wojsku jeszcze nigdy nie podbito.
Jeśli zaś chodzi o oskarżenia kilku skrajnych przeciwników, którzy określają go mianem "podżegacza wojennego", to Luthor zbywa je śmiechem:
- Nie znam zbyt wielu "podżegaczy wojennych", którzy mają w sali konferencyjnej stół do piłkarzyków.
W obliczu skromności Luthora można ulec pewnej pokusie i widzieć go jako "po prostu zwykłego człowieka", a nie tego, kim jest naprawdę: dobroczyńcę. Dopiero gdy się go bardziej naciśnie, mężczyzna przyznaje, że LexCorp to jedna z trzech korporacji charytatywnych w Ameryce, zaraz po Kord Industries i Wayne Enterprises.
- To żadne zawody - śmieje się Luthor. - Poza tym, gdzie mi do tych rozhasanych miliarderów playboyów?!
Luthor umniejsza jednak dobroczynną rolę LexCorp:
- Rozdawnictwo nie zmienia świata. Prawdziwym darem LexCorp są nasze produkty. Już wkrótce pokażemy technologię, która na zawsze odmieni oblicze świata.
Przyciśnięty do muru młody potentat zdradza zaledwie wskazówkę:
- Chodzi o bezpieczeństwo. To produkt, który ochroni nas wszystkich przed zagrożeniami, o których nawet nie mamy jeszcze pojęcia. Nie chcę nikogo straszyć... za bardzo. Ale istnieją pewne zagrożenia, w dzisiejszym świecie.
Mamy szczęście, że - jakiekolwiek by na nas nie czyhały niebezpieczeństwa - mamy po swojej stronie Lexa Luthora, człowieka jutra.
Z tekstu wyłania się bardzo intrygujący obraz Luthora nie do końca jednoznacznego moralnie, zagadkowego i... niekoniecznie budzącego sympatię. Warto też zauważyć, że mamy tu do czynienia z Lexem Luthorem Juniorem i można to rozumieć dwojako. Istotnie - taka postać w komiksach, obok tego właściwego Luthora, istniała i może tu rzeczywiście chodzić o nią - w co jednak wątpię. Bardziej prawdopodobnym wytłumaczeniem wydaje mi się po prostu zabawa twórców drzewem genealogicznym Luthora i nadanie jego ojcu innego niż to utarte w komiksach (a przede wszystkim w serialu "Smallville") imienia. Pojawia się także wzmianka o Kord Industries, co może sugerować istnienie Teda Korda w tym świecie. Czyżby w planach był także film o Blue Beetle'u? Mam taką nadzieję. No i nie da się też przeoczyć fragmentu o kolekcji meteorytów. Na pewno jest tam też pewna zielona skałka...
Poza artykułem, w Internecie pojawił się także profil Luthora na twitterze, który na pewno warto śledzić oraz strona internetowa LexCorp, a na niej filmik promujący system operacyjny Lex/OS.


Wzbudza to wszystko ogromną ciekawość, ale na tym działania promocyjne się nie kończą, bo raz, że coś ewidentnie szykuje się na zimę; a dwa, że Warner Bros zrobiło coś świetnego na tegorocznym New York Comic-Con, gdzie LexCorp było dostawcą... darmowego WiFi. To się nazywa marketing.

Źródło: fortune.com

"Suicide Squad" na okładkach Empire


W magazynie Empire pojawił się ogromny artykuł poświęcony filmowi "Suicide Squad". W przyszłym tygodniu przeczytacie tu jego przekład, a tymczasem możecie popodziwiać różne warianty okładek czasopisma:






Wyglądają obłędnie!

Źródło: empironline.com (1, 2, 3, 4)


Nowy zwiastun oraz plakat "Gwiezdnych Wojen"


Pojawił się ostateczny zwiastun najnowszych "Gwiezdnych Wojen". Nie będę owijał w bawełnę, tylko od razu go Wam pokażę (jeśli jakimś cudem jeszcze nie widzieliście).
Najpierw w wersji z napisami:


A potem w wersji z dubbingiem:


Nie da się oczywiście tym, co widać, nie cieszyć. I to z dwóch powodów. Pierwszy oczywiście jest taki, że to w końcu "Gwiezdne Wojny": z ukochanymi bohaterami, planetami, rycerzami Jedi, wyznawcami Ciemnej Strony Mocy itd. A drugi - nadal zwiastun jest skrojony tak, by nie zepsuć zabawy podczas seansu i zbyt wiele nie zdradzić. I to jest absolutnie cudowna droga.
Ale to nie wszystko! Pojawił się także zwiastun japoński, w którym znalazło się kilka nowych scen, między innymi z ciekawej konfrontacji.


Nie wiem, czy można się tym nie cieszyć! Ale żeby same zwiastuny nie miały smutno, to są jeszcze piękne plakaty. Najpierw główny:


A potem plakaty poszczególnych bohaterów.






