Maniak ocenia #19: "Sleepy Hollow" S01E01

MANIAK TYTUŁEM WSTĘPU


Senna Kotlina
Sezon serialowy czas rozpocząć. Pierwszą nowością, jaką pokazała amerykańska telewizja, jest produkcja Alexa Kurtzmana, Roberto Orciego (obaj odpowiadali za m.in. "Wyspę", "Mission Impossible III" oraz najnowsze "Star Treki"), Phillipa Iscove'a (IMDB podpowiada, że to debiutant) oraz Lena Wisemana ("Underwold") pt. "Sleepy Hollow". Jak nietrudno się domyślić, jest ona oparta na opowiadaniu Washingtona Irvinga o jeźdźcu bez głowy, pt. "Legenda o Sennej Kotlinie". Opowiadanie było już wielokrotnie przenoszone na ekrany i reinterpretowane przez różnych twórców, choćby przez Tima Burtona w jego "Jeźdźcu bez głowy". Kurtzman, Orci, Iscove i Wiseman proponują kolejne spojrzenie na opowiadanie, przenosząc głównego bohatera, Ichaboda Crane'a, do współczesności.


MANIAK O SCENARIUSZU


Crane pozbawia głowy
tajemniczego jeźdźca
Rok 1781. Ichabod Crane, wykonując misję dla Jerzego Waszyngtona, pozbawia głowy tajemniczego jeźdźca. Wkrótce, w wyniku odniesionych ran, traci przytomność, by ocknąć się w 2013 roku, w wiosce Sleepy Hollow. Okazuje się, że jeździec, teraz już bezgłowy, nadal żyje i terroryzuje miejscowość. Crane, próbując przystosować się do nowej rzeczywistości, łączy siły z policjantką, Abbie Mills, wraz z którą stawi czoła niebezpieczeństwu.
Fabularnie jest nieźle. To dość luźna interpretacja niejednoznacznego opowiadania Irvinga, ale całkiem dobrze sprawdza się na ekranie. Nie można, co prawda, liczyć na nadzwyczaj oryginalne pomysły, bo wszystko to, co widzimy w "Sleepy Hollow", gdzieś już wcześniej w telewizji czy kinie było. Nie jest to jednak twór na tyle wtórny, by nudził i ogląda się go całkiem przyjemnie.
Ichabod będzie musiał
współpracować z Abbie Mills
Bardzo ciężko napisać jest sytuację, w której stykają się osoby z dwóch różnych realiów czasowych. Scenarzystom "Sleepy Hollow" sztuka ta udaje się tylko połowicznie. Przede wszystkim nie podołali językowo. Angielszczyzna osiemnastowieczna, co prawda, od obecnej aż tak mocno się nie różniła, ale i tak na próżno szukać jej elementów w języku, którym posługuje się główny bohater. No, może nie na próżno, bo bywają czasem przebłyski, ale to zdecydowanie za mało. Ichabod nie ma też większych problemów ze zrozumieniem słów, które do języka weszły już po tym, jak "zginął". Szkoda, bo to trochę odbiera wiarygodności serialowi.
Zderzenia kulturowe
wypadają bardzo ciekawie
Ciekawie za to wypadły zderzenia kulturowe. Zabawna jest scena, w której Crane bawi się zasuwaną szybą czy dziwi się, że zniesiono niewolnictwo. Humor to zresztą jeden z mocniejszych elementów odcinka. Jest nienachalny, błyskotliwy i rozładowuje napięcie tam, gdzie istnieje taka potrzeba. Sporo także odniesień do popkultury, trochę w stylu Whedona.
W scenariuszu zastosowano nieco uproszczeń, by popchnąć fabułę do przodu. Czasami historię można przez to odebrać za trochę naiwną, ale nie powinno to przeszkodzić w dobrej zabawie przed ekranem. Intrygująco przedstawia się mitologia, która inspirowana jest biblijną apokalipsą. Elementy większej układanki odkrywane są stopniowo, tak by nie podać widzom wszystkiego od razu na tacy, ale też nie zostawić ich zupełnie z niczym.

MANIAK O REŻYSERII


Len Wiseman to dość nierówny reżyser. Na swoim koncie ma m.in. "Underworld", "Szklaną Pułapkę 4.0" i remake "Pamięci Absolutnej". Filmy te nie zawsze zbierały przychylne recenzje. Na szczęście Wiseman poradził sobie ze "Sleepy Hollow" i bardzo dobrze poprowadził większość swojej ekipy. W rezultacie otrzymujemy odcinek spójny i w miarę dobrze zrealizowany. Nie jest to jednak arcydzieło, bo i ciężko takiego oczekiwać od rozrywkowego serialu, ale solidna, poprawnie wykonana rzemieślnicza robota.

MANIAK O AKTORACH


Mison i Beharie dobrze
wypadają razem na ekranie
Aktorsko jest bardzo dobrze, zwłaszcza jeśli chodzi o role pierwszoplanowe. Prym wiedzie tu, wcielający się w Crane'a, Tom Mison, znany dotychczas raczej z produkcji teatralnych. Aktor znakomicie wciela się w swoją rolę. To chyba zresztą reguła, jeśli chodzi o brytyjskich aktorów, których w amerykańskich produkcjach coraz więcej. Byli już: Cumberbatch, Hiddleston czy Miller, czas więc na Misona. Mam nadzieję, że ta rola, którą udowadnia swój talent, otworzy mu drogę do kariery filmowej.
Przyzwoita jest również Nicole Beharie jako porucznik Mills. Gra może trochę stereotypową, twardą policjantkę, ale jest dość wiarygodna, a w scenach z Misonem czuć między nimi to coś, co sprawia, że przyjemnie się ich razem ogląda.
W rolach pobocznych dobrze wypada Orlando Jones. Trochę gorzej jest Katią Winters, momentami zbyt sztywną i drewnianą. Gościnnie występujący John Cho nie miał zbyt dużego pola do popisu i zagrał tylko poprawnie.

MANIAK O TECHNIKALIACH


Niektóre efekty
mogłyby być lepsze
Zdjęcia do pilotowego odcinka są w większości wykonane prawidłowo. Nie dezorientują widza i nie utrudniają mu śledzenia akcji. Miejscami zastosowano jednak dość irytującą i mało uzasadnioną fabularnie technikę, za pomocą której obraz lekko rozmazano. Nie doświadczymy jej w odcinku dużo, ale tam, gdzie jest, sprawia wrażenie niepotrzebnej.
Trochę zawodzą efekty specjalne, szczególnie w końcówce odcinka. Wygenerowaną komputerowo postać celowo zamazano, by ukryć jej niedoskonałości, jednak osiągnięto efekt odwrotny od oczekiwanego. Dobrze wyglądają natomiast wszelkie wybuchy, wystrzały i sam bezgłowy jeździec.
Muzyka jest. I to właściwie wszystko, co można o niej powiedzieć. Nie jest ani szczególnie odkrywcza, ani irytująca. Po prostu jest.

MANIAK OCENIA


"Sleepy Hollow" nie jest produkcją idealną, zwłaszcza jeśli chodzi o takie aspekty produkcji jak zdjęcia i efekty specjalne. Odcinek pilotażowy obejrzałem jednak z przyjemnością i z chęcią sięgnę po dalsze odcinki. Dlatego też, pomimo wymienionych przeze mnie wad, stawiam ocenę:

DOBRY

Komentarze