Maniak ocenia #108: "Superman Unchained" #4

MA­NIAK ROZ­PO­CZY­NA


Scott Sny­der to je­den z mo­ich ulu­bio­nych sce­na­rzy­stów ko­mik­so­wych. Na ła­mach su­per­bo­ha­ter­skich ty­tu­łów od DC Co­mics, w tym przede wszyst­kim „Bat­ma­na” oraz „Swamp Thin­ga” po­ka­zu­je wie­le bar­dzo ory­gi­nal­nych, po­ry­wa­ją­cych po­my­słów i opo­wia­da cie­ka­we hi­sto­rie, któ­re być mo­że bę­dzie­my dłu­go wspo­mi­nać.
„Su­per­man Un­cha­ined” to jed­na z nie­wie­lu pi­sa­nych obec­nie se­rii z Su­per­ma­nem w roli głów­nej, któ­ra trzy­ma wy­so­ki po­ziom. Ostat­ni Kryp­toń­czyk to po­stać, któ­rą cięż­ko na­pi­sać do­brze i trze­ba ją umie­jęt­nie wy­wa­żyć. Sny­der spo­glą­da na nią z bar­dzo cie­ka­wej per­spek­ty­wy i sta­ra się po­sta­wić przed nią nowe wy­zwa­nia. Pó­ki co wy­cho­dzi mu to na­praw­dę do­brze.

MA­NIAK O TY­TU­LE

Jak my­ślisz? W jaki spo­sób po­le­gną ci twoi bo­ha­te­ro­wie? To zna­czy, wiesz, to rzecz oczy­wi­sta w przy­pad­ku nie­któ­rych z nich…
Czwar­ty nu­mer „Su­per­man Un­chained” zo­stał za­ty­tu­ło­wa­ny „Bul­lets”, czy­li po na­sze­mu „ku­le”, „po­ci­ski” lub, jak kto woli, „na­bo­je”. I rze­czy­wi­ście, strze­la­nia jest w ze­szy­cie spo­ro, choć nie tyl­ko ku­la­mi, że się tak wy­ra­żę, tra­dy­cyj­ny­mi, ale też bar­dziej wy­myśl­ny­mi, jak to w ko­mik­so­wych rze­czy­wi­sto­ściach bywa. No i jest też strze­la­nie me­ta­fo­rycz­ne. Szo­ku­ją­ca praw­da mo­że być wszak po­ci­skiem naj­bar­dziej nie­bez­piecz­nym (do­bra, to za­brzmia­ło ki­czo­wa­to, ale wia­do­mo, o co cho­dzi). A kil­ku bo­ha­te­rów ma się o tym do­pie­ro prze­ko­nać…

MA­NIAK O SCE­NA­RIU­SZU

Ca­ły czas pró­bo­wa­łem ci po­wie­dzieć, Su­per­ma­nie. Przyj­rzyj się dro­nom. Ich kule emi­tu­ją przed ude­rze­niem ni­skiej czę­sto­tli­wo­ści pro­mie­nio­wa­nie czer­wo­ne­go słoń­ca, tak aby osła­bić skó­rę.
Scott Sny­der wy­cho­dzi od nie­zwy­kle in­try­gu­ją­cej sce­ny z Le­xem Lu­tho­rem, pro­wa­dzą­cym roz­mo­wę z Jim­mym Ol­se­nem. Sce­na­rzy­sta zna­ko­mi­cie bu­du­ję at­mos­fe­rę za­gro­że­nia i bar­dzo umie­jęt­nie roz­pi­su­je po­stać Lu­tho­ra — nie­po­ko­ją­ce­go, pie­kiel­nie in­te­li­gent­ne­go ma­ni­pu­lan­ta z odro­bi­ną sza­leń­stwa.
Otrzy­mu­je­my tak­że spo­rą daw­kę in­te­li­gent­nie na­pi­sa­nej ak­cji pod­czas scen, w któ­rych Su­per­man u boku Wra­itha od­pie­ra atak gru­py ter­ro­ry­stycz­nej Ascen­sion. Tu­taj szcze­gól­nie za­chwy­ca spo­sób, w jaki Sny­der przed­sta­wia skom­pli­ko­wa­ną re­la­cję tych obu. Mam na­dzie­ję, że jesz­cze w tej ma­te­rii za­sko­czy, zwłasz­cza, że ro­zejm, jaki Su­per­man i Wra­ith za­war­li, jest tyl­ko tym­cza­so­wy, więc na pew­no zo­ba­czy­my jesz­cze ich star­cie.
Spo­ro miej­sca po­świę­co­no Lois Lane, któ­ra jest przez sce­na­rzy­stę trak­to­wa­na jako rów­no­praw­na bo­ha­ter­ka z wła­sną, bar­dzo waż­ną mi­sją. Jest przy tym jak zwy­kle wścib­ska i do­cie­kli­wa — taka, do ja­kiej czy­tel­ni­cy zdą­ży­li już przy­wyk­nąć.
Bar­dzo uda­na jest koń­ców­ka głów­nej hi­sto­rii, w któ­rej wra­ca­my do Lexa i Jim­my­’e­go Ol­se­na, a z ust tego pierw­sze­go sły­szy­my ar­cy­cie­ka­we re­we­la­cje — spra­wy mo­gą te­raz przy­brać jesz­cze bar­dziej in­te­re­su­ją­cy ob­rót.