Daję okejkę!

Źródło: informacje prasowe

Szczegóły wiedźmińskiego filmu


Już od jakiegoś czasu wiadomo, że Tomasz Bagiński wraz z Platige Image przygotują aktorską adaptację książek o "Wiedźminie" Andrzeja Sapkowskiego. Od kilku dni na światło dzienne zaczynają wychodzić kolejne szczegóły.
Okazuje się, że Platige Image zostanie wspomożone przez amerykańską firmę produkcyjną Sean Daniel Company, która stoi między innymi za serią "Mumia" oraz serialem "The Expanse". Reżyserem pozostaje Bagiński, i weźmie on na warsztat dwa opowiadania: "Wiedźmin" oraz "Mniejsze zło". Scenariusz napisze Thania St. John, która znana jest głównie z prac nad serialami takimi, jak "Nowe przygody Supermana" czy "Grimm". Jeśli się uda, to powstaną kontynuacje, przy czym mówi się zarówno o serialu, jak i o filmie. Budżet tego filmu ma wynieść ok. 30 milionów dolarów, a w głównej roli wystąpi aktor anglojęzyczny (prawdopodobnie brytyjczyk - chcę w takim razie Matta Ryana) - film ma być bowiem kierowany na rynek międzynarodowy.
Trzymam kciuki i mam nadzieję, że twórcy podołają. Może w końcu dostaniemy na dużym ekranie takiego wiedźmina, na jakiego zasługujemy.

Źródło: platige.com

Godzilla szykuje się na spotkanie z King Kongiem


Plotkowało się o tym od dłuższego czasu, ale już wiadomo na sto procent. Ikona japońskich filmów o potworach (kaijū eiga 怪獣映画) oraz ikona amerykańskich filmów o potworach po raz drugi zetrą się w jednym filmie. Mowa tu oczywiście o Godzilli i King Kongu.
Warner Bros i Legendary przedstawili plany rozbudowy świata przedstawionego po raz pierwszy w zeszłorocznej "Godzilli" (tu przypominam moją recenzję). W skład filmów dziejących się w tymże świecie, wejdą:
  • szykowany na 2017 rok "Kong: Skull Island", wyreżyserowany przez Jordana Vogt-Robertsa;
  • szykowany na 2018 rok "Godzilla 2", wyreżyserowany znów przez Garetha Edwardsa;
  • szykowany na 2020 rok pierwszy crossover "Godzilla vs Kong", na razie bez reżysera.
 Ja się bardzo cieszę i mam nadzieję na wielkie widowiska.

Źródło: businesswire.com

Więcej o "Moanie"


Znaleziono głos najnowszej księżniczki Disneya - Moany. W bohaterkę nadchodzącego filmu Disneya wcieli się czternastoletnia Auli'i Cravalho z wyspy Oahu na Hawajach. Poniżej możecie obejrzeć krótki materiał o młodej aktorce (to naprawdę sympatyczna dziewczyna):


Jest też nowy kadr z filmu, na którym widać bohaterkę u boku półboga Maui.


Wygląda na to, że Moana będzie jedną z niewielu disneyowskich księżniczek o normalnej talii. Daję okejkę!

Źródło: people.com

Disney ustala grafik


Disney ogłosił daty premier swoich nadchodzących filmów animowanych i aktorskich oraz produkcji Pixara i Marvela.
Zacznijmy od tego ostatniego. Do ogłoszonych już dawno temu filmów fazy trzeciej dołączy produkcja "Ant-Man and the Wasp", która ukaże się 6 lipca 2018 roku. Bo wiecie - po co robić film o samej Wasp, musi przecież być męski bohater obok. Do tego w fazie trzeciej pojawią się jeszcze trzy niezatytułowane filmy, które wejdą do kin w 2020 roku.
No dobrze, to teraz te ciekawsze rzeczy, czyli Pixar. Wiemy od jakiegoś czasu, że wkrótce do kin wejdzie "Dobry Dinozaur" (25 listopada), a jakiś czas po nim kontynuacja "Gdzie jest Nemo?", czyli "Finding Dory" (17 czerwca 2016 roku). Kolejne animacje studia to "Auta 3" (16 czerwca 2017 roku), "Coco" (22 listopada 2017 roku), "Toy Story 4" (15 czerwca 2018 roku), "Iniemamocni 2" (21 czerwca 2019 roku). Potem ukażą się jeszcze dwie produkcje, ale na razie nie wiadomo, jakie dokładnie.
Ponadto do 2020 roku będą aż cztery aktorskie adaptacje wcześniejszych animacji (wśród nich mogą znaleźć się "Mulan, "Miecz w Kameniu", "Cruella" czy "Noc na Łysej Górze") oraz dwa filmy od Walt Disney Animation Studios.
Czyli: co jak co, ale grafiki mamy wypełnione Disneyem po brzegi.

