Nowa geneza Batmana w wykonaniu Scotta Snydera do tej pory jest naprawdę dobra. Scenarzyście udaje się rzecz bardzo trudna — opowiedzenie na nowo historii, którą wielu traktuje jak świętość. Osiąga to, stosując znakomity złoty środek — pozostaje wierny kluczowym wydarzeniom znanym przez fanów, a jednocześnie osnuwa wokół nich swoją własną wersję wydarzeń. Taki misz-masz wychodzi znakomicie, zwłaszcza, że pomysły Snydera są naprawdę porywające.
Po tym, jak Snyder ostatecznie zakończył opowieść o gangu Red Hooda i nakreślił założenia kolejnego rozdziału „Roku Zerowego”, zatytułowanego „Dark City”, przechodzi do rzeczy i ostatecznie definiuje nowe zagrożenie dla Mrocznego Rycerza.
Po tym, jak Snyder ostatecznie zakończył opowieść o gangu Red Hooda i nakreślił założenia kolejnego rozdziału „Roku Zerowego”, zatytułowanego „Dark City”, przechodzi do rzeczy i ostatecznie definiuje nowe zagrożenie dla Mrocznego Rycerza.
MANIAK O SCENARIUSZU
Złamałeś kiedyś kość, Harvey? Mnie pierwszy raz się zdarzyło w Chicago, jak miałem czternaście lat. Przeskakiwałem przez płot, żeby nie wydały się moje wagary. To była kość udowa. Nigdy nie zapomnę tego bólu.Snyder zaczyna całą historię w niezwykle intrygujący sposób — na nigeryjskiej pustyni, gdzie przyglądamy się grupce żołnierzy. Pokazuje tyle, by czytelnika zaciekawić, a równocześnie nie dostarczyć mu zbyt wielu informacji.
Chwilę potem akcja przenosi się więc do Gotham, w sam środek niezwykle emocjonującego pościgu policji za Batmanem. Historia rozgrywa się jakiś czas po poprzednim numerze, który stanowił zarówno zakończenie pierwszej części „Roku Zerowego”, jak i wprowadzenie do części drugiej. I tu zaczyna się prawdziwa zabawa.
Scenarzysta z dużym powodzeniem opowiada swoją historię, a jednocześnie po mistrzowsku odnosi się do tych, którzy już wcześniej przedstawili genezę Batmana, składając im pewnego rodzaju hołd. Mamy więc fascynującą sprawę kryminalną, w którą zaplątani są Riddler, Pamela Isely oraz tajemniczy Doctor Death (postać, nawiązująca do jednego z pierwszych wrogów człowieka-nietoperza), a także bardzo inteligentne dialogi i wgląd w takie postaci jak: Gordon (wtedy jeszcze porucznik), Bullock (zwykły, umundurowany funkcjonariusz), Alfred, Lucius Fox i oczywiście sam Bruce Wayne. Z drugiej strony są zaś liczne mrugnięcia okiem do fanów Batmana, co jest rzeczą bardzo miłą i satysfakcjonującą. W niektórych natomiast momentach, Snyder doskonale bawi się tym, co czytelnik myśli, że już wie i (całkiem naturalnie, należy dodać) pokazuje to coś z zupełnie innej, nowej perspektywy. Wszystko zaś kończy doskonałą, zaskakującą sceną, którą udowadnia, że ma w kwestii genezy Batmana jeszcze wiele do powiedzenia.
MANIAK O RYSUNKACH
Panie poruczniku, wiem o wszystkim tym, o czym pan myślał, że nikt się nie dowie. O wszystkim, co pan zatuszował.Greg Capullo jak zwykle spisuje się na medal. Jego rysunki są niezwykle dokładne i przemyślane, a przede wszystkim mają wyjątkowy, nieco kreskówkowy styl. Zachwyca dopracowana ekspresja bohaterów czy szczegółowe tła, a także bardzo ciekawe projekty, w tym pomysł na pierwszego Batmobila czy przerażającego Doctora Death. Wszystko to uzupełniają: bardzo dobrze nałożony przez Danny’ego Mikiego tusz (kontury są odpowiednio delikatne, a kolorysta ma wystarczająco miejsca na swoją pracę) oraz prześliczne kolory FCO Plascencii. Ten ostatni umiejętnie buduję atmosferę odpowiednio dobranymi odcieniami różu i pomarańczy, a także znakomicie bawi się światłocieniem. Dzięki całej trójce oprawa graficzna naprawdę cieszy oko.
MANIAK O DODATKU
Ciemność jest straszna, z całą pewnością. Nigdy nie wiesz, co może czaić się za rogiem.Bardzo udana jest również dodatkowa krótka historia napisana przez Snydera wespół z Jamesem Tynionem IV. Skupia się ona na Harper Row i jej bracie Cullenie. Bardzo miło zobaczyć tę dwójkę w okresie wczesnej działalności Batmana, a scenarzyści dość dobrze wykorzystują okazję, by pokazać, jak powoli kształtowały się ich osobowości. Nie jest to może historia szczególnie ważna dla rozwoju fabuły „Roku Zerowego”, ale stanowi jej ciekawe uzupełnienie.
Całość zilustrował Andy Clarke. Jego specyficzny styl nie zawsze mi odpowiada, ale tutaj sprawdza się znakomicie i świetnie współgra z nieco mroczną kolorystyką w wykonaniu Blonda.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentarze, zawierające treści obraźliwe, wulgarne, pornograficzne oraz reklamowe zostaną usunięte. Zostaliście ostrzeżeni.