Maniak ocenia #141: "The Wolf Among Us"

MA­NIAK WE WSTĘPIE


Ze wszyst­kich ga­tun­ków gier kom­pu­te­ro­wych za­wsze naj­bar­dziej prze­ma­wia­ły do mnie kla­sycz­ne przy­go­dów­ki. Za­zwy­czaj są one świet­nie na­pi­sa­ne pod wzglę­dem fa­bu­lar­nym, a oprócz spo­rej daw­ki roz­ryw­ki ofe­ru­ją coś jesz­cze — wy­zwa­nia in­te­lek­tu­al­ne. Spę­dzi­łem więc wie­le go­dzin nad „Naj­dłuż­szą po­dró­żą” czy se­ria­mi typu: „At­lan­tis”, „Bro­ken Sword”, „Mon­key Is­land” itp. I ba­wi­łem się świet­nie. Dziś kla­sycz­nych gier typu „wskaż i klik­nij” jest być mo­że mniej, ale sam ga­tu­nek przy­go­dó­wek ewo­lu­uje w róż­nych kie­run­kach — m.in. wy­wo­dzi się z nich coś, co moż­na na­zwać „in­ter­ak­tyw­nym fil­mem”. Naj­bar­dziej zna­ne z ta­kich in­ter­ak­tyw­nych fil­mów to z pew­no­ścią pro­duk­cje Quan­tic Dreams oraz now­sze gry od Tell­tale Games.
Z tą ostat­nią wy­twór­nią ze­tkną­łem się po raz pierw­szy przy oka­zji od­cin­ko­we­go „Sa­ma i Maxa” (ten jest jesz­cze kla­sycz­nym, jako tako, „wskaż i klik­nij”), ale do­pie­ro egra­ni­za­cją ko­mik­su „The Wal­king Dead” (już w for­ma­cie in­te­rak­tyw­ne­go fil­mu) przy­ku­ła mo­ją uwa­gę na do­bre. Ostat­nio uka­zał się zaś ostat­ni od­ci­nek ko­lej­nej ko­mik­so­wej gry od Tell­tale Games, tym ra­zem opar­tej na zna­ko­mi­tych „Fa­bles” Bi­lla Wi­llin­gha­ma. Po­nie­waż bar­dzo tę se­rię lu­bię, po „The Wolf Among Us”, bo tak za­ty­tu­ło­wa­no grę, się­gną­łem z przy­jem­no­ścią.

MA­NIAK O FA­BU­LE


Ak­cja gry to­czy się przed wy­da­rze­nia­mi zna­ny­mi z ko­mik­sów i sku­pia się na Big­bym, czy­li złym wil­ku, zna­nym choć­by z ba­śni o Czer­wo­nym Kap­tur­ku. Tym, któ­rzy ko­mik­so­we­go pier­wo­wzo­ru nie ko­ja­rzą (a to błąd, bo na­praw­dę war­to), spie­szę z szyb­ki­mi, uprosz­czo­ny­mi wy­ja­śnie­nia­mi. „Fa­bles” opo­wia­da o po­sta­ciach ba­śnio­wych, któ­re, w ob­li­czu za­gro­że­nia ze stro­ny ta­jem­ni­cze­go Ad­wer­sa­rza, osie­dli­ły się w na­szym świe­cie i za­miesz­ku­ją Nowy Jork. Big­by jest tu kimś w ro­dza­ju an­ty­bo­ha­te­ra — to po­stać, któ­ra nie opo­wia­da się do koń­ca ani po stro­nie do­bra, ani zła, choć sta­ra się zre­ha­bi­li­to­wać przed spo­łecz­no­ścią ba­śnio­wych po­sta­ci i słu­ży jako pil­nu­ją­cy po­rząd­ku sze­ryf. To po­stać nie­mal żyw­cem wy­ję­ta z czar­ne­go kry­mi­na­łu.
W „The Wolf Among Us” (na mar­gi­ne­sie: bar­dzo do­bry ty­tuł, któ­ry ozna­cza „wilk po­śród nas” i wca­le nie musi od­no­sić się do głów­ne­go bo­ha­te­ra) Big­by od­kry­wa przed apar­ta­men­tow­cem Wo­odlands, (miesz­ka w nim więk­szość ba­śnio­wych po­sta­ci) gło­wę pew­nej ko­bie­ty, któ­rą ura­to­wał dzień wcze­śniej z rąk roz­sza­la­łe­go Drwa­la (te­go z „Czer­wo­ne­go Kap­tur­ka”). Mor­der­stwo oka­zu­je się jed­nak tyl­ko czę­ścią o wie­le więk­szej in­try­gi, ma­ją­cej wpływ na ca­łą ba­śnio­wą spo­łecz­ność.
Ak­cja roz­wi­ja się po­wo­li, a każ­dy trop, na jaki gracz tra­fia, pro­wa­dzi do ko­lej­ne­go. Ka­wał­ki wiel­kiej ukła­dan­ki do­pie­ro po ja­kimś cza­sie zda­ją się do sie­bie pa­so­wać, ale gdy już tak się sta­je, efekt jest do­sko­na­ły, a roz­wią­za­nie spra­wy sa­tys­fak­cjo­nu­je. Oczy­wi­ście jest też spo­ro tro­pów fał­szy­wych, któ­re wio­dą do­ni­kąd, ale ta­ki za­bieg jesz­cze bar­dziej uatrak­cyj­nia i w grun­cie rze­czy uwia­ry­gad­nia fa­bu­łę. Ca­łość jest jak bar­dzo do­bry, trzy­ma­ją­cy w na­pię­ciu czar­ny kry­mi­nał o de­li­kat­nym, po­li­tycz­nym za­bar­wie­niu. Dzię­ki temu od gry cięż­ko się ode­rwać, a na każ­dy ko­lej­ny od­ci­nek cze­ka się z za­par­tym tchem.
„The Wolf Among Us” jest tak­że bar­dzo cie­ka­wy pod wzglę­dem mo­ral­nym — wy­bo­ry, przed ja­ki­mi sta­je po­stać, a co za tym idzie gracz, są in­te­re­su­ją­ce i choć nie ma­ją ol­brzy­mie­go wpły­wu na roz­wój wy­da­rzeń, to na­wet mi­ni­mal­ne ich kon­se­kwen­cje ro­ze­gra­ne są do­sko­na­le. Dob­rze to wszyst­ko od­da­je nie­co mrocz­ny, po­waż­ny ton ko­mik­sów Wi­llin­gha­ma.
Samo za­koń­cze­nie, bar­dzo nie­jed­no­znacz­ne, spraw­dza się w grze pierw­szo­rzęd­nie i mo­że, choć nie musi, za­po­wia­dać ciąg dal­szy. Dzia­ła więc za­rów­no ja­ko ko­niec his­to­rii, jak i ja­ko po­czą­tek ko­lej­nej. Oby cy­fer­ki star­czy­ły stu­diu, by ta­ką kon­ty­nu­ac­ję stwo­rzyć.