Źródło: variety.com

"Cruella" ma scenarzystkę


Pozostając jeszcze w temacie Disneya,  wspomniana przed chwilą "Cruella", czyli nowe spojrzenie na czarny charakter ze "101 dalmatyńczyków" ma nową scenarzystkę. Pracującą pierwotnie przy tekście Aline Brosh McKennę zastąpi Kelly Marcel, autorka scenariusza do "Ratując pana Banksa". Marcel pracuje nad fabułą wraz ze Steve'em Zissisem ("Togetherness"). Mam nadzieję, że wyjdzie z tego coś dobrego.

Źródło: hollywoodreporter.com

"Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć"


Obsada filmu "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" powiększyła się o kolejnych aktorów. Do filmu dołączyli m.in. Jon Voight i Ron Perlman (nie trzeba ich chyba nikomu przedstawiać). Zobaczymy też aktorki reprezentujące mniejszości etniczne: Carmen Ejogo ("Selma") oraz Gemmę Chan ("Humans").
Ale to nie jedyne informacje. Kilka dni temu pokazano logo filmu, a następnie zapowiedziano wielki artykuł w magazynie Entertainment Weekly. Jego przekład już za tydzień, a tymczasem zobaczcie jak wygląda logo filmu i okładka magazynu:



Ależ ten Eddie Redmayne ładny!

Źródło: hollywoodreporter.com (1, 2) pottermore.com, ew.com

Sony kombinuje z "Millennium"


Była sobie seria "Millennium" Stiega Larssona (recenzja pierwszej części tutaj). Potem była seria szwedzkich filmów. A potem ukazała się amerykańska adaptacja w reżyserii Davida Finchera z Rooney Marą i Danielem Craigiem w rolach głównych. I od tej pory czekamy na jej kontynuację. Ta się jednak nie ukaże, ale będzie za to kolejny film oparty na serii książek? Jak studio Sony chce to rozwiązać? Otóż planowany jest całkowity restart serii i adaptacja niedawno wydanej czwartej powieści, napisanej już przez Davida Lagercrantza, czyli "Co nas nie zabije". Nie powróci żaden z aktorów ani reżyser, zmieni się także scenarzysta - tym zostanie Steven Knight ("Locke", "Peaky Blinders").
Posunięcie dość mocno dziwi, bo ciężko będzie nowej ekipie zyskać przychylność fanów serii - zwłaszcza, że osobliwy jest nie tylko pomysł restartu, ale też adaptacji właśnie czwartej części serii. No cóż - poczekamy, zobaczymy.

Źródło: hollywoodreporter.com

Chuck Russel zrobi nowego "Dzwonnika z Notre Dame"


"Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu" Victora Hugo, znana też jako "Dzwonnik z Notre Dame", doczeka się kolejnej ekranizacji. Tym razem na stołku reżyserskim znajdzie się autor "Maski" i "Króla Skorpiona" Chuck Russel. Na poważny film oddający ducha powieści Hugo raczej więc nie ma co liczyć, ale może przynajmniej będzie z tego przyzwoita rozrywka?

Źródło: hollywoodreporter.com

Morten Tyldum wyreżyseruje "I nie było już nikogo"


Morten Tyldum, autor bardzo dobrej "Gry tajemnic" z Benedictem Cumberbatchem oraz Keirą Knightley w rolach głównych, wyreżyseruje nową adaptację filmową jednego z najsłynniejszych kryminałów Agathy Christie: "I nie było już nikogo".
Tyldum to dość wprawny reżyser i ciekawi mnie, jak zinterpretuje materiał źródłowy. Tak czy siak - fani prozy Christie mogą się cieszyć. Najpierw "Morderstwo w Orient Expressie" w reżyserii Branagha, teraz "I nie było już nikogo". Czekam na więcej!

Źródło: deadline.com

Amerykański "Death Note" ma pierwszego aktora


Znany jest już pierwszy aktor, który wystąpi w amerykańska aktorska adaptacja popularnej japońskiej mangi "Death Note" w reżyserii Adama Wingarda. Będzie to niejaki Nat Wolff, znany z "Papierowych miast". Wolff wcieli się w głównego bohatera - choć nie jest do końca jasne, czy będzie to Light, jak w oryginale, czy jednak ktoś inny.
Życzę Wolffowi powodzenia.

Źródło: variety.com

Rodriguez weźmie "Gunm"?


Już od ponad 15 lat James Cameron stara się o amerykańską, aktorską ekranizację mangi i anime "Gunnm" (znanych na zachodzie pod kompletnie wyciągniętym znikąd tytułem "Battle Angel Alita"). Wygląda na to, że te starania w końcu do czegoś konkretnego doprowadzą. A wszystko dzięki temu, że na horyzoncie pojawił się Robert Rodriguez, który najprawdopodobniej film wyreżyseruje. Oby nie zajęło to kolejnych 15 lat.

