Maniak ocenia #46: "The Crazy Ones" S01E02

MANIAK NA WSTĘPIE


Coś więcej niż tylko kolejny,
głupiutki serial komediowy
Lubię kiedy za komedią kryje się coś więcej. Kiedy nie jest ona tylko okazją do śmiechu, ale także pretekstem do, dajmy na to, pokazania pewnych absurdów codziennego życia. Być może dlatego niezbyt wiele komedii do mnie przemawia. Nie przepadam po prostu za pustą rozrywką, której celem jest rozśmieszenie widza jak najmniejszym kosztem.
"The Crazy Ones" już w pilotowym odcinku pokazał, że jest czymś więcej niż kolejnym, głupiutkim serialem komediowym. Twórcom udało się mnie nie tylko w inteligentny sposób rozbawić, ale także pokazać od kuchni pracę w agencji reklamowej. Pokazać w sposób oczywiście nieco przerysowany, ale też nieoderwany zupełnie od rzeczywistości.
W drugim odcinku ekipa nie zwalania tempa.

MANIAK O SCENARIUSZU


Sydney będzie musiała
poradzić sobie z dużym
przedsięwzięciem reklamowym
Scenariusz drugiego odcinka wyszedł z pod pióra dwóch panów o imieniu Joe: Joe Porta oraz Joe Wisemana. Obaj już od dłuższego czasu ze sobą współpracują i wspólnie popełnili m.in. kilka odcinków nominowanego do Emmy oraz Złotych Globów "Ja się zastrzelę". Ich warsztat daje o sobie znać także w "The Crazy Ones".
Tytuł odcinka brzmi: "The Spectacular". Słówko to, oznacza w żargonie osób, pracujących w branży reklamowej, duże, spektakularne wydarzenie, związane z promocją danego produktu. Takie wydarzenie musi dla Windy City Coffee przygotować Sydney. Tymczasem Simon zauważa, że do tej pory faworyzował Zacha kosztem Andrew i postanawia to wynagrodzić temu drugiemu. Całość zaś opowiada o tym, jak zamienić spektakularną porażkę w spektakularny sukces.
Simon stara się wynagrodzić
Andrew jego zaniedbywanie
To pojedyncza historia i by dobrze się bawić, nie jest potrzebna znajomość poprzedniego odcinka. I tak jak zazwyczaj nie przepadam za jednoodcinkowcami, to w "The Crazy Ones" taki format dobrze się sprawdza. Pozwala on bowiem na różnorodność i sporo nowych pomysłów. Pomysłów, które, co prawda, pewnie ostatecznie się skończą, ale póki co można w temacie powiedzieć bardzo dużo. Zwłaszcza, jeśli skupi się nie tylko na działaniu samego reklamowego biznesu, ale także na relacjach bohaterów oraz funkcjonowaniu poszczególnych pracowników w firmie. Doskonale pokazano to na przykładzie wątku Andrew i Zacha, choć ciekawe są także stosunki Sydney i Simona.
Oczywiście nie zabrakło w "The Crazy Ones" tego, co stanowi podstawę każdej komedii - dobrych żartów. Tych uświadczymy zarówno na poziomie słownym (przy czym prym wiedzie tu postać Simona) oraz na poziomie sytuacyjnym. Jest niegłupio, inteligentnie, a czasami nieco absurdalnie. Uśmiech jednak ani razu nie schodzi z twarzy.

MANIAK O REŻYSERII


Za reżyserię znów odpowiada Jason Winer. Jak już pisałem w recenzji poprzedniego odcinka, ma on sporo doświadczenia w komedii i po raz kolejny to udowadnia. "The Spectacular" ogląda się naprawdę dobrze. Akcja poprowadzona jest bardzo logicznie, całość wygląda zaś na przemyślaną i sprawnie zrealizowaną. Aktorami pokierowano prawidłowo, a i ekipa świetnie się spisuje. Dzięki zatrudnieniu tego samego reżysera widać także spójność pomiędzy tym odcinkiem a pilotem, co także należy zaliczyć do zalet produkcji.

MANIAK O AKTORACH


Robin Williams szaleje
Robin Wiliams po raz kolejny daje prawdziwy popis komediowych możliwości. Jako szalony Simon jest zwyczajnie genialny, ale ciężko się po aktorze takiej klasy tego nie spodziewać. Widać, że "The Crazy Ones" to dla niego wspaniała zabawa i okazja do puszczenia wodzy.
Sarah Michelle Gellar dobrze sprawdza się jako przeciwwaga dla niepohamowanego Williamsa. Jej Sydney mniej bawi (co nie oznacza, że w ogóle), a raczej zapewnia widzowi punkt odniesienia do rzeczywistości. Do takiej roli Gellar pasuje znakomicie. I choć także nie unika pewnych uproszczeń oraz przerysowań (jak to w komediach bywa), to jest (o, paradoksie!) bardzo wiarygodna.
Gościnni: Taykir i Jennings
są przezabawni
Zadziwiająco dobry jest Hamish Linklater jako Andrew. Jego postać można określić jednym, bardzo trafnym, choć potocznym słowem: pocieszny. I taką właśnie pocieszność, ku uciesze widza (pewnie głównie tego, który gustuje w chłopcach, ale nie tylko), Linklater doskonale oddaje.
James Wolk i jego Zach to zaś kolejna przeciwwaga, tym razem właśnie dla Linklatera. Ten jest bardziej poważny (przy czym specjalnie umieszczam to pojęcie w kursywie, bo jest względne) i gra typowego przystojniaka, co ze względu na aparycję, bardzo mu leży. I to na ekranie widać - ludzie od obsadzania ról odwalili kawał dobrej roboty.
Bardzo zabawnie (w pozytywnym, oczywiście, znaczeniu) wypadają gościnnie występujący: Brent Jennings ("Moneyball") i Mark L. Taylor ("Ally McBeal", "Orły z Bostonu"), jako przedstawiciele Windy City Coffee. Aktorzy świetnie bawią się rolami, co przynosi spodziewany efekt - świetnie się ich ogląda i zdarza się im nawet ukraść scenę Williamsowi.

MANIAK O TECHNIKALIACH


Tak cały czas słodzę, więc przydałoby się trochę ponarzekać, ale (raczej stety niż niestety) się nie da, bo i technicznie nie mam serialowi nic do zarzucenia. Bardzo dobre wrażenie robią zdjęcia i montaż, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że serial kręcony jest jedną kamerą. Świetna jest również scenografia - studio zamieniono w prawdziwą agencję reklamową, a plenery odpowiednio do potrzeb zaadaptowano. Należy także pochwalić tresurę zwierząt, a dokładnie małych kaczuszek (choć w puszczonych pod koniec wpadkach, widać było, że trochę problemów ekipie sprawiły).

MANIAK OCENIA


Po dwóch odcinkach to ryzykowne stwierdzenie, ale co mi tam: "The Crazy Ones" to dla mnie, jak na razie, komedia idealna.

DOBRY

Komentarze