MA­NIAK O ROZ­GRYW­CE


Je­śli cho­dzi o roz­gryw­kę, „The Wolf Among Us” jest bar­dzo po­dob­ny do „The Wal­king Dead”. To tak­że swe­go ro­dza­ju in­ter­ak­tyw­ny film, w któ­rym na­cisk po­ło­żo­ny jest na wy­bo­rach od­po­wied­niej ścież­ki dia­lo­go­wej, po­dej­mo­wa­niu de­cy­zji o mo­ral­nym za­bar­wie­niu, bar­dzo do­brze wy­wa­żo­nych se­kwen­cjach Quick Time Event (czy­li „wy­bierz od­po­wied­ni przy­cisk w od­po­wied­nim mo­men­cie”) i oka­zjo­nal­nej eks­plo­ra­cji. Ten ostat­ni ele­ment zo­stał jed­nak po­trak­to­wa­ny jesz­cze bar­dziej po ma­co­sze­mu niż w „The Wal­king Dead”, co z jed­nej stro­ny nie­co dy­na­mi­zu­je roz­gryw­kę, ale z dru­giej… Cóż — spo­ro tu ele­men­tów de­tek­ty­wis­tycz­nych, więc jed­nak eks­plo­ra­cji, mo­men­tów szu­ka­nia po­szlak po­win­no być nie­co wię­cej. Tro­chę szko­da, ale i tak gra się bar­dzo przy­jem­nie, choć pa­ra­dok­sal­nie, do ro­bo­ty nie mamy zbyt wie­le — ale to już spe­cy­fika ga­tun­ku.

MA­NIAK O GRA­FI­CE


Gra­ficz­nie „The Wolf Among Us” tak­że ofe­ru­je mniej wię­cej to samo, co „The Wal­king Dead”. Ca­łość zo­sta­ła stwo­rzo­na za po­mo­cą tech­ni­ki tzw. cel-sha­din­gu. Po­sta­ci oraz tła wy­glą­da­ją więc ni­czym ręcz­nie na­ry­so­wa­ne, a na­stęp­nie prze­nie­sio­ne w trój­wy­miar. Za­wsze tę tech­ni­kę lu­bi­łem, a tu­taj efekt jest nie­zły i gra rze­czy­wi­ście wy­glą­da, jak­by prze­nie­sio­no ją żyw­cem z pa­ne­li po­wie­ści gra­ficz­nych.
Po­sta­ci za­pro­jek­to­wa­no bar­dzo ład­nie i po­zo­sta­no wier­nym ich ko­mik­so­we­mu wi­ze­run­ko­wi. Wra­że­nie robi tak­że świet­nie przy­go­to­wa­ne oto­cze­nie, w któ­rym za­dba­no o jak naj­mniej­sze szcze­gó­ły. Do tego do­cho­dzi sta­ran­ne, choć uprosz­czo­ne w ra­mach kon­wen­cji, cie­nio­wa­nie.
Przy­zwo­ita jest ani­ma­cja, choć trze­ba przy­znać, że cza­sa­mi da się za­uwa­żyć ma­łe chrup­nię­cia pod­czas przejść z jed­ne­go uję­cia do dru­gie­go, zwłasz­cza po do­ko­na­niu wy­bo­ru.

