Maniak ocenia #237: "Ida"

MANIAK PISZE WSTĘP


Umiarkowany sukces w Polsce, ale niebywały sukces poza jej granicami. Cichy, zrównoważony i spokojny, a jednocześnie wywołujący zagorzałe, zaognione dyskusje. Niezwykle skromny, lecz obsypany nagrodami. Niby osadzony w konkretnych realiach, a jednak o dość uniwersalnej wymowie. „Ida” to film, który trafnie zdają się charakteryzować takie właśnie paradoksy.
Obraz Pawła Pawlikowskiego ("Ostatnie wyjście”, „Kobieta z piątej dzielnicy”), choć początkowo nie wywołał w kraju rozgłosu, to za sprawą licznych wyróżnień w świecie filmowym, jest od jakiegoś czasu na ustach większości Polaków, a zdobyty przez twórców Oscar jeszcze bardziej wzmożył dyskusje.
Jaka tak naprawdę jest „Ida”? O czym ten film opowiada, jak został zrealizowany i czy to prostu dobra produkcja, którą warto zobaczyć?

MANIAK O SCENARIUSZU


Lata sześćdziesiąte, Polska. Wychowana w zakonie Anna zostaje przed złożeniem ślubów wysłana do swojej jedynej żyjącej krewnej — ciotki Wandy. Na miejscu okazuje się, że Anna jest żydowskiego pochodzenia i tak naprawdę ma na imię Ida…
Scenariusz „Idy” Pawlikowski napisał z Rebeccą Lenkiewicz, znaną brytyjską autorką dramatów. Następnie tekst przechodził bardzo wiele zmian, a podczas kręcenia filmu traktowany był raczej jako wskazówka niż swoista instrukcja. Tak Pawlikowski zwykł pracować — udoskonalać swe dzieło podczas trwania procesu twórczego.
Historię Idy bardzo wiele osób czyta tylko i wyłącznie przez pryzmat historyczno-polityczny, nie zdając sobie zupełnie sprawy, że takie odczytanie jest płytkie i jednak niepełne. Film wprawdzie dotyka pewnych problemów dotyczących relacji Polaków i Żydów, ale nie te stanowią sedno fabuły. „Ida” to przede wszystkim opowieść o poszukiwaniu tożsamości, próbie odnalezienia i zdefiniowania siebie. I choć fabuła jest osadzona w pewnym kontekście kulturowym i historycznym, to tak naprawdę poza taki kontekst wykracza, stając się ostatecznie niezwykle uniwersalną. I chyba właśnie ze względu na tę uniwersalność potrafiła też przemówić do zagranicznej publiczności.
Dużą zaletą „Idy” są doskonale zarysowane główne bohaterki. To kobiety o zupełnie odmiennych światopoglądach i charakterach, które jednocześnie łączy bardzo silna więź; więź, dzięki której ostatecznie obie wywierają na siebie wpływ. Wierząca w swoje ideały Anna/Ida zostaje skonfrontowana z cyniczną, zmęczoną Wandą, ale nie doświadczymy tu mocnego starcia osobowości, a raczej bardzo specyficznej relacji, którą wzmacniają kolejne doświadczenia.
Co ciekawe, warstwa dialogowa filmu Pawlikowskiego jest bardzo minimalistyczna. Owszem, padają kwestie znamienne, skłaniające do refleksji, ale oparte są raczej na niedomówieniach i nie wszystko widz otrzymuje na tacy. Na niedomówieniach opiera się też zakończenie. Twórcy decydują się go nie domykać, pozwalając widzowi interpretować je na wiele sposobów.