Źródło: hollywoodreporter.com

Pełnometrażowy film w świecie "SAO"


Zaczęło się od książek, które nie dawno zaczęto wydawać w Polsce. Potem było znakomite anime i jego kontynuacje (udana tylko w połowie). Czas więc na film pełnometrażowy w świecie "Sword Art Online". Na razie wiadomo tyle, że taki się pojawi i zostanie w nim przedstawiona zupełnie nowa, nie opisana wcześniej w książkach historia. Poniżej możecie zobaczyć pierwszą zapowiedź:


Niewiele to, ale zawsze coś.

Jeremy Irons i Brendan Gleeson w "Assassin's Creed"


Filmowa ekranizacja "Assassin's Creed" zbiera coraz lepszą obsadę. Wiemy już, że w filmie wystąpią Marion Cotillard oraz Michael Fassbender. A teraz dołączają do nich dwaj panowie, których chyba nikomu nie trzeba przedstawiać: Jeremy Irons i Brendan Gleeson! Irons wcieli się w ojca postaci granej przez Cotillard, natomiast Gleeson w ojca postaci, którą odegra Fassbender.
Jestem coraz spokojniejszy o ten film. Obym nie zapeszył!

Źródło: deadline.com

Zmiana daty premiery "Rings"


Miała być kontynuacja japońskich "Ringów" w listopadzie, ale niestety - albo i stety - pojawi się dopiero w 2016 roku. I tak naprawdę nie wiadomo, kiedy dokładnie - choć mówi się o pierwszym kwartale. Niezbyt wiele się spodziewam, ale czekam, bo może uda się amerykanom przenieść starą formułę we współczesne realia?

Źródło: variety.com

Nowy film Shyamalana z tytułem i datą premiery


Shyamalan pokazał "Wizytą", że pomimo kilku porażek komercyjnych i (z czym można oczywiście polemizować) artystycznych, że wciąż umie w reżyserowanie. Czas więc na nieco większy projekt - horror pod tytułem "Split", w którym główną rolę zagra James McAvoy. Film wejdzie do kin 20 stycznia 2017 roku. Trzymam kciuki, żeby się udał.

Źródło: hollywoodreporter.com

Oscary i Złote Globy - wiadomo, kto poprowadzi gale


Ogłoszono prowadzących gale rozdania Oscarów oraz Złotych Globów. W obu przypadkach są to osoby, które mają w tej kwestii pewne doświadczenie. I tak Oscary poprowadzi Chris Rock, a Złote Globy Ricky Gervais - mimo że miał już tego nigdy nie zrobić. Obaj panowie zasłynęli kontrowersjami podczas odpowiednich ceremonii, więc pewnie i w tym roku będzie podobnie. Ale może właśnie tego trzeba?

Źródło: variety.com, hollywoodreporter.com

Ułożyli się w kwestii "Collosal"


Pamiętacie plany na film pt. "Collosal"? Połączenie thrillera psychologicznego z kaijū eiga? Swój udział potwierdziła w nim Anne Hathaway, a potem bach - studio Tōhō wytoczyło proces za bezprawne użycie nazwy "Godzilla" podczas prób pozyskania sponsorów. Okazuje się, że twórcy filmu ostatecznie się z Japończykami ułożyli. I całe szczęście, bo szkoda by było tego projektu.

Źródło: deadline.com

Chloe Moretz małą syrenką


"Mała Syrenka" szykowana przez Working Title i Universal nie ma już Sophii Coppoli na stanowisku reżysera (i póki co nie wiadomo, kto zajmie jej miejsce), ale zyskała odtwórczynię tytułowej roli. W zakochaną w człowieku syrenę wcieli się Chloe Moretz ("Pozwól mi wejść", "Kick-Ass"). I to w sumie dość intrygująca decyzja obsadowa, która może okazać się strzałem w dziesiątkę. Żeby tylko znalazł się dobry reżyser!

Źródło: variety.com

Drugi zwiastun "Dobrego dinozaura"


No to czas na zwiastuny. Zaczynamy od "Dobrego dinozaura" Pixara.


Czuję, że Pixar znów użyje łzowywoływaczów. Niecne studio.

Zwiastun "Kung Fu Panda 3"


Pozostajemy przy animacjach. Czas na walecznego misia pandę.


Nie jest to może coś wysokich lotów, ale mam wielki sentyment do tej serii i póki co wygląda na to, że trójka utrzyma ducha poprzednich filmów.

Pierwszy zwiastun "Alicji po drugiej stronie lustra"


Przechodzimy do Disneya, żeby wraz z Alicją Mii Wasikowskiej zajrzeć za drugą stronę lustra.