MA­NIAK O MU­ZY­CE


Za mu­zy­kę w grze od­po­wia­da ta sama oso­ba, któ­ra pra­co­wa­ła przy in­nych pro­duk­cjach Tell­tale Games, w tym „The Wal­king Dead”, czy­li Ja­red Emer­son-John­son. Jego spe­cy­ficz­ny styl sły­chać już po kil­ku pierw­szych dźwię­kach, choć trze­ba przy­znać, że mimo to, kom­po­zy­to­ro­wi uda­je się nie­co wy­róż­nić ścież­kę dźwię­ko­wą „The Wolf Among Us” na tle jego po­zo­sta­łych osią­gnięć. Moż­na to od­czuć zwłasz­cza pod­czas świet­nej, ko­rzy­sta­ją­cej z elek­tro­ni­ki czo­łów­ki.
Kom­po­zy­cje bar­dzo do­brze pa­su­ją do opo­wia­da­nej w grze hi­sto­rii i świet­nie bu­du­ją at­mos­fe­rę, a przede wszyst­kim są do­sko­na­le zgra­ne z tym, co gracz w da­nym mo­men­cie robi. Bar­dzo przy tym przy­po­mi­na­ją to, co w „Twin Pe­aks” zro­bił An­ge­lo Ba­da­la­men­ti — a to du­ży kom­ple­ment.

MA­NIAK O GRZE AK­TOR­SKIEJ


I wresz­cie gra ak­tor­ska, bo ta rów­nież sta­no­wi istot­ny ele­ment „The Wolf Among Us”. W pro­duk­cji usły­szy­my głów­nie ak­to­rów, któ­rzy wcze­śniej już po­ja­wi­li się w „The Wal­king Dead”, ale w nie­co in­nych ro­lach, dzię­ki cze­mu nie za­wsze ła­two ich roz­po­znać, a to moim zda­niem du­ży atut.
Głów­ne­go bo­ha­te­ra gra Adam Ha­rring­ton. Jego głę­bo­ka, nie­co za­chryp­nię­ta bar­wa gło­su per­fek­cyj­nie pa­su­je do do­świad­czo­ne­go przez ży­cie, na­ło­go­we­go pa­la­cza Big­by’e­go. W po­zo­sta­łych ro­lach wy­stę­pu­ją zaś mię­dzy in­ny­mi: Erin Yvette jako Śnież­ka, Me­li­ssa Hu­tchin­son (zna­na z ge­nial­nej roli Cle­men­tine w „The Wal­king Dead”) jako Pięk­na, Ga­vin Ha­mmon jako Bes­tia, Ro­ger Jack­son jako Icha­bod Crane, Dave Fe­nnoy (zna­ny z roli Lee Eve­re­tta w „The Wal­king Dead”) jako Si­no­bro­dy, Chuck Kou­rou­klis jako Ro­puch oraz de­biu­tant­ka Cia Court jako ta­jem­ni­cza Faith. Wszy­scy z nich spi­su­ją się zna­ko­mi­cie i spra­wia­ją, że ła­twiej jest gra­czo­wi za­nu­rzyć się w świat „The Wolf Among Us”. Prak­tycz­nie każ­da gło­so­wa kre­acja za­słu­gu­je na du­żą po­chwa­łę i szcze­rze mó­wiąc, kie­dy czy­tam te­raz ko­lej­ne nu­me­ry „Fa­bles”, to w gło­wie sły­szę wła­śnie gło­sy z gry.

MA­NIAK OCE­NIA


„The Wolf Among Us” moż­na by­ło­by pew­nie w ja­kiś spo­sób ulep­szyć, choć­by da­jąc gra­czo­wi wię­cej swo­bo­dy, je­śli cho­dzi o po­szu­ki­wa­nie śla­dów. Tym nie­mniej jest to i tak bar­dzo do­bry in­ter­ak­tyw­ny film, któ­ry do­star­cza spo­ro roz­ryw­ki. Je­śli je­ste­ście fa­na­mi „Fa­bles”, wcze­śniej­szych gier Tell­tale Games lub cho­ciaż do­brych kry­mi­na­łów, to się­gnij­cie po tę po­zy­cję — na pew­no nie po­ża­łu­je­cie.

DO­BRY

Komentarze