Maniak poleca #17: "Dr. Horrible's Sing-Along Blog"

MA­NIAK WE WSTĘPIE


Nie za­po­mi­nam o Mie­sią­cu Whe­do­na i oto ko­lej­na not­ka z jego oka­zji.
Prze­nie­śmy się na chwi­lę w prze­szłość. Jest prze­łom 2007 i 2008 roku. W Sta­nach Zjed­no­czo­nych trwa wła­śnie wiel­ki strajk sce­na­rzy­stów, do­ma­ga­ją­cych się więk­szych udzia­łów zy­skach z fil­mów i se­ria­li, któ­re two­rzą. Joss Whe­don, wraz z brać­mi: Za­ckiem oraz Je­dem oraz Mau­ri­ssą Tan­cha­roen (z któ­rą ten ostat­ni póź­niej się zwią­zał), za­czy­na pra­cę nad ma­łym, nie­dro­gim pro­jek­tem, któ­rym chce po­ka­zać Hol­ly­wo­od, że je­śli się chce, to moż­na. Tak ro­dzi się „Dr. Ho­rri­ble’s Sing-Along Blog” — trwa­ją­cy ok. 45 mi­nut in­ter­ne­to­wy mu­si­cal, po­dzie­lo­ny na trzy od­cin­ki. Na­tych­miast spo­ty­ka się on z po­zy­tyw­nym od­ze­wem i zdo­by­wa spo­ro na­gród. A w czym tkwi jego ge­niusz?

MA­NIAK OPO­WIA­DA


Fa­bu­ła na pierw­szy rzut oka jest dość pro­sta. Głów­ny bo­ha­ter to aspi­ru­ją­cy su­perz­ło­czyń­ca, Do­ctor Hor­ri­ble, usil­nie sta­ra­ją­cy się o człon­ko­stwo w Evil Le­ague of Evil (Złym Sto­wa­rzy­sze­niu Zła). Na jego dro­dze sta­je jed­nak ko­bie­ta o imie­niu Pen­ny, w któ­rej się za­ko­chu­je, oraz Cap­ta­in Ham­mer — nie do koń­ca krysz­ta­ło­wy su­per­bo­ha­ter. Ba­nal­ne, co nie? Ale oczy­wi­ście to nie był­by Whe­don, gdy­by tej hi­sto­rii nie ubrał we wła­ści­we so­bie sza­ty. Przy­go­to­wu­je więc nie tyl­ko prze­śmiew­czą pa­ro­dię su­per­bo­ha­te­rów i su­perz­ło­czyń­ców, ale tak­że dość dra­ma­tycz­ną hi­sto­rię o ludz­kiej na­tu­rze oraz pew­nej ar­bi­tral­no­ści do­bra i zła. Praw­da, że prze­wrot­nie?
Ale to jesz­cze nie wszyst­ko — w koń­cu „Dr. Ho­rri­ble’s Sing-Along Blog” to prze­cież mu­si­cal. A jego li­bret­to jest na­praw­dę prze­cu­dow­ne. Pio­sen­ki są prze­za­baw­ne, bar­dzo in­te­li­gent­ne, a w do­dat­ku w nie­na­chal­ny spo­sób nio­są pew­ne uni­wer­sal­ne praw­dy. Tek­sty nie są oczy­wi­ście mo­ra­li­za­tor­skie, a po­zwa­la­ją ra­czej wy­cią­gnąć wła­sne wnio­ski. Mu­zycz­nie są przy tym na­praw­dę zna­ko­mi­te i wpa­da­ją w ucho, co fa­nów Whe­do­na, zna­ją­cych „On­ce More With Fe­eling” nie po­win­no dzi­wić.
Ten mu­si­cal nie był­by jed­nak tak do­bry, gdy­by nie ob­sa­da. A w jej skład wcho­dzą nie byle ja­kie na­zwi­ska. Głów­ną ro­lę od­gry­wa bo­wiem nie kto inny, jak Neil Pa­trick Har­ris (”Jak po­zna­łem wa­szą mat­kę­”) — jego ak­tor­skie­go i mu­zycz­ne­go ta­len­tu chy­ba ni­ko­mu nie trze­ba przed­sta­wiać. Poza nim wy­stę­pu­ją tak­że Na­than Fil­lion („Buffy: The Vam­pi­re Slay­er”, „Fi­re­fly”, „Ca­stle”) oraz Fe­li­cia Day („Buffy: The Vam­pi­re Slay­er”, „Dol­l­ho­use”. „The Gu­il­d”). Ca­ła trój­ka tro­chę prze­ry­so­wu­je swo­je role, ale wca­le to nie prze­szka­dza, bo ide­al­nie wpi­su­je się taka gra w sty­li­sty­kę mu­si­ca­lu. No a gło­so­wo są na­praw­dę bez za­rzu­tu.
„Dr. Ho­rri­ble’s Sing-Along Blog” zo­stał naj­pierw udo­stęp­nio­ny za dar­mo w In­ter­ne­cie, a na­stęp­nie wy­da­no go tak­że DVD. Na pły­cie zna­la­zła się ko­lej­na grat­ka. Twór­cy bo­wiem za­mie­ści­li na niej ko­men­tarz, któ­ry rów­nież przy­go­to­wa­li w for­mie ma­łe­go mu­si­ca­lu!

MA­NIAK PO­LE­CA


Na pew­no war­to po „Doc­to­ra Ho­rri­ble’a” się­gnąć i sa­me­mu prze­ko­nać się, jak do­bra to po­zy­cja. A po­tem cier­pli­wie cze­kać na za­po­wia­da­ną od lat kon­ty­nu­ację. Gdy­by tyl­ko Whe­don nie był tak po­chło­nię­ty „A­ven­ge­ra­mi”…

Komentarze