Wierna adaptacja to nie będzie, ale to wcale nie szkodzi, bo widać, że twórcy mają pomysłów co niemiara. I nawet tak jakoś ducha Burtona w tym czuć, choć przecież już nie reżyseruje.

Zwiastun "Trumbo"


No dobrze, czas na stopniowe zwiększanie napięcia. Przed Wami zwiastun "Trumbo", czyli filmu o scenarzyście, który walczył z systemem (tak wiem, to się teraz źle kojarzy).


Cranston i Goodman wystarczą w zupełności jako wabik do kin.

Drugi zwiastun "Zjawy"


Ze Stanów zjednoczonych połowy XX wieku przenosimy się do... Stanów Zjednoczonych XIX wieku i patrzymy jak biedny Leonardo DiCaprio cierpi. Tak cierpi, że może nawet w końcu dostanie Oscara.


Coś czuję, że dadzą z Iñárritu czadu.

Zwiastun "The Forest"


I napięcie sięga zenitu bo oto horror, dziejący się w Japonii. Praktycznie bez Japończyków w obsadzie. Ale co tam.


Wygląda to niedorzecznie, ale jest Japonia. I Natalie Dormer. I Aokigahara (青木ヶ原). Może nie będzie takie złe?

Zwiastun "Warcrafta"


I teraz napięcie sięga zenitu, a potem zamienia się w wielki pisk radości, bo oto zwiastun "Warcrafta".


Widać, że efekty specjalne jeszcze nie są do końca doszlifowane, ale... Łał! Zwiastun znakomicie oddaje klimat gry, a projekty postaci są wprost doskonałe! Bardzo mocno czekam!


SERIALE


Będzie serial na podstawie "Mrocznych Materii"


Serialowa wiadomość tych wszystkich sześciu tygodni, a kto wie czy nawet nie roku. BBC szykuje adaptację "Mrocznych Materii" Philipa Pullmana, czyli mojej ukochanej serii książkowej. Po tym, jak seria filmowa została porzucona po niezłym, ale nie do końca udanym "Złotym kompasie", trylogia Pullmana zagości więc na małym ekranie! To zdecydowanie dobre miejsce na adaptację i mam nadzieję, że twórcom uda się przenieść złożoność książek na grunt serialu. Trzymam mocno kciuki i wypatruję pierwszych efektów. I piszczę z radości!

Źródło: bbc.co.uk

Garść nowinek "Twin Peaks"


Obsada nowego "Twin Peaks" rozrasta się w niesamowitym tempie, a każde kolejne ogłaszane nazwisko wprawia mnie w wielką radość. Tak jest też teraz, bowiem w miasteczku zagości nie byle kto, a Robert Knepper (byłby z niego idealny BOB), Peter Sarsgaard oraz Jennifer Jason Leigh. Ta trójka jak nikt nadaje się do "Twin Peaks". Do tego potwierdzono także udział Miguela Ferrera, który w oryginale wcielał się w agenta Alberta Rosenfielda.
Jest też jednak zła wiadomość - na serial poczekamy do 2017 roku. Czyli jeszcze długo. Ale przecież będzie warto.

Źródło: deadline.com (1, 2, 3) tvline.com (1, 2)

"OUAT" - nowe nabytki i powroty


Mamy już w "Once Upon a Time" Meridę i jej braci. Czas na rodziców. W dwugodzinnym odcinku, który zostanie wyemitowany 15 października, w króla Fergusa i królową Elinor wcielą się kolejno: Glenn Keogh ("Synowie anarchii") oraz Caroline Morahan ("Doctor Who"). Jak zwykle aktorów dobrano pod względem wyglądu idealnie, a za trochę ponad tydzień dowiemy się, jak sobie poradzą w akcji.
Keogh i Morahan pojawią się już niedługo, ale jest też garść wieści o dwunastym odcinku piątego sezonu, który pojawi się w marcu. Będzie to zarazem setna odsłona serialu i powróci w niej sporo znajomych. Na tę chwilę potwierdzona jest Barbara Hershey jako Cora, Giancarlo Esposito jako Sydney, Emma Caulfield jako Ślepa Wiedźma (!) oraz Robbie Kay jako Piotruś Pan. Do tego wszystkiego pojawi się Greg Germann ("Ally McBeal") w roli "eleganckiego dżentelmana", który pozostanie na dłużej w drugiej połowie piątego sezonu. Spekuluje się, że ten ostatni mógłby zagrać Hadesa, co miałoby ręce i nogi jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że twórcy serialu sugerowali, iż druga połowa sezonu miałaby się skupić na zaświatach. Ręce i nogi miałyby w tym kontekście także powroty poszczególnych bohaterów.
Tak czy siak, wszystkiego dowiemy się pewnie pod koniec pierwszej, camelotowej połówki sezonu. Jest na co czekać!