MANIAK O REŻYSERII


Pawlikowski czyni „Idą” coś niebywałego. Świadomie stylizując produkcję tak, by przypominała filmy właśnie z lat sześćdziesiątych, tworzy cichy, nieefekciarski czarno-biały obraz i całkowicie potrafi nim ująć dzisiejszą publiczność, przyzwyczajoną przecież do szybkiego tempa i wylewających się z ekranu bajerów.
Tym, na co warto w „Idzie” zwrócić uwagę, jest bardzo świadoma kompozycja kadru. Wspomnieć trzeba choćby o znakomitym operowaniu światłocieniem czy niezwykle ciekawie przeplatających się ujęciach, na których raz patrzymy na bohaterów ze zwykłej perspektywy, a raz wpatrujemy się w górne części ich ciała i to co ponad nimi. Znamienne jest też konstruowanie ujęć wgłąb ekranu, ku punktowi, w którym zbiegają się, widoczne na ekranie linie — czy to drzew, drogi czy budynków; jakby zwiastowały podróż bohaterek ku drodze bez powrotu. Intrygująca jest w tym kontekście ostatnia scena, w której bohaterka obiera inną drogę i zmierza z dala od tego punktu, w stronę widza.
Specyficzną, cichą atmosferą Pawlikowski potrafi więc zaczarować, a filmowych środków wyrazu używa z dużym wyczuciem i prawdziwą perfekcją.

MANIAK O AKTORACH


„Ida” jak mało który film opiera się na grze aktorskiej. Przy czym nie ma chyba wątpliwości, że najważniejsze są tu aktorki odgrywające główne role. Cały drugi plan, łącznie z istotną dla rozwoju głównej bohaterki, ale nie rzucającą się aż tak w oczy postacią Lisa, odgrywanego przez Dawida Ogrodnika, stanowi tylko tło.
Młoda Agata Trzebuchowska, debiutantka, dla której „Ida” była pierwszym i jedynym filmem wypada bardzo przyzwoicie. Gra w specyficzny, bardzo delikatny sposób i odznacza się szczególną wrażliwością. Nie jest doskonała i nie zawsze potrafi przekonać, ale zdecydowanie coś w sobie ma. Aż szkoda, że swojej przyszłości Trzebuchowska z aktorstwem nie wiąże.
Prawdziwy popis daje Agata Kulesza. To bardzo wszechstronna polska aktorka, śmiem powiedzieć, że jedna z najzdolniejszych. I to w „Idzie” widać. Na postać, którą w gruncie rzeczy dość łatwo byłoby przerysować, Kulesza znajduje złoty środek. Odgrywa dotkniętą przez los Wandę z wyczuciem, ale też nie ogranicza swoich środków, tylko korzysta z nich w mądry sposób. Głęboko wchodzi w bohaterkę i pokazuje ją bardzo wiarygodnie od strony psychologicznej.

MANIAK O TECHNIKALIACH


Za przepiękne zdjęcia do Idy odpowiadają: doświadczony Ryszard Lenczewski oraz młody Łukasz Żal (ten drugi dołączył do filmu z powodu choroby Lenczewskiego, uniemożliwiającej dokończenie pracy). W większości statyczne, dłuższe ujęcia czarują przez cały film, a sporo dodaje im prosty, oparty raczej na cięciach niż stopniowych przejściach jedno w drugie, montaż.
Zarzucić nie można nic scenografii, trafnie odzwierciedlającej realia i doskonale wykorzystanej do budowania atmosfery. Dobre są także kostiumy.
Zawodzi natomiast dźwięk. „Idę” niestety dotyka problem charakterystyczny dla polskich produkcji (co jest dziwne, bo ekipą dźwiękowców Polacy nie kierowali) — często dialogi nagrane są ciszej, niż odgłosy otoczenia i muzyka, co czasami może utrudnić odbiór.
Jeśli zaś chodzi o muzykę, to jej dobór jest iście ciekawy. Są skoczne piosenki z epoki, wykonane bardzo ładnie przez Joannę Kulig; są nastrojowe utwory jazzowe czy wreszcie rozbrzmiewająca majestatycznie muzyka poważna. Wszystkie w fascynujący sposób wpisują się w wymowę filmu i ton kolejnych scen.

MANIAK OCENIA


„Ida” to film bardzo specyficzny, a przez to szczególny Pawlikowski tworzy dzieło wielowarstwowe, miejscami ciężkie, ale ostatecznie hipnotyzujące i poruszające.

DOBRY

Komentarze