Maniak ocenia #239: "Once Upon a Time" S04E10

MANIAK ZACZYNA


Tak, jak można się było tego spodziewać, Zaklęcie Roztrzaskanego Wzroku w końcu uderzyło w mieszkańców Storybrooke. Dalsze działania należą teraz oczywiście do głównych bohaterek, które będą musiały przeciwstawić się Królowej Śniegu. To jednak nie jedyny wątek, jaki poruszają twórcy w przedostatnim odcinku pierwszej połowy czwartego sezonu „Once Upon a Time”.
Sprowadzenie na baśniowe postaci klątwy to także szansa na wejrzenie w głąb wielu bohaterów i odkrycie ich mrocznych stron. Jak można się spodziewać po twórcach serialu, bawią się oni takim konceptem niesamowicie, dostarczając widzom sporo rozrywki. A jak wypada ten odcinek w całości i czy historia związana z „Krainą Lodu” zmierza do właściwego końca?

MANIAK O SCENARIUSZU


Skoro klątwa działa, to tytuł odcinka nie mógł brzmieć inaczej niż „Shattered Sight”, czyli „Roztrzaskany Wzrok”. Autorami tekstu są Scott Nimerfo (zadebiutował w „Onsie” odcinkiem „Breaking Glass”) i Tze Chun ("Kaszmirowa mafia”).
Emma i Elsa szukają sposobu na złamania zaklęcia Królowej Śniegu. Tymczasem Storybrooke szaleje, a Gold, korzystając z zamieszania, przystępuje do realizacji swych planów. W retrospekcjach śledzimy pierwsze spotkanie Ingrid i Emmy oraz budującą się między nimi relację.
Wątek klątwy rozegrano naprawdę dobrze. Działania Emmy i Elsy, choć momentami bardzo ryzykowne, są dość ciekawe i zmierzają w jasno określonym kierunku. Świetnie obserwuje się współpracę tej dwójki oraz to co z niej wynika. Całe rozwiązanie wątku również satysfakcjonuje. Scenarzyści podejmują praktycznie większość tropów fabularnych pozostawionych w poprzednich odcinkach i w satysfakcjonujący sposób kończą historię Ingrid. Świetnie to współgra z retrospekcjami, które pozwalają przyjrzeć się postaci z zupełnie innej strony, a do tego niezmiernie poruszają.
Poboczny wątek rozszalałego miasteczka Storybrooke także został rozpisany znakomicie. Tutaj zdecydowano się rozwiązać sprawę raczej humorystycznie i był to strzał w dziesiątkę. Zabawne, uszczypliwe dialogi rozładowują napięcie, a pojedynek Śnieżka kontra Regina dostarcza mnóstwo frajdy.
Znakomity jest oczywiście delikatnie zaznaczony wątek manipulującego Golda. Uwielbiam sposób, w jaki ten bohater jest pisany — ta niezwykła determinacja w dążeniu do celu i przekonanie o słuszności swych działań. Cudowne od strony psychologicznej!

MANIAK O REŻYSERII


Reżyseruje Gwyneth Horder-Payton, która ma już na koncie kilka odcinków „Once’a” w różnych sezonach. To niezła reżyserka i powierzenie jej tego odcinka była całkiem niezłą decyzją.
Tym, co udaje się Horder-Payton najbardziej, jest podkreślenie emocjonalnej warstwy historii. Realizuje scenariusz w taki sposób, by jak najbardziej poruszyć, używając w tym celu nie tylko zbliżeń na twarze bohaterów, ale także efektownych oddaleń oraz sztuczek z perspektywą (uścisk Ingrid i Emmy na tle karuzeli w wesołym miasteczku to coś pięknego). Czasami jednak zdarza się reżyserce zboczyć w kierunku niezamierzonej karykatury i trochę zepsuć efekt — co czuć pod koniec odcinka.

MANIAK O AKTORACH


Elizabeth Mitchell jest jako Ingrid naprawdę dobra. Świetnie pokazuje różne odcienie tej postaci w retrospekcjach i tylko w swojej ostatniej scenie jest mniej wiarygodna, ale nie bez znaczenia była tu konwencja obrana przez reżyserkę.
Całkiem nieźle sprawdza się Abby Ross jako młoda Emma. Szczególnie imponuje naśladowanie manieryzmów Jennifer Morrison. A skoro przy Morrison jesteśmy, to na nią także nie można narzekać. Zwłaszcza w duecie z Georginą Haig w roli Elsy, która czaruje wyjątkową delikatnością.
Elizabeth Lail jak zwykle wykazuje cudowne ADHD i tryska pozytywną energią jako Anna. Cały czas nie mogę się nadziwić, jak dobrze obsadzona jest to rola.
Scott Michael Foster, który wciela się w Kirstoffa, daje w tym odcinku popis złośliwości i cynizmu. Nie byłoby oczywiście w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że te dwie cechy niezwykle wzmacnia (co jest uzasadnione fabularnie), odznaczając się przy okazji świetnym komediowym wyczuciem.
Lana Parilla znów zachwyca rolą Reginy. Tutaj ma szansę zabawić się rolą i całkowicie ją wykorzystuje. Wychodzi delikatna autoparodia, ale takie było założenie.
Ginnifer Goodwin wykazuje znakomity talent do komedii i przybiera w roli Śnieżki przeróżne maski. Szczególnie świetna jest podczas sceny pojedynku z Reginą. Szkoda tylko, że Josh Dallas jako Książę wypada przy niej przeciętnie.
Colin O’Donoghue nie zawodzi i tym razem, choć nie ma zbyt wiele do roboty. Zbyt wiele nie ma też Robert Carlyle, ale tak silnie zaznacza swoją obecność, że i tak zapada w pamięć.

MANIAK O TECHNIKALIACH


Technicznie jest znakomicie. Bardzo ładne, pełne kolorów zdjęcia nadają całości baśniowego tonu, Montaż jest zrealizowany porządnie i z głową — choć trochę brakuje pewnych charakterystycznych dla niektórych odcinków przejść między scenami. Charakteryzacja ujmuje szczegółami i ilością włożonej w nią pracy. Efekty specjalne są naprawdę dobre i tylko czasami trzeba przymrużyć oczy. No i ta muzyka Marka Ishama — piękne i chwytliwe motywy, które jak zwykle czarują baśniowością.

MANIAK OCENIA


Choć jest w odcinku kilka zgrzytów, to jednak zakończenie wątku Królowej Śniegu satysfakcjonuje i zasługuje na wysoką ocenę.

DOBRY


PS. Jeś­li se­ans ma­cie już za so­bą, zaj­rzyj­cie też do mo­jej ana­li­zy

Komentarze