Źródło: hollywoodreporter.com, ew.com (1, 2, 3), tvline.com, etonline.com

Brian Cox w "Penny Dreadful"


Do trzeciego sezonu "Penny Dreadful" dołączy nowy aktor. Będzie to Brian Cox, który wcieli się w ojca Ethana Chandlera. Do tej pory sporo o nim słyszeliśmy, więc na pewno ciekawie będzie go zobaczyć. Czekam bardzo, choć na razie umilam sobie czas drugim sezonem.

Źródło: ew.com

"Strażnicy" w telewizji?


Z reguły nie zajmuję się w moich podsumowaniach plotkami, ale ta zdaje się mieć w sobie ziarno prawdy - zwłaszcza, że pewne informacje potwierdziła stacja, która we wszystko jest zamieszana. O co chodzi? Wygląda na to, że HBO ostrzy sobie pazurki na serial na podstawie "Strażników" Moore'a. Przedstawiciele stacji spotkali się z Zackiem Snyderem w tej sprawie i kto wie - być może będzie z tego coś więcej. Pytanie, jak miałaby wyglądać taka serialowa adaptacja, bo choć sam komiks jest dość obszerny, to materiału starczy i tak zaledwie na jeden sezon. Prequele? Rozwój świata przedstawionego? Pewnie jakoś tam się kiedyś dowiemy, a ja w gruncie rzeczy trzymam kciuki, bo może wyjść z tego coś dobrego.

Źródło: collider.com

"Y: The Last Man" - będzie serial!


Komiksowa seria Briana K. Vaughana pt "Y: The Last Man" zostanie zaadaptowana na potrzeby serialu telewizyjnego. Jego produkcję poprowadzi sam Vaughan wraz z Niną Jacobson i Bradem Simpsonem ze studia Color Force.
Sam komiks, opowiadający o świecie, w którym nagle wszyscy posiadacze chromosomu Y giną, a jedyny pozostały przedstawiciel mężczyzn stara się znaleźć tego przyczynę, cieszył się dużą popularnością wśród czytelników i sporym uznaniem wśród krytyków. Starano się go zekranizować już od 2007 roku - wtedy jeszcze w formie filmu. Cieszę się, że ostatecznie ekranizacja trafi do telewizji. Dla tak złożonej historii chyba nie ma lepszego miejsca.

Źródło: hollywoodreporter.com

Panna Marple z nowym serialem


CBS przygotowuje serial, który skupiał się będzie na drugiej po Herkulesie Poirot znanej postaci wymyślonej przez Agathę Christie - pannie Marple. Całość ma być - a jakże - zupełnie nowym spojrzeniem na bohaterkę, która będzie tu o wiele... młodsza. Po odziedziczeniu księgarni po babci, Marple zda sobie sprawę, że nie wszystko w jej małym kalifornijskim miasteczku jest takie, jakim się wydaje. By poznać tajemnice miasteczka, zacznie pracować jako prywatny detektyw. Połączenie Agathy Christie i "Twin Peaks"? Hmm...

Źródło: variety.com

Kolejna ekranizacja prozy Folletta


Telewizja lubi prozę Kena Folletta. Sześć powieści autora - w tym najbardziej znana, czyli "Filary ziemi" - zostało zaadaptowanych na potrzeby miniseriali. Czas więc na kolejny. Będzie on oparty na powieści szpiegowskiej pt. "Zabójcza pamięć".
To całkiem niezła opowieść, choć nie do końca wiem, czy odpowiednia na miniserial, bo jednak stosunkowo krótka. Tak czy siak, zawsze chciałem zobaczyć te książkę w aktorskiej adaptacji, więc oczywiście bardzo się cieszę.

Źródło: variety.com

Nowy "MacGyver"?


Moda na odkopywanie dawnych seriali trwa. Tym razem odkupującym będzie stacja CBS, a odkopywanym nie byle jaka produkcja, bo "MacGyver". Scenarzysta R. Scott Gemmill ("Agenci NCIS: Los Angeles") przygotowuje oczywiście zupełnie nowe, dostosowane do potrzeb współczesnego widza spojrzenie na postać (taa, ile razy to słyszymy). W tym wcieleniu McGyver ma zostać zwerbowany przez tajną organizację, której pomoże zapobiegać różnym katastrofom - wykorzystując swoją umiejętność nieszablonowego rozwiązywania problemów. W produkcję będzie też zaangażowany James Wan ("Naznaczony", "Obecność") oraz producent oryginału Henry Winkler. No, zobaczymy, co z tego wyjdzie.


Esquire zamawia "Beowulfa"


Esquire Network zaczyna na poważnie wchodzić w produkcję własnych seriali i po "Spotless" zamawia kolejny fabularny projekt. Będzie on oparty na słynnym brytyjskim poemacie "Beowulf". W tytułowego bohatera wcieli się Kieran Bew ("Demony Da Vinci"), a autorem scenariusza pierwszego odcinka jest James Dormer ("Wallander", "Sindbad"). Zapowiada się ciekawie.

