Maniak ocenia #260: "Buffy the Vampire Slayer: Season 10" #9

MANIAK KLECI WSTĘP


Pierwsza część historii „Return to Sunnydale” („Powrót do Sunnydale”) okazała się całkiem niezłą okazją do jeszcze bliższego przyjrzenia się relacjom między poszczególnymi bohaterami oraz kontynuacji wątku porzucania za sobą przeszłości, akceptacji teraźniejszej rzeczywistości i ostatecznego wkraczania w dorosłość — który obok „decyzji i ich konsekwencji” (symbolizowanych przez księgę „Vampyr”) stanowi najważniejszy motyw dziesiątego sezonu.
Poprzedni numer był przede wszystkim niesamowicie nostalgiczny — zwłaszcza dla fanów serialu, którzy mogli w nim zauważyć mnóstwo nawiązań oraz odwołań do serialu. W drugiej i ostatniej części „Return to Sunnydale” czas na podsumowanie rozpoczętych wątków i skonfrontowanie poszczególnych postaci z zagrożeniami — zagrożeniami niekoniecznie ze strony potworów, ale również takimi, które wynikają wprost z bohaterów. Jak Christosowi Gage’owi udaje się to rozpisać?

MANIAK O SCENARIUSZU


Wskrzesić Tarę — oto, dlaczego Andrew postanowił powrócić do Sunnydale. Tymczasem Buffy i spółka walczą z potworem, który pochłania dusze.
Tak naprawdę, w centrum numeru nie znajdują się postaci pierwszoplanowe. Jasne, nadal są tu Buffy, Spike czy Giles, ale druga część „Return to Sunnydale” traktuje przede wszystkim o Andrew: o jego poczuciu winy i o tym, co robi, by tę winę zmazać. Wątek jest napisany znakomicie, w sposób bardzo poruszający, a dodatkowy atut stanowi znakomicie wpleciona w to wszystko postać Willow. Gage, mając na uwadze wszystko to co przeszła od śmierci Tary, pokazuje bohaterkę od iście ciekawej strony — bardzo dojrzałą, rozsądną i empatyczną.
Wracając do głównych bohaterów (bo choć odgrywają tym razem rolę drugoplanową, to jednak nie wypada o nich nie wspomnieć), tutaj na uwagę zasługuje przede wszystkim rozwój relacji Buffy i Spike’a. Mimo całej historii, jaka ich łączy — a może właśnie z powodu tejże historii — wydają się coraz bliżej siebie. Scenarzysta świetnie rozpisuje dialogi pomiędzy tą dwójką, a przedstawiając ich na tle walki z ogromnym, lovecraftowskim potworem, podkreśla swego rodzaju niestabilność ich stosunków.
Całość numeru, tak jak już wspomniałem we wstępie, opiera się na motywie akceptacji przeszłości i wkraczania w nowy etap życia. Wydaje się, że Gage będzie jeszcze długo ten motyw eksploatował, ale do tej pory robi to naprawdę umiejętnie. A jeśli dodać do tego fantastyczne dialogi — z obowiązkową masą nawiązań do komiksów, seriali i innych dzieł popkultury — to otrzymuje się komiks wyważony idealnie. Przynajmniej od strony scenariuszowej.

MANIAK O RYSUNKACH


Ale oczywiście z Rebeką Isaacs u sterów, od strony rysunkowej nie może być źle. Rysowniczka znów daje prawdziwy popis swoich umiejętności. Sporo z nich wkłada w ekspresję bohaterów, bo emocje są w tym numerze niezwykle ważne. I udaje jej się naprawdę poruszyć — zwłaszcza jedną ze scen, którą świadomie odwołuje się do jednego z najbardziej emocjonalnych momentów serialu — końcówki szóstego sezonu.
Do tego dochodzą fantastyczne, inspirowane serialem tła. Doskonale widać, skąd Isaacs czerpie wenę i jak świetnie miesza ją ze swoimi własnymi pomysłami. A do tego wzbogaca je o multum smaczków — dostrzec można choćby znaczek Batmana czy tarczę Kapitana Ameryki!
Jej rysunki jednak nie byłyby pełne, gdyby nie wkład Dana Jacksona. Kolory wyglądają dzięki niemu świetnie: są dostosowane do sytuacji (Jackson wie, kiedy trzeba trochę przygasić oprawę i posługiwać się mniej nasyconymi barwami) i wspaniale nadają rysunkom Isaacs życia.

MANIAK OCENIA


Powrót do Sunnydale trwał z jednej strony krótko — bo to tylko dwa numery — ale jednocześnie wzbudził tak silne emocje, że długo do tego miasteczka nie będzie trzeba wracać. I choćby z tego powodu należy się twórcom:

DOBRY

Komentarze