MA­NIAK O RY­SUN­KACH

Nie ru­szaj się stąd. Spro­wa­dzę po­moc… Pro­szę, po­wiedz mi tyl­ko, gdzie jest Ascen­sion. Mu­szę ich po­wstrzy­mać.
Ry­sun­ki Jima Lee w „Su­per­man Un­chained” nie są złe, ale też nie są naj­wyż­szych lo­tów i na wie­lu ka­drach roz­cza­ro­wu­ją. Po twór­cy tej kla­sy moż­na by­ło się spo­dzie­wać wię­cej, ale nie­ste­ty ostat­nio jest w słab­szej for­mie. Bo­lą zwłasz­cza licz­ne wi­docz­ne uprosz­cze­nia i za­nie­dba­nia. A szko­da, bo nie­któ­ry­mi ka­dra­mi po­ka­zu­je Lee swój praw­dzi­wy kunszt.
Nie po­ma­ga tu­szy­sta, Scott Wil­liams, któ­re­go kon­tu­ry nisz­czą sub­tel­ność ołów­ka Jima Lee, ale za to w mia­rę do­bre są ko­lo­ry Ale­xa Sinc­la­ira, choć ten też ma kil­ka słab­szych mo­men­tów. Ogól­nie war­stwa gra­ficz­na uj­dzie, ale nie po­wa­la ja­koś szcze­gól­nie.

MA­NIAK O DO­DAT­KU


Pięk­na sztucz­ka. Cze­go ode mnie chce­cie ?
Krót­ki epi­log pod ko­niec za­chwy­ca od stro­ny sce­na­riu­szo­wej. Jest bar­dzo kli­ma­tycz­ny, nie­po­ko­ją­cy a jego koń­ców­ka praw­dzi­wie za­ska­ku­je.
Tro­chę go­rzej wy­pa­da to ry­sun­ko­wo. Wciąż nie mo­gę się prze­ko­nać do sty­lu Du­sti­na Nguy­ena. W „Bat­man L’il Go­tham” two­rzy prze­ślicz­ną opra­wę, a w do­dat­kach do „Su­per­man Un­chained” zu­peł­nie nie tra­fia w mój gust. Jest mrocz­no, ilość ko­lo­rów, na­nie­sio­nych przez Joh­na Ka­li­sza jest ogra­ni­czo­na, a wszyst­ko wy­da­je się bar­dzo… pła­skie. Kom­plet­nie nie moja baj­ka. Na­wet je­śli pa­su­je to do sce­na­riu­sza.

MA­NIAK OCE­NIA


Osta­tecz­nie czwar­ty nu­mer „Su­per­man Un­cha­ined” to ko­miks do­bry i po­mi­mo kil­ku nie­do­cią­gnięć ze stro­ny ry­sow­ni­ków, jego lek­tu­ra jest bar­dzo przy­jem­na.

DO­BRY

Komentarze