Źródło: variety.com

Zwiastun "Sherlocka"


Na zakończenie wszystkich tych serialowych nowinek zwiastun specjalnego odcinka "Sherlocka".


I jeszcze jeden, a co!


Jeszcze tylko niecałe dwa miesiące!

TEATR


Szczegóły "Harry Potter and the Cursed Child"


Przechodzimy na moment do wieści teatralnych a to oznacza oczywiście Pottera. Rowling uchyliła rąbka tajemnicy i zdradziła, że "Harry Potter and the Cursed Child" ("Harry Potter i przeklęte dziecko") będzie kontynuacją książkowego cyklu. Tak brzmi zarys fabuły:
Bycie Harrym Potterem zawsze było trudne, a teraz, gdy bohater jest zabieganym pracownikiem Ministerstwa Magii, mężem i ojcem trójki dzieci w wieku szkolnym, wcale nie jest łatwiej.
Podczas gdy Harry zmaga się ze swoją przeszłością, która nie chce pozostać tam, gdzie jej miejsce; jego najmłodszy syn, Albus, musi uporać się z brzemieniem rodzinnego dziedzictwa, którego nigdy nie chciał. Kiedy tak przeszłość i teraźniejszość złowieszczo się ze sobą splatają, zarówno ojciec, jak i syn, poznają niewygodną prawdę: czasami mrok czai się w najmniej spodziewanych miejscach.
Całość ma się rozpocząć tuż po epilogu siódmej części książek i będziemy równolegle śledzić losy Harry'ego i Albusa. A dlaczego to wszystko w formie sztuki teatralnej, a nie książki? Ponoć kiedy już przedstawienie zobaczymy (wydając krocie na spektakl, czekając na jego polską wersję lub... no wiecie), to będziemy wiedzieć. Może i tak.


Czekam. Na zastrzyk gotówki.

Źródło: pottermore.com

KOMIKSY


Buffy z lat licealnych w komiksie


Choć seriale w świecie "Buffy" już dawno dobiegły końca, to słynna pogromczyni wampirów z powodzeniem zawojowała świat komiksów. Wkrótce za pomocą tego medium powrócimy do czasów pierwszego sezonu i przeżyjemy z młodą Buffy nową przygodę. Całość ma być utrzymana w duchu młodzieżowych opowieści.
Powieść graficzna autorstwa Faith Erin Hicks (scenariusz) i Yishan Li (ilustracje) zostanie zatytułowana "Buffy: The High School Years - Freaks & Geeks" i będzie wydana w czerwcu 2016 roku. Oczywiście nad całością czuwa Joss Whedon, który przyklepał pomysł na historię.
Poniżej możecie zobaczyć okładkę oraz kilka szkiców i przykładowe strony z wnętrza.







Li zapewnia wschodnioazjatycki klimat rysunków, a takiej "Buffy" w gruncie rzeczy jeszcze nie było. Wygląda to bardzo oryginalnie.

Źródło: buffyfest.blogspot.com

Deadshot i Katana w nowej miniserii


Premiera "Suicide Squad" zbliża się wielkimi krokami, więc DC korzysta z okazji i zapowiada nową miniserię "Suicide Squad Most Wanted: Deadshot/Katana". Będzie się ona składać z sześciu podwójnych numerów. W każdym z nich przeczytać będzie można dwie oddzielne historie: jedną o Deadshocie (autorstwa Briana Buccellato i Viktora Bogdanovica), a drugą o Katanie (autorstwa Mike'a W. Barra i Diogenesa Nevesa). Pierwszy numer ukaże się już w styczniu, co oznacza, że miniseria zakończy się w czerwcu - na dwa miesiące przed premierą filmu. Wciąż wydawana jest także główna seria "New Suicide Squad". Czyli superzłoczyńców mamy pod dostatkiem.

Źródło: hollywoodreporter.com

Geneza "Wonder Woman" tuż przed "Batman V Superman"


I kolejne posunięcie DC w ramach promocji filmu: w styczniu ukaże się pierwszy numer nowej serii o Wonder Woman - "The Legend of Wonder Woman". Seria, która będzie się składać z dziewięciu numerów, opowie o początkach bohaterki. Nie wiadomo na razie, czy będzie jakoś połączona z głównym kontinuum komiksowego uniwersum, czy też stanowić odrębny od niego twór, ale dla osób, które będę przymierzać się do seansu "Batman V Superman" to dobra okazja, by poznać bohaterkę - w końcu ma ona odegrać w filmie istotną rolę.

