Maniak ocenia #183: "Once Upon a Time" S03E19

MA­NIAK ZA­CZY­NA


Twór­cy „Once Upon a Time” w dru­giej po­ło­wie trze­cie­go se­zo­nu zdą­ży­li wy­ja­wić od­po­wie­dzi na wie­le py­tań, ale jed­ną, bar­dzo waż­ną za­gad­kę zo­sta­wi­li so­bie na de­ser. Mowa oczy­wi­ście o no­wej klą­twie.
W pierw­szym se­zo­nie klą­twę rzu­ci­ła ogar­nię­ta chę­cią ze­msty Re­gi­na, któ­rą, jak się póź­niej oka­za­ło, spryt­nie zma­ni­pu­lo­wał Ti­te­li­tu­ry. Po tym, jak pod ko­niec hi­sto­rii z Pio­tru­siem Pa­nem bo­ha­te­ro­wie wró­ci­li do Za­cza­ro­wa­ne­go Lasu mu­sia­ło się wy­da­rzyć coś, co spra­wi­ło, że Sto­ry­brooke po­ja­wi­ło się w na­szym świe­cie po raz dru­gi. Teo­rii snuć oczy­wi­ście moż­na by­ło wie­le. Po­dej­rze­nia pa­da­ły choć­by na Ze­le­nę czy też znów na Re­gi­nę. W dzie­więt­na­stym od­cin­ku trze­cie­go se­zo­nu, a więc nie­mal pod ko­niec opo­wie­ści o Złej Cza­row­ni­cy z Za­cho­du, wresz­cie zy­sku­je­my od­po­wie­dzi. I oczy­wi­ście wszyst­ko oka­zu­je się być inne, niż się tego spo­dzie­wa­li­śmy.

MA­NIAK O SCE­NA­RIU­SZU


Do tak prze­ło­mo­we­go od­cin­ka sce­na­riusz pi­szą oczy­wi­ście jego twór­cy, tj. Edward Kit­sis i Adam Ho­ro­witz. Ty­tuł brzmi tym ra­zem „A Cu­rious Thing”, czy­li „Cie­ka­wa rzecz”.
W re­tro­spek­cjach do­wia­du­je­my się w ja­kich oko­licz­no­ściach zo­sta­ła rzu­co­na klą­twa. Tym­cza­sem w te­raź­niej­szo­ści bo­ha­te­ro­wie wpa­da­ją na plan zła­ma­nia klą­twy — chcą spra­wić, by Hen­ry uwie­rzył w ma­gię i od­zy­skał w ten spo­sób wspom­nie­nia. Trze­ba jed­nak w tym celu zna­leźć książ­kę (o­czy­wi­ście nie byle ja­ką, a kon­kret­ną), dzię­ki któ­rej bę­dzie to moż­li­we…
Bar­dzo in­try­gu­ją­co roz­pi­sa­no re­tro­spek­cje, w któ­rych spo­ro za­pa­da­ją­cych w pa­mięć mo­men­tów. Jest do­sko­na­le skon­stru­owa­ny, zwa­rio­wa­ny Ti­te­li­tu­ry, któ­ry na­pro­wa­dza bo­ha­te­rów na wła­ści­wie trop. Są in­te­li­gent­ne od­wo­ła­nia do „Czar­nok­sięż­ni­ka z kra­iny Oz” i dość ory­gi­nal­nie zin­ter­pre­to­wa­na po­stać Glin­dy, czy­li Do­brej Cza­row­ni­cy z Po­łu­dnia. Są wresz­cie ka­pi­tal­nie na­pi­sa­ne mo­men­ty mię­dzy Śnież­ką, Księ­ciem a Złą Kró­lo­wą. I choć pew­ne roz­wią­za­nie fa­bu­lar­ne spra­wia wra­że­nie zbyt wy­god­ne­go, to twór­cy cał­kiem nie­źle nim po­ka­zu­ją, że praw­dzi­wa mi­łość jest w sta­nie po­ko­nać wszyst­kie prze­szko­dy.
W te­raź­niej­szo­ści ak­cja zwią­za­na z wąt­kiem głów­nym bar­dzo moc­no idzie do przo­du i co­raz bar­dziej zbli­ża się do punk­tu kul­mi­na­cyj­ne­go. Jest też kil­ka cie­ka­wych wąt­ków po­bocz­nych, któ­rych sce­na­rzy­ści sta­ra­ją się nie za­nie­dby­wać. Wszyst­ko po­pro­wa­dzo­ne na­praw­dę zna­ko­mi­cie, a ak­cji i na­pię­cia nie bra­ku­je ani na chwi­lę. Je­śli do­dać do tego praw­dzi­wie emo­cjo­nu­ją­ce za­koń­cze­nie, to już na­praw­dę nie po­trze­ba nic wię­cej.

MA­NIAK O RE­ŻY­SE­RII


Re­ży­se­ru­je Ralph He­me­cker, któ­re­go twór­cy „On­ce Upon a Time” za­trud­nia­ją do klu­czo­wych od­cin­ków se­ria­lu. I bar­dzo do­brze, bo ra­dzi so­bie świet­nie. Tam, gdzie za­cho­dzi taka po­trze­ba nie­zwy­kle spraw­nie pod­kre­śla dy­na­mizm ak­cji, umie­jęt­nie po­ka­zu­je też emo­cje. Fan­ta­stycz­nie ope­ru­je zbli­że­nia­mi i dzię­ki temu ge­nial­nie wy­cho­dzą mu dra­ma­tycz­ne mo­men­ty. Do­sko­na­le uda­ją się też sce­ny ak­cji i bar­dzo kli­ma­tycz­ne se­kwen­cje w Za­cza­ro­wa­nym Le­sie.