Źródło: hollywoodreporter.com

Powieści graficzne w świecie "Jak wytresować smoka"


Świat przedstawiony w filmach z serii "Jak wytresować smoka" oraz serialu "Jeźdzcy smoków" coraz bardziej się rozrasta i w końcu zawita do komiksów. Dark Horse zapowiedziało serię powieści graficznych od Deana DeBlois (scenarzysta filmów) i Richarda Hamiltona (scenarzysta trzeciego sezonu "Jeźdźców") . Akcja komiksów będzie toczyć się po drugim filmie, a więc w okresie, którego jeszcze na łamach żadnego medium nie widzieliśmy.
Pierwsza powieść graficzna w ramach serii ukaże się w 2016 roku i będzie zatytułowana "Serpent's Heir" ("Dziedzic węża"). Na pewno po nią sięgnę!

Źródło: hollywoodreporter.com

Będzie avatarowy komiks


"Jak wytresować smoka" to nie jedyna licencja, którą pozyskało ostatnio Dark Horse - wydawnictwo wypuści także komiksy na podstawie "Avatara" Jamesa Camerona. Akcja komiksów będzie się toczyć przed, w trakcie oraz po filmie i wraz z szykowanymi trzema kontynuacjami wzbogaci świat Pandory. Poniżej możecie obejrzeć zapowiedź reżysera filmu, Jamesa Camerona:


Wiele osób uważa "Avatara" za dzieło wtórne i zbyt moralizatorskie. I choć po części rzeczywiście tak jest, to przecież nie można odmówić mu jednego - oryginalności świata przedstawionego. Mam nadzieję, że komiksy rozwiną ten świat i pokażą kolejne porywające pomysły Camerona.

Źródło: hollywoodreporter.com

"Atak tytanów" w amerykańskim ujęciu


Amerykanie biorą się za "Shingeki no kyojin" (『進撃の巨人』). Kodansha wyda w 2016 roku komiksową antologię w świecie wykreowanym przez Isayamę Hajimego (諫山創). W liczący ponad 250 stron zbiór historii wkład będą mieli m.in. tacy twórcy jak: Scott Snyder ("Batman"), Michael Avon Oeming ("Powers"), Genevieve Valentine ("Catwoman") czy Gail Simone ("Secret Six"). Na pewno z chęcią po tę pozycję, bo zawsze miło się czyta takie reinterpretacje.

Źródło: hollywoodreporter.com

Pierwsze zapowiedzi Egmontu


Egmont bardzo ładnie rozwija swoją linię komiksów od DC (i skutecznie opróżnia mój portfel), a że niedługo dobiega końca 2015 rok, to pora ogłosić plany na rok 2016. Czego można się spodziewać od wydawnictwa? Sporo dobrego!

W ramach Nowe DC Comics ukażą się:
  • Flash
  • Harley Quinn
  • New Suicide Squad
  • Batman Eternal
W ramach DC Deluxe ukażą się:
  • Crisis on Infinite Earths
  • Catwoman: Trail of the Catwoman
Inne (w miękkich oprawach ze skrzydełkami):
  • Gotham Central
  • Superman/Batman (Jeph Loeb)
  • Jonah Hex
  • Y: The last man
  • JLA
Inne (w twardej oprawie):
  • Scalped

Czyli będzie co kupować. Na pewno skuszę się na serie w ramach Nowych DC Comics oraz DC Deluxe, a jak portfel pozwoli, to i na te w miękkiej oprawie. Dużo dobrego nam Egmont wyda i bardzo dobrze.


KSIĄŻKI


Jeszcze dwie książki z serii "Millennium"


Wrócę na moment do serii "Millennium", ale tym razem ściśle tej książkowej. Niedawno ukazała się czwarta część zatytułowana "Co nas nie zabije", którą napisał David Lagercrantz. Autor nie zamierza się jednak na niej zatrzymywać i już zapowiada, że napisze kolejne dwie części, by w ten sposób domknąć drugą millennijną trylogię.
Nie wiem jeszcze, jak "Co nas nie zabije" wyszło (bo i tak mam za sobą lekturę tylko jedynki), ale ponoć opinie są bardzo dobre. A skoro tak, to niech Lagercrantz pisze.

Źródło: yahoo.com

MUZYKA


Teledysk do "Writing's on the wall"


I jeszcze, zanim przejdziemy do ciekawych rzeczy na blogach, troszeczkę muzyki. A skoro tydzień jest bondowy (w piatek "Spectre" weszło do kin), to obowiązkowo bondowa piosenka. Wiem, była już ostatnio. Ale nie z teledyskiem.


A w środę do kina. Znając życie - na przekór wszystkim się mi spodoba.

BLOGI


I obiecane notki blogowe, a trochę się ich zebrało.
Zaczynamy od coperniconowych relacji: najpierw od Myszy (1, 2), a potem od Aeth. Obie dziewczyny serdecznie pozdrawiam :)
A potem:
To tyle na dziś, a w następnym podsumowaniu widzimy się już za tydzień!

Komentarze