MA­NIAK O AK­TO­RACH


Je­nni­fer Mo­rri­son jako Emma bar­dzo prze­ko­nu­ją­co po­ka­zu­je roz­ter­ki swej po­sta­ci, zwią­za­ne z ży­ciem w Sto­ry­brooke i No­wym Jor­kiem, a tak­że fan­ta­stycz­nie wy­pa­da w mo­men­tach, w któ­rych oka­zu­je mat­czy­ną mi­łość.
Dość do­brze ra­dzi so­bie Ja­red Gil­more w roli Hen­ry’ego i wi­dać, że za­ni­ka­ją u nie­go pew­ne nie­co iry­tu­ją­ce ak­tor­skie ma­nie­ryz­my. Oby tak da­lej.
Ab­so­lut­nie wy­śmie­ni­ta jest Re­be­cca Ma­der, któ­ra opa­no­wa­ny­mi do per­fek­cji mi­mi­ką i ge­sta­mi, a tak­że do­sko­na­le wy­pra­co­wa­ny­mi na po­trze­by roli ma­nie­ry­zma­mi, bra­wu­ro­wo wcie­la się w po­stać Ze­le­ny. Oglą­da się ją na ekra­nie z praw­dzi­wą przy­jem­no­ścią.
Cie­ka­wie bu­du­je ro­lę Haka Co­lin O’Do­no­ghue, któ­ry nie re­zy­gnu­je z pew­nej lek­ko­ści i hu­mo­ru, ale tam, gdzie tego trze­ba, jest bar­dziej wy­co­fa­ny.
Lana Pa­ri­lla znów za­ska­ku­je i po­ka­zu­je wie­le ob­li­czy Re­gi­ny. W Sto­ry­brooke pro­mie­nie­je, w Za­cza­ro­wa­nym Le­sie jest zaś sar­ka­stycz­na, ale też zdol­na do wy­ra­ża­nia współ­czu­cia. To wszyst­ko przy jed­no­cze­snym pa­mię­ta­niu o isto­cie roli — nie do­sta­je­my trzech róż­nych po­sta­ci, ale jed­ną o róż­nych od­cie­niach i za to Pa­ri­lli na­le­ży się wiel­kie uznanie.
Po­now­nie spraw­dza się Sean Ma­guire w roli Ro­bi­na Hoo­da. Do­sko­na­le uj­mu­je przede wszyst­kim ta­ką ło­bu­zer­ską stro­nę swo­jej po­sta­ci, ale gdy trze­ba, umie za­cho­wać po­wa­gę.
Pięk­nie gra Śnież­kę Gi­nni­fer Go­odwin zwłasz­cza w klu­czo­wym mo­men­cie w re­tro­spek­cjach, w któ­rym po­tra­fi na­praw­dę wzru­szyć. Szko­da, że Josh Da­llas jako Ksią­żę nie do­trzy­mu­je jej kro­ku i nie­ste­ty jest tyl­ko prze­cięt­ny.
Ma­ła tym ra­zem ról­ka Ro­ber­ta Car­lyle’a i tak po­zwa­la mu za­ist­nieć na ekra­nie. Sza­lo­ny Ti­te­li­tu­ry w jego wy­ko­na­niu to praw­dzi­we mi­strzo­stwo.

MA­NIAK O TECH­NI­KA­LIACH


Zdję­cia są ostre, płyn­ne i ma­ją od­po­wied­nią ko­lo­ry­sty­kę. Nie za­wo­dzi też sta­ran­nie przy­go­to­wa­ny mon­taż. Sce­no­gra­fia, a więc ple­ne­ry, cie­ka­wie za­aran­żo­wa­ne wnę­trza oraz stwo­rzo­ne na kom­pu­te­rze tła, wy­pa­da nie­źle, a kil­ka po­my­słów na­praw­dę po­tra­fi za­chwy­cić. Przy­zwo­icie wy­glą­da też spo­ro efek­tów spe­cjal­nych (prze­de wszyst­kim uno­szą­ca się w po­wie­trzu Ze­le­na, czy też to­wa­rzy­szą­ce rzu­ca­niu za­klęć iskry), choć na­dal nie prze­ma­wia­ją do mnie la­ta­ją­ce mał­py.
Ko­stiu­my ni­gdy nie prze­sta­ną za­chwy­cać, a to, co w od­cin­ku no­szą ta­kie po­sta­ci, jak Glin­da, Re­gi­na czy Ze­le­na po­now­nie udo­wad­nia wiel­kość Edu­ar­do Ca­stro.
No i jest też mu­zy­ka Mar­ka Isha­ma, któ­ry znów wie, w ja­kie ude­rzyć tony, by zwie­lo­krot­nić efekt, jaki chcie­li osią­gnąć sce­na­rzy­ści i re­ży­ser.

MA­NIAK OCE­NIA


Twór­cy „Once Upon a Time” nie prze­sta­ją za­ska­ki­wać i two­rzą ko­lej­ny, zna­ko­mi­ty od­ci­nek se­ria­lu. Oce­na jak naj­bar­dziej za­słu­żo­na:

DO­BRY

Komentarze